niedziela, 19 czerwca 2016

30. It cut me like a knife when you walked out of my life

Imoen


Obudziłam się gwałtownie,gdyż moje nogi zwisały z krawędzi łóżka i nieomal bym upadła. Szybko się podciągnęłam w rezultacie czego byłam kompletnie rozbudzona. Przypomniałam sobie wszystko,co wydarzyło się tego poranka i poczułam niepokój. Wyszłam z sypialni rozglądając się w poszukiwaniu moich przyjaciół. No i Deana. Chciałam z nim pilnie porozmawiać.
Widziałam jego reakcję na słowa Castiela. Kiedy i ja je usłyszałam,dosłownie zmroziło mi krew w żyłach. Przypomniałam sobie wtedy,co się stało zanim zemdlałam. Znów ujrzałam twarz Amary z szyderczym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Zamierzałam im o tym powiedzieć,ale Castiel wyglądał na szczególnie zaniepokojonego i zabrał Deana ze sobą.
Potem zdaje się Sam wyszedł a ja zostałam sama ze swoimi obawami.
Mogłam umrzeć.
Śmierć wydawała mi się w tamtej chwili tym,czym słowa „kocham cię”. Znałam jej sens,ale tak naprawdę nie wiedziałam czym jest. Między innymi dlatego dokończyłam myśl Castiela spokojnie,mimo że wewnątrz cała trzęsłam się ze strachu o tę malutką istotkę. Czułam,że tak właśnie powinnam postąpić. Jeśli wszystko zawiedzie,powinnam ją ratować,nawet jeśli oznaczałoby to śmierć.
Dreszcz przebiegł mi po plecach,gdy uświadomiłam sobie coś jeszcze. Musiałabym go zostawić. Zostawić Deana,mężczyznę który kochał mnie ponad wszystko.
Poczułam pieczenie pod powiekami i nagłą niemoc. Byłam pewna swojej decyzji,lecz ten jeden malutki szczegół zdmuchnął tą pewność jak świeczkę.
Nie byłam w stanie go zostawić po ponownym otwarciu bram Nieba,a pomyśleć tylko o całej wieczności!
Łzy spłynęły mi po policzkach gorącym strumieniem i nie zdawałam sobie sprawy,kiedy zapadłam w głęboki sen uwalniając się od trosk. Niestety,zmartwienia po przebudzeniu wciąż były żywe.
Nie chciałam się nimi katować w samotności,więc czym prędzej wstałam,doprowadziłam swój wygląd do porządku i wyszłam poszukać reszty.
W bibliotece panowała cisza,natomiast ze strony kuchni dawało się słyszeć stłumione dźwięki rozmowy. Natychmiast poznałam,że należą one do Sama i Sary.
Co dokładnie powiedział?
Że dziecko wysysa z niej pozostałości mocy. To ją zabija – powiedział młodszy Winchester z ciężkim westchnieniem.
Poczułam ucisk. Rozmawiali o mnie. Oparłam plecy o wyłożoną cegłami ścianę i wstrzymałam oddech. Usłyszałam stłumiony jęk i zapanowało milczenie.
Cholera – odezwała się w końcu Sarah drżącym głosem. – Teraz to ma sens. Ale mimo wszystko nie wierzę,że to zrobił.
To do niego podobne. – przyznał Sam – Zawsze robił coś takiego dla mnie i wyrzuty sumienia mnie dobijały. Nie wyobrażam sobie,jak będzie się z tym czuła.
Serce zabiło mi szaleńczym rytmem. To jasne,że mówili o Deanie. Nie mogłam dłużej siedzieć w spokoju.
Wiem,że powtarzam to setny raz,ale Crowley musi coś knuć. Nie wierzę,że ot tak się zgodził na ten układ.
Jaki układ?
Spojrzenia Blake i Winchestera podążyły w moim kierunku. Oboje szeroko otworzyli oczy na mój widok. Sarah przygryzła wargę.
Imoen,my...
Wybacz,że mówiliśmy o tobie za twoimi plecami – powiedział Sam. On zawsze miał lepsze wyczucie sytuacji. Przełknął ślinę i starał się uśmiechnąć. Nie wyszło mu to najlepiej.
Przepraszam,że przeczytałem,ale leżało ot tak na stole. Bez koperty,ani niczego.
Wyciągnął dłoń w moim kierunku. Dopiero teraz zauważyłam,że trzymał w niej nieco zmiętą kartkę papieru. Chwyciłam ją drżącymi palcami i gdy zauważyłam nagłówek „Moja ukochana”,prędko opuściłam kuchnię. Z jakiegoś powodu nie byłam w stanie przeczytać tego przy nich,tym bardziej,że niczego dobrego nie wróżyło.
Oparłam się o ścianę w bibliotece i drżącymi palcami rozwinęłam list.

