–
Sam, ile razy mam cię prosić,
żebyś nie kupował samej sałaty?!
Na
widok brata Dean ze zniecierpliwieniem uderzył dłonią o blat
stołu, na którym leżały otwarte książki z okazałej biblioteki
w bunkrze. Relacje między nimi były napięte odkąd Dean podstępem
wprowadził do ciała brata anioła,który zabił Kevina.
– O
ciasto nawet nie pytam – mruknął powracając do lektury.
– Nie
zdążyłem kupić wszystkiego. Mamy sprawę – oznajmił Sam
stawiając zakupy na pierwszej wolnej powierzchni.
– I
nie mogła poczekać aż kupisz coś jadalnego?
Sam,
przyzwyczajony do humorów brata, po prostu go zignorował. Wyjął z
torby gazetę i rzucił ją Deanowi pod nos.
–
Kilka „rytualnych” morderstw
w okolicy Lebanon. Ofiary rozerwano na kawałki, wszystkim brakowało
serc.
–
Wilkołak – stwierdził Dean
znudzonym głosem – Ile było ofiar?
– W
gazecie wspomniano o ósmej...
–
Cholerstwo nie próżnuje –
Dean poderwał się z krzesła – W porządku, jedziemy. Ale
najpierw zatrzymamy się żeby coś zjeść. Umieram z głodu.
Obaj
bracia drgnęli, kiedy po otwarciu głównej bramy ujrzeli w progu
Castiela trzymającego na rękach nieprzytomną kobietę.
–
Cas... – Dean zmierzył go
wzrokiem – Co ty tu...
–
Hej, hej, hej, czekaj Cas, kim
jest ta dziewczyna? – spytał Sam doganiając go.
– Też
chciałbym wiedzieć – odparł z surową miną. – Jedyne co wiem
to to, że jest aniołem.
–
Szpieg Metatrona?
–
Wątpię. Znalazłem ją w lesie
kilka mil stąd. Emanowała bardzo silną energią. Nie wiem co to za
anioł.
–
Zanieś ją do piwnicy –
odezwał się szorstkim głosem Dean. Powszechnie było wiadome, jak
nie cierpi on aniołów, oczywiście za wyjątkiem Castiela. – Sam,
poszukaj świętego oleju. Trzeba zapalić krąg zanim się obudzi.
Sam
spojrzał na brata z lekkim wahaniem, ale w końcu wyszedł. Często
nie zgadzał się z Deanem w kwestii należytego postępowania, ale
tym razem niechętnie przyznał mu rację. Sytuacja na anielskim
froncie była zbyt napięta, by pozwolić sobie na jakiekolwiek
ryzyko.
Cas
ułożył dziewczynę na podłodze w piwnicy. Jako że wcześniej jej
głowa wspierała się na ramieniu anioła, Dean nie widział jej
twarzy. Rozlewając olej przyjrzał się jej dokładniej.
Dziewczyna
w każdym calu wyglądała jak anioł ze stereotypowych opowiastek.
Rozrzucone brązowe włosy odsłoniły twarz w kształcie serca,
wąski nos i pełne, zaróżowione usta. Surowe oblicze starszego z
Winchesterów nieco złagodniało.
To
przecież tylko naczynie, była zupełnie kimś innym, ale nie
ukrywając,była piękna.
Rozlał
już cały olej potrzebny na krąg i patrzył na nią jeszcze przez
chwilę, aż ta w końcu poruszyła się. Oprzytomniał i rzucił na
ciecz odpaloną zapałkę.
Zapłonął
Święty Ogień.
*
Imoen
wolno otworzyła oczy, które prędko się rozszerzyły na widok
płomieni. Zza nich dostrzegła anioła i dwóch mężczyzn.
Przypomniała sobie wszystko. Upadek, Ziemia, spotkanie z innymi
aniołami. Przemianę, która kosztowała ją tyle mocy.
