Imoen
Oczywiście
byłoby głupotą,gdybyśmy jechali taki kawał aż do Portland do
doktora Atkinsa,więc Dean znalazł dla mnie innego lekarza,zaledwie
kilka kilometrów od Lebanon.
Siedząc
sztywno na metalowej ławce na korytarzu czułam się bardzo
nieswojo. Dean poszedł poszukać automatu do kawy,więc
paradoksalnie zostałam zupełnie sama pośród obojętnie mijających
mnie lekarzy i pacjentów o pobladłych twarzach.
Dopiero
teraz dotarło do mnie,jak bardzo jestem tutaj obca. Wszyscy dokądś
zmierzali,czy to ci niosący pomoc czy też jej potrzebujący.
Wiedzieli,co należy zrobić lub też co się z nimi stanie. Ja zaś
nie miała pojęcia zupełnie o niczym i momentalnie zatęskniłam za
Sarą,która usiłowała chociaż trochę wyjaśnić mi,o co
dokładnie chodzi.
Uśmiechnęłam
się lekko na widok Deana wracającego szybkimi krokami. Miał na
sobie rozpinaną koszulę w kolorze dojrzałej oliwki narzuconą na
biały T-shirt,niebieskie dżinsy oraz wysokie buty. Do tego
wszystkiego nieodłączna skórzana kurtka.
Odwzajemnił
mój uśmiech i chociaż zrobiło mi się nieco cieplej na sercu,nie
wyzbyłam się uczucia obcości. Winchester był wspaniały –
troszczył się o moje samopoczucie,kupował różne przysmaki kiedy
tylko naszła mnie na to ochota(a zdarzało się to coraz częściej!)
i był przy mnie,gdy najbardziej go potrzebowałam. Kochałam go za
to jeszcze mocniej,lecz nawet on nie mógł pomóc mi przełamać
strachu przed nieznanym czekającym za drzwiami gabinetu opatrzonymi
tabliczką ze złotymi literami układającymi się w napis: „Dr E.
Meyers”.
Usiadł
obok mnie i pociągnął duży łyk kawy z papierowego kubka.
Aromatyczny zapach kawy dotarł do moich nozdrzy i jęknęłam cicho.
Od razy naszła mnie na nią ochota.
– Kochanie,a
nie mógłbyś pójść jeszcze raz i przynieść i dla mnie? –
zapytałam słodkim głosem gładząc go po ramieniu.
Uważnie
zlustrował mnie niechętnym spojrzeniem i pokręcił stanowczo
głową.
– No
to chociaż bezkofeinową no... – jęknęłam w ramach protestu.
– Nie
Imo. – Jeśli chodziło o moje zdrowie,Deana zupełnie nie dało
się przekonać – Poza tym,zaraz wchodzisz.
Jak
na zawołanie drzwi do gabinetu otworzyły się i stanęła w nich
tęga kobieta w białym fartuchu. Potrząsnęła głową wprawiając
w ruch proste włosy sięgające ramion i obdarzyła nas uważnym
spojrzeniem.
– Pani
Reynolds? – spytała beznamiętnie tytułując mnie moim ziemskim
nazwiskiem.
– To
pani jest doktor Meyers? – spytał Dean nie kryjąc zaskoczenia. –
Myślałem,że jest pani...
– Mężczyzną?
– Weszła mu w słowo lekarka. Powiedziała to chłodno,lecz w jej
głosie słychać było ślad rozbawienia. – Pan myśli,że kobiety
nie mogą być ginekologami?
– Nie
no,skąd,ależ oczywiście,że mogą... – odparł szybko – Ale
nie spodziewałem się...tego.
Meyers
uniosła brwi,ale nie skomentowała.
– No
cóż. W takim razie zapraszam do gabinetu.
Dean
Wstydem
było się przyznać,ale wszedłem do gabinetu na drżących nogach.
Byłem tak zdenerwowany,jakbym to ja miał zaraz przejść przez
szereg badań. Ta sytuacja była nawet gorsza. Mimo całej mojej
nienawiści do szpitali,zniósłbym wszystko,czego by ode mnie
wymagano,bo przecież jestem twardzielem. Imo była zaś tak
delikatna,że aż mnie skręcało na myśl,że ktoś mógłby jej
zadać ból.
No
i przede wszystkim fakt,że za chwilę mieliśmy się
przekonać,jakiej płci jest nasze dziecko i to chyba wywoływało u
mnie największą falę niepokoju.
