poniedziałek, 15 sierpnia 2016

35. You'll go back to her and I'll go back to us


Gdy tylko Sarah przekroczyła próg magazynu mającego posłużyć jako miejsce do wywoływania duchów,Dean zamknął za nią drzwi i wysypał pod nimi grubą warstwę soli.
     Sam stał pośrodku solnego kręgu i patrzył na nią ze zmarszczonym czołem i wymalowanym w oczach niepokojem. To wszystko wydarzyło się tak szybko,że nie miał nawet czasu z nią porozmawiać i mógł tylko domyślić się,jak Sarah się czuje,chociaż szczerze mówiąc nie było to proste. Czy była zła czy raczej przestraszona? A może jedno i drugie? On także nie wiedział już co myśleć. Wymierzonym policzkiem Dean przywrócił mu odrobinę rozsądku przyćmionego przez strach,który od tamtej pory ściskał go za gardło,ale mimo to nabrał wątpliwości. A jeśli to naprawdę był zły znak i nie powinien był myśleć o porzuceniu życia łowcy i małżeństwie?
Sarah weszła do kręgu i odetchnęła głęboko.
Okej. To co będziemy teraz robić? – spytała gdy Dean do nich dołączył.
Najpierw myślałem,żeby użyć tego – odparł wskazując głową na leżącą w kącie planszę oujia. – Ale nie jesteśmy na pidżama party w podstawówce no i trąci to amatorszczyzną,a poza tym rzadko kiedy działa,więc...
Urwał wodząc wzrokiem od Sama po Sarę i uśmiechając się znacząco,na co Sam spiorunował go spojrzeniem.
Co masz na myśli? – spytała ostrożnie Blake,chociaż się domyślała.
Ostatnim razem Jessica pojawiła się kiedy byliście ze sobą blisko,więc...
Dean chce żebym cię pocałował – przerwał mu zniecierpliwiony Sam.
Ton jego głosu nie spodobał się Sarze.
    – A ty tego nie chcesz? – spytała niemal szeptem.
Sam westchnął i otarł twarz dłonią. Rzucił niechętne spojrzenie w kierunku brata. Dean wyłapał je i uniósł dłonie do góry.
Okej,mnie tu nie ma – oznajmił odwracając się i odsuwając się na koniec kręgu.
Sam oblizał usta i spojrzał Sarze prosto w oczy.
Oczywiście,że chcę – odparł cicho – Kocham cię. Tylko że...ta sytuacja jest bardzo...niekomfortowa. Nie zdążyłem ci powiedzieć tego co chciałem a teraz...
Urwał kiedy Sarah zarzuciła mu ręce na szyję i wpiła się w jego usta. Oddał pocałunek nie zważając na wymowny gwizd Deana. Kiedy się odsunął,zamrugał zaskoczony a Sarah uśmiechnęła się ściskając mocno jego dłoń dając w ten sposób do zrozumienia,że go wspiera. Szybko jednak uśmiech zniknął z jej twarzy,bo w pomieszczeniu znikąd zerwał się silny wiatr. Plansza ouija prześlizgnęła się na drugi koniec pokoju.
Jessica?! – zawołał Dean usiłując przekrzyczeć gwizd wiatru. – Wiemy,że to ty! Pokaż się!
Nagle przestało wiać i zrobiło się zupełnie spokojnie. Ciszę mąciły jedynie urywane oddechy całej trójki. Przez chwilę pomyśleli,że zrobili coś nie tak.
Huh – mruknął Dean opuszczając strzelbę nabitą solą. – Może jednak trzeba było zrobić pidżama party?
Nie Dean – odparła dziwnie spokojnym tonem jak na swój stan nerwowy Sarah. Wyciągnęła przed siebie drżący palec – Tam.