Powiodła
wzrokiem po stojących wokół kręgu. Pamiętała tego anioła, to
jego wcześniej spotkała, natomiast tych dwóch sobie nie
przypominała. Wiedziała już natomiast, że muszą być ludźmi. I
to samymi w sobie, nie naczyniami. Wyższy z nich miał sięgające
karku brązowe włosy i pytające spojrzenie wymalowane na twarzy.
Drugi był nieco niższy, miał krótkie włosy i surowe spojrzenie.
Na jego widok poczuła niepewność.
–
Imoen...Pamiętasz mnie? Nazywam
się Castiel. – Anioł się odezwał, lecz poza swoim imieniem nic
nie zrozumiała.
–
Dlaczego nie mówisz w naszym
języku?
Mężczyźni
popatrzyli po sobie zdziwieni.
– Nie
rozumiesz innego języka niż enochiański?
Pokręciła
głową.
– To
zrozumiałe – powiedział do braci Cas – Anioły bez naczynia
umieją się porozumiewać tylko w ojczystym języku.
–Ale...
przecież ona ma naczynie...prawda? – spytał niepewnie Sam.
– Niezupełnie.
Kiedy ją zobaczyłem, była w swojej niebiańskiej postaci. Kazałem
jej poszukać naczynia, a wtedy ona...
– Ona
co? – ponaglił Dean krzyżując ramiona.
– Uprościła
swą postać do ludzkiej. Nie widziałem, żeby jakiś anioł
wcześniej tak robił.
– Powiedziałeś,
że nazywa się Imoen...
– Nie
znam jej. Jest inna niż wszystkie anioły. I zachowuje się też
inaczej.
– Co
znaczy, że nie możemy jej ufać – skwitował Dean wyciągając
skądś enochiańskie ostrze. – Wyciągnijmy z niej wszystko.
Imoen
rozszerzyła oczy na widok spojrzenia, którym obdarzył ją
krótkowłosy,a na widok mieniącego się w jego dłoni ostrza,
zadrżała. Gabriel opowiadał jej o broni, która może zgładzić
nawet anioła, ale nie sądziła, że kiedykolwiek będzie jej dane ją
zobaczyć. Na Ziemi najwyraźniej była dość powszechna.
– Proszę...nie
rób tego – wyszeptała patrząc na niego błagalnie. Wzrok
mężczyzny był twardy, nieustępliwy. Bała się go.
– Spokojnie.
– Anioł wyciągnął do niej rękę w uspokajającym geście, po
czym spojrzał karcąco na Deana. Ten patrzył na uwięzioną w
płomieniach jeszcze przez chwilę aż w końcu opuścił ostrze.
– Okej
– powiedział wolno Sam obserwując brata – To co z nią zrobimy?
– Chciałem
ją zmusić do mówienia, ale skoro nie...
– Trzeba
będzie ją przesłuchać. Delikatnie – dodał z naciskiem.
– Genialny
pomysł Sammy, ale jak zauważyłeś ona nie mówi po angielsku.
Castiel
myślał przez chwilę.
– Istnieje
zaklęcie pozwalające aniołowi na poznanie ludzkich języków bez
posługiwania się naczyniem. Tyle, że jest trochę skomplikowane.
– Nie
będzie potrzeby – stwierdził Sam – Przecież ty możesz z nią
porozmawiać.
– Nie
– zaprotestował ostro Dean – Wolę usłyszeć jej zeznania
osobiście.
Sam
i Cas popatrzyli po sobie.
– Nie
ufasz mi Dean? – spytał Cas. Jego twarz stała się idealną
maską.
– Nie
w tym wypadku – odparł Dean mierząc go spojrzeniem swych
zielonych oczu.
Zapanowało
ciężkie milczenie. Nawet Imoen poczuła niepokój.
– W
porządku – powiedział anioł – Zdobędę składniki do
zaklęcia. Bez skrzydeł będzie trochę ciężko, ale dam radę.
Zajmijcie się czymś w tym czasie.
– A
co z nią? – prawie krzyknął Sam – Będzie siedzieć w ty kręgu
aż nie powie wszystkiego co wie?