Doktor
Meyers kazała nam zająć miejsca i zaczęła zadawać Imoen
pytania. Zerknąłem na nią kątem oka. Miała rozszerzone oczy i
właściwie zerowe pojęcie o medycznej terminologii używanej przez
panią doktor. Ukradkiem ścisnęła kurczowo moją dłoń,a ja
odwzajemniłem uścisk gładząc ją uspokajająco. Wzięła więc
głęboki oddech i z wymuszonym uśmiechem zdawkowo odpowiadała na
pytania.
Meyers
zapisywała odpowiedzi patrząc na nią niechętnie,ale chyba jej to
wystarczyło,bo po ostatnim słowie odłożyła długopis i
oznajmiła:
– Niech
pani przejdzie do tamtego pomieszczenia i się rozbierze. Zrobimy
teraz kilka badań.
– A
co ze mną? – podniosłem się z krzesła. Oczywiście chciałem ją
wspierać.
– Przykro
mi,ale w tym wypadku nie może być pan obecny. – Musiałem mieć
niezbyt zadowoloną minę,bo po chwili zerknęła w dokumentację i
stwierdziła nieco łagodniejszym tonem: – No,dobrze. Zawołam
pana,kiedy będę wykonywała USG.
Odetchnąłem
głęboko i ponownie opadłem na krzesło. Ścisnąłem ostatni raz
dłoń Imoen i posłałem jej uspokajające spojrzenie zanim wraz z
lekarką zniknęła za drzwiami drugiego pomieszczenia.
Poprawiłem
się na krześle,ale szybko przekonałem się,że nie było zbyt
wygodne i zaczęły boleć mnie plecy. A może to przez te nerwy
byłem tak spięty? Sam już nie wiedziałem.
Pochyliłem
się więc do przodu i oparłem łokcie na udach ukrywając twarz w
dłoniach. Serce waliło mi jak młotem usilniej zaznaczając swoją
obecność i nie było mowy,żebym chociaż na moment oderwał myśli
od czekającego za chwilę badania. Siedziałem więc tak i myślałem
czasem tylko przenosząc wzrok na wiszący na ścianie zegarek.
Po
około dwudziestu minutach drzwi otworzyły się i zerwałem się jak
oparzony. Doktor Meyers skinęła na mnie dłonią zapraszając go
środka. Na drżących nogach ruszyłem za nią.
Imoen
leżała na obitej śliskim materiałem kozetce tuż obok całej
aparatury. Na dźwięk moich kroków odwróciła głowę i chociaż
blada,posłała mi uśmiech,w którym nie dostrzegłem cienia fałszu.
– I
jak? Wszystko w porządku? – spytałem siadając na wolnym stołku
tuż obok niej.
– Wyniki
badań ogólnych będą mniej więcej za godzinę – oznajmiła
krótko Meyers wkładając na dłonie lateksowe rękawiczki.
Rozsmarowała
jakąś cuchnącą maź na brzuchu Imo i zaczęła jeździć po nim
kamerą czy czym to do cholery było. Na ekranie pojawił się obraz.
Początkowo nie widziałem niczego poza biało-szarymi plamami,jednak
po chwili zaczynałem dostrzegać zarys głowy i malutkiego ciałka.
Meyers
mruczała coś pod nosem mrużąc oczy i wklepując w komputer jakieś
dane. Trwało to dobrych kilka minut,aż wreszcie popatrzyła na nas
zdumiona i przerażenie ścisnęło mi gardło. Moją pierwszą myślą
było,że brak łaski odbił się negatywnie na zdrowiu nie tylko
Imoen,ale i dziecka.
– Coś
nie tak,pani doktor? – spytała z niepokojem podnosząc się.
– Niech
się pani nie rusza! O,teraz lepiej. Tak,no cóż...Przyznam
szczerze,że dawno nie spotkałam się z takim okazem zdrowia.
Że
jak? Ja myślałem o najgorszym a ta wyskakuje mi ze zdrowiem? I
zaraz,moment,ale jak to jest w ogóle możliwe? Czyżby ta ukradziona
łaska rozwiązała wszystkie zdrowotne problemy?
– Jak
to? – zdołałem wydusić.
Wzruszyła
ramionami.
– Po
prostu. Dziecko jest zdrowe i prawidłowo się rozwija.
– No
a jakiej jest płci? – spytała niepewnie Imo widząc
niecierpliwość,która zapewne malowała mi się na twarzy.
