czwartek, 28 lipca 2016

33. And now you're just a ghost

Sam siedział z łokciami wspartymi na kolanach i przyłożonymi do ust dłońmi tuż przy łóżku Imoen. Coraz bardziej martwił go jej stan. Mimo,że podał jej lek i gorączka zdawała się trochę ustąpić,to wciąż nie otwierała oczu i oddychała z trudem. To było wszystko,co mógł dla niej zrobić poza zapewnieniem swojej obecności.
Nagle usłyszał trzask drzwi wejściowych i szybkie kroki na korytarzu – Dean wpadł do pokoju jak burza.
Na widok brata Sam opuścił dłonie i rozchylił usta. Na jego twarzy i we włosach widoczne były zaschnięte plamy krwi,a zapiętą byle jak koszulę miał zakurzoną i pomiętą. Ciężko oddychał,a jego szeroko otwarte zielone oczy wodziły po sypialni aż wreszcie ich spojrzenie spoczęło na Imoen. W dodatku czuć było od niego zapach stęchlizny.
Dean! Gdzie byłeś?
Cii,później Sam – uciął klękając obok łóżka i wyjmując z kieszeni kurtki małą fiolkę. Kiedy młodszy Winchester ujrzał jej zawartość,wybałuszył oczy.
Zwariowałeś,Dean?!
Kazałem ci być cicho! – warknął – Później będziesz mnie osądzać.
Zamilkł,lecz głównie dlatego,że nie potrafił wydusić z siebie słowa. Dean ukradł łaskę aniołowi. To nie mogło skończyć się dobrze,ale musiał przyznać – miało sens.
Ujął głowę Imoen w dłonie i zaczął uspokajająco:
Hej,Imo,obudź się kochanie. Jestem przy tobie,otwórz oczy.
Z wielkim trudem jej powieki uniosły się ukazując pozbawione wszelkiego życiowego blasku oczy barwy czekolady.
Dean? – wychrypiała – To ty?
Tak – odparł zdławionym głosem – Leż spokojnie. Zaraz wszystko będzie dobrze.
C-co? Jak...
Cii,otwórz usta.
Wypełniła jego polecenie,a on odkorkował fiolkę. Błękitno-biała strużka czystego światła uniosła się w powietrze i natychmiast odnalazła drogę wnikając w głąb jej gardła. Imoen wygięła się gwałtownie i Winchesterowie musieli zakryć oczy,gdyż eksplozja światła mogłaby ich oślepić.
Imoen gwałtownie podniosła się do pozycji leżącej. Nic nie rozumiała,w jednej chwili czuła jak uchodzi z niej życie i jedyne,co widziała to zamglone kontury,a teraz czuła się zupełnie zdrowa i wzrok jej nie zawodził. Wzięła kilka głębokich oddechów rozkoszując się łatwością oddychania i jej wzrok zabłądził dookoła. Utkwiła go dopiero w Deanie,który wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać w ogromu ulgi,lecz jedynie przetarł dłońmi twarz.
Ja...nie rozumiem...co się stało? – wymamrotała.
To nieważne – powiedział starszy Winchester podchodząc do niej i mocno ją obejmując. – Najważniejsze,że nic ci nie jest.
Imoen położyła dłoń na brzuchu. Oprócz obecności rozwijającego się dziecka wyczuła coś jeszcze. Coś,czego nie dane jej było odczuwać od miesięcy.
Znowu mam łaskę! – wykrzyknęła ze śmiechem. – Udało ci się!
Tak – odparł wolno Dean i posłał bratu ostrzegawcze spojrzenie – Można tak powiedzieć.
Czy ona...Rowena... – urwała nie chcąc wypowiadać tych słów na głos.
Mhm – mruknął Dean i otarł rękawem twarz chcąc pozbyć się resztek plam krwi. – Widzę,że dobrze się czujesz,ale dla pewności zostań tu jeszcze przez chwilę. Teraz wraz z Samem cię zostawimy.
Skinął bratu głową i podniósł się. Wyszli oboje do serca bunkra – pomieszczenia,w którym znajdowało się całe mnóstwo pulpitów sterujących i podświetlany stół z mapą świata.
Upewniając się,że są wystarczająco daleko,Sam nie wytrzymał i wrzasnął:
Porąbało cię do reszty? Ukradłeś jakiemuś aniołowi łaskę?
Nie krzycz,okej Sammy? – powiedział łagodnie unosząc dłonie w geście poddania się. – To był jedyny sposób. Ona umierała.
Tak,ale... – Sam westchnął i odgarnął rękoma włosy – Wiesz przecież co się dzieje,jeśli anioł używa kradzionej łaski.
Wiem – zacisnął dłonie w pięści – Dlatego mam zamiar pospieszyć Crowley'a. A na razie kupiłem nam trochę czasu.
I okłamujesz Imoen – zauważył ponuro Sam zakładając ręce na piersi.
Myślisz,że nie zdaję sobie z tego sprawy? Boli mnie,że muszę to robić,ale nie ma innego wyjścia. Widziałeś,jaka była szczęśliwa? Jakim potworem musiałbym być,aby niszczyć jej szczęście? – zamilkł na chwilę a potem dodał: – Powiem jej kiedy dorwę Rowenę i odzyskam jej prawdziwą łaskę. A na razie obiecaj mi,że się nie wygadasz,okej?
Młodszy Winchester westchnął ciężko i zacisnął usta. Widać było,że bije się z myślami.
Dobra – powiedział w końcu – Masz rację. Ona nie może się teraz denerwować.
Dziękuję,Sammy – odetchnął z ulgą Dean – Dziękuję.