Dean
wzruszył ramionami i spojrzał na drobną postać w podartej sukni.
Serce drgnęło mu nieznacznie z żalu na ten widok. Ale przecież
nie mógł tego okazać. A poza tym Niebiosa były w strzępach i
musieli mieć się na baczności.
– Nie
widzę problemu. Nie musi jeść ani spać. Może tu zostać.
Sam
otworzył usta,ale Cas położył mu rękę na ramieniu.
– Dean
ma rację. Tak będzie najbezpieczniej.
Jednocześnie
posłał mu szorstkie spojrzenie informujące, że nie dotknęły go
wcześniejsze wymierzone w nań słowa.
– Świetnie
– Dean nawet nie mrugnął – Chodź Sammy. Zdaje się, że
mieliśmy sprawę.
*
Jeszcze
tego samego dnia bracia wsiedli do Impali i wyruszyli na miejsce
ostatniej zbrodni. Castiel wyjawił im składniki potrzebne do
zaklęcia i okazało się, że w większość z nich bunkier jest
wyposażony, więc do zdobycia zostały tylko trzy. Tym samym i on
niezwłocznie ruszył na poszukiwania.
Winchesterowie
jako agenci FBI szybko przeniknęli do szczegółów śledztwa. W
zasadzie niczym się nie różniło od poprzednich-ofiara rozerwana
na kawałki i pozbawiona serca.
–To
już łącznie dziewiąta ofiara. – oznajmił jeden z policjantów
kręcąc z niedowierzaniem głową – Gdybym nie był sceptykiem,
pomyślałbym ,że to jakaś klątwa.
Bracia
wymienili szybkie spojrzenia. Może to wcale nie wilkołak tylko
działanie wiedźmy?
– Czy
ofiary się znały? – spytał Sam.
–
Nie, każda z kobiet pochodziła
z różnych części miasta, miały inne zainteresowania, każda była
w innym wieku...
–
Kobiet? – Dean uniósł brwi.
–
Tak, to jedyna zależność
między ofiarami. Kimkolwiek jest ten morderca, gustuje w paniach.
– Coś
mi się wydaje, że to niekoniecznie wilkołak. – stwierdził Sam
zajmując miejsce pasażera w Chevrolecie.
– Też
zastanawiałem się nad wiedźmą, ale nie pasuje. Kobiety nie były
ze sobą nijak powiązane. A poza tym,wiedźmy biorą pomysły na
zabijanie rodem z „1000 sposobów na śmierć”. Jeden sposób?
Zdecydowanie nie.
– Nie
miałem na myśli wiedźmy. Raczej watahę wilkołaków.
– To
ma sens – przyznał Dean – Teraz tylko pytanie, jak ją wytropić.
W
tym celu przesłuchali rodzinę ostatniej ofiary. Z ich zeznań
wywnioskowali, że wszystkie ofiary napadnięto w mniej więcej tej
samej okolicy, ale poza czekaniem na kolejny atak, niewiele mogli
zrobić.
–
Okej – powiedział Sam
wkraczając do głównej sali w forcie – Powiedz o co chodzi z
Castielem.
Dean
usiadł na najbliższym krześle i położył nogi na stole pełnym
materiałów dotyczących śledztwa. Uniósł brwi w udawanym
zdziwieniu.
– Nie
mam pojęcia o czym mówisz.
–
Dean, on mógłby po prostu
wypytać tą anielicę o wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć.
– A
skąd mielibyśmy pewność, że nie przekaże nam wyłącznie bzdur
typu „Jestem Aniołem Pana” ? – starszy z braci podniósł
głos.
– Bo
to Cas...
–
Właśnie – Dean uśmiechnął
się krzywo – Ten sam Cas, który kiedyś nas oszukał i
współpracował z Crowleyem. Powiedział, że nigdy wcześniej nie
widział takiego anioła. Co jeśli dzięki niej wpadnie na kolejny
genialny pomysł zostania nowym Bogiem?
