poniedziałek, 7 marca 2016

19. For you I risk it all… all

Zagadka morderstw na aniołach została wyjaśniona. Cóż,częściowo. Podczas dochodzenia Dean spotkał swoją dawną znajomą, żniwiarkę Tessę. Wyznała,że to w rzeczy samej nie Castiel stoi za mordowaniem swoich aniołów. Sprawy miały się jednak jeszcze gorzej- Metatron wygłosił propagandowy komunikat stawiający Castiela w złym świetle,a to przez pryzmat jego więzi z Winchesterami. Obiecał im też powrót do Nieba. Sprawiło to,że zgromadzone wokół Casa anioły odwróciły się w stronę Metatrona. Fakt,że Castiel nie był w stanie zabić Deana na ich żądanie tylko przepełnił czarę goryczy. Prawdę odkryli jednak nieco później...
Naprawdę wierzysz,że to ja zabiłem te anioły? – spytał po raz kolejny Castiel kiedy po wszystkim siedzieli w części bibliotecznej bunkra.
Poświęciłeś całą armię dla jednego człowieka. Nie ma takiej możliwości.
Anioł popatrzył na niego swoim charakterystycznym wzrokiem i skinął wolno głową bezgłośnie mu dziękując. Zaraz jednak zmarszczył brwi z niepokojem.
Naprawdę myślisz,że nas trzech wystarczy?
Czterech tak naprawdę. Sarah wywoła wojnę jeśli zmusimy ją do bezczynności. Poza tym,zawsze wystarczało. – Uśmiechnął się połowicznie.
Atmosferę braterskiego porozumienia przerwał odgłos ciężkich butów uderzających o podłogę na dźwięk którego oboje zmarszczyli brwi.
Chłopaki! – krzyknął Sam podczas gdy on i Castiel zerwali się z krzeseł.
W ich stronę zmierzał bowiem Gadriel. Szybko uniósł ręce na znak poddania się. Winchesterowie patrzyli na niego spode łba.
Nie przyszedłem tutaj walczyć – powiedział łagodnie – Przemyślałem wszystko. Macie rację. Trzeba coś zrobić z Metatronem.
Czemu mamy ci ufać? – spytał Sam
Bo mogę wam go dać. Wiem gdzie on jest. Wiem wszystko. O zamachowcach – zwrócił się do Castiela – To byli jego agenci,nie twoi.
Powiódł spojrzeniem po zgromadzonych.
Rozumiem,że mi nie ufacie. Popełniłem błędy,ale czy wszyscy ich nie popełniamy? Dajcie mi chociaż szansę.
Odpowiedziało mu milczenie i nowa porcja niechętnych spojrzeń.
Poza tym... – zaczął ponownie usiłując ratować swoją sytuację. – Metatron wie wszystko o Imoen. A beze mnie trudno wam będzie go dostać.
To poskutkowało. Dean stojący najbliżej niego rozchylił usta,które zaczęły mu drżeć. Popatrzył na brata i Castiela. Sammy wzruszył ramionami nie wiedząc co robić,zaś Cas...Cas rzadko kiedy zmienia swój kamienny wyraz twarzy.
Więc mówiłeś prawdę,wtedy gdy cię przesłuchiwałem – oznajmił beznamiętnie Dean. Powrócił wspomnieniami do tamtego momentu. Był tak nabuzowany emocjami,że był gotów zabić Gadriela za granie na zwłokę jeśli chodziło o Imoen.
Tak naprawdę nic o niej nie wiesz.
Nic,przysięgam – Położył sobie dłoń na piersi. – Poza tym,że siedziała w Edenie od początku świata. Ale Metatron wie o niej wszystko. Jako jedyny poza Bogiem,bo w końcu jest jego skrybą.
Starszy Winchester westchnął ciężko. Czuł,że znamię pulsuje mu niemal żywym ogniem domagając się krwi,ale myśl o Imoen gasiła ten żar sprawiając,że ledwie się tlił. Wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze z płuc.
Dobra. Niech będzie. Zaprowadzisz nas do niego,a wtedy zrobię z nim porządek. Ale pamiętaj,jeden błąd i po tobie – oznajmił nieznoszącym sprzeciwu tonem Dean.
W porządku – Gadriel skinął głową. – Ale nie sądzę,żeby pójście prosto do niego było dobrym pomysłem. Metatron wykorzystuje mocą z anielskiej tabliczki co daje mu niezwykłą siłę. Trzeba go osłabić.
Przez zniszczenie tabliczki – dopowiedział Sam. – Pytanie tylko gdzie ją trzyma.
W swoim biurze w Niebie oczywiście. – Dawny strażnik Edenu skinął głową.
Słyszeliśmy,że istnieje brama – powiedział Dean kiwając głową w stronę Casa. – Wiesz gdzie jest?
Tak.
Czyli czeka nas wyprawa do góry – westchnął Dean.
Nie – powiedział stanowczo Castiel – Nie was. Mam plan.
Co? – Dean natychmiast się wzburzył – Jeśli myślisz,że pójdziesz sam...
Mam plan – powtórzył twardo Cas mierząc Deana surowym spojrzeniem – A wy nie możecie być jego częścią. Dlatego zostaniecie tutaj i do naszego powrotu zajmiecie się ustaleniem pozycji Metatrona.