Moja ukochana,
cholera,to brzmi jak w jakimś tanim romansidle. Przepraszam. Nie jestem dobry w pisaniu listów (czy ja w ogóle kiedyś jakikolwiek napisałem?),ale uznałem,że to będzie najlepszy sposób.
Nie denerwuj się,proszę,w twoim stanie to nie wskazane. Zanim cokolwiek sobie pomyślisz,wiedz,że bardzo Cię kocham i życie Twoje i naszego dziecka jest dla mnie najważniejsze na świecie. Nigdy bym sobie nie wybaczył,jeśli stałaby się Wam krzywda a ja nie mógłbym zrobić nic,aby temu zapobiec. Dlatego nie mogę pozwolić,żebyś dalej narażała swoje życie dla dobra naszego maleństwa.
Odzyskałem Twoją łaskę. Cóż,właściwie kiedy to piszę to jeszcze jej nie mam,ale Crowley zgodził się ją oddać. W zamian chce abym był jego dozgonnym sługą. Kiedy tylko się z nim spotkam,pojawi się by Wam ją oddać. Weź ją niezwłocznie,nie ma czasu do stracenia.
Mógłbym to zrobić sam,ale...nie byłbym w stanie spojrzeć ci w oczy i tak po prostu dotrzymać swojej części umowy. A tak być nie może,
Niech Sammy się Tobą zaopiekuje. Wiele razy się ze sobą nie zgadzaliśmy,ale wiem,że dotrzyma słowa. Będę za nim tęsknił. Cholera,będę tęsknił nawet za Sarą.
Ale nie ma innego wyjścia. Proszę,nie płacz. Być może będziemy mogli się jeszcze zobaczyć. Będę mieć nadzieję każdego dnia.
Zawsze będę Cię kochać,
Dean

Na papierze dało się dostrzec pofalowane miejsca,zwłaszcza przy ostatnich słowach. Nie miałam jednak pojęcia,czy to łzy Deana czy moje własne,bo równie dobrze mogłam się wgapiać w tą kartkę od kilku godzin. Wiedziałam tylko,że po ostatnim słowie nogi się pode
mną ugięły i opuściłam się po ścianie na podłogę. I wybuchnęłam gwałtownym,rozpaczliwym płaczem. Jakimś cudem Sam zdołał mnie podnieść. Wtuliłam się w jego ramię na tyle,ile pozwalał mi jego wzrost i wylewałam gorzkie łzy w jego rękaw.
Obejmował mnie jeszcze przez chwilę pozwalając się wypłakać,aż w końcu odsunął od siebie.
Hej,spójrz na mnie – Ujął moją twarz w dłonie i zmusił do spojrzenia w oczy. Na jego twarzy malowała się determinacja – Znajdziemy go,okej? To się tak nie skończy,rozumiesz?
Pokiwałam głową pociągając jednocześnie nosem,a zaraz potem nią pokręciłam i na nowo wybuchnęłam płaczem. Czułam się taka bezradna.
No już,nie płacz – mruknął Sam gładząc mnie po włosach – Sarah i ja właśnie obmyślamy plan. Mam pewne podejrzenia,gdzie się spotkają. Wszystko co musimy zrobić to zastawić na Crowleya pułapkę i odzyskamy Deana. Ale musimy wyruszyć natychmiast.