Sam
parsknął i położył dłonie na oparciu krzesła.
– Nie
ma zupełnie żadnego sposobu, żebyś wyzbył się nienawiści do
aniołów, co?
– Nie
ma – przytaknął Dean. – I nie wmawiaj mi, że nagle stali się
twoimi kumplami.
–
Nie. Ale ja przynajmniej daję
im szansę. Widzę szarość. Ty tylko czerń i biel.
–
Mylisz się,Sam. Benny był
wampirem, ale też moim przyjacielem. Pomógł mi wydostać się z
Czyśćca. Ciebie też uratował, jeśli nie pamiętasz. Nie wmawiaj
mi więc, że zabijam każdego napotkanego potwora bez mrugnięcia
okiem! Wracając do tematu: zbyt wiele aniołów spotkaliśmy, żebym
je polubił. Koniec kropka.
To
mówiąc, wstał i rzucił do brata na odchodnym:
–
Dzisiaj w nocy zapolujemy na te
wilkołaki. Co do nich mam pewność, że są stuprocentowymi
potworami.
Sam
westchnął. Znał swojego brata doskonale i wiedział, że właśnie
tak zareaguje. Jeżeli Dean się na coś uwziął, niemożliwym
niemal było przekonanie go do zmiany zdania. Właśnie dlatego był teraz tutaj zamiast dawno zwiedzać Piekło. Dean zgrywał twardego,
ale w głębi duszy był bardzo wrażliwy. Jak do tej pory nie
znalazła się osoba potrafiąca skutecznie i na długo odsłonić
jego prawdziwe oblicze. Nawet jemu i Casowi się to nie udało.
*
Imoen
siedziała obejmując rękoma kolana. Ogień wciąż płonął
dookoła niej i nikt się nie pojawiał. Czuła się zagubiona i
chyba nawet trochę się bała. Kiedy upadła, trwała w błogiej
nieświadomości. Myślała, że jest w Niebie,o którego poznaniu
zawsze marzyła, a o którym słyszała tylko od archaniołów.
Najwięcej o Niebie dowiadywała się od Rafaela. To on był przy
niej najczęściej. O Ziemi zaś co nieco opowiedział jej Gabriel.
Dzięki jego opowieściom myślała, że ludzie to po prostu istoty,
których życie to tylko spanie, jedzenie i płacenie rachunków,
czymkolwiek były . Dzisiaj jednak przekonała się, jak brutalny
jest ten świat. Nie pojmowała także, dlaczego ten towarzyszący
ludziom anioł pozwolił, żeby teraz tu tkwiła. Przecież sam ją
tu przyprowadził,zabił w tym celu dwa anioły!
Miała
nadzieję, że pozwolą jej stąd wyjść...ale co dalej? Nie
wiedziała jak to możliwe, ale bramy Niebios były zamknięte,więc
nie mogła wrócić do domu. Co się z nią stanie?
Zapatrzyła
się w jeden punkt ponad linią ognia i myślała, myślała,
myślała...
*
Zgodnie
z ustaleniami, Winchesterowie wyruszyli w nocy na łowy uzbrojeni po
zęby w srebro. Dean uwielbiał polować i zawsze się na tym
skupiał, jednak tym razem jego myśli krążyły wokół zamkniętej
w piwnicy anielicy. Niezupełną prawdą było to, że nie ufał
Casowi. Fakt, kiedyś ich oszukał, ale w dużej mierze odbudował do
niego zaufanie. Byli przecież rodziną,a dla Deana Winchestera
rodzina to najważniejsza z wartości.
Chciał
po prostu dowiedzieć się jak najwięcej. Kim była? Skąd
pochodziła? Dlaczego Cas nigdy wcześniej nie widział anioła
podobnego do niej? Po głowie krążyło mu wiele pytań i dlatego
zależało mu na osobistym otrzymaniu odpowiedzi.
–
Dean, nie mam pojęcia dlaczego
nie skaczesz z radości na myśl o obserwowaniu lasek. – powiedział
Sam nawiązując do duchowej nieobecności brata.
