– Sam?!
Cas?!
Kobiety
weszły do bunkra,ale zdawało się,że nie ma w nim żywej duszy.
Panował idealny porządek,żadnych otwartych książek na stole
świadczących,że niedawno nad czymś pracowali. Nagle rozległ się
przerażający wrzask.
– Sam?!
– Sarah biegiem ruszyła w kierunku odgłosu. Serce szaleńczo biło
jej z niepokoju. Przemierzyła kilka korytarzy tuż za biblioteką i
natknęła się na otwarte drzwi. Rozszerzyła oczy na widok tego co
zobaczyła.
Winchester
leżał na fotelu przypominającym dentystyczny. Obok z obojętną
miną stał Castiel przytrzymując jego głowę. Trzymał w ręce
coś,co przypominało wielką strzykawkę. Jej koniec zanurzony był
w szyi Sama.
– Castielu,przestań!
– wrzasnęła rzucając się w przód.
– Nie!
– stęknął Sam unosząc dłoń w geście zakazu. Oczy miał pełne
łez. – Musi to zrobić.
– Co?
– wyszeptała kręcąc głową. Jej klatka piersiowa unosiła się
i opadała wskutek przyspieszonego oddechu.
– Spokojnie
Saro – powiedział Castiel łagodnie – Nie chcę zrobić mu
krzywdy.
– No
faktycznie – sapnęła z ironią.
W
momencie,kiedy to powiedział uświadomił sobie,że to prawda.
Zależało mu na odzyskaniu tej łaski,ale zdawał sobie sprawę,że
to rani Sama. Jeśli wyssie zeń całą łaskę,może go zabić. A
tego by nie chciał.
– Nie
– wymamrotał do siebie nieprzytomnym głosem i przystawił palce
do igły. – Zaczekaj. To może zaszczypać.
Ostrożnie
wyjął igłę z szyi Sama. Ten skrzywił się i wrzasnął. Z nosa
ciekły mu strużki krwi. Anioł położył mu na czole dwa palce i
błysnęło światło. Sam poderwał się przykładając dłoń do
szyi.
– Cas
– wysapał – Co to do cholery było?
– Uleczyłem
twoje rany – oznajmił ze śmiertelną powagą.
– A
łaska?
– To
co należało do Gadriela jest tutaj. – Podniósł strzykawkę,w
której błyszczało niebieskawe światło i schował ją do pudełka.
– Musimy spróbować zaklęcia z tym,co mamy.
– Jakiego
znowu zaklęcia? – wtrąciła Sarah.
– Musimy
wyśledzić anioła,który mnie opętał. Jest nam coś winien.
– Ale
to nie jest warte utraty ciebie.
Imoen
patrzyła na swojego brata ze zmarszczonymi brwiami. Tak,był jej
bratem z założenia,lecz odczuwała w jego zachowaniu coś
ludzkiego. Nie wiedziała co to takiego,ale żaden z archaniołów
tak się nie zachowywał. Cokolwiek takiego było w Castielu,nie
wzbudzało w niej strachu. Przeciwnie-miała przeczucie,że tak
właśnie powinno być. Patrzyła,jak Sarah kładzie dłoń na
ramieniu Sama.
– W
porządku?
– Tak
– Sam uśmiechnął się niemrawo i wstał – Nie traćmy czasu.
Przygotujmy to zaklęcie.
Kiedy
wrócili do biblioteki,młodszy z Winchesterów zauważył
nieobecność brata.
– Gdzie
Dean? – spytał marszcząc brwi.
– On...
– Sarah przełknęła ślinę. Nie chciała mu tego mówić,ale nie
miała innego wyjścia – Zostaliśmy po drodze zaatakowani przez
demony. Dean wrócił na miejsce,żeby posprzątać.
– Szukali
Imoen? – spytał Cas.
– Nie
– Sarah pokręciła głową. – Nie mieli pojęcia o jej
istnieniu. Chcieli Winchesterów.
– Abaddon
– wydedukował Sam. Pełen złości wypuścił powietrze z płuc. –
Niech to szlag. Znalazła nas!
– Nie
– odezwał się Cas – Ten bunkier jest obłożony zaklęciami
uniemożliwiającymi lokalizację. Nie znalazła was,tylko obszar,na
którym się znajdujecie.
– To
jeszcze gorzej – skwitowała Sarah. – Szukając was,mogą zabijać
niewinnych ludzi. Trzeba ich zlikwidować.
Sam
popatrzył dokładniej na tę kobietę. Ubrana w dżinsy i
podkoszulek,na który narzucona była dżinsowa kurtka,z zaciśniętymi
ustami barwy lekko muśniętej przez słońce brzoskwini i błyskiem
w zielonych oczach,przywoływała na myśl silną i niezależną
kobietę. Sięgające pasa rozpuszczone,brązowe włosy nadawały z
kolei jej wizerunkowi łagodniejszy wydźwięk. Granica między tą
delikatną,dziewczęcą Sarą,którą poznał lata temu,a silną i
niezależną kobietą starannie się zacierała pozostawiając w tym
miejscu kogoś nowego.