Dean


Podwójną szkocką – rzuciłem do barmana sadowiąc się na podniszczonym barowym stołku. Bar znajdował się na uboczu niedaleko od granicy stanu Nebraska. Nogi bolały mnie już od kurczowego wciskania pedałów podczas trzygodzinnej jazdy i musiałem się jakoś zrelaksować. Poza to,co miało mnie czekać lepiej było przyjąć po alkoholu. No i nie pamiętam kiedy ostatnio piłem whisky
Rozejrzałem się po przyciemnionym wnętrzu- rolety były opuszczone do połowy okien,ściany pomalowane na wyblakły kolor,a na suficie kręcił się wiatrak-zbawca uwalniający od nadmiaru duchoty w zatłoczonej sali. Miałem bardzo silne wrażenie,że kiedyś już tu byłem,ale za nic nie umiałem sobie przypomnieć kiedy. Crowley natomiast musiał wiedzieć doskonale skoro wybrał akurat to miejsce na finalizację naszej transakcji.
Czarnoskóry barman zmierzył mnie niechętnym spojrzeniem i bez słowa nalał do szklanki bursztynowego płynu. Najwyraźniej nie wyglądałem najlepiej,ale miałem to gdzieś. Mój stan psychiczny był dużo gorszy niż wygląd.
Szybko upiłem kilka łyków czując,jak alkohol gorącym strumieniem przepływa przez moje gardło. Zignorowałem nieprzyjemny posmak. Potrzebowałem działania,nie degustacji.
A gdzie dla mnie?
Drgnąłem nieznacznie i odwróciłem głowę w lewo skąd dobiegał głos. Crowley siedział tuż obok mnie i uśmiechał się drwiąco. Jak zwykle miał na sobie idealnie czarny garnitur,a na twarzy kilkudniowy zarost.
Daruj sobie – burknąłem – Miejmy to już za sobą.
Cóż,chyba spędzimy jednak ze sobą trochę czasu. Może warto byłoby go spędzić czasem jak kumple? – Demon skinął głową w stronę barmana i po chwili i przed nim stała kryształowa szklanka.
Nie jesteś moim kumplem Crowley – warknąłem – I nigdy nie będziesz.
No to musisz mieć naprawdę bardzo ważny powód,żeby zostać moją dziwką. Jako twój szef...
Umowa jeszcze nie obowiązuje – przerwałem mu. – Kiedy tylko oddasz Imoen łaskę,zrobię co będziesz chciał. A póki co,wal się.
Król Piekła zmrużył oczy i obdarzył mnie pogardliwym spojrzeniem,lecz zacisnął usta powstrzymując się od komentarza. To mnie zaskoczyło – musiało mu więc zależeć na tej transakcji prawie tak mocno jak mnie.
Jak ci się podoba miejsce? Budzą się wspomnienia,co?
O czym ty mówisz?
Nie pamiętasz? – gwizdnął – Nieładnie. No,ale nie dziwię się,kilka lat temu sam bym nie poznał tego miejsca. Po ataku Azazela zostały z niego zgliszcza.
Rozchyliłem usta,ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Wiedziałem,że to miejsce wygląda znajomo. Crowley chciał mnie upokorzyć zmuszając do posłuszeństwa na miejscu dawnego zajazdu Harvelle'ów. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech.
Och,już dobrze,dobrze. Niech ci będzie. Masz tutaj swoją łaskę,tylko mi się tu nie rozbecz.
Pstryknął palcami. Rozejrzałem się dookoła,ale niczego nie zauważyłem.
Jeśli to podstęp... – zacząłem groźnie.
Żaden tam podstęp,Wiewiórze,daję słowo! – Crowley prawie krzyknął. Pstryknął palcami raz i drugi,ale znowu nic. W końcu zaczął przeszukiwać kieszenie marynarki. Ogarnęła mnie wściekłość. Z impetem odstawiłem szklankę na stół i chwyciłem go za poły koszuli nie dbając o reakcję ludzi.
Już lepiej dla ciebie,jeśli to miał być podstęp,bo jeśli mi powiesz,że zgubiłeś jej łaskę...