*


Niechętnie,lecz Winchesterowie musieli się zgodzić. To była ich jedyna szansa. Oboje nienawidził bezczynności,dlatego Sam bez słowa zabrał się do szukania Metatrona na podstawie wskazówek Gadriela. Jego brat miał z kolei inny pomysł,który powinien był zrealizować znacznie wcześniej.
Hej – powiedział otwierając drzwi do pokoju Imoen. Obrzucił spojrzeniem otwartą komodę i wyrzucone z niej rzeczy. Dopiero potem dostrzegł,że anielica stoi tyłem do drzwi i...nie ma na sobie bluzki.
Odchrząknął znacząco chcąc stłumić westchnienie. Widok delikatnej koronki biustonosza na jej nagich plecach sprawił,że przez jego ciało przepłynął dreszcz. Miał ochotę podejść i przesunąć palcami po nagiej skórze aż do zapięcia. Ale nie po to tu przyszedł.
O,hej – Odwróciła głowę na dźwięk jego głosu po czym szybko wciągnęła przez głowę bluzkę. Stanęła z nim twarzą w twarz. Zauważyła,że jego oczy pociemniały.
Wszystko w porządku? – spytała widząc jego zmieszanie.
Taa,jasne,jak najlepszym. – Ponownie odchrząknął usiłując przywołać reagujące ciało do porządku. – Chciałem z tobą porozmawiać. Obiecałem ci to.
Imoen zadrżała w oczekiwaniu na jego słowa. Wreszcie wszystko się wyjaśni!
Skrzyżowała ramiona na piersi i przechyliła głowę.
Słucham więc.
Winchester popatrzył na nią,a potem ponownie spuścił wzrok.
Nie bardzo wiem od czego zacząć – przyznał – Chyba więc najpierw jeszcze raz cię przeproszę. Nie tylko za to,że cię wtedy odrzuciłem. Cóż,nie zrobiłem tego tylko raz.
Uśmiechnął się smutno a ona pokiwała głową. Również ze smutkiem.
Ale chcę ci wyjaśnić dlaczego tak jest.
Podszedł do niej i ujął jej dłonie w swoje. Dostrzegł błysk w jej oczach kiedy unosiła głowę by spojrzeć mu prosto w twarz.
Całe moje życie poluję na różne pot...istoty nieludzkie. Nauczyło mnie to,że nie mogę im ufać,bo jeden niewłaściwy ruch i mogę stracić życie. Tak samo jest w przypadku aniołów. Wiem,że są twoimi braćmi,ale większość z nich to prawdziwe dupki. Robiły tak okropne rzeczy...
Anielica gwałtownie wciągnęła powietrze. Cholera,nie chciał tego. Nie chciał zdradzać jej prawdy o innych aniołach,ale nie miał wyjścia. Nie jeśli chciał ją mieć.
I Bóg mu świadkiem,że chciał i to bardzo.
Tak wiem. Jesteś w szoku,ale to wszystko prawda. Słyszałaś co się stało z aniołami służącymi Castielowi...Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to...że kiedy się tu pojawiłaś traktowałem cię jak jednego z nich. Jak prawdziwego potwora a ty przecież jesteś...aniołem.
Prawdziwym aniołem.
Och Dean – westchnęła i pochyliła się aby go pocałować,ale powstrzymał ją.
Pozwól mi skończyć. To co się dzieje między nami...nie powinno mieć miejsca,bo nie jesteś człowiekiem. Cały czas się przed tym wzbraniałem,uciekałem. Ale po tym jak Naama cię porwała uświadomiłem sobie,że mam gdzieś to czym jesteś. Ważne kim jesteś. A jesteś dobra. I zależy mi na tobie. Nie liczy się to,że jesteś aniołem.
