– Mogłem się tego spodziewać
– mruknął Sam odkładając komórkę na stolik. Telefon
Deana,mimo usilnych prób kontaktu wciąż milczał. Wiedział,że
jego brat nie pojechał w dzicz aby podziwiać widoki,ale mógłby
chociaż raz odebrać telefon!
Sięgnął po kubek i upił z
niego łyk nieco ostygłej już kawy. Drugą ręką natomiast
przerzucał strony kolejnych gazet w poszukiwaniu dziwnych
wypadków,ale jak na złość potwory zrobiły sobie wolne. Śniadanie
zapowiadało się więc w nudnej atmosferze.
Do kuchni wkroczyła Sarah.
Miała na sobie puchaty biały szlafrok,a jej włosy w mokrych
strąkach opadały na plecy.
– Dobry – mruknęła mijając
Sama. Chyba wciąż była nieco niewyspana.
Młodszy Winchester w milczeniu
obserwował,jak jego dziewczyna bierze z lodówki mleko i wlewa je do
miski. Napotkała jego wzrok i zamarła wpół ruchu marszcząc brwi.
– No co?
– Nie nic. Nie wyglądasz na
szczególnie wyspaną.
– A ty tym razem nie możesz
się pochwalić,że to twoja sprawka – skwitowała wsypując
płatki. – Nie mogłam zasnąć,więc czytałam co nieco.
Natychmiast wychwycił nutę
niepokoju w jej głosie.
– I...co znalazłaś?
– Wydaje mi się,że coś
przeoczyliśmy w sprawie Imoen. I chyba miałam rację.
Sam złożył gazetę i
gwałtownie się odwrócił.
–Słyszałeś kiedyś o
apokryfach?
– Hm,taaa,to legendy biblijne
nie uznawane przez kościół.
Blake energicznie przytaknęła
głową.
– No właśnie! Pomyśl tylko:
Przeklęta anielica nie bardzo odpowiadała wyobrażeniom o
aniołach,na których bazuje religia,więc co? Wyrzucono wzmianki o
niej z Biblii.
Sam ostrożnie pokiwał głową
i spuścił wzrok. Sarah była tak podekscytowana. Żal mu było
niszczyć jej entuzjazm.
– Saro,nie ma pewności czy
one na pewno tam są.
– Apokryfów jest
mnóstwo,trzeba je uważnie sprawdzić. Jestem pewna,że tam jest
trop.
Winchester mruknął coś
niezrozumiale i odwrócił się do niej plecami.
– Mówiłeś coś? – Sarah
błyskawicznie znalazła się naprzeciw niego.
– Nie,nic. Nie chciałbym po
prostu żebyś się rozczarowała.
– Sugerujesz więc,że to
bezcelowe? – Skrzyżowała ramiona w obronnej pozie.
– Dokładnie.
– Może i tak. Ale nie
zamierzam tkwić tu bezczynnie tyle czasu,skoro obecnie żaden stan
nie potrzebuje łowcy.
– No wiesz... – Sam podniósł
się z krzesła. – Nie musimy tkwić tutaj tak całkiem
bezczynnie...
Sarah uniosła kąciki ust
niemal się uśmiechając. Podeszła do Winchestera i pogładziła go
po świeżo ogolonym policzku. On zaś objął ją rękoma w talii.
Delikatnie się odsunęła.
– Owszem. Dlatego zamierzam
przekopać te legendy dopóki czegoś nie znajdę. Tym zajmiemy się
później. Jeśli znajdziesz naprawdę dobry powód,żeby mnie
oderwać od lektury.
Odwróciła się na pięcie i
wyszła z kuchni uprzednio posyłając skonsternowanemu Samowi
niewinny uśmiech. Pokiwał ironicznie głową
Niech
cię szlag,Dean.
*
Ogień w kominku wciąż się
palił,gdy oboje całkiem przemoczeni wrócili do chaty. Przez całą
drogę powrotną nie odezwali się do siebie ani słowem. Teraz też
panowała między nimi cisza,jedynym dźwiękiem słyszanym tylko
dzięki wyobraźni było iskrzenie wyczuwalne w powietrzu. No i
oczywiście nieubłagane trzaskanie ognia w palenisku.
Imoen podeszła do ognia i
wyciągnęła przed siebie ręce,chociaż drżała nie z powodu
zimna. Nie odczuwała chłodu mokrego ubrania,chociaż w istocie jej
ciążyło. Wciąż nie do końca rozumiała swoje własne
reakcje,ale wiedziała z czym są związane. Z tą świadomością
czuła się pewniej.
Czuła na sobie jego wzrok. Stał
w drzwiach i obserwował każdy jej ruch płonącymi zielenią
oczyma. Wolnym ruchem zdjęła więc zabarwiony wodą na czarno
sweter i powiesiła go obok kominka. Podłoga zaskrzypiała i
odwróciła się w jego stronę. Wstrzymała oddech czując go tak
blisko. Nie pachniał już wodą kolońską,tak do niego nie
pasującą. Pachniał sobą. I to podziałało na nią jeszcze
bardziej.
Nie odrywając od niej
wzroku,podciągnął koszulkę i odrzucił ją na bok. Instynktownie
spojrzała na jego brzuch. Pojedyncze kropelki wody lśniły na
krzywiznach mięśni.
– Nie powiesisz jej? –
spytała cicho. Gardło ścisnęło jej się od skrywanego
podniecenia.
Kąciki ust Deana uniosły się
w ironicznym uśmiechu.
– Mam teraz ważniejsze rzeczy
na głowie.
Pochylił się i pocałował ją.
Szybko,głęboko,bez ostrzeżenia. Mruknął więc czując,jak
żarliwie i chętnie oddała pocałunek. Naprawdę szybko się
uczyła. Jego palce zaczęły wędrować po jej nagich plecach i
zsunęły na pośladki. Już miał ją unieść,gdy się odsunęła:
– Nie. – wymamrotała
chrapliwie – Zostańmy tutaj.
– Och,ależ zostaniemy –
mruknął i ponownie zatopił się w jej ustach jednocześnie unosząc
ją,a następnie kładąc na dywanie ze skóry. Sapnęła cicho
czując pod plecami miękkie,lekko łaskoczące futro i mając jego
tuż nad sobą. Przez jej wyznanie stał się niecierpliwy. Jego
palce szybko pieściły jej wilgotną skórę i zmierzały do
zapięcia pociemniałych dżinsów. Zaklął cicho,gdy mokry materiał
stawiał zdecydowany opór przed zsunięciem. Imoen zachichotała
widząc jego pośpiech i łagodnie odsunęła jego ręce sama
uwalniając się ze spodni.
– Może ja to zrobię? –
spytała kiedy ręce Deana na moment oderwały się od jej ciała by
rozebrać i siebie. Znieruchomiał i wpatrywał się w nią,podczas
gdy zgrabne palce skupiały się na suwaku. Jej włosy rozrzucone
dookoła głowy zlewające się z futrem. Przyspieszony oddech,jedyny
znak świadczący o jej podnieceniu. Rozchylone,wspaniale wykrojone
usta głodne więcej pocałunków.
Była wprost...niebiańska.
I należała do niego.
Przycisnął usta do jej szyi i
zaczął ją zalewać pocałunkami. Były żarliwsze niż poprzedniej
nocy,lecz wciąż niosły w sobie ślady czułości. Nie mogłoby być
inaczej.
Westchnęła głęboko,kiedy
pozbawił ją ostatnich skrawków ubrania. Ciepło ognia bijące z
kominka rozlewało się po jej ciele mieszając z płomieniem
pożądania. Dean oderwał usta od jej szyi i znieruchomiał patrząc
jej prosto w oczy. Jego zielone tęczówki iskrzyły w nikłym blasku
ognia.
– Wciąż cię boli? –
wyszeptał niemal niesłyszalnie. W pierwszej chwili spojrzała na
niego pytająco,lecz potem zamrugała i odparła:
– Och. Nie. Już nie.
Wygięła się w łuk i wydała
z siebie stłumiony jęk,kiedy jednym,zdecydowanym ruchem wtargnął
do jej wnętrza i zaczął się poruszać. Szybko odnaleźli wspólny
rytm,był nieco szybszy niż poprzedniej nocy. Winchester stopniowo
zaczynał okazywać jej swoją namiętność,która jak na razie była
jeszcze tłumiona przez obawę zadania jej bólu.
Winchester mruczał z rozkoszy
prosto do jej ucha. Nagle zdał sobie sprawę,że i ona coś
powiedziała.
– Co takiego?
– Zamieńmy się – szepnęła
muskając delikatnie jego włosy.
Rozchylił swoje idealnie
wykrojone usta w niemym zdziwieniu i znieruchomiał. Imoen
zaskakiwała go coraz bardziej,a raczej,zaskakiwało go jej
pożądanie,które tak skrzętnie starała się ukryć,a które
wyczuwał ilekroć ich ciała znajdowały się obok siebie.
– Dobrze – wychrypiał i
przewrócił się na plecy pociągając ją za sobą. Odrzuciła
włosy na plecy i wyprostowała się. Czuł na sobie jej rozkoszny
ciężar i zadrżał w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
Nie wyglądała już jak
przestraszone zwierzątko, które Cas znalazł w środku lasu. Była
teraz seksową i pewną siebie wojowniczką z rozwichrzonymi
włosami,rozchylonymi ustami i udami zaciskającymi się wokół
niego. Ta siła nie była efektem nauki – cały czas w niej
drzemała czekając na dogodny moment,aby się obudzić. I
świadomość,że stało się to dzięki niemu wypełniła go
dumą,ale jednocześnie fala miłości do anielicy wzmogła się.
Oboje jęczeli wznosząc się na
wyżyny rozkoszy,aż w końcu niemal równocześnie zamarli
pozwalając ciałom zatonąć w rozkosznych doznaniach.
Imoen opadła na tors Deana
ciężko oddychając. Kiedy uregulowała już nieco oddech,odrzuciła
włosy do tyłu i spojrzała mu prosto w oczy. Uśmiechnął się i
pogładził ją po ramieniu.
– Nie chcę wracać –
wymruczała.
– Gdzie,do Nieba? Przecież
mówiłem ci,że...
– Nie,nie chodzi mi o Niebo.
Nie chcę wracać do bunkra.
Dean poruszył się niespokojnie
odsuwając od Imoen. Dostrzegła,że wziął głęboki oddech i
wyraźnie unikał jej wzroku.
– Ja też nie. Ale kiedyś w
końcu będziemy musieli. Mamy zbyt wiele niedokończonych spraw aby
siedzieć tu w nieskończoność.
Mruknęła coś potakująco i
potarła w zamyśleniu nadgarstek.
– Jeszcze tylu rzeczy muszę
się nauczyć w byciu człowiekiem – westchnęła.
– Mhm – mruknął Dean spod
pół przymkniętych powiek. Nagle ogarnęło go znużenie po niemal
nieprzespanej nocy.
– Ale nie wszystko jest takie
dziwne,wiesz? Poniekąd czuję jakby moja łaska wciąż była ze
mną.
Otworzył oczy.
– Co masz na myśli?
– Czasami czułam jak wibruje.
Zwłaszcza kiedy byłeś obok. Ale teraz czuję coś podobnego,ale to
przecież nie może być to.
Winchester przełknął ślinę
a serce zabiło mu z niepokoju. Wiedział o czym mówi,nawet jeśli
nie posiadał łaski. Tak,miała rację. To nie mogło być „to”.
Niemożliwe,żeby i ona go
kochała. Nie miała pojęcia co to oznacza,więc jak do cholery
mogła to czuć?
– Co o tym myślisz,Dean? –
spytała przerywając ciszę.
– Myślę,że to przypadek. –
oznajmił beznamiętnie. – Echo przemiany w człowieka.
– Ale przecież...
– Pójdę wziąć prysznic –
powiedział stanowczo i wstał. Podniósł z podłogi swoje rzeczy i
odszedł nie oglądając się.
Imoen objęła kolana rękoma. A
jeszcze wczoraj zastanawiała się,czy wciąż powinna się go bać!
Tym razem nie przerażał jej pod względem ewentualnego
niebezpieczeństwa. Wiedziała już,że jej nie skrzywdzi. To ta
chłodna postawa mroziła świeżą krew w jej żyłach.
W takich momentach czuła się
zagubiona – uczycie tryumfu zastępowała gorycz porażki. Bo kiedy
zdawało jej się,że oswoiła kota,on po raz kolejny jej się
wymknął.
*
Nikłe światło wpadające
przez zakurzone okno wdarło się przez zasłonę snu. Imoen
zamrugała kilkakrotnie i w końcu przyzwyczaiła oczy do jasności.
Wciąż znajdowała się w
domku.
Obróciła się przez ramię i
zamarła,kiedy nie dostrzegła obok Deana. Poduszka po jego stronie
była wgnieciona a prześcieradło niezmięte jakby w ogóle go tam
nie było. Poczuła dziwny ucisk. Czyżby po ich wcześniejszej
rozmowie zdenerwował się aż za bardzo i wyjechał?
Wychyliła się z sypialni.
– Dean? – zawołała z
nadzieją chociaż dookoła panowała namacalna pustka.
Zmarszczyła brwi kiedy nie
dostrzegła ich ubrań obok kominka. W nim zaś nie płonął ogień
i znów dało się czuć wilgoć. Nie było nawet popiołu. Zupełnie
jakby nikt go nie rozpalał...
Odwróciła się gwałtownie.
Zdawało jej się,że za oknem zamajaczył jakiś ciemny kształt.
Przymknęła oczy i policzyła do dziesięciu. Czuła się
dziwnie,wewnątrz cała drżała,lecz nie było to wcale przyjemne
uczucie. Mimo to coś przedzierało się przez drżenie zagłuszając
je – coś nakłaniającego ją do wyjścia na zewnątrz.
Drewniane drzwi skrzypnęły
złowieszczo,gdy je otworzyła. Rozchyliła usta,które mimowolnie
jej zadrżały. Nigdzie nie było Impali.
A więc Dean ją porzucił.
Zachwiała się i oparła o
drzwi czując słabość w nogach. I wtedy usłyszała szept.
Cichy,ledwie słyszalny i bardzo subtelny. Płynął w powietrzu
niczym wstęga aksamitu. Wypowiadał jej imię. Wołał ją.
Jak zahipnotyzowana ruszyła ku
jemu źródłu. Spojrzała na swoje bose stopy i dostrzegła,że
podąża wydeptaną ścieżką na polanę,na której uczyła się
strzelać. Szept nasilał się z każdym kolejnym krokiem. Uniosła
głowę szukając jego źródła. Już tak blisko...
Znowu to zauważyła. Czarna
plama migająca między drzewami. Przez ułamek sekundy zdawało jej
się,że dostrzegła w niej ludzką postać.
Przyspieszyła kroku i biegiem
wkroczyła na polanę. Szept umilkł a wszystko dookoła zdawało się
tracić kolor niczym puszka pozostawiona na słońcu.
Wreszcie ją dostrzegła.
Na drugim końcu polany stała
tyłem kobieta w długiej,czarnej sukni na ramiączkach zasłoniętych
przez gęste brązowe włosy spływające na jej plecy. Fala ogromnej
energii buchnęła na Imoen niczym powietrze z gorącego piekarnika.
Z tą tylko różnicą,że ta była lodowata.
– Nareszcie – powiedziała –
Witaj,siostro.---------------------------------------------------------------------------------
Kurczę,nie wiedziałam że wyjdzie taki krótki no ale trudno. Ostatnio troszkę Was rozpieściłam,więc wybaczcie. No i właśnie,mała sielanka dobiega końca,zaskoczeni? Mam nadzieję :D
Powiem szczerze,że nie miałam zamiaru wprowadzać Amary teraz,ale pewnego razu doznałam olśnienia i bum!-przebudowałam sobie w głowie całą fabułę,z której jestem obecnie bardzo zadowolona :D
Co się stało z Denem czy Sera miała rację czemu tak mało Sery i Sama czy Den pojechał do bunkra co knuję Amara przez chwilę myślałam,że pojawi się lucyfer co to jest to co dokładnie znalazła Sera pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI co ja mam z Tobą zrobić? Dlaczego Dean tak się zachował? A może to przez Amarę? Chwila, czy ona powiedziała do Imoen "siostra"? Chyba muszę to przetrawić bo nie wiem czy dobrze myślę, ale mam nadzieję, że mnie oświecisz :D Ach, ta Sara i nieśmiały Sammy, uwielbiam go takiego :D Mam nadzieję, że Ciemność nie ma złych zamiarów wobec Imoen no i gdzie ten Dean? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAhhh,jak ja tak kocham trzymać w niepewności <3
UsuńCierpliwości,wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale :D
Mam nadzieję bo mam pewne przeczucie, ale tego Ci nie zdradzę. Mam nadzieję, że następny rozdział mnie upewni ;) zapraszam do siebie ;)
UsuńChyba domyślam się jakie,ale czy miałaś słuszność się okaże :D A dziękuję,dziękuję,nie omieszkam zajrzeć,lecz najpierw lecę nadrobić "Originals",żeby w końcu być na bieżąco no i nie narobić sobie spojlerów!
Usuń