Bracia podążyli za jej spojrzeniem. Dean rozchylił jedynie usta w niemym zdziwieniu,zaś Sam miał wrażenie,że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Zaczął szybciej oddychać,a usta mu drżały,gdyż to co zobaczył,wstrząsnęło nim,chociaż nie pierwszy raz miał do czynienia z duchem.
W ciemnym kącie,głównie dzięki jasnym włosom dało się dostrzec zgarbioną kobiecą sylwetkę odzianą w białą koszulę nocną na ramiączkach. Na jej brzuchu jątrzyła się ogromna czerwona plama. Uniosła głowę i chociaż rysami twarzy przypominała dawną Jessicę,zapadnięte policzki,mocno podkrążone oczy z sińcami i blada twarz tworzyły z niej zupełnie inną postać.
Postać,której nie powinno tu być.
Ruszyła wolno w ich kierunku kręcąc głową na boki.
Jess... – wydusił Sam. Gardło miał tak ściśnięte,że nie był w stanie wymówić jej pełnego imienia. Kiedy mignęła mu przez ułamek sekundy,ciągle trzymał się nadziei,że to nie ona. Teraz jednak widział ją wyraźnie w całej okazałości i wcale nie czuł się z tym pewniej. Duch zatrzymał się przed solnym kręgiem,który go odepchnął i wyszczerzył zęby w makabrycznym wyrazie gniewu.
Czego chcesz Jessico? – spytał Sam siląc się na spokojny ton. Ona ciągle jednak milczała,więc dodał: – Wiem przecież,że potrafisz mówić. Powiedz proszę,dlaczego tu jesteś...i czemu wciąż tu jesteś.
Wyraz twarzy ducha zmienił się. Grymas złości zniknął i jej twarz stała się niemal ludzka. Jej oczy zdawały się błyszczeć od łez a w głębokim głosie odbijającym się echem grobowej pustoty niemal dało się usłyszeć żal.
Kocham cię,Sam. Wiesz o tym. Chciałeś,abym to ja została twoją żoną,a teraz chcesz żeby inna zajęła moje miejsce?
Ty nie żyjesz Jessico – odparł zadecydowanie Sam.
Przez jej twarz znów przemknął cień gniewu.
Ale jestem przy tobie. Jestem i zawsze będę. Nie mogę cię opuścić.
A jednak musisz. Nie cofniemy czasu. Musisz pozwolić mi odejść. To dla twojego dobra. Odnajdziesz w końcu spokój.
Nie odnajdę!
Machnęła ręką i w pomieszczeniu znów zerwał się wiatr. Jej głos dudniący pośród ciemności wywoływał dreszcz nawet u tak doświadczonych łowców jak ta trójka.
Masz pojęcie,co jest po drugiej stronie? Nic,tylko pustka i ciemność! Jestem tam sama! Kiedy jestem tutaj,z tobą,odnajduję spokój. A teraz go niszczysz chcąc dać tej suce coś,co należy do mnie!
Sam przełknął ślinę. Wiedział,że to nie była jego dziewczyna,jego cudowna i wyrozumiała Jessica. To tylko wierna kopia wykrzywiona przez frustrację i gniew. Ale mimo to,jej słowa sprawiły,że serce podeszło mu do gardła.
Widząc,że jest na granicy złamania,ciągnęła:
Chcesz,żebym była nieszczęśliwa? Chcesz żyć ze świadomością,że pozbawiasz mnie zasłużonego wiecznego spokoju? Chcesz tego,Sam?
Oczywiście,że nie – powiedział zaciskając usta.
Doskonale – wykrzywiła usta w uśmiechu. – Jeśli naprawdę mnie kochałeś,pozwolisz mi zostać. A ona musi odejść.
Wyciągnęła długi,blady palec w kierunku Sary i ruszyła na nich z dzikim wrzaskiem rozbijając się o brzeg solnego kręgu i tyle ją widzieli.


*


Hej.
Sarah stała kilka minut przy wejściu do piwnicy mieszczącej kilkanaście modeli samochodów i motocykli. Patrzyła na Sama w milczeniu zastanawiając się,czy jest już gotowa z nim porozmawiać i niemal za każdym razem miała ochotę zabrać nogi za pas i zawrócić,aż wreszcie wzięła głęboki oddech i nakazała sobie być odważną i racjonalną. Wymówiła to jedno słowo zachrypniętym głosem z nieco pytającą intonacją.
Sam wzdrygnął się i zwrócił spojrzenie w kierunku głosu. Siedział na murku przy jednym z boksów oddzielających od siebie motocykle i myślał. Po spotkaniu z Jessicą miał istny mętlik w głowie i nie wiedział,co z nim zrobić. Potrzebował chwili na osobności i garaż był jedynym miejscem,w którym mógł na ową liczyć.
Tak mu się przynajmniej wydawało.
Na widok Sary poczuł rozdrażnienie. Nie chciał jeszcze jej widzieć,wydawało mu się,że wszystko co wcześniej chciał jej powiedzieć,po prostu wyparowało z jego głowy. Nie mógł jednak jej zbyć,bo wtedy pomyślałaby że martwa Jessica liczy się dla niego bardziej niż ona.
Stała u szczytu schodów i powoli schodziła w dół patrząc na niego niepewnie z przygryzioną wargą. Uśmiechnął się więc przyjaźnie i poklepał miejsce obok siebie.
Więc...jak się czujesz? – spytała stając przed nim i wsuwając dłonie w tylne kieszenie dżinsów,byle tylko coś z nimi zrobić.
To ja powinienem zapytać o to ciebie – skwitował Winchester patrząc jej prosto w oczy. Pod maską pozornej obojętności krył się w nich strach.
To nie mnie odwiedziła dawna miłość mojego życia – stwierdziła Sarah unosząc brwi.
Ale to o ciebie jej chodzi.
Blake westchnęła ciężko i wyrzuciła ręce w powietrze.
Czego ode mnie oczekujesz,Sam? Twoja dziewczyna wraca zza grobu w momencie,kiedy chcesz mi się oświadczyć i żąda,bym opuściła twoje życie. Jak myślisz,jak mogę się czuć? – wyrzuciła tłumiąc cisnące się do oczu łzy.
Cholera,jestem idiotą – mruknął uderzając się ze złością w udo. – Przepraszam.
Ujął ją za rękę. Spojrzała na niego pytająco.
Nie chcę cię stracić Saro – oznajmił ściskając jej dłoń. – Nie po tym wszystkim co przeszłaś aby znów się ze mną spotkać.
Ale chcesz żeby Jessica zaznała spokoju. W ten czy inny sposób – dodała pozbawionym emocji głosem.
Tego też chcę – westchnął. – Nie ukrywam,że ją kochałem. I chyba jakaś część mnie nadal ją kocha... – urwał patrząc uważnie na Sarę chcąc sprawdzić jej reakcję. Jednak kiedy oczy jeszcze bardziej zaszkliły jej się od łez,kontynuował:
Jednak to nie jest prawdziwa Jessica. Chociaż w zasadzie to jest,tylko zmieniona przez śmierć,co jest jeszcze bardziej bolesne... – Sam jak zwykle się nakręcił i odchrząknął,gdy się zorientował: – W każdym razie ona nie żyje. I nawet to,że była w stanie się tutaj pojawić niczego już nie zmieni. Nie mam zamiaru spełnić jej żądania.
Ton jego głosu był stanowczy. Pojawiał się najczęściej wtedy,kiedy byli na polowaniu albo podejmowali inną ważną decyzję związaną z życiem lub śmiercią. W takich sytuacjach nie było miejsca na tego nieśmiałego,niezdecydowanego Sama. Pojawiał się Sam bezlitosny łowca.
Tak było i w tym wypadku i był to jeden z powodów,dla których go kochała. Mimo to jego decyzja nieco ją zaskoczyła.
A co z Jessicą? Myślałam,że chcesz,żeby odnalazła spokój...
To był najtrudniejszy aspekt tej decyzji. Tyle razy zastanawiali się z Deanem co się dzieje z duchami po ich odejściu. Czy Jessica miała rację i czekała je wieczna pustka,czy też kłamała chcąc za wszelką cenę pozostać przy Samie?
Saro,ile duchów w swojej karierze odesłałaś?
No cóż,dużo.
Więc powinnaś wiedzieć,że najlepszym wyjściem jest dla nich wydostanie się ze świata ludzi. Żaden duch na dłuższą metę nie może przebywać między światami. Frustracja spowodowana utknięciem zmienia je w zdziczałe potwory,które były kiedyś ludźmi.
Ale to nie jest byle jaki duch,tylko twoja dziewczyna – zauważyła Sarah. I chociaż jej serce zaczęło rozpływać się z radości na wieść o jego decyzji,chłodne podejście nieco ją zaszokowało.
Sam wzruszył ramionami.
Jej już nie ma – powtórzył – A ja nie mogę żyć przeszłością. Gdybym to robił,wciąż przeżywałbym śmierć matki.
Pokiwała wolno głową i usiadła obok niego.
Masz rację – przyznała – Nie powinno się żyć przeszłością...
W jej głosie dało się wyczuć wahanie.
I? – ponaglił.
Sarah wypuściła głośno powietrze.
Zobaczę się z ojcem.
Z ojcem? – powtórzył Sam unosząc brwi. Pamiętał jakim człowiekiem był Daniel Blake. Nic dziwnego,że Sarah chciała się od niego uwolnić.
Tak. Skoro ty mierzysz się z przeszłością,to ja też.
Mhm– mruknął Sam. Przez myśl przeszło mu,że ten człowiek będzie musiał dać mu błogosławieństwo,aby mógł poślubić jego córkę. Nie było to przyjemne uczucie.
Nie wydajesz się tym zachwycony – zauważyła Sarah starając się złapać jego spojrzenie.
Cóż,mimo wszystko on jest twoim ojcem i właśnie sobie uświadomiłem,że powinienem poprosić go o twoją rękę. To znaczy,jeśli się zgodzisz,bo nie miałem okazji zadać ci jeszcze tego pytania i...
Wrócił Sam niedoszły prawnik. Sarah roześmiała się jednak głośno,na co on zmarszczył brwi.
Co cię tak bawi? – spytał nieco zagniewanym tonem.
Przepraszam. – Zakryła dłonią usta. Kiedy ją opuściła,spojrzała mu prosto w oczy z lekkim uśmiechem – Nie chciałam cię urazić. Po prostu nie sądzę,żeby mój ojciec miał wiele do powiedzenia w tej kwestii.
Być może,ale jeśli zamierzasz się z nim spotkać,zamierzam zrobić wszystko jak należy.
Więc... – Sarah wolno dotknęła jego dłoni i uniosła brwi. – To nie są ponowne oświadczyny?
Winchester uśmiechnął się kącikiem ust. Oczy mu pociemniały i pojawił się w nich figlarny błysk.
A chciałabyś,żeby były?
Dla mnie to nie ma znaczenia,bo i tak znam swoją odpowiedź.
No tak... – odparł z wahaniem Sam i wziął głęboki oddech – Wolałbym to zrobić,kiedy już uporamy się z...nią. Mimo wszystko nie chcę jej ranić.
Nie potrafił wymówić imienia Jessici jakby bał się,że w ten sposób się ujawni.
Dobrze. – Sarah podniosła się z murka – Rozumiem. Zrobisz to gdy będziesz gotów. Niech to znowu będzie niespodzianka.
Mrugnęła do niego i ruszyła w kierunku wyjścia. Wyczuła,że rozmowa z nią była mu nie na rękę i dlatego pozwoliła mu ponownie zostać na osobności ze swoimi myślami.
Uśmiechnęła się lekko do siebie zamykając drzwi do garażu. Wstrzymywana euforia uwolniła się w pełni i serce radośnie trzepotało jej w piersi.
Wszystko było dobrze. Pojawienie się Jessici nic między nimi nie zmieni. Nie mogło być lepiej. Odetchnęła z ulgą i skręciła w długi korytarz prowadzący do serca bunkra.
Nagle zrobiło się zimno. Zadrżała instynktownie zasłaniając dłońmi odkryte ramiona. Z jej ust wydobył się obłoczek pary. Światła żarówek przykręconych do ścian zamigotały i już wiedziała,co to oznacza.
Z bijącym sercem puściła się pędem przez korytarz. Już miała skręcać w następny,do wyjścia,lecz zatrzymała się i pisnęła.
Jessica stała tuż przed nią i pochyliła głowę uśmiechając się niewinnie.
Wybierasz się gdzieś? – spytała słodkim głosikiem i zanim Sarah zdążyła cokolwiek odpowiedzieć,poczuła ból w okolicy brzucha stopniowo promieniujący na całe jej ciało.
Jessica wyjęła z jej brzucha nóż i gorąca krew zaczęła wypływać z rany szkarłatnym strumieniem. Sarah zaczęła tracić czucie w nogach i powoli zsunęła się po ścianie.
A więc nigdy mnie nie kochał – stwierdził z goryczą duch – Ale to bez znaczenia. Ciebie też już nie będzie.
Rozbrzmiewający echem studni śmiech był ostatnim,co usłyszała zanim zamknęła powieki i zemdlała.


*


Jacob
Chris
David
Tyler
Michael

Imoen kreśliła na kartce kolejne imiona. W końcu odłożyła ołówek z ciężkim westchnieniem i odchyliła głowę do tyłu. Zapisała wszystkie męskie imiona,jakie znała i przychodziły jej do głowy,ale żadne z nich jej się nie podobało.
Leżała na zabytkowej sofie w części bibliotecznej przykryta miękkim kocem i z notatnikiem na kolanach. Stojąca na etażerce lampa z kwadratowym abażurem była jedynym była jedynym źródłem światła zatapiając pomieszczenie w przytulnym półmroku.
Był już dość późny wieczór,lecz nie chciało jej się spać. Martwiła się o Sama i Sarę,którzy po spotkaniu z duchem byłej dziewczyny młodszego Winchestera odsunęli się od siebie. Chciała im pomóc,bo taką już miała naturę,ale nauczyła się,że tego typu problemy rozwiązuje się na osobności,bez udziału osób trzecich.
No i jeszcze jedno nie dawało jej spokoju. A właściwie jeden,tymczasowy lokator jej brzucha.
Położyła dłoń na brzuchu i uśmiechnęła się kącikiem ust. Gdy dziecko pierwszy raz się poruszyło,odczuła radość i każdy następny ruch ją ekscytował. Co prawda,nie były to silne kopniaki,lecz coś na kształt łaskotania w brzuchu,jednak im więcej ich było,tym bardziej zaczynała czuć się tym zmęczona podczas gdy mały Winchester najwyraźniej doskonale się bawił i nie zamierzał przestawać.
Chyba nie chcesz się nazywać żadnym z imion z tej kartki,co? – mruknęła gładząc delikatnie brzuch,ale jak na złość odpowiedzi się nie doczekała.
Sięgnęła do etażerki chwytając w dłonie kubek przyjemnie ciepłej herbaty i upiła łyk krzywiąc się. Odkąd odzyskała łaskę,jedzenie i picie straciło jakikolwiek smak,ale musiała się odżywiać,by dziecku niczego nie brakowało. Już Dean tego pilnował.
Jak na zawołanie,odgłos jego kroków rozległ się na korytarzu. Zza rogu wyłoniła się sylwetka starszego Winchestera odziana w spodnie od piżamy,czarny T-shirt i jego ulubiony,szary szlafrok. Miał chłodne i obojętne oblicze,lecz gdy tylko wyłapał wzrokiem Imoen,na jego twarzy zagościło ciepło i miłość odbijająca się w oczach barwy głębokiej zieleni.
Hej – powiedział łagodnie podchodząc do niej. Imoen cofnęła nogi,by zrobić dla niego miejsce.
Dlaczego jeszcze nie śpisz? Myślałem,że jesteś zmęczona. – spytał z oskarżycielską nutą siadając.
Nie sądzę,żebym prędko mogła zasnąć – odparła wskazując na brzuch.
Usta Deana rozciągnęły się w błogim uśmiechu,a oczy momentalnie mu rozbłysły. Wyciągnął dłoń i pogładził ciążowy brzuszek. Jego dotyk wywołał w niej przyjemny dreszcz,lecz nie związany z podnieceniem. Poczuła się spokojna i zrelaksowana,mimo że mały wzbudzał w niej kolejną falę łaskotek.
Powiedz coś do niego – podsunęła Imoen.
Dean popatrzył na nią pytająco marszcząc brwi.
Na tym etapie zaczyna już słyszeć – wyjaśniła – Przeczytałam o tym w jednej z tych książek,które znalazła dla mnie Sarah.
Świetnie. Moje dziecko jeszcze się nie urodziło a ja już muszę uważać na słowa – skwitował z rozbawieniem. Zaraz jednak zmarszczył brwi i utkwił spojrzenie w wypukłości malującej się pod koszulą nocną z krótkim rękawem.
Cześć skarbie – powiedział poważnie – Jeśli jeszcze o tym nie wiesz,to jestem twoim tatą i...kocham cię.
Zawahał się i głos mu zadrżał przy wypowiadaniu ostatnich słów. Imoen rozchyliła usta,ale nic nie powiedziała. Po jego ostatnim szczerym wyznaniu wiedziała,że ten gest kosztował go sporo emocji. O ile to było możliwe,w tej chwili kochała go jeszcze bardziej.
Myślałem jeszcze nad tym,co mówiłem ci wcześniej. – powiedział niespodziewanie. – Wiesz,o moim ojcu.
Zacisnął usta i wyprostował się. Imoen pogładziła uspokajająco jego dłoń.
Nie zadręczaj się już tym – poprosiła łagodnym głosem – Mówiłam ci już,że...
Wiem – przerwał jej – Nie jestem nim. Ale potem uświadomiłem sobie,że nie mogę być wobec niego taki krytyczny i nie zasłużył na te obelgi.
Imoen pokręciła głową.
Nic już nie rozumiem. – wyznała.
Mój ojciec oddał za mnie życie – powiedział jednym tchem – I zrobił to bez wahania,nawet się nie zastanawiał,co czeka go po śmierci. Po prostu...zrobił to. A ja mimo to zwyzywałem go od najgorszych.
Uderzył otwartą dłonią o udo chcąc dać ujście swoim tłamszonym emocjom.
Kochał nas – ciągnął Dean – Ale okazywał to w pokrętny sposób.I to miałem na myśli mówiąc,że nie chcę być taki jak on. Chcę,żeby mój syn wiedział,że go kocham. Tak po prostu.
Imoen poczuła,że łzy napłynęły jej do oczu. Nie wiedziała,czy to przez nadmierną wrażliwość czy zwyczajnie poczuła się urzeczona wyznaniem swojego ukochanego. Podniosła się podpierając dłońmi i oparła o jego ramię. Prawą dłonią delikatnie zaczęła muskać jego pokryty kilkudniowym zarostem policzek.
Dean uśmiechnął się lekko. Uwielbiał te jej przejawy delikatności. To było takie w jej stylu – jakby znowu odkrywała coś po raz pierwszy. No i też zwyczajnie czuł się przez to spokojniejszy.
Będzie wiedział – odparła cicho. – Zresztą,przed chwilą sam mu to powiedziałeś.
Oboje zachichotali. Dean wyciągnął ramię i przygarnął Imoen bliżej do siebie całując ją w czoło. Nie mógł spotkać w swoim życiu cudowniejszej kobiety.
W głowie Imoen krążyły różne myśli. Pojawiały się i znikały i nie poświęcała im więcej uwagi. Nagle jednak doznała olśnienia. Popatrzyła na kartkę z imionami i wysunęła się z uścisku. Chciała po nią sięgnąć,lecz zamarła w pół ruchu.
Co się stało? – spytał Winchester marszcząc brwi.
Słyszałeś to?
Co? Gdzie?
Zdawało mi się,że słyszałam pisk...
Oboje poderwali się z kanapy,gdy do ich uszu dobiegło echo ciężkich kroków dochodzące od strony zejścia do piwnicy.
Dean!
Sam wszedł,a właściwie wtoczył się do pokoju dysząc ciężko. Spocone włosy przykleiły mu się do twarzy,a na koszuli miał ślady krwi.
Na rękach trzymał bezwładną Sarę. To z rany na jej brzuchu pochodziła krew.
Pomocy – wyszeptał z oczyma pełnymi łez.

-------------------------------------------------------

Tak sobie piszę to opowiadanie i rozmyślam:"Szkoda,że prawdziwy Jensen nie ma syna tylko córkę". Cóż,jak widać Jensen pomyślał o tym samym i to z nawiązką xD
Chyba dzisiaj jakiś krótszy ten rozdział,no ale cóż. Czasem i tak bywa. 
Pozdrawiam!

11 komentarzy:

  1. Zachowanie Jesiki było dziwne jakby coś ją opentało nie wiem co myśleć ponieważ zawsze ją lubiłam jestem dumna z Sama,że podiał taką decyzję ale szczerze powiem,że kiedy Jesika powiedzała Samowi,że go kocha to się wzruszyłam oby tylko uratowali Serę czekam też na plan Lucyfera pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jessica jest duchem,nie zachowuje się już tak jak żywa,więc dlatego jej zachowanie jest takie a nie inne

      Usuń
  2. Coś czułam że Jessica wyrządzi krzywdę Sarze, podejrzewam że jej zachowanie jest wynikiem tego iż utknela między dwoma światami. I co teraz z Sara? Mam nadzieję że nie uśmiercisz Sary bo się pogniewam. Wyznamie Deana było słodkie i nawet sobie to wyobraziłam. Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może by tak zaryzykować,że się pogniewasz? :D
      Nie no,nie zdradzę co będzie dalej,ale mogę tylko powiedzieć,że to co nastąpi zrodzi niemały problem...

      Usuń
    2. To chyba jednak się pogniewam ;p albo moja Cassidy się zjawi i uratuje Sarę xd taki wymysł mój bo mnie natchnęło jak oczywiście czytałam końcówkę rozdziału xd

      Usuń
    3. Hahahahaha i tak by mogło być xD Śmieszny byłby taki crossover :D

      Usuń
    4. Crossover dwóch opowiadań ;p ale to by musiał wystąpić sobowtór Dean'a XD czekaj zaraz Cassidy się zjawi i uratuje Sarę a przy okazji zajmie się Amarą. Już raz ją pokonała może to zrobić i drugi raz :D właśnie teraz tak sobie pomyślałam, że fajnie by było gdyby Winchesterowie dowiedzieli się, że mają "walniętą" siostrę czarownicę ;p ale to tylko moja chora wyobraźnia, to twoje opowiadanie więc się nie wtrącam xd

      Usuń
    5. Hahahahah,to ja mam jeszcze lepszy pomysł! Taki crossover,że z "flashowym" wątkiem-okazuje się,że istnieje Ziemia-2 z sobowtórem Deana,który jest w niej związany z Cassidy xD
      Hm,walniętą siostrę-czarownicę? W sumie pomysł całkiem ciekawy,ale temat czarownic chyba raczej zostawiam na drugiego bloga i niewykluczone,że jakaś walnięta może się pojawić,niekoniecznie siostra :D

      Usuń
    6. Oooo, zaskoczyłaś mnie :D Jak sobie wyobraziłam spotkanie twego Dean'a i mego to normalnie z krzesła nie spadłam ;p w sensie walniętą siostrę miałam na myśli czarownicę szaloną, pełną i energiczną dziewczyną ;p

      Usuń
    7. No byłoby ciekawie xD Ach,no chyba,że tak :D Czarownica będzie kiedyś na pewno,nie rozczarujesz się ;)

      Usuń
  3. Hej zagłosuj nabellę20 w ankiecie na najlepszą ałtorkę na katalogu opowiadań o wampirach ona piszę historię casidy i Dena tam figuruje jako bellaaa20 ja już to zrobiłam trzeba jej pomuc bo ty i ona jesteście najlepsze pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria