Wiekowe
drzwi rozchyliły się z cichym stukiem ukazując mroczną otchłań
przeplataną siatką trzaskających w oddali błyskawic. Kiedy jedna
z nich rozświetlała mrok,dało się przez chwilę ujrzeć
zardzewiałe łańcuchy sięgające dalej w dół. Nieliczni
wiedzieli,że na ich końcu umocowana jest żelazna klatka.
Crowley
przekroczył próg czując coś,co ludzie określiliby mrowieniem na
plecach. Był władcą Piekła,ciemności i wszystkiego co złe,jednak
nawet jego w pewnym stopniu przerażała. Przeszedł po skalnym
ustępie ku krawędzi przepaści i spojrzał w dół. Klatka wydawała
się być nienaruszona,ale wyraźnie wyczuł w tym miejscu zmianę
energii.
– No
to hop – mruknął sam do siebie demon i wypowiedział półgłosem
zaklęcie po enochiańsku. Kiedy umilkł,wszystko się zatrzęsło,a
łańcuchy napięły się i klatka poszybowała w górę. Gestem
umiejscowił ją na wysokości oczu i czekał.
Więzienie
Michała i Lucyfera było bryłą ciosaną z czarnego kamienia.
Pośrodku znajdowało się zaledwie jedno prostokątne okno. I to
właśnie przez nie sączył się teraz blask.
– Mówi
Crolwey,Król Piekła – przemówił donośnym głosem rozchodzącym
się w wszechogarniającej pustce echem. – Doszły mnie słuchy,że
któryś z was jest ostatnio nadpobudliwy. No,słucham?!
Światło
z klatki buchnęło tak,że demon musiał zasłonić oczy. Kiedy jego
naczynie odzyskało zdolność widzenia,dostrzegł parę szarych oczu
lustrujących go uważnie przez szparę.
– Witaj,Crowley
– Przemówił głęboki,spokojny głos.
– Michał.
– Odgadł natychmiast.
– Zgadza
się. Wypuścisz mnie,żebyśmy mogli porozmawiać na osobności?
– Dobrze
wiesz,że to niemożliwe – Crowley zmrużył oczy przeczuwając,że
to wszystko to podstęp mający na celu uwolnienie archanioła. Czy
on myślał,że Król Piekła da się oszukać,do cholery?
– Możliwe.
Trzeba tylko znać sposób.
– Cóż,ja
go nie znam,więc albo porozmawiamy tak,albo wcale. A przeczuwam,że
masz do powiedzenia coś interesującego,skoro fundujesz mojemu
królestwu drugie Haiti?
Usłyszał
przeciągłe westchnienie i stukot. Michał zrobił kilka kroków i
ponownie wbił spojrzenie w demona.
– To
prawda. Temu światu grozi zagłada.
Crowley
przewrócił oczami.
– Och,daj
spokój. Winchesterowie ciągle to powtarzają. Dlaczego miałoby
mnie to obchodzić?
– Winchesterowie.
– Oczy archanioła błysnęły gniewnie – O tak,przez nich
zwłaszcza.
– Mów
dalej – Crowley nagle się ożywił.
– Nawet
tu dotarło do mnie,że upadły anioły. Ale nie byłoby to znaczącym
zagrożeniem,gdyby... – Archanioł zawiesił głos – Gdyby ona
nie upadła z nimi.
– Słucham?
Jaka „ona”?
–
Imoen.
Amma-daath.
– Przeklęta...dziewica?
Przez szparę dostrzegł,że Michał kiwa głową.
Przez szparę dostrzegł,że Michał kiwa głową.
– Miała
pozostać zamknięta w Edenie do momentu wyznaczonego przez naszego
Ojca. Ale to jeszcze nie ten moment,a ona się wydostała!
Crowley
gwizdnął wkładając ręce do kieszeni.
– No,no,no
– wymruczał z podziwem – Anielska bomba atomowa na wolności.
Skąd pewność,że to naprawdę nie ten moment?
– Ponieważ
Bóg odszedł,a żaden anioł nie wie,kiedy to miało nastąpić.
Tak
naprawdę go nie słuchał. W głowie układał już plan. Skoro
ta Imoen naprawdę jest tak potężna,to może jest kluczem do
zgładzenia Abaddon bez wykorzystania Winchesterów?
Ach,o
wilku mowa...
– Dlaczego
Winchesterowie mieliby mieć z tym coś wspólnego?
Michał
zmrużył oczy.
– Ujmijmy
to tak: Któryś z Winchesterów prędzej czy później przyczyni się
do upadku ludzkości. Zbyt wiele rzeczy na to wskazuje,aby mogło być
inaczej. Ale to jeszcze nie czas na to. Imoen musi zostać odesłana
z powrotem.
– Ciekawe
– Crowley zrobił kilka kroków w tę i z powrotem. – Od kiedy to
anioły przejmują się losem świata? O ile się nie mylę,apokalipsa
była wam całkiem obojętna,ba! Nawet w niej czynnie
uczestniczyliście.
– Posłuchaj
mnie demonie – Michał zaczynał tracić cierpliwość. – To,czy
ten świat istnieje czy też nie to nie nasza sprawa. Nas interesuje
wyłącznie to,że wola Boga została podważona.
– Ale-jak
sam zauważyłeś- Bóg odszedł i to już nie jego sprawa.
W
oczach archanioła błysnęła złość. W powietrzu ze wzmożoną
siłą zafalowała energia.
–
Niech
będzie. Ostrzegałem.
Przez
szparę ponownie przedarł się błysk emanujący na całą pustkę
dookoła,lecz po chwili zgasł sprawiając wrażenie,że klatka jest
pusta.
–
Celebryci
– mruknął Crowley – Te ich humory...
Jego
też nie obchodziły losy ludzi. A co tam,jeden problem mniej.
Ważniejsze było,że dzięki tej Imoen mógł raz na zawsze uporać
się z Abaddon nie będąc zdanym na łaskę Winchesterów. Jeśli
tylko by ją znalazł i odpowiednio się nią zajął...
– Dajcie
mi znać o każdym przejawie anielskiej mocy,zrozumiano? – wydał
polecenie wróciwszy z Otchłani.
Czas
rozpocząć zabawę.
*
Było
już całkiem ciemno,kiedy Dean zajechał na parking pierwszego
napotkanego motelu w Montrose.
To
dobrze – pomyślał –
Idealne warunki na polowanie.
Nie
wiedział czy to przez Znamię,czy przez buzujące w nim emocje,ale
czuł żądzę krwi. Polowanie było tym,czego mu teraz było trzeba.
Wyskoczył
z Impali i szybkim krokiem ruszył do recepcji.
– Dla
jednej osoby – Obdarzył recepcjonistkę swoim słynnym uśmiechem
i podał jej jedną z fałszywych kart kredytowych. Młoda blondynka
zarumieniła się lekko i wydała mu klucz do pokoju mrucząc coś
pod nosem.
Odszukał
drzwi do swojego pokoju i znieruchomiał przekręcając klucz w
zamku. Na korytarzu unosił się wyraźny zapach jaśminu. Czy to
możliwe,żeby właśnie...
– Dean
– powiedziała miękko Alice nagle pojawiając się na korytarzu.
Kiedy podeszła bliżej,dostrzegł błysk rozbawienia w jej oczach. –
Nie spodziewałam się. Jesteś sam?
– Tak
– wymamrotał – Podobno masz w okolicy jakąś sprawę?
– Mam.
Ale sądziłam,że przyjedziecie we trójkę. No,może we
czwórkę,jeśli wasza kuzynka,jak jej tam...
– Jean
– wtrącił zaciskając pięści na wspomnienie pocałunku w
samochodzie. Nie Jane,od teraz jest Jean. Będzie myślał o Imoen za
każdym razem jak tylko włączy „Love song”.
– Tak,tak,o nią mi chodzi – machnęła ręką – We czwórkę,jeśli ona także zajmuje się rodzinnym biznesem.
– Tak,tak,o nią mi chodzi – machnęła ręką – We czwórkę,jeśli ona także zajmuje się rodzinnym biznesem.
– Na
szczęście dla niej,zajmuje się zupełnie czym innym.
– Dobrze
– skinęła głową i przechyliła ją muskając delikatnie palcem
przedramię Winchestera. – No to jest nas dwoje. To jak? Wolisz najpierw zapolować czy
może...
Dean
zamrugał oczami. Woń jaśminu była tak intensywna,że aż
zakręciło mu się w głowie. Ten nawyk to chyba jedyna wada
tej,zdawać by się mogło,idealnej dla niego kobiety.
– Może.
– Usłyszał swój stanowczy głos. Nie wiedział nawet kiedy to
powiedział.
Alice
uśmiechnęła się i popchnęła go na drzwi otwierając na oścież
pokój a potem przywarła do jego warg nim zdążył się
zorientować. Nieco zdziwiony oddał pocałunek i pozwolił sobie się
w nim zatracić. Kobieta mruknęła z zadowoleniem i uznając
odpowiedź na pocałunek za przyzwolenie,szybkimi ruchami zaczęła
rozpinać guziki koszuli Deana równocześnie pozbywając się
bluzki. Zsunęła koszulę z jego ramion,a wtedy on podniósł ją i
pozwolił by oplotła go nogami. Kiedy wylądowali na
białej,hotelowej pościeli,żar pożądania przepłynął przez jego
ciało. Zaczął całować z pasją każdy kawałek jej ciała
począwszy od szyi wlewając w pieszczoty namiętność,którą
pragnął ofiarować Imoen.
Nie
miał jednak czasu zastanawiać się,czy jest to właściwe wobec obu
kobiet.
Kochali
się szybko,namiętnie i gwałtownie. Bez zbędnych ceregieli.
Dean
wydał z siebie gardłowy jęk i opadł na poduszki obok swojej
kochanki. Alice spojrzała na niego błyszczącymi oczami i oddychała
ciężko. Sprawiała jednak wrażenie zadowolonej i zrelaksowanej. On
natomiast poczuł,że jego powieki robią się ciężkie,a świat
wiruje dookoła.
Nie
wiedział nawet,kiedy zapadł w niespokojny sen...
*
Po
powrocie do kryjówki,Imoen zamknęła się w swoim pokoju na klucz.
Nie miała ochoty na towarzystwo Sama ani Sary. Po prostu położyła
się na łóżku (chyba użyła go pierwszy raz odkąd się tu
znalazła) i rozmyślała. Dean i jego dziwne zachowanie nie chciały
opuścić jej głowy. Był jak kot,którego widziała pewnego razu
będąc z Sarą w mieście. Wyciągnęła dłoń aby go pogłaskać,a
on ostrożnie ją obwąchał i kiedy myślała,że pozwoli jej się
dotknąć,odwrócił się i zniknął równie szybko jak się
pojawił.
Tak
samo było z Deanem.
Przecież
ona nie zrobiła niczego złego! To on naparł na nią ustami i
przycisnął do siebie. I podobało mu się to. Jej zresztą także.
Miała wrażenie,że łaska w jej wnętrzu kotłuje się,wyrywa chcąc
znaleźć się jak najbliżej niego. Czy tak właśnie powinna się
czuć? A może właśnie nie i Dean czując coś podobnego przestał?
Czy
ja kiedykolwiek zrozumiem ludzi? – pomyślała ze smutkiem
przykładając głowę do poduszki. Nie zauważyła nawet,kiedy za
oknem zamiast atramentowego nieba pojawiły się puszyste obłoki
poprzeplatane promieniami wschodzącego słońca.
Dla
niej,anioła,czas nie miał znaczenia. Ale dla ludzi i owszem.
– Imoen?
Imoen! Otwórz! – zawołała rozjuszona Sarah stukając do drzwi.
Anielica podniosła się i po chwili zobaczyła swoją ziemską
przyjaciółkę. Z włosami w nieładzie i zaróżowionymi policzkami
wyglądała na zaniepokojoną.
– Dlaczego
się zamknęłaś? Nigdy przedtem tego nie robiłaś.
– To
Dean. Saro,pomóż mi,nie wiem...
– Też
nie wiesz gdzie on jest? – przerwała jej Sarah mylnie odczytując
intencje Imoen.
Anielica
rozszerzyła szeroko oczy.
– Nie
ma go w bunkrze?
Sarah
pokręciła głową. Imoen poczuła nieprzyjemny skurcz w środku.
– Widziałaś
się z nim jako ostatnia. Pomyślałam,że wiesz,gdzie może być...
– Nie
– wyszeptała.
– Cholera
– mruknęła Sarah i odwróciła się na pięcie. Imoen podążyła
za nią.
– No
i? Imoen? – zwrócił się Sam do anielicy,kiedy ta pojawiła się
w sali głównej. Ta zaś pokręciła głową.
– Mam
nadzieję,że nic mu się nie stało i po prostu pojechał się
zabawić. – westchnął Sam.
– Zabawić?
Co masz na myśli? – spytała Imoen marszcząc brwi.
– Och,no
wiesz... – Młodszy Winchester zmierzwił palcami włosy nieco
zażenowany. – To takie..ludzkie sprawy.
– Sam...
– Imoen podeszła do niego i wbiła weń zabójcze spojrzenie.
Wyglądało to dość komicznie biorąc pod uwagę różnicę wzrostu
i wrodzony urok anielicy. – Natychmiast wyjaśnij mi,co miałeś na
myśli.
Winchester
przełknął ślinę przeklinając w myślach brata nie tylko za
zniknięcie. Nie wiedział jak naprawdę wyglądają relacje jego
brata z Imoen,ale wszystko wskazywało na to,że dość poważnie.
Podejrzewał,gdzie mógł być Dean,ale wolał zachować to dla
siebie.
Na
szczęście odpowiedź uniemożliwił mu dźwięk telefonu.
Podziękował w duchu i nacisnął słuchawkę.
– Cas?
– Sam natychmiast przełączył na głośnomówiący.
– Mam
coś ważnego Sam.
– No
to dajesz,Cas.
– Gadriel
pracuje dla Metatrona.
Sarah
zmarszczyła brwi i posłała Samowi zaniepokojone spojrzenie. Ten
tylko pokręcił głową co miało znaczyć,że wszystko jej później
wyjaśni.
– Od
dawna?
– Nie
wiem.
– Musimy
go znaleźć. Odpowie nam na kilka pytań.
– Czekajcie,mam
coś na początek. Zdjęcie symbolu,który przyciąga wszystkie
anioły. Myślę,że to zaklęcie,użyto dziwnych składników. Nigdy
nie widziałem czegoś takiego.
Ekran
laptopa pokazał informację o nowej wiadomości. Sam zmarszczył
brwi na widok symbolu.
– Sam?
Czy...Dean jest koło ciebie? Nie odbiera telefonu. – spytał nagle
anioł.
– Nie,Cas
– odezwała się Sarah. – Dean'a tu nie ma.
– Och...
– wydusił tylko anioł.
– Nie
martw się,Cas wszystko jest w porządku. Dobra,rozejrzę się. Kiedy
się zobaczymy,będę wiedział co i jak.
– Zgoda.
Do później.
*
A
teraz wróć do domu. Potrzebujesz odpoczynku...
Dean
zamrugał oczami zaciskając palce mocniej na kierownicy. Walczył z
ogarniającym go stopniowo zmęczeniem. W głowie wciąż słyszał
spokojny,kobiecy głos nakazujący mu wrócić. Czyżby był tak
zmęczony,że miał omamy?
Byłeś
świetny. Dziękuję. Odpocznij. Przyda ci się...
Ten
głos...należał do Alice. Uświadomił sobie,że nie pamięta,żeby
kiedykolwiek tak do niego mówiła. Pamiętał rumiane policzki
recepcjonistki. Pokryty rdzą klucz od pokoju. Zapach jaśminu....
Niech
to szlag! Czyżby urwał mu się film? A może to przez Znamię?
Zacisnął
zęby i zmusił się do patrzenia na drogę. Już niedaleko.
Zaparkował
Impalę przed wejściem do bunkra i wyskoczył z samochodu. A
przynajmniej miał taki zamiar. Kiedy tylko szarpnął za klamkę i
wykonał ruch,omal się nie wywrócił.
Czuł,że nogi ma jak z waty.
Okej,tylko spokojnie...
Schodzącego
po kutych schodach zauważyła go Sarah. Zerwała się z krzesła i
ruszyła ku niemu.
– Dean!
Gdzie byłeś? Mamy ważny trop w sprawie Gad... – urwała widząc
w jakim jest stanie – Dobrze się czujesz?
– Nic
mi nie jest – warknął przez zaciśnięte zęby. Jej słowa
sprawiły,że nagle się ożywił. – Powiedziałaś: Gadriela?
Wyjaśniła
mu,że symbol,który wysłał im Castiel znajdował się na miejscach
morderstw w okolicach przemysłowych. Właśnie mieli zamiar jechać
na jedno z nich aby sprawdzić trop. Oczy Deana rozbłysły na
nowo,gdy tylko usłyszał wiadomość.
– To
chyba nie jest dobry pomysł,żebyś jechał w tym stanie –
stwierdziła Sarah przyglądając mu się.
– Mówiłem
już,nic mi nie jest. Muszę tylko wziąć prysznic.
Sam
zmarszczył brwi spoglądając na brata. To nie był Dean,którego
znał. Tamten Dean emanował energią,był pełen życia i koloru. A
ten...patrzył teraz na poszarzałego i wyniszczonego człowieka. Coś
tu ewidentnie było nie tak.
– Zaczekaj.
– Dogonił go i złapał za ramię w korytarzu prowadzącym do
łazienek – Co się z tobą działo? Gdzie byłeś?
Dean
oblizał usta. Wahał się przed wyznaniem bratu prawdy.
– Sarah
wspomniała,że w Montrose jest sprawa. Pojechałem tam. – wzruszył
ramionami jakby to wszystko wyjaśniało.
– To
znaczy...pojechałeś do Alice. Bez nas. – W głosie młodego
Winchestera zabrzmiało oskarżenie. – Chyba zaczynam rozumieć.
–Powinieneś.
Nie masz już pięciu lat,Sammy.
Młodszy
Winchester wolno skinął głową i uśmiechnął się tajemniczo.
– No
tak. Dołącz do nas jak będziesz gotowy.
Odwrócił
się na pięcie i ruszył prosto do komputera. Jego palce wystukały
jedno słowo.
Jaśmin.
---------------------------------------------------------
Ha,udało się zawalczyć z większą czcionką :D
Powiem tak: Nie wiem,czy będę kontynuować wątek Michała. Ta scena z początku przyszła mi na myśl po obejrzeniu 9 odcinka 11 sezonu,oczywiście w nieco zmienionych realiach. A jej funkcja jest taka,że chciałam wreszcie dać Wam jakiś smaczek na temat Imoen :D
Sesja idzie,więc czasu na pisanie trochę mniej,ale bądźcie cierpliwi,bo wkrótce tempo akcji bardzo wzrośnie ;)
Jaśmin co z tym wspulnego ma Alice Crauly łapy precz od Imegin szkoda,że nie było Lucyfera Den mnie denerwuje z tym nie masz już 15 lat Samy niech Samy jedzie tam sam Den nie pytał Sama o pozwolenie czy może jechać szkoda mi Imegin bardzo bym chciała by Samy i Sera wszystko sobie wyjasnili kocham Sama i Serę czemu w klatce nie było lucyfera i co knuje maraton pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeraz się spostrzegłam, że dodałaś wczoraj nowy rozdział. Brawo ja! :P Jaśmin? Zastanawia mnie odkąd skończyłam czytać rozdział. Ciekawa jestem dlaczego Dean tak kiepsko się czuł. Cieszę się, że był Michael (chyba dobrze piszę z tego co pamiętam :D ) ale jestem ciekawa co archanioł miał na myśli mówiąc o Imoen i o planie Boga wobec niej. Tyle zagadek xd czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę powodzenia w zdaniu sesji ;)
OdpowiedzUsuńWiesz jak to jest z Samem. On zazwyczaj pierwszy orientuje się,że coś jest nie tak ;) Jaśmin ma swoje znaczenie,które dla potrzeb opowiadania zmodyfikowałam a jak dowiesz się za jakiś czas :D
Usuń