Odetchnął głęboko. Ależ to było trudne! Nigdy wcześniej przed nikim tak się nie odkrył. Ona była jednak tego warta. Mógł ją stracić w każdej chwili kiedy Niebo zostanie otworzone,a świadomość,że dalej tłumiłby w sobie te emocje wykończyłaby go szybciej niż sam Lucyfer u szczytu potęgi.
Imoen uśmiechnęła się,lecz był to uśmiech nerwowy. Ścisnęła lekko jego dłonie i powiedziała tak cicho,że ledwie ją usłyszał przez pryzmat walącego serca:
Może nie będzie musiało mieć to znaczenia.
Zmarszczył brwi,zaś tym razem to ona odetchnęła głęboko i puściła jego dłonie by otrzeć twarz.
Powiedz mi...czy bez łaski umrę?
Nie. To znaczy...możesz umrzeć jak każdy człowiek. Ale nie umrzesz z jej braku.
Więc nie chcę jej.
Z zaskoczenia cofnął się dwa kroki do tyłu.
Co?! – wykrztusił. – Masz pojęcie o czym mówisz?
Doskonałe. Nie chcę mojej łaski z powrotem. – powtórzyła stanowczo – Bez niej jestem człowiekiem. Tak jak i ty. A to ciebie właśnie chcę. Myślisz,że mogłabym wrócić do Nieba nie pamiętając wszystkiego,co tu przeżyłam? Że mogłabym cieszyć się rzeczami,które sprawiały mi tam radość wiedząc,że to puste i bezsensowne? Że mogłabym dalej być kimś,o kim nikt nic nie wie?
Jej oczy napełniły się łzami. Zdziwiona ich obecnością zamrugała kilkakrotnie aż spadły na policzki. Otarła je wierzchem dłoni.
Powiedziałem przecież,że to nieważne. – oznajmił Dean kiedy opanował drżenie ust na widok jej łez. – Że nie będzie mi przeszkadzało,że jesteś aniołem.
Ale mnie będzie. Po prostu... – rozłożyła ramiona – Nie mogłabym być z tobą ze świadomością,że tak się od ciebie różnię.
Dean zrobił kilka nerwowych kroków i przejechał dłońmi po twarzy. Słowa Imoen zupełnie go zaskoczyły. Nie sądził,że anielica tak się poświęci. Nie wiedział też,czy może od niej takiego poświęcenia wymagać. Rozwiązane samo wpadło mu do głowy. Wziął kilka głębokich oddechów i podszedł do niej.
Dobrze – To słowo z trudem przeszło mu przez gardło – Jeśli tego właśnie chcesz to w porządku. Ale twoja łaska musi zostać znaleziona tak czy inaczej. Jest za potężna żebyśmy mogli ot tak ją zostawić gdzieś na świecie. Kto wie co mogłoby się stać?
Zgoda. – powiedziała patrząc mu głęboko w oczy. Uniosła się na palcach i z bijącym z powodu mieszaniny strachu i ekscytacji sercem dotknęła jego ust. Dean ujął jej twarz w dłonie i odwzajemnił pocałunek. Słodycz jej ust niemal zwaliła go z nóg. Miał ochotę zakraść się do wnętrza jej ust,ale to byłoby jak skręcenie w drogę bez powrotu. Nie zdążyłby się pohamować i kochałby się z nią teraz,tutaj. A nie była to odpowiednia chwila. Cas i Gadriel mogli wkrótce wrócić,a wtedy musieliby ruszyć na wojnę przeciw Metatronowi podczas gdy jej słodkie ciało pozostałoby niezaspokojone...
Jęknęła cicho na znak protestu,kiedy się odsunął.
Nie mamy teraz na to czasu,skarbie – wyszeptał przyciskając ją do siebie,tak,że jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. – Ale kiedy złapiemy Metatrona obiecuję ci,że zabiorę cię na prawdziwą randkę.
Chyba zaczynam lubić twoje obietnice – mruknęła.


*


Wskazówki zabytkowego zegara umieszczonego na ścianie w centralnym miejscu biblioteki przesuwały się irytująco wolno. Dean krążył po całym bunkrze czując narastające zdenerwowanie. Aniołów nie było już od dobrych dwóch godzin. Jasne,nie spodziewał się,że wrócą w ciągu pięciu minut,ale to czekanie zabijało.
W dodatku coraz częściej dawało o sobie znać znamię. Im bardziej się denerwował,tym bardziej jego pulsowanie się wzmagało. Odkąd zabił Abaddon zdarzało się to coraz częściej i chociaż nie pokazywał tego po sobie,martwiło go to.
Nie chcąc tkwić bezczynnie ani chwili dłużej udał się do magazynu i przygotował wszystkie niezbędne składniki rytuału przywołania. Odpalił zapałkę i z kamienną twarzą wrzucił ją do miski. Buchnął ogień. Za małym obłoczkiem dymu dostrzegł zarys sylwetki Crowleya.
Co to za smród? – skrzywił się demon – Mamy XXI wiek,nie mogłeś zadzwonić?
Co się ze mną dzieje sukinsynu? – warknął Dean ignorując jego słowa.
Crowley wydął usta.
Nieświeże taco? Skąd mam wiedzieć?
Odkąd zabiłem Abaddon jestem nabuzowany i muszę zabijać. Jeśli nie...
Aż cię skręca – przerwał mu demon.
Crowley nie zdradził żadnych objawów emocji,za to Dean rozchylił usta ze zdumienia.
To znamię. Chce żebyś zabijał. A skoro o tym mowa,radzę ci nie próbować użycia tego wyszczerbionego kozika na mnie chyba,że... – sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wydobył z niej fiolkę. Ze złocistą esencją... – Chcesz by ona już nigdy nie wróciła do swojej właścicielki.
Miał ochotę roześmiać mu się prosto w twarz. Gdyby tylko wiedział,że ona sama tego nie chciała. Postanowił jednak nie wyprowadzać go z błędu,jeśli łaska miała zostać odzyskana.
Uniósł więc brwi a na jego twarzy pojawił się wyraz nieukrywanego zdziwienia.
Skąd to masz?
Ruda zgubiła.
Dean zaklął w myślach. Cały czas była pod nosem,wystarczyło tylko przeszukać ciało,czemu na to nie wpadł? Och no tak. Był zbyt zajęty walką o odzyskanie samokontroli i myśleniem o Imoen.
No cóż,pozostawało improwizować.
Crowley...chyba nie wiesz,z czym masz do czynienia.
Uwierz mi,wiewiórze że wiem lepiej od ciebie. Tym bardziej powinienem trzymać to od ciebie z daleka.
Chwila moment – zmarszczył brwi i ruszył w kierunku demona – Wiesz? TY?
Oczywiście. Sądziłeś,że możecie ją ukrywać w nieskończoność?
Winchester przełknął ślinę. W porządku,Crowley wiedział o istnieniu Imoen. Ale czy wiedział więcej niż oni?
Może zawrzemy nową umowę,co? Dasz mi łaskę a ja obiecam,że cię nie zabiję. Ani teraz ani nigdy.
Interesujące. Ale po co mam się wiązać umową,którą możesz złamać skoro to daje mi gwarancję?
Niech cię szlag,Crowley,nie potrzebujesz jej! – warknął Dean powoli tracąc nad sobą panowanie. – Oddaj ją a przysięgam,że nigdy więcej nie podniosę na ciebie Ostrza.
Mylisz się. Potrzebuję jej i to bardzo. Skoro była w stanie zniszczyć Abaddon bez twojego udziału to jak myślisz,co zrobi ze mną?
Ponownie rozchylił usta ze zdziwienia. Król Piekła uniósł sugestywnie brwi.
Tak,Winchester. Wasz mały pupilek to chodząca bomba atomowa. Amma-daath. Lepiej odrób lekcje z enochiańskiego.
To mówiąc,pstryknął palcami i zniknął. Dean spojrzał pod nogi i dostrzegł,że jego but zdarł nieco już wysuszoną farbę i tym samym uszkodził Klucz Salomona.