– Ach
tak. – mruknęła Meyers wykonując kilka kliknięć – Zdawało
mi się,że...Och,miałam rację.
Pierwszy
raz odkąd weszliśmy do jej gabinetu,uśmiechnęła się. Cóż,w
zasadzie to uniosła kącik ust w czymś,co miało przypominać
uśmiech,ale to i tak było dużo.
– To
chłopiec.
Na
dźwięk tych słów otworzyłem usta,lecz nie wydobył się z nich
żaden dźwięk. Czułem,jak krew odpływa mi z twarzy. Dobrze,że
siedziałem,bo równocześnie nogi zrobiły mi się miękkie jak z
waty. Podobnie zareagowałem na wiadomość o ciąży Imoen,ale z
całą pewnością wtedy się cieszyłem. A teraz? Nie wiedziałem
czy byłem bardziej szczęśliwy czy przerażony. Jeśli to byłaby
dziewczynka,rozwiązanie byłoby proste. A w tym wypadku...
Zaraz
po tym,jak euforia związana z wiadomością o ciąży Imoen zaczęła
się ulatniać,zacząłem mieć obawy o to,jakim będę ojcem. Mój
nie był idealny,daleko mu było do doskonałości i mimo,że go
kochałem,o wiele spraw miałem do niego żal. To przez niego jestem
tym,kim jestem i mam teraz pełno obaw związanych ze zmianą stylu
życia. Nie chciałem taki być i sądzę,że mając córkę byłoby
mi łatwiej przezwyciężyć obawy.
– Dean,wszystko
okej? – spytała Imoen podnosząc się i puszczając mimo uszu
kolejne protesty doktor Meyers.
– Co?
Tak,tak. Wszystko gra,ja tylko... – chrząknąłem unikając jej
wzroku. Mimo to złapałem ukradkiem jej spojrzenie i wiedziałem,że
tak łatwo się nie wywinę.
*
– Powiesz
mi wreszcie co się stało? – spytała Imoen gdy Impala wyjechała
z parkingu i ruszyła na prostą drogę w kierunku Lebanon.
Zachowanie Deana tam,w gabinecie ciągle ją zastanawiało i teraz
była najlepsza okazja,by o tym porozmawiać,bo Winchester nie miał
jak wymigać się od odpowiedzi.
– Nie
mam pojęcia o czym mówisz – Obdarzył ją sztucznym uśmiechem
odrywając na chwilę wzrok od drogi.
Imoen
westchnęła i przewróciła oczami.
– Dobrze
wiesz,Dean. Jestem zdrowa i dziecko też. A mimo to jesteś jakiś
dziwny. Ty...wolałbyś żeby to była dziewczynka,prawda?
Dean
rozchylił usta,lecz po chwili je zamknął wydając z siebie tylko
krótkie sapnięcie. Z przesadną więc ostrożnością ominął
zaparkowany na poboczu samochód i ponownie rozpędził Impalę
płynnie zmieniając biegi. Ręce miał zaciśnięte mocno na
kierownicy usiłując znieść jakoś wyczekujące spojrzenie Imoen.
Milczał
tak długo,że wzięła to za odpowiedź.
– No
tak – zaczęła drżącym głosem – Tak właśnie myślałam.
Pociągnęła
kilka razy nosem i zerkając na nią kątem oka zauważył,że z jej
oczu sączą się łzy. Rzucił w myślach kilka niewybrednych słów
pod swoim adresem i gwałtownie zatrzymał Impalę na poboczu.
Zamknął oczy i policzył w myślach do dziesięciu biorąc głębszy
wdech. Potem zaś odwrócił głowę w jej stronę. Uniosła głowę
ukazując strach i żal w wymalowanych łzami oczach. Wargi miała
drżące i rozchylone. Wyglądała prawie tak jak wtedy,gdy siedziała
w ognistym kręgu tuż po tym,jak odnalazł ją Castiel.
Serce
mu się ścisnęło. W tej chwili nienawidził siebie za to,jak wiele
razy już ją zranił.
– Posłuchaj
Imo... – zaczął niepewnie obawiając się jej reakcji – Nie
myśl,że cię obwiniam za cokolwiek. Jak bym mógł,przecież to nie
zależy od ciebie ani od nikogo innego. Problem leży gdzie
indziej...we mnie.
– Nie
rozumiem – powiedziała marszcząc czoło. Pojedyncza łza spłynęła
jej po policzku.