–
Taa, widzę. Czy to ma jakiś
związek z naszym gościem?
–
Gościem! – prychnął Dean –
Raczej więźniem.
Zastanawiał
się przez chwilę czy skłamać, ale w końcu odparł miękko:
–
Ciekawi mnie kim jest. Nie wiem,
czy zauważyłeś, ale spadła później niż inne anioły. A to już
mi się nie podoba.
Sam
zmarszczył brwi.
–
Racja. To nie może być
przypadek.
Dean
gładko wszedł w zakręt i zatrzymał Impalę.
–
Cieszę się, że udzielił ci
się mój entuzjazm braciszku, ale póki Cas nie wróci możemy zająć
się czymś pożytecznym. Na przykład wybiciem kilku wilkołaków.
Od
kilku godzin obserwowali otoczenie, ale żadnych śladów zagrożenia.
Za każdym razem, gdy przechodziła tędy jakaś kobieta, wytężali
wzrok i nasłuchiwali odgłosów przerażenia, ale jak do tej pory
nic się nie działo.
Ulica
była ciemna, oświetlało ją tylko nikłe światło stojących w
znacznej odległości latarni. Księżyc schowany za chmurami także
nie ułatwiał im zadania. W końcu Sam wyprostował się na
siedzeniu pasażera. Szturchnął drzemiącego brata.
– Co
jest? – mruknął sennie niezbyt przyjaznym głosem Dean.
–
Patrz! – Sam wskazał ubraną
na ciemno kobietę skręcającą w ulicę jeszcze ciemniejszą niż
ta, na której stali. Żadna z dotychczas obserwowanych się tam nie
zapuszczała.
–
Obstawiam panikę za
3...2...1... – powiedział pod nosem Dean szybkim krokiem
zmierzając w stronę ulicy.
Bracia
ostrożnie badali okolicę. Nikłe światło latarki rozświetlało
mrok tylko na chwilę by z powrotem zmienić go w nieprzeniknioną
ciemność. Idealny teren dla wilkołaka.
Kobieta,
którą śledzili zniknęła im z oczu. Na ulicy nie było żywej
duszy.
– Co
do cholery? – zirytował się starszy z Winchesterów. – Pod
ziemię się nie zapadła.
Wtedy
gdzieś niedaleko usłyszeli warczenie,a potem odgłosy szarpaniny.
Słychać było tylko linkantropa. Kobieta nie wydała z siebie ani
jednego słyszalnego dźwięku. Winchesterowie natychmiast pobiegli w
kierunku odgłosów i niemalże zamarli.
Nieznajoma
mocowała się z wilkołakiem usiłując dźgnąć go srebrnym
sztyletem. Ten jednak był od niej silniejszy i łatwo się nie
poddawał.
–
Hej! – krzyknął Sam celując
pistoletem ze srebrnymi kulami – Odsuń się!
Kobieta
spojrzała w ich kierunku i stanęła jak wryta nie bacząc na
wilkołaka mogącego w każdej chwili rozerwać jej gardło. Sam nie
czekał ani minuty dłużej i wystrzelił kilka razy wprost w
potwora, który natychmiast padł na ziemię. Jego przeciwniczka
oddychała ciężko, ale wciąż ani drgnęła. Dean skierował na
nią światło latarki i oboje otworzyli usta ze zdziwienia.
–
Sarah?!
-----------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------
Wreszcie jakaś sensowna objętość :D
Mam nadzieję,że się podobało ;)
Wow, jestem pierwsza :D Podoba mi się ten rozdział i jak zwykle Dean jest sobą. Trochę szkoda, że zostawili Imoen samą w bunkrze i w dodatku w płomiennym kręgu. A kim jest ta Sarah, że nawet jej nie pamiętam w serialu? Chyba, że to nowa postać w Twym opowiadaniu? Uuuu, czyżby starszemu Winchesterowi spodobała się upadła anielica? Może będą razem ;) Oby. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://dark-of-heart.blogspot.com