Kogoś
kogo nie znał.
– Dopóki
nie mamy sposobu na jej zabicie,nic nie możemy zrobić –
powiedział.
– Możemy
za to wyśledzić Gadriela. – dodał Cas.
Na
jednym z drewnianych stołów ustawili miskę,w której bulgotała
podobna do krwi ciecz.
Castiel ostrożnie otworzył strzykawkę
„wlewając” zebraną łaskę do miski. Połączyła się z resztą
składników tworząc szary dym podobny do chmury. Zakotłowało
i...nic się nie stało.
– Co
jest,Cas? – spytała Sarah.
– Obawiam
się,że łaski nie było wystarczająco dużo. Musimy inaczej
znaleźć Gadriela. Przepraszam,Sam.
– W
porządku – Sam spuścił wzrok i odchrząknął – Ty,uh,miałeś
rację. Ze wszystkim.
Dwie
niewiasty tylko obserwowały jak anioł kiwa głową w aprobacie dla
tego tajemniczego wyznania.
– Metatron
jest kluczem by wszystko naprawić. Znajdę go.
Castiel
skinął tylko głową do swojej siostry i odszedł.
*
– Proszę
bardzo – Sarah położyła na stole następne dwa tomy pokrytych
grubą warstwą kurzu książek.
– Dzięki.
– Sam podniósł wzrok znad już i tak pokaźnej sterty i
uśmiechnął się lekko. Postanowili zająć się kwestią
pochodzenia Imoen. W tym celu przetrząsnęli chyba wszystko,co
Ludzie Pisma mieli do zaoferowania na temat aniołów,ale nie wpadli
na żaden trop. Zaczynał się obawiać anioła,z którym mieli od
czynienia,skoro na jej temat milczą nawet podania.
Kobieta
zdjęła dżinsową kurtkę i powiesiła ją na oparciu krzesła,na
którym następnie usiadła. Założyła nogę na nogę i otworzyła
książkę w wyblakłej,granatowej okładce. Sam spojrzał na nią
ukradkiem. Musiał to robić przez dobrą chwilę,bo Sarah
podchwyciła jego spojrzenie. Uniosła głowę znad książki i
zmarszczyła brwi.
– No
co? – spytała rozbawiona.
Natychmiast
spuścił wzrok.
– Nic,ja...ehm,to
dziwne współpracować z tobą. To znaczy,dobrze cię widzieć,ale
wciąż do mnie nie dotarło,że jesteś... – głos uwiązł mu w
gardle.
– Łowcą,Sam.
Tak,jestem łowcą. I nie zmierzam się z tego wycofywać.
– Nie,nie,nie
o to mi chodzi – odparł szybko. – Ja tylko...
Sarah
roześmiała się perliście odrzucając głowę do tyłu. Zrobiła
to pierwszy raz od momentu pojawienia się w bunkrze.
– Tutaj
nic się nie zmieniło – skwitowała kręcąc głową. – Wciąż
jesteś tym grzecznym,nieśmiałym Samem. Oczywiście kiedy nie
walczysz akurat z duchem czy demonem.
Przypomniał
sobie ich nieudolne próby flirtu. Prawie przy każdej z nich się
błaźnił,bo pracowali wtedy nad sprawą i starał się trzymać ją
w tajemnicy. No dobra,może nie całkiem. Prawda była taka,że to
ona sprawiała,że tracił zdolność logicznego myślenia.
Historia
lubi się powtarzać.
– No
dobra,masz mnie – przyznał z uśmiechem. – Nie jestem Deanem.
Nie umiem swobodnie rozmawiać z kobietami.
– To
całkiem słodkie – mrugnęła Sarah.
Roześmiali
się oboje spuściwszy uprzednio wzrok. Kiedy przestaną czuć się
niezręcznie w swoim towarzystwie?
Słowa
Sary na temat jego nieśmiałości sprowadziły go nieco do parteru.
Poczuł się jak skończony nieudacznik,ale jego atutem była
zdolność logicznego myślenia i wykorzystania sytuacji. Postanowił
teraz z nich skorzystać,by udowodnić jej,że jednak stać go na
zdecydowanie.
– Wiesz...
– zaczął po chwili milczenia – Kiedy się poznaliśmy,nie dałem
rady pójść na całość,powiedzieć sobie „Okej Sammy,czemu
nie?”,bo wciąż przeżywałem śmierć mojej dziewczyny. Teraz
minęło tyle czasu i już się tak nie czuję. Myślę,że my...
– Ehm...przepraszam?
Odwrócili
głowy w stronę cichego głosu i dostrzegli opierającą się o
framugę Imoen. Spojrzała na nich pytająco i przechyliła głowę.
Sam musiał przyznać,że Sarah dobrze się spisała wybierając jej
ubrania. Lekka sukienka w kwiatki pasowała do niej idealnie.
– Cześć
– przywitała anielicę – Wszystko dobrze?
– Nie
jestem pewna. To znaczy...nie znam się na ludziach,ale czy Dean nie
powinien już wrócić?
*
Tutaj
inny,inny telefon Deana. Zostaw wiadomość.
Sam
westchnął i po raz kolejny się rozłączył. Wprawdzie miał żal
do brata za oszukanie go,ale po stwierdzeniu Imoen w jego sercu
zalęgł się niepokój. Kurczowo trzymał się nadziei,że jego brat
oszukał dziewczyny i tak naprawdę pojechał do jakiegoś baru się
zabawić. Zdawał sobie jednak sprawę,że szanse na to są marne.
– I
co teraz? – Sarah przygryzła wargę.
– Zaczekamy
aż wróci – oznajmił Sam beznamiętnie.
– Co?
A jeśli coś mu się stało?
– To
Dean. Byle demon go nie zabije.
Chociażby
ze strachu przed konsekwencjami.
Imoen
także się zmartwiła. Atak demonów solidnie nią wstrząsnął.
Nigdy wcześniej nie widziała prawdziwego oblicza demona. Dla istoty
przyzwyczajonej do wszechobecnego piękna i estetyki,był to
druzgocący widok. Kiedy zostali złapani przez demony,miała ochotę
uciec,ale łaska jej na to nie pozwoliła. Stopniowym pulsowaniem
przejęła nad nią kontrolę i pokierowała w stronę napastników.
A poza tym,czy gdyby uciekła,nie spotkałoby ją coś gorszego?
Wtem
usłyszeli trzask na półpiętrze i po chwili na kutych schodach
pojawił się Dean.
– Co
to,komitet powitalny? – rzucił z półuśmiechem na widok
zgromadzonych i ich min.
– Miałeś
tylko posprzątać – powiedziała Sarah marszcząc brwi. Zaczynała
łączyć elementy układanki.
– Och
tak,to było bardzo wyczerpujące i zgłodniałem – wzruszył
ramionami z uśmiechem – To cała historia. Nad czym pracujemy?
– Eee,nad
pochodzeniem Imoen. – Sam niechętnie rzucił okiem na stół
niezadowolony ze zmiany tematu.
– Świetnie
– Dean rzucił jej szybkie spojrzenie i klasnął w dłonie –
Bierzmy się do dzieła.
– Za
chwilę dołączę – rzuciła Sarah i odwróciła się,szybkim
krokiem zmierzając w stronę korytarza prowadzącego do pokojów
sypialnych. Zatrzasnęła za sobą drzwi z głośnym hukiem i
zaryglowała je. Policzyła do pięciu i odsunęła się od drzwi.
Znalazła swój prywatny telefon i wybrała numer. Kilka sygnałów i
w końcu połączenie zostało nawiązane.
– Alice?
Wpadłam na niego. Nie,nie jestem sama,ale...potrzebuję twojej
pomocy.
------------------------------------------------------
Tak. Wiem. Obiecałam dłuższy rozdział i w poniedziałek,ale zrobiłam w poprzedniej notce edit z wyjaśnieniem. Błąd w sztuce po prostu zapomniałam,poprzednio miałam na myśli inny rozdział,który mam nadzieję przypadnie Wam do gustu,bo zawiera coś,czego w Supernatural jest mało. No,ale na razie macie troszkę Sama i Sary. Znowu cytat z tej samej piosenki,ale co ja poradzę,że "Ain't funny" pasuje do sytuacji tej pary jak ulał? :)
Zmieniłam też szablon na bardziej profesjonalny. Tamten mnie denerwował. W zamian za to,że zdjęłam bohaterów z nagłówka i zostawiłam tylko Deana, pojawiła się zakładka "Bohaterowie"
A,no i oczywiście scena z pobieraniem łaski jest autentyczną sceną z serialu. No to...do następnego!
Krótki bo krótki, ale mi się podoba. Oj Dean, nie ładnie tak okłamywać dziewczyny i resztę :D Kim jest ta Alice, do której zadzwoniła Sarah? Aż mnie zaciekawiłaś ;) Rozumiem przez co przechodzisz, sama też tak mam i jest naprawdę ciężko znaleźć wolny czas na napisanie rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://dark-of-heart.blogspot.com
P.S. Fajnie, że zmieniłaś szablon, jest mroczny i tak powinno być :D
Ajj,jak ja lubię tak trzymać w niepewności :D Wkrótce się dowiesz,kim jest Alice,czekaj cierpliwie ;)
Usuń