*


Sammy?!
Nie musisz krzyczeć,Dean. Jestem niedaleko.
Starszy Winchester oparł dłonie na stole tuż obok brata i wycedził:
Odpal wszystkie enochiańskie translatory jakie znajdziesz.
Co? – Sam zmarszczył brwi niczego nie rozumiejąc.
Mam trop w sprawie Imoen. No,dalej.
Skąd? – Młodszy Winchester zaczynał robić się coraz bardziej podejrzliwy.
Dean się zawahał. Wiedział,że jego brat nie będzie zadowolony z faktu,że skontaktował się z Crowleyem,ale nie miał innego wyjścia. Westchnął ciężko i wyprostował się.
Rozmawiałem z Crowley'em.
Sam odchylił się na krześle i popatrzył na brata ze zniecierpliwieniem.
Zwariowałeś? I po co w ogóle mu o niej mówiłeś?
Zapanowało ciężkie milczenie. Sam uważnie przyjrzał się bratu. Twarz Deana nie zdradzała niepokoju czy jakichkolwiek innych emocji,ale oczy wyrażały bardzo wiele. Spojrzenie głęboko w oczy Deana było jedynym sposobem na dotarcie do sedna jego myśli,do jego serca i duszy. Zbyt dobrze go znał by o tym nie wiedzieć.
Nie mówiłem. On wiedział. Jest coś jeszcze,Sam. To on ma jej łaskę.
Cholera – zaklął młodszy Winchester i przejechał dłońmi po twarzy. Po chwili refleksji dodał: – No dobra,jakoś ją odzyskamy. Przynajmniej wiemy od kogo zacząć.
Dean przemilczał fakt,że tak naprawdę Imoen nie chciała jej odzyskać. Sammy mógłby się wkurzyć i zacząć swoje umoralniające gadki,które nikomu nie były potrzebne.
Ale zaraz...skąd Crowley mógł cokolwiek o niej wiedzieć? Przecież nikt poza Metatronem... – Sam urwał a jego oczy rozszerzyły się. Deanowi się to nie spodobało.
Sammy? – rzucił niecierpliwie chcąc pociągnąć brata za język. Jego brat wolno pokiwał głową,jakby znalazł się w pewnego rodzaju transie. Wiedział co to znaczy- Sam intensywnie się nad czymś zastanawiał. Zazwyczaj takie zachowanie przynosiło im rozwiązanie zagadki morderstw dokonywanych przez potwory. Serce zabiło mu więc szybciej w oczekiwaniu na odpowiedź.
No jasne... – mruknął sam do siebie. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na brata głośniej dodając: – Co powiedziała nam Imoen,kiedy się tu zjawiła?
Że nie wie jak znalazła się poza swoim ogródkiem?
Nie to – westchnął zniecierpliwiony Sam.
No to nie baw się w jakieś durne zagadki!
Że nikt poza archaniołami jej nie odwiedzał. A biorąc pod uwagę,że prawie wszyscy archaniołowie nie żyją,zostaje tylko...
Michał i Lucyfer – wszedł mu w słowo Dean wpatrując się w dal.
Taaa.
To w ogóle możliwe? Że powiedzieli Crowleyowi o przeznaczeniu Imoen? Przecież są w klatce.
Młodszy Winchester wzruszył ramionami.
Innego wyjścia nie widzę.
W starszym Winchesterze pojawiła się nadzieja. Jeśli Crowley faktycznie dowiedział się o losach Imoen,to wystarczy go złapać i wydusić z niego torturami wszystko,co chcą wiedzieć. A to znaczyło,że Metatron nie będzie im więcej potrzebny i można ze stoickim spokojem go zabić...
Znamię na jego ramieniu zapulsowało w niemej aprobacie. Ten plan będzie tym prostszy,że mają już pierwszą wskazówkę.
Włącz ten translator Sammy. I znajdź co oznaczają słowa amma-daath.