Nie zgubiłem,przysięgam! – wydusił wierzgając się. Poluzowałem nieco uchwyt – Miałem ją przy sobie cały czas,myślisz,że nie wiem jaka jest ważna?
No to dlaczego nie masz jej teraz,do cholery?!
Oczy mu się rozszerzyły i błysnęły wściekłością.
A to dziwka! – warknął.
Poczułem się zdezorientowany. Zmarszczyłem brwi i puściłem go. Wziął głęboki oddech i wygładził kołnierz.
O kim mówisz?
O mojej matce. Szlag by to,ale byłem głupi!
To ty masz matkę? – spytałem mimowolnie parskając śmiechem.
Niestety – westchnął. – I nie byłoby w tym żadnego problemu,gdyby nie fakt,że jest wiedźmą.
Pobladłem na te słowa. Wiedźmy używały rozmaitych składników do swoich paskudnych czarów. Jeśli łaska Imoen dostała się w jej ręce...
Nawet mi nie mów,że to jej sprawka.
Nie wierzę,że to mówię,ale przykro mi,bo tak,to na pewno jej sprawka.
Westchnąłem ciężko i oparłem łokcie o blat ukrywając twarz w dłoniach. Czułem pod powiekami łzy,ale natychmiast je odpędziłem. Możliwe,że straciłem jedyną szansę na uratowanie Imoen i dziecka!
Słuchaj,sprawa przedstawia się w ten sposób. Nie zgodziłem się na ten układ,bo taki miałem kaprys. Wciąż masz znamię,a ja mam Ostrze,które zabije każde plugastwo bez ryzyka oszukania przez hokus-pokus. Chciałem,żebyś nim zabił moją matkę.
Uniosłem głowę i popatrzyłem na niego. Crowley uśmiechał się samym kącikiem ust.
Co proponujesz? – spytałem.
– Zawrzyjmy taki układ: Znajdę Rowenę. Pewnie już gdzieś uciekła i myśli,że jest nieuchwytna. Kiedy to zrobię,zabijesz ją i łaska jest twoja.
Poczułem ucisk. To było zbyt piękne.
Gdzie jest haczyk,co? Skąd mam wiedzieć,że nie uknułeś tego z nią?
Możesz mnie oskarżyć o co chcesz,ale ja i moja matka nienawidzimy się. Nigdy nie zniżyłbym się do tego,by z nią spiskować. Mam swoją godność!
Przygryzłem wargę.
A co z umową?
Chciałem jej tylko po to,byś zabił Rowenę. No,ale skoro tak...masz szczęście Wiewiórze. Jak już wspomniałem,zabijasz ją,bierzesz łaskę i obaj żyjemy długo i szczęśliwie.
Ledwo zdusiłem w sobie euforię,która zalała mnie od środka. Miałem ochotę się uśmiechnąć i rozpłakać ze szczęścia,ale nie mogłem nic takiego zrobić. Zwłaszcza się rozpłakać,to byłoby żałosne.
Wystarczyło tak niewiele,aby wszystko się dobrze skończyło. Oczywiście,przy założeniu,że ta cała Rowena nie wykorzystała naszej ostatniej deski ratunku do czegoś wiedźmowatego.
A jeśli tak to już jest martwa,nawet chrzaniąc umowę z Crowleyem.
To jak?
Zgadzam się. Jak tylko ją namierzysz,daj mi znać.
To oczywiste. Interesy z tobą to czysta przyjemność,Winchester.
Zniknął w ułamku sekundy,a ja wypuściłem powietrze z płuc. Zamówiłem jeszcze jedną szkocką i pochłonąłem ją jednym haustem.
Ogrom ulgi,którą odczułem był niewiarygodny,ale gdy pomyślałem,co będzie,gdy spojrzę Imoen prosto w oczy,poczułem bolesne ukłucie w okolicach serca. Oczami wyobraźni widziałem jej załzawione oczy i drżące wargi. Zakręciło mi się w głowie,chociaż winę za to mógł ponosić zbyt szybko wypity alkohol.
Zapłaciłem za drinki,zeskoczyłem ze stołka i czym prędzej ruszyłem do wyjścia. Otworzyłem drzwi i zamarłem. Zamrugałem nie wiedząc,czy to wytwór mojej wyobraźni czy w progu naprawdę stała Imoen. I tak,stała tam,ale ze skrzyżowanymi rękoma i zaciśniętymi ustami oraz oczami ciskającymi gromy bynajmniej nie wyglądała jak ta z moich wyobrażeń.


