czwartek, 14 stycznia 2016

13. Can you help me occupy my brain?

Wiekowe drzwi rozchyliły się z cichym stukiem ukazując mroczną otchłań przeplataną siatką trzaskających w oddali błyskawic. Kiedy jedna z nich rozświetlała mrok,dało się przez chwilę ujrzeć zardzewiałe łańcuchy sięgające dalej w dół. Nieliczni wiedzieli,że na ich końcu umocowana jest żelazna klatka.
Crowley przekroczył próg czując coś,co ludzie określiliby mrowieniem na plecach. Był władcą Piekła,ciemności i wszystkiego co złe,jednak nawet jego w pewnym stopniu przerażała. Przeszedł po skalnym ustępie ku krawędzi przepaści i spojrzał w dół. Klatka wydawała się być nienaruszona,ale wyraźnie wyczuł w tym miejscu zmianę energii.
No to hop – mruknął sam do siebie demon i wypowiedział półgłosem zaklęcie po enochiańsku. Kiedy umilkł,wszystko się zatrzęsło,a łańcuchy napięły się i klatka poszybowała w górę. Gestem umiejscowił ją na wysokości oczu i czekał.
Więzienie Michała i Lucyfera było bryłą ciosaną z czarnego kamienia. Pośrodku znajdowało się zaledwie jedno prostokątne okno. I to właśnie przez nie sączył się teraz blask.
Mówi Crolwey,Król Piekła – przemówił donośnym głosem rozchodzącym się w wszechogarniającej pustce echem. – Doszły mnie słuchy,że któryś z was jest ostatnio nadpobudliwy. No,słucham?!
Światło z klatki buchnęło tak,że demon musiał zasłonić oczy. Kiedy jego naczynie odzyskało zdolność widzenia,dostrzegł parę szarych oczu lustrujących go uważnie przez szparę.
Witaj,Crowley – Przemówił głęboki,spokojny głos.
Michał. – Odgadł natychmiast.
Zgadza się. Wypuścisz mnie,żebyśmy mogli porozmawiać na osobności?
Dobrze wiesz,że to niemożliwe – Crowley zmrużył oczy przeczuwając,że to wszystko to podstęp mający na celu uwolnienie archanioła. Czy on myślał,że Król Piekła da się oszukać,do cholery?
Możliwe. Trzeba tylko znać sposób.
Cóż,ja go nie znam,więc albo porozmawiamy tak,albo wcale. A przeczuwam,że masz do powiedzenia coś interesującego,skoro fundujesz mojemu królestwu drugie Haiti?
Usłyszał przeciągłe westchnienie i stukot. Michał zrobił kilka kroków i ponownie wbił spojrzenie w demona.
To prawda. Temu światu grozi zagłada.
Crowley przewrócił oczami.
Och,daj spokój. Winchesterowie ciągle to powtarzają. Dlaczego miałoby mnie to obchodzić?
Winchesterowie. – Oczy archanioła błysnęły gniewnie – O tak,przez nich zwłaszcza.