– To
nieprawda,że wolałbym,żeby to była dziewczynka. Chyba nawet
bardziej się cieszę,że to chłopiec – Uśmiechnął się
delikatnie chcąc przekonać ją do autentyczności swoich słów. –
Tyle,że to bardzo skomplikowana radość i nie chciałbym na razie o
niej opowiadać.
Spuścił
wzrok i zabębnił palcami o kierownicę. Imoen nie zamierzała
jednak czekać.
– Proszę,powiedz.
Boisz się,że nie zrozumiem?
– Nie,to
nie tak.
– Więc
jak?
Zacisnął
usta i otarł twarz dłonią. Imoen dotknęła jego policzka,najpierw
jedną dłonią,potem drugą i odwróciła jego głowę w swoją
stronę. Zielone oczy stały się jeszcze jaśniejsze za sprawą
błyszczących w nich łez.
– Nie
jestem już tą samą osobą,którą trzymałeś w zamknięciu i
chciałeś skrzywdzić. Nie dam się zbyć twoimi półsłówkami.
Dlaczego tak trudno do ciebie dotrzeć,co? Czemu tak się boisz
okazywać,co czujesz? Myślałam,że mi ufasz...
– Wiesz,że
tak – zaprotestował szybko. – Czasem ufam ci bardziej niż
samemu sobie.
– Zatem
powiedz,co jest nie tak – powtórzyła po lekkim zawahaniu.
Dean
zamknął oczy i wziął głęboki oddech,a następnie ze złością
odsunął od twarzy jej ręce i oparł je o kierownicę.
– Chcę
mieć syna – zaczął tak cicho,że ledwie go usłyszała w
kakofonii kropel nagłego deszczu ze złością uderzającego w szyby
samochodu. Próbowała zmusić go do spojrzenia jej w oczy,lecz
bezskutecznie. Nie naciskała więc i pozwoliła mu mówić.
– Ale
nie chcę być dla niego takim ojcem jakim mój był dla mnie. Jest
tyle rzeczy,w których go przypominam. Jeżdżę jego
samochodem,słucham jego kaset,mam nawet jego kurtkę. Nie chcę być
taki sam.
Zacisnął
usta i Imoen zauważyła,że pojedyncza łza cieknie mu po policzku
niczym krople spływające szybko po szybie. Ostrożnie położyła
mu dłoń na ramieniu i zacisnęła palce chcąc dodać mu otuchy.
– Dlaczego?
Co takiego ci zrobił,że tak bardzo się boisz?
– Wszystko!
– wybuchnął gwałtownie Winchester i strząsnął jej ramię,aż
wzdrygnęła się ze strachu. – To przez jego pragnienie zemsty
jestem tym kim jestem! Nigdy nie miałem normalnego dzieciństwa. Nie
mogłem się tak po prostu bawić,bo ciągle musieliśmy się mieć
na baczności. Całymi dniami siedziałem w brudnych motelach ze
strzelbą w ręku,bo nie było ojca,żeby mógł obronić Sammy'ego.
To ja musiałem się nim opiekować,a jego nie było,nie wtedy kiedy
już nie dawałem rady i go potrzebowałem. On odebrał mi szansę na
normalne życie. Mam spieprzone życie i spieprzę je również
mojemu synowi przez cholernego Johna Winchestera!
Imoen
patrzyła,jak Dean oddycha ciężko próbując opanować
roztrzęsienie. Jego ręce drżały na kierownicy,a ciałem wstrząsał
szloch,z którym walczył.
Nie
sądziła,że kiedykolwiek ujrzy Deana Winchestera w takim stanie,na
skraju załamania psychicznego.
Chciała
coś powiedzieć,ale żadne słowa nie chciały jej przejść przez
ściśnięte gardło. Czuła,że wewnątrz i ona jest
roztrzęsiona,jakby ktoś uderzył i pokruszył jej duszę na milion
kawałków mogących rozsypać się przy najlżejszym dotknięciu.
Przysunęła
się bliżej i ostrożnie pochyliła jego głowę ku sobie. Chociaż
uspokoił już oddech,wciąż czuła jego niepokój. Przyłożyła
palce do jego skroni i skupiła tak drogą dla siebie energię. Lekki
świst powietrza świadczył o tym,że zadziałało.
Dean
uniósł głowę i rozejrzał się na boki zdezorientowany. Nagle był
opanowany i poza zaczerwienionymi oczyma i śladami łez na
policzkach nic nie zdradzało jego niedawnego rozstroju.
– Co
mi zrobiłaś? – spytał zupełnie spokojnym tonem.