*


Początek,siła,nadzieja...och,to nie ma sensu! – westchnęła zniecierpliwiona Sarah rozkładając ręce – Każde tłumaczenie jest inne. Jesteś pewna,że nie wiesz co to oznacza?
Zwracała się do Imoen,która siedziała z rękoma położonymi na stole i usiłowała rozgryźć zagadkę własnego pochodzenia.
Nie mam pojęcia – jęknęła żałośnie. – Enochiański jest bardzo złożony. Każde słowo może oznaczać co innego,jeśli wiadomo w domyśle o co chodzi. A tych słów nikt mnie nie nauczył.
Może to jakiś szyfr? – podsunął Dean. Widok zawodu w oczach anielicy ścisnął jego sercem jak gąbką. On sam co prawda nie wiedział jak się zabrać za tłumaczenie tych słów,skoro wszystko inne zawiodło,ale chciał ją jakoś pocieszyć. Była jednak zbyt skupiona na swoim obecnym położeniu aby zwrócić na to uwagę.
No wiecie,skoro to taka wielka tajemnica to nie może być chyba podana wprost,co?
Nie wiem,ja się poddaję. – westchnęła znowu Sarah z trzaskiem zamykając grubą książkę. Wbiła spojrzenie w jeden punkt i dodała w zamyśleniu: – Jak to możliwe,że jest tyle różnych wersji?
Nie mam pojęcia,ale w tej chwili nie wiedzę innego wyjścia jak poczekanie na Casa. Mam tylko nadzieję,że nic mu nie jest. – powiedział Sam.
Nie mogę znieść myśli,że siedzimy tu bezczynnie podczas gdy on... – Dean zacisnął zęby chcąc powstrzymać wzbierający strumień gniewu.
Dziękuję wam,że próbujecie – powiedziała cicho Imoen. Siedziała ze spuszczoną głową,podczas gdy wszyscy skupili na niej swoje spojrzenia.
Hej,nie przejmuj się. Rozgryziemy to. Mamy więcej niż na początku – powiedział siedzący najbliżej niej Sam poklepując ją delikatnie po dłoni w geście pocieszenia. Widząc jednak zmrużone oczy Deana cofnął dłoń,ale także miał ochotę się roześmiać. Pozostał przy lekkim uśmiechu mającym dodać jej otuchy.
Doceniam to,ale nie chcę was wykorzystywać. Sami widzicie ile z tym zachodu. Może mnie nigdy nie miało być dane poznać swojego pochodzenia?
Nie mów tak – zaprotestowała stanowczo Sarah – Każdy powinien je poznać i każdy jakieś ma. I nieważne czy jest aniołem,demonem czy człowiekiem. Poznamy twoje.
I odzyskamy też twoją łaskę – dodał Sam.
Dean zesztywniał w oczekiwaniu na reakcję anielicy na stwierdzenie jego brata. Otwierał już usta,aby skorygować jej odpowiedź,ale ona posłała mu krótkie spojrzenie i uśmiechnęła się wymuszenie.
Dziękuję.


----------------------------------------------------------------

Witajcie, Oto ja,powracam z kolejnym rozdziałem. Jak pewnie zauważyliście dodałam małą notkę w lewym rogu. Będę tam zamieszczać przewidywany termin nowego rozdziału,zazwyczaj będzie to weekend,ale ten dodaję dzisiaj,bo zwyczajnie nie miałam możliwości wstawić go wcześniej. 
I wiem,jest krótki xD Ale chcę Was uprzedzić,że jeszcze następny taki może być i być dość nieciekawy,zaś piszę właśnie 21 i mam nadzieję,że będzie Wam się podobać :D

4 komentarze:

  1. Imo to potrafi tupnąć nogą niespodzewałam się,że będzie chciała być człowiekiem no i będzie Lucyfer ekstra ciekawe jaki plan ma Cas i co znaczą te słowa nie miała bym nic przeciwko gdyby łaska Imo zrobiła coś Craleyowi ale rezygnować z takiej eksta łaski mam propozycję wykorzystaj w opowiadaniu 2 odcinek 10 sezonu bardzo mi się podobał i pomyślałam o tobie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imo spędza zbyt wiele czasu z Deanem i teraz masz-istny bunt :D
      Hm,2 10 sezonu mówisz? A jaki wątek konkretnie?

      Usuń
  2. tam była rozmowa między Denem a Samem w w barze dotyczyła tego,że Craly sprzedał Dena pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm...Przyjrzę się temu i być może wykorzystam

      Usuń

Theme by Hanchesteria