Mów dalej – Crowley nagle się ożywił.
Nawet tu dotarło do mnie,że upadły anioły. Ale nie byłoby to znaczącym zagrożeniem,gdyby... – Archanioł zawiesił głos – Gdyby ona nie upadła z nimi.
Słucham? Jaka „ona”?
Imoen. Amma-daath.
Przeklęta...dziewica?
Przez szparę dostrzegł,że Michał kiwa głową.
Miała pozostać zamknięta w Edenie do momentu wyznaczonego przez naszego Ojca. Ale to jeszcze nie ten moment,a ona się wydostała!
Crowley gwizdnął wkładając ręce do kieszeni.
No,no,no – wymruczał z podziwem – Anielska bomba atomowa na wolności. Skąd pewność,że to naprawdę nie ten moment?
Ponieważ Bóg odszedł,a żaden anioł nie wie,kiedy to miało nastąpić.
Tak naprawdę go nie słuchał. W głowie układał już plan. Skoro ta Imoen naprawdę jest tak potężna,to może jest kluczem do zgładzenia Abaddon bez wykorzystania Winchesterów?
Ach,o wilku mowa...
Dlaczego Winchesterowie mieliby mieć z tym coś wspólnego?
Michał zmrużył oczy.
Ujmijmy to tak: Któryś z Winchesterów prędzej czy później przyczyni się do upadku ludzkości. Zbyt wiele rzeczy na to wskazuje,aby mogło być inaczej. Ale to jeszcze nie czas na to. Imoen musi zostać odesłana z powrotem.
Ciekawe – Crowley zrobił kilka kroków w tę i z powrotem. – Od kiedy to anioły przejmują się losem świata? O ile się nie mylę,apokalipsa była wam całkiem obojętna,ba! Nawet w niej czynnie uczestniczyliście.
Posłuchaj mnie demonie – Michał zaczynał tracić cierpliwość. – To,czy ten świat istnieje czy też nie to nie nasza sprawa. Nas interesuje wyłącznie to,że wola Boga została podważona.
Ale-jak sam zauważyłeś- Bóg odszedł i to już nie jego sprawa.
W oczach archanioła błysnęła złość. W powietrzu ze wzmożoną siłą zafalowała energia.
Niech będzie. Ostrzegałem.
Przez szparę ponownie przedarł się błysk emanujący na całą pustkę dookoła,lecz po chwili zgasł sprawiając wrażenie,że klatka jest pusta.
Celebryci – mruknął Crowley – Te ich humory...
Jego też nie obchodziły losy ludzi. A co tam,jeden problem mniej. Ważniejsze było,że dzięki tej Imoen mógł raz na zawsze uporać się z Abaddon nie będąc zdanym na łaskę Winchesterów. Jeśli tylko by ją znalazł i odpowiednio się nią zajął...
Dajcie mi znać o każdym przejawie anielskiej mocy,zrozumiano? – wydał polecenie wróciwszy z Otchłani.
Czas rozpocząć zabawę.