– Pomogłam
ci – stwierdziła krótko patrząc prosto w jego oczy. – A teraz
posłuchaj. Nie znałam twojego ojca,ale znam ciebie. Wiem,że w
głębi serca jesteś dobrym i kochającym mężczyzną. Dostrzegłam
to w tobie już pierwszego dnia,kiedy tylko otrząsnęłam się z
szoku. Nie ma absolutnie żadnego powodu,dla którego miałbyś być
taki sam,jak twój ojciec. Spójrz na swojego brata. Sądzę,że
byłeś dla Sama lepszym zastępczym ojcem niż wasz prawdziwy
kiedykolwiek by był. I jestem pewna,że dla naszego synka będziesz
równie wspaniały.
Gdy
patrzył na nią podczas wypowiadania tych słów,oczy znów
zapełniły mu się łzami,lecz tym razem pozwolił im spłynąć ze
spokojem. Powoli uniósł kąciki ust do góry,a uśmiech zatańczył
mu na drżących wargach.
– W
tej chwili jest jedna rzecz,za którą jestem ojcu wdzięczny.
– Co
to za rzecz?
– Gdybym
nie był łowcą,nie poznałbym ciebie.
*
– Jessica?
– powtórzył z niedowierzaniem Dean stawiając butelkę z piwem
oraz ciasto na podświetlanym stole. Marzył o piwie odkąd odzyskał
panowanie nad sobą na tyle,by móc poprowadzić Impalę z powrotem
do domu. Nieoczekiwane ciasto w lodówce było zaś jak balsam na
duszę. Ale kiedy jego brat przedstawił mu sytuację mającą
miejsce podczas ich nieobecności,stracił ochotę na jedno i drugie.
Sarah siedziała tuż obok Sama ze skrzyżowanymi ramionami i opuszczonym podbródkiem. Wyraźnie unikała patrzenia na kogokolwiek,jakby w ten sposób udawała,że poruszany temat jej nie dotyczy.
– Sam,jesteś absolutnie pewien,że to ją widziałeś?
– Tak Dean – westchnął młodszy Winchester odchylając się na krześle i skupiając wzrok na wyciągniętej na stole dłoni. – Minęło...dużo czasu,ale wciąż pamiętam Jessicę.
Nagle spojrzenia Sama i Sary się spotkały,jakby każde z nich chciało sprawdzić reakcję na jego słowa. W spojrzeniu Sama tkwiło poczucie winy a nawet coś na kształt wstydu,Sarah zaś patrzyła na niego z żalem,a jej górna warga drżała.
Starszy Winchester odchrząknął znacząco i oboje skupili wzrok na nim.
– Cholera – skwitował przejeżdżając dłońmi po twarzy – Jak to w ogóle jest możliwe? O ile pamiętam to została skremowana.
– Mam pewną teorię – oznajmił Sam. Zanim jego brat i Imoen przyjechali,on i Sarah zdążyli spędzić dobry kawał czasu w niezręcznym milczeniu,podczas którego zdążył dokładnie sobie wszystko poukładać. – Ale wolałbym podzielić się nią z tobą na osobności.
Rzucił przepraszające spojrzenie w kierunku Sary i odsunął krzesło. Dean poszedł za nim i oparł dłoń o kamienny filar oddzielający część biblioteczną od sypialnej. Miał minę pod tytułem: „A mnie to się czepiałeś”
– Dobra Sherlocku – zaczął – Jakie masz wytłumaczenie na to,że twoja zamordowana eks dziewczyna zaczęła włóczyć nam się po domu akurat w momencie,kiedy chciałeś oświadczyć się obecnej?
Sam oblizał usta i skrzyżował ramiona na piersi patrząc na brata jak dziecko,które stłukło wazon i boi się kary.
– Coś musi ją tu trzymać. Ma w stosunku do mnie jakieś niedokończone sprawy.
– No brawo,na to to ja sam wpadłem – mruknął Dean – Ale przecież odkąd umarła miałeś kilka innych dziewczyn. Co prawda,w większości na jedną noc... – odchrząknął uśmiechając się znacząco.
– Właśnie o to chodzi,Dean. – przytaknął Sam nie dając się zbić z tropu – Minęło tyle lat,a ona pojawiła się dopiero teraz. Co jeśli to ja trzymam ją po tej stronie? Jeśli jest jakimś pokręconym...aniołem stróżem broniącym mnie przed życiowym błędem?
Dean spojrzał na brata z politowaniem a następnie uderzył go w policzek z zaskoczenia.