*


Minęły dwa dni odkąd Imoen odzyskała łaskę. W ciągu nich stanęła na nogi i często się śmiała. Znów urzekała Winchesterów swoim pozytywnym nastawieniem,a im również ciężar chociaż częściowo zniknął z barków. I chociaż miło spędzali czas we trójkę,Sam taktownie pozwalał bratu spędzać ze swoją ukochaną więcej czasu na osobności. W międzyczasie dokonał pewnego małego odkrycia.
Któregoś razu w garażu,podczas uzupełniania zapasów na polowania,w jego ręce wpadł nieduży,pordzewiały klucz. Okazało się,że prowadzi do pomieszczenia na samym końcu korytarza w części,gdzie znajdowały się ich pokoje.
Gdy zobaczył,co jest w środku,uznał,że warto natychmiast powiedzieć o tym bratu. Poza tym było to dobre miejsce na rozmowę,którą chciał odbyć z nim już od dawna.
Hej,Dean,musisz to zobaczyć! – zawołał słysząc kroki brata na korytarzu.
O cholera,jak tu wszedłeś Sam? – spytał zdziwiony rozglądając się.
Znalazłem klucz w garażu. Popatrz tylko.
Była to ewidentnie małżeńska sypialnia. W samym centrum znajdowało się ogromne łoże pokryte zakurzoną narzutą,a w kącie wielka szafa spokojnie mogąca pomieścić ubrania dla dwójki osób. Jak w każdym innym pokoju,na ścianie umieszczono małą umywalkę.
Wow – powiedział Dean rozglądając się – To chyba największy pokój jakim dysponowali Ludzie Pisma.
Pomyślałem,że wystarczy trochę go odremontować i możecie zamieszkać tu z Imoen.
Dean zmarszczył brwi.
Do Gwiazdki jeszcze daleko,Sam. Dlaczego miałbyś mi robić taki prezent a nie zamieszkać tu z Sarą,co?
Bo to nie wszystko.
Młodszy Winchester pchnął dębowe drzwi znajdujące się w głębi pokoju. Otworzyły się ukazując niewielkie pomieszczenie z mniejszą wersją sypialnej komody i stojącymi na niej bibelotami oraz centrum-masywną,drewnianą kołyskę z rzeźbionymi w niej wzorami wskazującymi na ręczną robotę.
Dean wszedł do pokoju i dotknął ramy łóżeczka ścierając zeń grubą warstwę kurzu. Wargi zaczęły mu drżeć.
Po co Ludziom Pisma pokój dziecinny? – spytał
To,hmm...bodajże pozostałość po jednym z członków. Zapomniałem jego nazwiska. W czasie drugiej wojny światowej ukrywał się tu z żoną i dzieckiem. Ostatnio o nim czytałem.
Hah! A więc bunkier działa dłużej niż nam się wydawało – skwitował Dean. – Sądzisz,że mieli potem normalne życie? – spytał po namyśle – No wiesz,ten koleś i jego rodzina.
Możliwe – Sam wzruszył ramionami – Czemu pytasz?
Dean westchnął ciężko i wrócił do sypialni. Usiadł na zakurzonej narzucie i uniósł głowę.
Bo ja też chcę. Chrzanić te wszystkie potwory. Są jeszcze inni łowcy na świecie. Kiedy zabiję Rowenę zamierzam ostatecznie rzucić tę robotę. Nasz syn albo córka zasługuje by mieć względnie normalne życie.
Spojrzał na brata wyczekująco w poszukiwaniu akceptacji. Sam skinął głową i usiadł obok niego nie zważając na kurz i brud.
Rozumiem cię – powiedział Sam – Ja też chcę odejść.
Serio?
Tak. Sarah osiągnęła swój cel jako łowca,ja też się wysłużyłem. Przejdziemy na emeryturę. To znaczy jeżeli ona tego zechce,bo nie pytałem jej o zdanie,dopiero zamierzam to zrobić i... – Sam urwał łapiąc oddech – Właściwie to chciałem porozmawiać najpierw z tobą.
Ze mną? – zdziwił się Dean. – Dlaczego chcesz żebym wchodził wam z nogami do łóżka?
 Co? Nie,to nie tak – zaprotestował szybko Sam – To bardziej...rada.
O,czyli szykuje się scena jak z babskiego filmu? – rzucił starszy z Winchesterów,jednak widząc spojrzenie brata mruknął: – Sorry. Mów o co chodzi.
Sam z wahaniem wyjął z kieszeni małe,kwadratowe pudełeczko pokryte materiałem i przez chwilę bawił się nim w dłoniach. Dean rozchylił usta.
Czy to...?
Tak – Otworzył pudełeczko i ich oczom ukazał się opatulony aksamitem skromny pierścionek z brylantem. – Ty zaczynasz nowe życie i ja też chcę. Tylko zgodnie z kolejnością.
Dean przewrócił oczami,ale uśmiechnął się.
I chciałeś mnie zapytać,czy to akurat świecidełko jej się spodoba? No żartujesz chyba.
Nie. Sądzisz,że się zgodzi? Czy mam jeszcze z tym poczekać? Wiesz,ta ostatnia sprawa z Marissą wiele mi uświadomiła. Moja przeszłość jeszcze nie raz będzie się przewijać i nie chciałbym jej przez to stracić. Ale jeśli zgodzi się za mnie wyjść...
Sammy,pamiętasz co ci powiedziałem wtedy,w motelu kiedy badaliśmy sprawę tego obrazu?
No nie wiem,mówiłeś że na siebie lecimy i żebym się zabawił,takie tam.
Nie. Znaczy,to też – poprawił się – Ale to było wcześniej. Kiedy wprowadziliśmy Sarę w szczegóły,nie przestraszyła się. A wręcz przeciwnie,rwała się,żeby nam pomóc. Szczerze mi to zaimponowało.
Ach tak,już pamiętam. „Sam,ożeń się z nią”.
Dokładnie – Starszy Winchester wyciągnął palec wskazujący w kierunku swojego brata – No to masz swoją odpowiedź.
Sam zaśmiał się i poklepał brata po plecach.
Dzięki,Dean. To wiele dla mnie znaczy.
Drobiazg,ale hej,tylko mi się tu nie rozklejaj.
Młodszy Winchester się roześmiał. Dobrze,że zawsze mogli na siebie liczyć,chociaż w taki pokrętny sposób.


*


W noc przed poprzedzającą powrót Sary,Sam nie spał. Przewracał się z boku na bok,aż wreszcie położył się na wznak i utkwił spojrzenie w popękanym suficie. Na myśl o rozmowie z Sarą zrobiło mu się słabo. Chciał to mieć jak najszybciej z głowy,więc postanowił przygotować dla niej obiad,podczas którego zada jej nurtujące go od wielu tygodni pytanie. Nieustannie układał sobie w myślach scenariusz rozmowy i możliwe odpowiedzi Sary.
Kochała go. Czy z jakiegoś powodu mogłaby się nie zgodzić?
Wzdychając ciężko podniósł się i sięgnął do szuflady,gdzie trzymał pierścionek. Zapalił starą,nocna lampkę stojącą przy łóżku i otworzył pudełko. Uśmiechnął się smutno.
Ten sam pierścionek zamierzał podarować Jessice wiele lat temu zanim Dean stanął w drzwiach jego mieszkania. Wtedy też bardzo się denerwował,ale wolałby przeżywać ten stres ze zdwojoną siłą niż chociaż ukradkiem dostrzec jej ciało na suficie z ogromną plamą krwi kapiącą mu na twarz. Zdarzało się,że ten widok jeszcze czasem nawiedzał go w snach,lecz nie wywoływał już takich emocji. Azazel odpowiedzialny za jej śmierć nie żyje i została pomszczona. Było minęło,nic już nie wróci jej życia i trzeba iść do przodu.
Musnął palcami mały diament w pierścionku na pożegnanie wspomnień i zamknął pudełko ponownie je chowając. W tej samej chwili odczuł coś przypominającego powiew wiatru. Zmarszczył brwi i rozejrzał się,ale wszystko wydawało się być w porządku.
Chyba jestem za bardzo zmęczony – mruknął na głos sam do siebie i położył się z powrotem do łóżka jakimś cudem zasypiając.


*


Imo? Imo,gdzie jesteś?
Szybkie kroki Deana przeplatały się z jego podnoszącym się,coraz bardziej zaniepokojonym głosem. Imoen cofnęła się na kilka kroków z pokoju dziecięcego do sypialni i zawołała:
Tutaj,w nowej sypialni!
Właśnie skończyła zamiatać kurz z komody i kołyski oraz przetarła nieco zakurzoną podłogę. Uśmiechnęła się do siebie. Teraz wystarczyło dodać tylko kilka mebli i ozdób,a pokoik będzie całkiem przytulny.
No,nareszcie,szukam cię po całym...
Urwał,gdy wszedł do pokoju. Spojrzenie jego zielonych oczu powędrowało po całej przestrzeni. Przez chwilę błysnęła w nich radość,ale opuścił głowę i westchnął patrząc na swoją ukochaną z troską.
Zrobiłaś to wszystko sama?
Tak – wzruszyła ramionami – Chciałam chociaż nieco go odświeżyć. Prawda,że wygląda wspaniale? Wiem,wiem,przyda się zapewne jeszcze kilka rzeczy,ale...
Jest w porządku – przerwał jej nieco ostrzejszym tonem – Ale nie możesz się przemęczać.
Imoen przewróciła oczami,ale się uśmiechnęła.
Dean,to nic takiego. Czuję się dobrze. Dość się należałam ostatnio. Już nic mi nie grozi!
Zaśmiała się i obróciła wokół własnej osi. Dean zmusił się do krzywego uśmiechu. Imoen była jednak tak szczęśliwa,że nie zwróciła na niego uwagi. Stanął więc tyłem do niej i objął ją kładąc dłoń na zaokrąglonym brzuchu.
A jak się ma nasze maleństwo?
Sądzę,że równie dobrze jak ja.
To świetnie,bo dziś przekonamy się czy to chłopiec czy dziewczynka.
Starał się zachować obojętny ton,ale przyszło mu to z trudem. Był tym faktem niezmiernie podekscytowany.
Imoen odwróciła się przez ramię i zmarszczyła brwi.
Jak to: dzisiaj?
Tak,że Sammy planuje dzisiaj randkę z Sarą w domu. Bardzo specjalną randkę,więc pomyślałem,że skoro i tak powinniśmy zostawić ich samych,możemy pójść do lekarza. Imoen zamruczała z zadowolenia,kiedy zarośnięty policzek Deana musnął jej szyję,a usta złożyły na niej pocałunek. Dłonie ukochanego masowały jej brzuch i mogłaby trwać tak w nieskończoność,ale nagle oboje drgnęli i odsunęli się od siebie.
Ty też to poczułeś? – spytała Imoen odwracając się. Oczy miała szeroko rozwarte ze strachu,jednak Deana przeciwnie-błyszczały z radości i wzruszenia.
Tak – uśmiechnął się i delikatnie poklepał jej brzuch. Odpowiedziało mu kolejne kopnięcie. – Maleństwo wreszcie zaczęło się ruszać.
Imoen odetchnęła z ulgą. Było to bardzo dziwne uczucie i początkowo myślała,że chodzi o drzemiącą wewnątrz niej energię. Obawiała się,że znowu dzieje się coś złego,lecz wyraz twarzy ukochanego skutecznie ją uspokoił.
Odwrócił ją twarzą do siebie. W oczach błyszczały mu łzy.
Kocham cię – wyszeptał pochylając głowę.
Ja ciebie też – odparła i z ochotą przyjęła pocałunek.
Nagle usłyszeli,że coś roztrzaskuje się o podłogę. Tym razem odsunęli się od siebie całkowicie,bo żadne z nich nie miało nawet mglistego pojęcia o tym,co się stało.
Spojrzenie Deana powędrowało do komody i tuż pod nią. Zmarszczył brwi i podszedł do resztek stłuczonej porcelany. Schylił się i przyjrzał kawałkom. Wśród nich dało się zauważyć fragmenty różowych policzków i intensywnie błękitne oczy leżące pośród warstw tiulu i długich blond włosów w strąkach. Lalka stała idealnie na środku komody,między pluszowym misiem z wypłowiałym futerkiem i karuzelą z konikami,która wciąż grała po nakręceniu.
Najwyraźniej źle ją odstawiłam – stwierdziła Imo.
Nie – oznajmił stanowczo Dean podnosząc się. Popatrzył na nią z dziwną mieszaniną zaniepokojenia i strachu.
Coś zrzuciło tę lalkę.


*

Sam postawił na przeciwległych krańcach stołu kieliszki do wina i odsunął się na killa kroków podziwiając całość. Na obiad postanowił przygotować spaghetti,bo akurat to danie nie przekraczało jego możliwości kulinarnych. Do tego na przystawkę zdrowa sałatka z tuńczykiem,którą oboje z Sarą lubili a także szarlotka na deser (oczywiście z uwzględnieniem zapasowej porcji dla Deana w lodówce).
Wow,robi wrażenie.
Sarah stanęła w drzwiach pokoju opierając dłoń na framudze i uśmiechała się zalotnie. Na jej widok Sam zamarł a oczy mu pociemniały.
Jej ciało opinała ta sama seksowna,czarna sukienka co podczas ich pierwszej randki. W dodatku włosy także upięła w ten sam sposób-w gładkiego koka z wypuszczonymi z niego luzem krętymi kosmykami. Zauważył także,że się umalowała i chociaż w tym wypadku pamięć go zawodziła,mógł w ciemno założyć, że i makijaż jest identyczny jak tamtego wieczora.
Mógłbym powiedzieć to samo o tobie – mruknął podchodząc i całując ją przelotnie w usta. Sarah starała się stłumić ciężkie westchnienie,gdy ich usta się rozłączyły i uśmiechnęła się nerwowo. Czyżby domyślała się o co tu chodziło?
Czego się napijesz? – spytał odsuwając jej krzesło i wskazując na kieliszek.
Wydęła usta.
Nie wiem jak ty,ale ja poproszę piwo.
Sam roześmiał się głośno. Nie dość,że ubrała się identycznie,to jeszcze użyła w rozmowie tej samej kwestii.
Okej. Zaczekaj,zaraz przyniosę.
Podczas kolacji Sarah opowiedziała mu pokrótce o wizycie u Tamary a on,jeszcze krócej o ostatnich wydarzeniach na miejscu,mimo że Sarah nalegała.
Saro,wszystko jest w porządku – powiedział – Nie skupiajmy się teraz na problemach,proszę.
Wolno skinęła głową.
Okej – powiedziała równie powoli. Zapanowało milczenie,które w końcu przerwał Sam:
Przyniosę ciasto.
W kuchni wziął głęboki oddech i dotknął pudełeczka w kieszeni. Już niedługo. Po deserze.
Wziął do rąk dwa talerze i już miał wychodzić,kiedy odniósł wrażenie,że coś przemknęło mu przed nosem. Zamrugał oczyma,ale nic więcej nie zauważył. Przypomniało mu się o nocnym powiewie I przez chwilę zamarł,ale potem roześmiał się. O tak,zdecydowanie był zbyt przemęczony.
Zjedli deser rozmawiając o drobiazgach. Sam uważnie obserwował ruchy Sary I kiedy odłożyła łyżeczkę po ostatnim kęsie ciasta,podniósł się sztywno i ruszył w jej kierunku. Popatrzyła na niego zdziwiona.
Saro... – odchrząknął – Kiedy byłaś u Tamary mówiłem,że chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. – Teraz jest ta chwila.
Sięgnął od kieszeni I już miał wyjąć z niej pudełko,kiedy nagle rozległ się przerażający krzyk.
NIEEEE!!!– zagrzmiał stłumiony głos dochodzący jakby ze studni. Sarah ze strachem poderwała się z krzesła I wtedy dostrzegła zarys widma sunącego w kierunku Sama z dzikim wrzaskiem. Młodszy Winchester krzyknął,gdy przeniknęło przez jego postać i opadł na kolana ciężko dysząc.
O mój Boże,Sam,nic ci nie jest? – Sarah opadła tuż obok niego kładąc mu rękę na ramieniu. Oczy miała rozwarte do granic możliwości.
Nie – wydyszał powoli się podnosząc.
To był duch? Skąd się tu wziął?
Miał zamiar odpowiedzieć,że to przecież niemożliwe,ale przez ułamek sekundy wydawało mu się,że dostrzegł twarz widma. Otworzył usta,ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Nie. To przecież nie mogło być prawdą.
To nie mogła być...


---------------------------------------------------------

Wena mi wyjątkowo sprzyja,więc i rozdział jest szybko :) To chyba przez tą zmianę klimatu mam czysty umysł i mogę w spokoju pisać :D Przepraszam,że rozdział ciut przesłodzony moim zdaniem,jednakże mam też nadzieję,że Was zaintrygował. Mogę zdradzić tylko,że w następnym dowiecie się jakiej płci jest baby Winchester :D
Jak widzicie,dodałam akapity. Powinnam to zrobić na samym początku opowiadania,bo wygląda to o wiele lepiej,ale dopiero dzisiaj ogarnęłam,jak zrobić takie,na jakich mi zależało xD 
Ściskam!

8 komentarzy:

  1. Rezerwuje tu miejsce na mój komentarz!
    Jak tylko wrócę do domu to od razu biorę się za czytanie! *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha,jasne,załatwione,czekam xD

      Usuń
    2. Wybacz mi bardzo za to co teraz powiem, jednak ten rozdział był zajebisty *_*
      Uwielbiam twoje pismo. Czyta mi się naprawdę szybko i przyjemnie!
      Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! W końcu chciałabym się dowiedzieć czy będzie dziewczynka czy chłopiec! C:
      Ciekawa jestem co się stało z Sam'em. Kurde, akurat musiałaś przerwać pisanie w najlepszym momencie. Może to Jess? Sama nie wiem, ale mam nadzieję, że Sam w końcu będzie mógł doznać odrobiny szczęścia z Sarą.
      W ogóle ta rozmowa Sam'a z Dean'em, awww! *_* Dean jaki był, taki dalej jest i za to go uwielbiam. Z resztą Sam'a też *.*
      Mam nadzieję, że Dean szybko znajdzie łaskę Imoen, bo coś czuje, że jak tego nie zrobi to źle się to skończy :( ale bądźmy dobrej myśli, musimy :D xd
      Trochę szkoda, ponieważ za każdym razem gdy Winchester'owie chcą oderwać się od polowań to nigdy im to nie wychodzi :/
      No cóż... z wielką niecierpliwością czekam na następny rozdział :)
      Życzę dużo weny i czasu!
      Pozdrawiam,
      toporagno! ;3

      Usuń
    3. Hehe,tak,akurat musiałam,zdradzę Ci tajemnicę...urwałam tak specjalnie xD
      Dziękuję za komplement odnośnie stylu,bardzo mnie to motywuje zawsze :D
      To ja się martwiłam,że rozdział taki,że można rzygać tęczą a tu proszę,rozmowa Sama z Dean'em ma największe powodzenie widzę xD
      Cóż,jak to będzie z tym odrywaniem się od polowań to się okaże :D
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Ojoj, ale słodkie i romantyczne, aż nie mogę się doczekać jakiej płci będzie małe Winchesteronko (jeśli tak to mogę nazwać :P ) no i Dean ma zamiar oszukiwać Imo? A nie lepiej powiedzieć jej prawdę? Chociaż z drugiej strony mogłaby wybuchnąć gdyby dowiedziała się, że starszy Winchester dla niej zabił anioła i ukradł łaskę... podejrzewam, że wiem kto się pojawił, ale nie będę zdradzać, niech następny rozdział udzieli mi odpowiedzi :D Cieszę się, że wena sprzyja. Też będę za niedługo zmieniać klimat, wyjeżdżam w góry i napiszę parę rozdziałów jeśli czas mi na to pozwoli a tymczasem życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Winchesteronko hahaha,okej xD
      Skoro tak to gwarantuję,że weny będzie dużo bo sama byłam dwa razy i opłaciło się :D

      Usuń
  3. O jacie Jesica się pojawiła jak nic ale po co jest zazdrosna czy co i o co chodzi z tą lalką rozczuliła mnie rozmowa braci oby tylko Samowi nic się nie stało pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lalka spadła tak sama z siebie,więc to było bardzo podejrzane,to pierwszy sygnał obecności ducha,potem ten świst powietrza w nocy u Sama,to też świadczyło o duchu ;)

      Usuń

Theme by Hanchesteria