*


Było już całkiem ciemno,kiedy Dean zajechał na parking pierwszego napotkanego motelu w Montrose.
To dobrze – pomyślał – Idealne warunki na polowanie.
Nie wiedział czy to przez Znamię,czy przez buzujące w nim emocje,ale czuł żądzę krwi. Polowanie było tym,czego mu teraz było trzeba.
Wyskoczył z Impali i szybkim krokiem ruszył do recepcji.
Dla jednej osoby – Obdarzył recepcjonistkę swoim słynnym uśmiechem i podał jej jedną z fałszywych kart kredytowych. Młoda blondynka zarumieniła się lekko i wydała mu klucz do pokoju mrucząc coś pod nosem.
Odszukał drzwi do swojego pokoju i znieruchomiał przekręcając klucz w zamku. Na korytarzu unosił się wyraźny zapach jaśminu. Czy to możliwe,żeby właśnie...
Dean – powiedziała miękko Alice nagle pojawiając się na korytarzu. Kiedy podeszła bliżej,dostrzegł błysk rozbawienia w jej oczach. – Nie spodziewałam się. Jesteś sam?
Tak – wymamrotał – Podobno masz w okolicy jakąś sprawę?
Mam. Ale sądziłam,że przyjedziecie we trójkę. No,może we czwórkę,jeśli wasza kuzynka,jak jej tam...
Jean – wtrącił zaciskając pięści na wspomnienie pocałunku w samochodzie. Nie Jane,od teraz jest Jean. Będzie myślał o Imoen za każdym razem jak tylko włączy „Love song”.
Tak,tak,o nią mi chodzi – machnęła ręką – We czwórkę,jeśli ona także zajmuje się rodzinnym biznesem.
Na szczęście dla niej,zajmuje się zupełnie czym innym.
Dobrze – skinęła głową i przechyliła ją muskając delikatnie palcem przedramię Winchestera. – No to jest nas dwoje. To jak? Wolisz najpierw zapolować czy może...
Dean zamrugał oczami. Woń jaśminu była tak intensywna,że aż zakręciło mu się w głowie. Ten nawyk to chyba jedyna wada tej,zdawać by się mogło,idealnej dla niego kobiety.
Może. – Usłyszał swój stanowczy głos. Nie wiedział nawet kiedy to powiedział.
Alice uśmiechnęła się i popchnęła go na drzwi otwierając na oścież pokój a potem przywarła do jego warg nim zdążył się zorientować. Nieco zdziwiony oddał pocałunek i pozwolił sobie się w nim zatracić. Kobieta mruknęła z zadowoleniem i uznając odpowiedź na pocałunek za przyzwolenie,szybkimi ruchami zaczęła rozpinać guziki koszuli Deana równocześnie pozbywając się bluzki. Zsunęła koszulę z jego ramion,a wtedy on podniósł ją i pozwolił by oplotła go nogami. Kiedy wylądowali na białej,hotelowej pościeli,żar pożądania przepłynął przez jego ciało. Zaczął całować z pasją każdy kawałek jej ciała począwszy od szyi wlewając w pieszczoty namiętność,którą pragnął ofiarować Imoen.
Nie miał jednak czasu zastanawiać się,czy jest to właściwe wobec obu kobiet.
Kochali się szybko,namiętnie i gwałtownie. Bez zbędnych ceregieli.
Dean wydał z siebie gardłowy jęk i opadł na poduszki obok swojej kochanki. Alice spojrzała na niego błyszczącymi oczami i oddychała ciężko. Sprawiała jednak wrażenie zadowolonej i zrelaksowanej. On natomiast poczuł,że jego powieki robią się ciężkie,a świat wiruje dookoła.
Nie wiedział nawet,kiedy zapadł w niespokojny sen...


*


Po powrocie do kryjówki,Imoen zamknęła się w swoim pokoju na klucz. Nie miała ochoty na towarzystwo Sama ani Sary. Po prostu położyła się na łóżku (chyba użyła go pierwszy raz odkąd się tu znalazła) i rozmyślała. Dean i jego dziwne zachowanie nie chciały opuścić jej głowy. Był jak kot,którego widziała pewnego razu będąc z Sarą w mieście. Wyciągnęła dłoń aby go pogłaskać,a on ostrożnie ją obwąchał i kiedy myślała,że pozwoli jej się dotknąć,odwrócił się i zniknął równie szybko jak się pojawił.
Tak samo było z Deanem.
Przecież ona nie zrobiła niczego złego! To on naparł na nią ustami i przycisnął do siebie. I podobało mu się to. Jej zresztą także. Miała wrażenie,że łaska w jej wnętrzu kotłuje się,wyrywa chcąc znaleźć się jak najbliżej niego. Czy tak właśnie powinna się czuć? A może właśnie nie i Dean czując coś podobnego przestał?
Czy ja kiedykolwiek zrozumiem ludzi? – pomyślała ze smutkiem przykładając głowę do poduszki. Nie zauważyła nawet,kiedy za oknem zamiast atramentowego nieba pojawiły się puszyste obłoki poprzeplatane promieniami wschodzącego słońca.
Dla niej,anioła,czas nie miał znaczenia. Ale dla ludzi i owszem.
Imoen? Imoen! Otwórz! – zawołała rozjuszona Sarah stukając do drzwi. Anielica podniosła się i po chwili zobaczyła swoją ziemską przyjaciółkę. Z włosami w nieładzie i zaróżowionymi policzkami wyglądała na zaniepokojoną.
Dlaczego się zamknęłaś? Nigdy przedtem tego nie robiłaś.
To Dean. Saro,pomóż mi,nie wiem...
Też nie wiesz gdzie on jest? – przerwała jej Sarah mylnie odczytując intencje Imoen.
Anielica rozszerzyła szeroko oczy.
Nie ma go w bunkrze?
Sarah pokręciła głową. Imoen poczuła nieprzyjemny skurcz w środku.
Widziałaś się z nim jako ostatnia. Pomyślałam,że wiesz,gdzie może być...
Nie – wyszeptała.
Cholera – mruknęła Sarah i odwróciła się na pięcie. Imoen podążyła za nią.
No i? Imoen? – zwrócił się Sam do anielicy,kiedy ta pojawiła się w sali głównej. Ta zaś pokręciła głową.
Mam nadzieję,że nic mu się nie stało i po prostu pojechał się zabawić. – westchnął Sam.
Zabawić? Co masz na myśli? – spytała Imoen marszcząc brwi.
Och,no wiesz... – Młodszy Winchester zmierzwił palcami włosy nieco zażenowany. – To takie..ludzkie sprawy.
Sam... – Imoen podeszła do niego i wbiła weń zabójcze spojrzenie. Wyglądało to dość komicznie biorąc pod uwagę różnicę wzrostu i wrodzony urok anielicy. – Natychmiast wyjaśnij mi,co miałeś na myśli.
Winchester przełknął ślinę przeklinając w myślach brata nie tylko za zniknięcie. Nie wiedział jak naprawdę wyglądają relacje jego brata z Imoen,ale wszystko wskazywało na to,że dość poważnie. Podejrzewał,gdzie mógł być Dean,ale wolał zachować to dla siebie.
Na szczęście odpowiedź uniemożliwił mu dźwięk telefonu. Podziękował w duchu i nacisnął słuchawkę.
Cas? – Sam natychmiast przełączył na głośnomówiący.
Mam coś ważnego Sam.
No to dajesz,Cas.
Gadriel pracuje dla Metatrona.
Sarah zmarszczyła brwi i posłała Samowi zaniepokojone spojrzenie. Ten tylko pokręcił głową co miało znaczyć,że wszystko jej później wyjaśni.
Od dawna?
Nie wiem.
Musimy go znaleźć. Odpowie nam na kilka pytań.
Czekajcie,mam coś na początek. Zdjęcie symbolu,który przyciąga wszystkie anioły. Myślę,że to zaklęcie,użyto dziwnych składników. Nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Ekran laptopa pokazał informację o nowej wiadomości. Sam zmarszczył brwi na widok symbolu.
Sam? Czy...Dean jest koło ciebie? Nie odbiera telefonu. – spytał nagle anioł.
Nie,Cas – odezwała się Sarah. – Dean'a tu nie ma.
Och... – wydusił tylko anioł.
Nie martw się,Cas wszystko jest w porządku. Dobra,rozejrzę się. Kiedy się zobaczymy,będę wiedział co i jak.
Zgoda. Do później.


*


A teraz wróć do domu. Potrzebujesz odpoczynku...
Dean zamrugał oczami zaciskając palce mocniej na kierownicy. Walczył z ogarniającym go stopniowo zmęczeniem. W głowie wciąż słyszał spokojny,kobiecy głos nakazujący mu wrócić. Czyżby był tak zmęczony,że miał omamy?
Byłeś świetny. Dziękuję. Odpocznij. Przyda ci się...
Ten głos...należał do Alice. Uświadomił sobie,że nie pamięta,żeby kiedykolwiek tak do niego mówiła. Pamiętał rumiane policzki recepcjonistki. Pokryty rdzą klucz od pokoju. Zapach jaśminu....
Niech to szlag! Czyżby urwał mu się film? A może to przez Znamię?
Zacisnął zęby i zmusił się do patrzenia na drogę. Już niedaleko.
Zaparkował Impalę przed wejściem do bunkra i wyskoczył z samochodu. A przynajmniej miał taki zamiar. Kiedy tylko szarpnął za klamkę i wykonał ruch,omal się nie wywrócił.
Czuł,że nogi ma jak z waty. Okej,tylko spokojnie...
Schodzącego po kutych schodach zauważyła go Sarah. Zerwała się z krzesła i ruszyła ku niemu.
Dean! Gdzie byłeś? Mamy ważny trop w sprawie Gad... – urwała widząc w jakim jest stanie – Dobrze się czujesz?
Nic mi nie jest – warknął przez zaciśnięte zęby. Jej słowa sprawiły,że nagle się ożywił. – Powiedziałaś: Gadriela?
Wyjaśniła mu,że symbol,który wysłał im Castiel znajdował się na miejscach morderstw w okolicach przemysłowych. Właśnie mieli zamiar jechać na jedno z nich aby sprawdzić trop. Oczy Deana rozbłysły na nowo,gdy tylko usłyszał wiadomość.
To chyba nie jest dobry pomysł,żebyś jechał w tym stanie – stwierdziła Sarah przyglądając mu się.
Mówiłem już,nic mi nie jest. Muszę tylko wziąć prysznic.
Sam zmarszczył brwi spoglądając na brata. To nie był Dean,którego znał. Tamten Dean emanował energią,był pełen życia i koloru. A ten...patrzył teraz na poszarzałego i wyniszczonego człowieka. Coś tu ewidentnie było nie tak.
Zaczekaj. – Dogonił go i złapał za ramię w korytarzu prowadzącym do łazienek – Co się z tobą działo? Gdzie byłeś?
Dean oblizał usta. Wahał się przed wyznaniem bratu prawdy.
Sarah wspomniała,że w Montrose jest sprawa. Pojechałem tam. – wzruszył ramionami jakby to wszystko wyjaśniało.
To znaczy...pojechałeś do Alice. Bez nas. – W głosie młodego Winchestera zabrzmiało oskarżenie. – Chyba zaczynam rozumieć.
Powinieneś. Nie masz już pięciu lat,Sammy.
Młodszy Winchester wolno skinął głową i uśmiechnął się tajemniczo.
No tak. Dołącz do nas jak będziesz gotowy.
Odwrócił się na pięcie i ruszył prosto do komputera. Jego palce wystukały jedno słowo.
Jaśmin.

---------------------------------------------------------

Ha,udało się zawalczyć z większą czcionką :D
Powiem tak: Nie wiem,czy będę kontynuować wątek Michała. Ta scena z początku przyszła mi na myśl po obejrzeniu 9 odcinka 11 sezonu,oczywiście w nieco zmienionych realiach. A jej funkcja jest taka,że chciałam wreszcie dać Wam jakiś smaczek  na temat Imoen :D
Sesja idzie,więc czasu na pisanie trochę mniej,ale bądźcie cierpliwi,bo wkrótce tempo akcji bardzo wzrośnie ;)

3 komentarze:

  1. Jaśmin co z tym wspulnego ma Alice Crauly łapy precz od Imegin szkoda,że nie było Lucyfera Den mnie denerwuje z tym nie masz już 15 lat Samy niech Samy jedzie tam sam Den nie pytał Sama o pozwolenie czy może jechać szkoda mi Imegin bardzo bym chciała by Samy i Sera wszystko sobie wyjasnili kocham Sama i Serę czemu w klatce nie było lucyfera i co knuje maraton pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz się spostrzegłam, że dodałaś wczoraj nowy rozdział. Brawo ja! :P Jaśmin? Zastanawia mnie odkąd skończyłam czytać rozdział. Ciekawa jestem dlaczego Dean tak kiepsko się czuł. Cieszę się, że był Michael (chyba dobrze piszę z tego co pamiętam :D ) ale jestem ciekawa co archanioł miał na myśli mówiąc o Imoen i o planie Boga wobec niej. Tyle zagadek xd czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę powodzenia w zdaniu sesji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest z Samem. On zazwyczaj pierwszy orientuje się,że coś jest nie tak ;) Jaśmin ma swoje znaczenie,które dla potrzeb opowiadania zmodyfikowałam a jak dowiesz się za jakiś czas :D

      Usuń

Theme by Hanchesteria