– Ej,a to za co?
– Co ty,polujesz od wczoraj? Albo kupiłeś abonament u jakiejś świrniętej wróżki? Od kiedy wierzysz w to,że duchy chcą cię chronić a nie zabić?
– A masz inne wytłumaczenie?!
– No cóż...może najlepiej zapytać Jess osobiście? – Uśmiechnął się chytrze i klepnął się w udo – Pójdę po sprzęt.
Sarah siedziała tuż obok Sama ze skrzyżowanymi ramionami i opuszczonym podbródkiem. Wyraźnie unikała patrzenia na kogokolwiek,jakby w ten sposób udawała,że poruszany temat jej nie dotyczy.
– Sam,jesteś absolutnie pewien,że to ją widziałeś?
– Tak Dean – westchnął młodszy Winchester odchylając się na krześle i skupiając wzrok na wyciągniętej na stole dłoni. – Minęło...dużo czasu,ale wciąż pamiętam Jessicę.
Nagle spojrzenia Sama i Sary się spotkały,jakby każde z nich chciało sprawdzić reakcję na jego słowa. W spojrzeniu Sama tkwiło poczucie winy a nawet coś na kształt wstydu,Sarah zaś patrzyła na niego z żalem,a jej górna warga drżała.
Starszy Winchester odchrząknął znacząco i oboje skupili wzrok na nim.
– Cholera – skwitował przejeżdżając dłońmi po twarzy – Jak to w ogóle jest możliwe? O ile pamiętam to została skremowana.
– Mam pewną teorię – oznajmił Sam. Zanim jego brat i Imoen przyjechali,on i Sarah zdążyli spędzić dobry kawał czasu w niezręcznym milczeniu,podczas którego zdążył dokładnie sobie wszystko poukładać. – Ale wolałbym podzielić się nią z tobą na osobności.
Rzucił przepraszające spojrzenie w kierunku Sary i odsunął krzesło. Dean poszedł za nim i oparł dłoń o kamienny filar oddzielający część biblioteczną od sypialnej. Miał minę pod tytułem: „A mnie to się czepiałeś”
– Dobra Sherlocku – zaczął – Jakie masz wytłumaczenie na to,że twoja zamordowana eks dziewczyna zaczęła włóczyć nam się po domu akurat w momencie,kiedy chciałeś oświadczyć się obecnej?
Sam oblizał usta i skrzyżował ramiona na piersi patrząc na brata jak dziecko,które stłukło wazon i boi się kary.
– Coś musi ją tu trzymać. Ma w stosunku do mnie jakieś niedokończone sprawy.
– No brawo,na to to ja sam wpadłem – mruknął Dean – Ale przecież odkąd umarła miałeś kilka innych dziewczyn. Co prawda,w większości na jedną noc... – odchrząknął uśmiechając się znacząco.
– Właśnie o to chodzi,Dean. – przytaknął Sam nie dając się zbić z tropu – Minęło tyle lat,a ona pojawiła się dopiero teraz. Co jeśli to ja trzymam ją po tej stronie? Jeśli jest jakimś pokręconym...aniołem stróżem broniącym mnie przed życiowym błędem?
Dean spojrzał na brata z politowaniem a następnie uderzył go w policzek z zaskoczenia.
– Ej,a to za co?
– Co ty,polujesz od wczoraj? Albo kupiłeś abonament u jakiejś świrniętej wróżki? Od kiedy wierzysz w to,że duchy chcą cię chronić a nie zabić?
– A masz inne wytłumaczenie?!
– No cóż...może najlepiej zapytać Jess osobiście? – Uśmiechnął się chytrze i klepnął się w udo – Pójdę po sprzęt.
*
Nie
mogło być lepszej pory na wywoływanie duchów niż zapadający
właśnie zmierzch. Był to czas,w którym siły nadprzyrodzone
zyskiwały przewagę nad śmiertelnikami czerpiąc moc z ciemności
wywołującej w ludziach dodatkowy strach.
Strach
jaki odczuwała Sarah Blake nie miał jednak nic wspólnego z obawą
przed spotkaniem z bytem nie z tej ziemi. Był to niepokój
spowodowany spotkaniem z byłą dziewczyną swojego chłopaka z
dodatkową dawką złości. W głębi duszy czuła,co zamierza zrobić
Sam tego popołudnia i kiedy podszedł do niej wyznając miłość,była
gotowa by odpowiedzieć „tak!” i rzucić mu się w ramiona.
A
teraz? Teraz była skonfundowana i chciała jak najszybciej poznać
odpowiedź na to,co właściwie się stało. Stała więc ze
skrzyżowanymi ramionami i obserwowała Winchesterów
przygotowujących się na spotkanie z duchem zaciskając usta.
Dean
kończył wysypywać ogromny krąg z soli na środku pomieszczenia
służącego dawniej za magazyn i upewniał się,że nie ma
najmniejszej możliwości,aby został on przerwany,zaś Sam badał
pomieszczenie detektorem. Urządzenie wydawało z siebie piszczący
dźwięk,co znaczyło,że i tutaj Jessica musiała się pojawić.
Albo
już tu była.
Co
do Jessiki nie miała pewności,lecz w tym samym momencie pojawił
się ktoś inny.
– Fuj!
Dlaczego to nie smakuje tak jak dawniej? Tak,jakbym smakowała
osob...Co tu się dzieje?
Imoen
urwała stając w progu ze zmarszczonymi brwiami. W jednej ręce
trzymała kubeczek z budyniem toffi,zaś w drugiej łyżeczkę.
Na
dźwięk tego głosu,Dean poderwał głowę i ruszył w jej stronę.
Sarah uniosła dłonie.
–
Zajmę
się tym – oznajmiła i wypchnęła Imoen z pokoju zamykając za
sobą drzwi zanim Dean zdążył się zbliżyć.
Ciężarna
podparła się pod boki i pomimo luźniejszej bluzki uwydatniła
mimowolnie coraz wyraźniej zaokrąglony brzuszek. Sarah wiedziała,że
Imo starała się być poważna,ale w tej pozie dzierżąc dodatkowo
kubek wyglądała wprost zabawnie.
– Co
tu się dzieje? – powtórzyła wolniej obdarzając przyjaciółkę
przenikliwym spojrzeniem.
– Sama
postanowiła odwiedzić zmarła dziewczyna – odparła Sarah siląc
się na luźny ton. Głos jej jednak drżał zdradzając jak bardzo
była przejęta tą całą sytuacją.
– To
znaczy...duch?
Blake
przytaknęła. Imoen zamrugała gwałtownie opuszczając ramiona i
pokiwała głową w zamyśleniu.
– To
wyjaśnia lalkę – mruknęła.
– Jaką
znowu lalkę?
–
Dzisiaj
rano gdy byliśmy z Deanem w pokoju dziecinnym,z komody spadła
lalka. Dean uważa,że coś ją zrzuciło.
To
zaskoczyło Sarę. Oznaczało bowiem,że Jessica musiała pojawić
się wcześniej i albo Sam w jakiś sposób udawał,że wszystko jest
w porządku,albo również o tym nie wiedział. Tak czy siak,sprawa
coraz bardziej się komplikowała.
–
Zauważyłaś
może coś innego,co wskazywałoby na ducha? Coś w stylu tej
spadającej lalki? Na przykład kilka dni wcześniej?
–
Nie,nie
wydaje mi się. Ale dlaczego mnie o to pytasz? I dlaczego Sam i Dean
przygotowują tam jakiś rytuał?
Sarah
westchnęła i popatrzyła na nią uważnie kładąc dłoń na jej
ramieniu.
–
Posłuchaj,to
bardzo ważne. Chcemy nawiązać kontakt z duchem Jessiki,żeby
dowiedzieć się,czego chce,ale duchy zazwyczaj bywają agresywne.
Dlatego musisz się schować jak najdalej,żeby nie miała możliwości
cię skrzywdzić,okej?
Imoen
przygryzła wargę. Chwilę się zastanawiała i wreszcie pokręciła
głową kładąc dłoń na brzuchu.
–
Wiem,że
powinnam,ale...jesteś moją przyjaciółką Saro. Nie mogę się
chować,jeśli będziesz mnie potrzebowała. Tak chyba robią
przyjaciele,no nie?
– Tak
Imo – odparła z uśmiechem Sarah – Rozumiem to i doceniam,ale
jako twoja przyjaciółka nie wybaczyłabym sobie,gdyby z mojego
powodu coś stało się tobie i...
Urwała
uświadamiając sobie,że dzisiaj mieli się dowiedzieć,jakiej płci
jest dziecko.
– To
dziewczynka czy...
–
Chłopiec
– dokończyła z uśmiechem Imoen.
Sarah
również szeroko się uśmiechnęła i przytuliła ją. W tej chwili
cieszyła się ich szczęściem i na moment zapomniała o tym,co
miało ich czekać. Do momentu,gdy z pokoju wyszedł Dean i oznajmił:
–
Wszystko
gotowe. Możemy zaczynać.
--------------------------------------------------------------
Powracam z pierwszym rozdziałem w tym miesiącu dodanym już z polskiej ziemi :D Ogólnie to umieram,chciało się obejrzeć ceremonię otwarcia igrzysk do końca to mam,ale mniejsza z tym,to temat na poprzedniego bloga xD Oczywiście,że chodziło o Jessicę. Taki tam wymysł mojego dziwnego umysłu :D Nie chciałam jednak dawać tu jeszcze akcji z wywoływaniem ducha,bo uznałam,że "spowiedź" Deana to wystarczający ładunek emocjonalny i trzeba troszkę rozdzielić :)
Dodałam w końcu spis treści. Jezu,ależ się z tym męczyłam! Tylko,że zrobiłam to na sam koniec opowiadania praktycznie,mądra ja xD. No nic,na następnym blogu pójdę po rozum do głowy i zrobię wszystko jak należy.
No a jak obstawiałyście z baby Winchester? (bądź Winchesteronkiem-Aquidia wielbię Cię za to xD). Trafiłyście,czy jednak stawiałyście na dziewczynkę? :D
--------------------------------------------------------------
Powracam z pierwszym rozdziałem w tym miesiącu dodanym już z polskiej ziemi :D Ogólnie to umieram,chciało się obejrzeć ceremonię otwarcia igrzysk do końca to mam,ale mniejsza z tym,to temat na poprzedniego bloga xD Oczywiście,że chodziło o Jessicę. Taki tam wymysł mojego dziwnego umysłu :D Nie chciałam jednak dawać tu jeszcze akcji z wywoływaniem ducha,bo uznałam,że "spowiedź" Deana to wystarczający ładunek emocjonalny i trzeba troszkę rozdzielić :)
Dodałam w końcu spis treści. Jezu,ależ się z tym męczyłam! Tylko,że zrobiłam to na sam koniec opowiadania praktycznie,mądra ja xD. No nic,na następnym blogu pójdę po rozum do głowy i zrobię wszystko jak należy.
No a jak obstawiałyście z baby Winchester? (bądź Winchesteronkiem-Aquidia wielbię Cię za to xD). Trafiłyście,czy jednak stawiałyście na dziewczynkę? :D
CZego Jesika chce od Sama czy Sam jest w niebespieczeństwie czy to chodzi o Serę tak mi było szkoda Dena ale imo ma rację był wspaniałym ojcem dla Sama w dalszym ciągu czekam na lucyfera ale pociągni ten wątek z Jesicą jest bardzo fainy Den u ginekologa mnie rozwala mam pytanie czy twój drugi blog też będzie o supernatural proszę proszę ja poprostu ubustwiam ten serial pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpokojnie,wątek z Jessicą będzie kontynuowany w następnym rozdziale :)
UsuńOczywiście,że będzie o Supernatural,ale na razie więcej powiedzieć nie mogę :)
Och, ależ dziękuję za takie uwielbienie :D to był dobry pomysł ze zdrobnieniem i oczywiście wiedziałam, że Dean będzie miał syna xd ech, faceci zawsze marzą o synu (chociaż zdarzają się niektóre wyjątki :P ) Mam nadzieję, że Jessi nie skrzywdzi Imo. Ach no i cały Dean u ginekologa jak i jego wybuch. Imoen miała co do niego rację. Tak samo jak nasza anielica jestem pewna, że Dean będzie wspaniałym ojcem ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje,że faceci zawsze marzą,żeby mieć synka. Chociaż jak patrzę na prawdziwego Jensena,to tak sobie myślę,że jemu bardziej ta JJ pasuje :)
UsuńDaj już spokój tej Imo,czy ty myślisz,że ja naprawdę byłabym taka okrutna żeby jeszcze do tego wszystkiego ducha na nią nasyłać?:D
Również pozdrawiam! ;)
Kochana kiedy moż na spodzewać się rozdzału nie to,ze cie poganiam poprostu jestem ciekawa co dalej a i twoje ulubione coś co ci się spodobało zamawiam rozdzał na 27 sierpnia imieniny pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozdział mam właściwie gotowy do dodania,jutro po południu go dodam,bo nie jestem obecnie w domu a chciałabym to zrobić po powrocie ;)
UsuńProszę bardzo,może być na 27 :)