*


Kobieta przestąpiła przez próg. Długa,czarna suknia zafalowała wokół jej kostek,kiedy tylko uderzyła w nią fala potężnej,wyczuwalnej energii. Kiedy wyssała duszę żniwiarki stojącej na straży wejścia do Piekła i przekroczyła jego próg,nie poczuła absolutnie nic. Co prawda energia wzmogła się nieznacznie,ale to było za mało,by ją poruszyć. Natomiast teraz upewniła się,że jest we właściwym miejscu.
Otchłań. Najmroczniejszy zakątek Piekła. Idealnie.
Amara przyspieszyła kroku lawirując między korytarzami,nad którymi co jakiś czas trzaskały pioruny. Tylko wzrastające stężenie aury,niesamowicie silnie pulsującej energii wskazywało jej drogę w głąb tego labiryntu. Ostatnie kilka metrów przebiegła odnajdując same jego serce.
Ogromne wrota otworzyły się przed nią z głuchym trzaskiem ukazując miejsce,gdzie piekielna ziemia styka się z Otchłanią samą w sobie. Tak,to musiało być tutaj. Wyczuwała jego obecność.
Podeszła do krawędzi i spojrzała w dół. Uśmiechnęła się przebiegle na widok zawieszonej na łańcuchach klatki. Wydawała się taka mała i nic nie znacząca...
Wyciągnęła dłonie i całą siłę skupiła na uniesieniu jej ku górze. Chwilę to zajęło,lecz w końcu żelazne więzienie zawisło tuż przed nią. Ostrożnie wyciągnęła dłoń i dotknęła go zamykając oczy. Teraz dla odmiany energia przepływała z klatki przez jej ciało,aż w końcu skierowała się ku górze i wybuchła odrzucając ją do tyłu. Amara zachwiała się,lecz prędko odzyskała równowagę.
Miała przed sobą mężczyznę o jasnych włosach i w podartym ubraniu,który podnosił się z klęczek. Wreszcie się podniósł i spojrzał na nią. Przez chwilę jego wzrok zdawał się zdezorientowany,lecz prędko powrócił do niego dawny błysk,a na twarz wypłynął drwiący uśmiech.
Proszę,proszę. Ciocia Amara przyszła mnie odwiedzić – oznajmił przechylając głowę.
Mój drogi bratanku. Nawet nie wiesz jak niemiło jest mi cię widzieć – odgryzła się Ciemność unosząc głowę do góry.
Więc czemu zawdzięczam ten zaszczyt? – Lucyfer rozłożył ręce i rozejrzał się dookoła – Chcesz żebym padł przed tobą na kolana i okazał wdzięczność za wybawienie? Wybacz,ale uległość nigdy nie była moją mocną stroną.
Amara podeszła bliżej i spiorunowała go wzrokiem.
Nie potrzebuję od ciebie ukłonów. Nie potrzebuję nawet twojej sympatii. Potrzebuję...ciebie.
Upadły anioł uniósł dwa palce do twarzy i teatralnym gestem wydął wargi.
Interesujące – skwitował. – Tylko widzisz...Nie wiem czy w obecnym stanie na coś ci się przydam. To ubranie jest już trochę zużyte.
Posklejałam twoje naczynie i zadbałam,aby było w stanie cię utrzymać. – oznajmiła beznamiętnie.
Lucyfer gwizdnął.
No,no. Jestem pod wrażeniem ciociu. To najlepszy prezent jaki od ciebie dostałem od...zawsze. No,ale oboje wiemy,że nie zrobiłaś tego z dobroci serca. Gadaj czego chcesz.
Amara westchnęła. Długo wahała się przed uwolnieniem go,ale był jej jedyną nadzieją. I jeśli miała osiągnąć swój cel,musiała go wykorzystać.
Drzwi huknęły i wparowała przez nie grupa demonów. Wszyscy stanęli osłupiali na widok Amary i wolnego Lucyfera. Siostra Boga po prostu machnęła dłonią i demony rozpadły się w pył.
Opowiem ci wszystko,ale chodźmy stąd zanim przyjdzie ich więcej,ale zaalarmują pół Piekła.


*


Skąpo ubrana kobieta upadła na posadzkę. Amara przestąpiła nad jej ciałem i rozejrzała się. Po ucieczce z Piekła,Lucyfer obrał na ich tymczasową siedzibę podupadły nocny klub. Zahipnotyzowali wszystkich bywalców,z szefem włącznie i posłużyli dla niej za solidny posiłek.
Niech to. Nie mogłaś mi zostawić kilku dziewczyn do towarzystwa? – skrzywił się Lucyfer pojawiając się znienacka obok niej.
Mamy ważniejsze sprawy na głowie.
Rozsiadła się na obitej materiałem kanapie przy jednym ze stolików i skinęła na niego dłonią.
Kiedy ostatni raz widziałeś mojego brata?
Na twarzy Lucyfera pojawiła się konsternacja.
Dawno – mruknął. – Ojczulek wziął długi urlop. Jeśli go szukasz,to trafiłaś pod zły adres.
Och. – zamrugała nieco speszona. Nie tego się spodziewała.
Archanioł pochylił się nad stołem i spojrzał na nią przenikliwie.
Czego ty właściwie chcesz?
Zemsty – odparła zdecydowanie Amara – Chcę mu odebrać to wszystko,co stworzył,upokorzyć tak jak on upokorzył mnie i Imoen zamykając,gdy nie byłyśmy mu już potrzebne. I jeśli gdzieś się chowa,to zamierzam zmusić go do wyjścia.
Na dźwięk imienia Światłości uśmiechnął się samym kącikiem ust. Ach tak. Słodka Imoen. Ciekawe jak długo jeszcze będzie tak urocza.
Zanim Amara wyciągnęła go z klatki,zdążył przedostać się przez szczelinę w klatce wywołaną przez upadek obu sióstr. Tak trafił do umysłu Roweny. Wiedźma przyjemnie go zaskoczyła,ale i miał się na baczności. Tak łatwo dała się omotać,że wciąż nie potrafił w to uwierzyć. Wykonała swoje zadanie – zabrała temu amatorowi Crowleyowi łaskę Imoen.
Od jakiegoś czasu,nawet siedząc w klatce wyczuwał wzrastającą nową moc. Była tak potężna,że jej echo wywoływało w nim lekkie zawroty głowy. Wiedział,że pochodziła od Imoen,jednak nie miał pojęcia,co oznaczała. Był natomiast pewien jednego – skoro była na tyle potężna i bez łaski,posiadając ją mogłaby go zniszczyć. A do tego rzecz jasna nie wolno było dopuścić – Piekło musi odzyskać prawowitego właściciela.
Ale to wszystko było już nieważne,skoro miał w posiadaniu jej łaskę. Dla zabawy mógł wysłuchać żali Amary.
Najwyraźniej źle odczytała jego zamiary.
Wiem,że ty też masz z Nim zatarg. – ciągnęła – Jak się czułeś,kiedy ci przeklęci Winchesterowie wepchnęli cię do tej klitki? Co zrobił Bóg,kiedy ty,jego ukochany syn siedziałeś tam i gniłeś?
Trafiła w czuły punkt. Może jednak to całe jej ględzenie ma sens? Odchylił się na krześle i zakrył usta dłonią ukrywając swoją niepewną minę.
No właśnie – Uśmiechnęła się szyderczo – Nic,bo ty też go nie obchodzisz. Dlatego pomóż mi. Pomóż mi odzyskać siostrę a wprowadzimy nowy porządek. Bez niego.
Zwolnij ciociu,lata już nie te – powiedział szyderczo – Jak to chcesz odzyskać siostrę?
Amara westchnęła i wstała. Objęła się ramionami i zaczęła krążyć po sali. Lucyfer wodził za nią wzrokiem w oczekiwaniu.
Moja siostra nie rozumie jeszcze,że musi do mnie dołączyć – oznajmiła ze złością ciaśniej oplatając się ramionami – Ale wkrótce się o tym przekona na własnej skórze.
Możesz mówić nieco jaśniej? Wybacz ale mam zaległości towarzyskie.
Imoen nosi w łonie potwora. Potomka jej i Winchestera,który ma demoniczne znamię. Rzuciłam na nią klątwę,która zabiera jej energię. Bez niej umrze razem z tym plugastwem. Chyba że zdecyduje się do mnie dołączyć
Lucyfer nieznacznie uniósł brwi. Więc to stąd brała się energia,która dotarła aż do jego więzienia. Był szczerze zaskoczony,bo ze wszystkich możliwości ta akurat nie przyszła mu na myśl. Słodka Imoen dała się uwieść Winchesterowi i spłodzić jego dziecko. Zawsze wiedział,że jest zbyt naiwna,ale do tego stopnia? Znając przyszłego tatusia ucieknie gdy tylko pozna szczęśliwą wiadomość pozostawiając nieszczęsną Imoen na pewną śmierć z rąk Amary. Musiał jej przyznać,zagrała nieźle.
Odważne posunięcie – przyznał na głos nie zdradzając żadnych emocji – Skąd jednak masz pewność,że będzie chciała to zrobić? Może woli jednak umrzeć niż stanąć po twojej stronie,co?
Amara przygryzła wargę.
Jest moją siostrą. Nasz brat potraktował nas jednakowo,w dodatku skasował jej pamięć i hodował jak jakieś zwierzę w ozdobnej klatce wśród aniołów. Nie może bardzo się różnić ode mnie.
Widzę,że wszystko sobie zaplanowałaś. Bardzo to wszystko wzruszające,ale gdzie moja rola w tym teatrzyku?
Uśmiechnęła się chytrze. Czyżby sądził,że da mu się wykiwać?
Widzisz,nie przewiduję sytuacji,że moja siostra odmówi. Spędziła jednak sporo czasu na ziemi i przekonać ją nie będzie łatwo. Ale nie ma innego wyjścia,rządzić razem ze mną to cel jej istnienia. Dlatego jeśli nie ja,to ty przekonasz ją że tak właśnie musi być. I zrobisz to bardziej zdecydowanie. W zamian,kiedy nasz plan się już powiedzie,dam ci to,czego najbardziej pragniesz.
Upadły anioł poruszył się niespokojnie na krześle.
Skąd możesz wiedzieć,czego pragnę?
Władzy nad Piekłem – powiedziała znudzonym tonem. Doskonale wiedziała,że uderzyła w czułą strunę i widać to było jak na dłoni.
Mam rozumieć,że ty i Imoen w takim razie zajmiecie się Niebem?
Owszem.
Interesujące. Dlaczego chcesz się ze mną dzielić władzą,Amaro? Nie lepiej by było zamknąć mnie z powrotem gdy już dostaniesz to,czego chcesz?
Amara,stojąca akurat tyłem rozchyliła wargi. Szybko jednak się odwróciła z kamiennym wyrazem twarzy.
Więcej zaufania,drogi bratanku. Ufam,że lepiej zajmiesz się nadzorowaniem Piekła niż ja. Przecież masz już w tym doświadczenie,prawda? Pytanie tylko czy będziesz w stanie wystąpić przeciw własnemu ojcu?
Zapanowało wymowne milczenie. Napięcie między ta dwójką z łatwością mogłoby zabić śmiertelnika na tyle głupiego,by wejść w tej chwili do klubu. Każde z nich usiłowało zmanipulować drugim na swój własny sposób. Niestety,trafił swój na swego i jeśli jedno zyskiwało przewagę,następne słowa natychmiast ją umniejszały.
Teraz dominującą stroną niewątpliwie była Amara.
No? To jak będzie?
Lucyfer wstał i podszedł do rzucającej mu wyzywające spojrzenie Ciemności.
Tak jak powiedziałaś ciociu. Więcej zaufania. Zajmę się tym.
Zajmiesz się tym o ile ja tak zadecyduję. – poprawiła go. – Jesteś moim planem B. Ale oczywiście podział obowiązuje.
Zmrużył oczy.
Niech będzie. Ale jeśli spróbujesz jakichś sztuczek,twoja siostrzyczka zginie a ja odeślę cię tam,skąd przybyłaś. Już raz to zrobiłem. Mogę i drugi,wystarczy,że mnie zmusisz.
Oczywiście. Jak mogłabym zapomnieć? – zadrwiła – Możesz być spokojny.
Wyciągnęła do niego dłoń. Z lekkim wahaniem uścisnął ją patrząc jej w oczy.
A potem oboje uśmiechnęli się do siebie nie wiedząc,jakie niespodzianki szykowali dla siebie nawzajem.


-------------------------------------------------------------------------

Obiecywałam? Obiecywałam,macie Lucka :) Przy okazji chcę powiedzieć,że jeśli macie sugestie co do jakichś wątków,to śmiało,ja naprawdę biorę je sobie do serca,tylko po prostu jeśli czasem mam już coś zaplanowane,to nie mogę wspomóc się tą sugestią np. już w następnym rozdziale,bo wyszłoby z tego coś dziwnego ;)
Ten rozdział miał być dopiero w następnym tygodniu,kiedy będę po wszystkich egzaminach,ale nie mogłabym siedzieć w książkach 24 h/d przez 3 dni to wrzucam :) Jednocześnie uprzedzam,że następny też może się opóźnić,bo nawet jeśli chcę się oderwać od nauki i popisać,to idzie mi to straaasznie opornie :/
No,więc trzymajcie się,tymczasem zostawiam Was z refleksjami (i wreszcie powinniście być zadowoleni z objętości :D)




4 komentarze:

  1. Objętość idealna, uwielbiam twoje długie rozdziały ;) Co do tego rozdziału: szkoda mi Imoen, biedna, mam nadzieję, że Dean się opamięta. No i w końcu Lucek i Amara, ciekawa jestem jakie niespodzianki dla siebie szykują. Rowena musi mieć jakiś plan co do łaski Imo więc mam pewne podejrzenia. Albo współpracuje z Amarą, której przekaże łaskę siostry albo... dobra nie będę zdradzać bo sama chcę się przekonać czy dobrze myślę ;) Czekam na rozwój dalszych wydarzeń ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O,widzę,że ktoś jeszcze tu zmienił pseudonim :D
      Oj Imo już się postara,żeby się opamiętał :D
      Niespodzianki Lucka i Amary to cóż...niespodzianki,za jakiś czas się powyjaśnia to i owo ;)

      Usuń
  2. Pewnie Lucyfer będzie chciasł wykorzystać Sama tylko do czego nie dziwię się Lucyferowi,że ma żal do ojca ale do Sama chyba nie zaraz Lucyfer chyba nie myśli,że to dziecko Sama co nie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie Lucyfer będzie chciasł wykorzystać Sama tylko do czego nie dziwię się Lucyferowi,że ma żal do ojca ale do Sama chyba nie zaraz Lucyfer chyba nie myśli,że to dziecko Sama co nie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria