niedziela, 14 lutego 2016

16. Opens my heart, tears it apart,brings out the devil in me


Wciąż nie pojmuję,jak odnalazła naszą kryjówkę – powiedział Dean krążąc nerwowo po bibliotece. Zadzwonili do Castiela z prośbą o pomoc,lecz jego telefon milczał. I miał nadzieję,że tylko dlatego,że znów zapomniał wyłączyć tryb samolotowy.
Kiedy sukkub się pożywi,przejmuje część wspomnień swojej ofiary. – wyjaśnił Sam
Jak to:wspomnień? – Dean zesztywniał – Wie co robiłem?
Tak,ale dotyczy to tych najświeższych.
No świetnie – mruknął starszy Winchester. Rozbrzmiało w nim echo strachu. Co,jeśli Alice widziała wspomnienie pocałunku w Impali i z tego powodu skrzywdzi Imoen? A czy w ogóle jej na tym zależy skoro jest demonem?
Sam spojrzał na niego ukradkiem i uśmiechnął się pod nosem odwracając wzrok w kierunku laptopa.
Jak ją zabić?
Eeem... – Młodszy Winchester zmarszczył brwi i wystukał coś na klawiaturze. – O,jest. Wystarczy nóż na demony,ale zanurzony w wywarze z dymnicy,goździka i piołunu.
Dlaczego? – zdziwiła się Sarah. Pierwszy raz spotkała się z przypadkiem użycia ziół w stosunku do demona.
Sam uniósł wzrok znad ekranu. Spojrzał na nią,ale kobieta szybko odwróciła wzrok.
Każde z tych ziół odpędza siły nieczyste – powiedział krótko zachowując chłodny profesjonalizm.
Dean popatrzył to na brata,to na pannę Blake. Napięcie elektryczne działające między nimi dało się odczuć również jemu.
Pójdę zadzwonić do Casa – oznajmił i udał się w kierunku swojego pokoju.
Sam westchnął odchylając się na krześle.
W takim razie ja pójdę spakować swoje rzeczy
Sarah podniosła się z krzesła i wyminęła Sama nie patrząc mu w oczy. On jednak złapał ją za nadgarstek kiedy przechodziła. Dopiero wtedy dostrzegła w jego oczach smutek,a nawet swego rodzaju rozpacz.
Mówiąc,nie zwalniał uścisku:
Słuchaj...To co się wydarzyło to sprawa między mną a tobą. Teraz najważniejsze jest znalezienie Imoen zanim coś stanie się jej albo jej otoczeniu. Twoja pomoc się przyda i myślę,że ona byłaby tego samego zdania.
Spojrzała na swój nadgarstek i jego dłoń zaciśniętą kurczowo wokół niego i skinęła wolno głową,a potem wyswobodziła się z uścisku.
Sam uśmiechnął się krzywo.
Świetnie. Dobrze,że chociaż to mamy za sobą.
Już otwierała usta,aby po raz kolejny zapewnić go o szczerości swoich intencji,ale przerwał jej dźwięk komórki. Wysunęła ją z kieszeni spodni i zamarła spoglądając na wyświetlacz.
To Alice – wykrztusiła posyłając Samowi nerwowe spojrzenie.
Daj na głośnik – polecił.
Spełniła jego polecenie.
Alice – oznajmiła starając się nie zdradzać strachu. Głos,który odezwał się po drugiej stronie był głosem jej przyjaciółki,ale nigdy nie słyszała u niej takiego tonu.
Pomyłka,skarbie. Twoja Alice od dawna już nie żyje,a jej ponętne ciałko ma nową właścicielkę. Teraz rządzi w nim Naama.
Nic mnie nie obchodzi jak masz na imię. Gadaj gdzie jest Imoen.
Sam? To ty. No proszę,cóż za brutalność. Nie bierz tego do siebie,to całkiem podniecające,ale jednak wolę twojego brata.
Jak na zawołanie Dean wparował do biblioteki i ruszył ku nim z miną bezdusznego zabójcy potworów. Dosłownie wyszarpał bratu telefon z ręki i warknął:
Posłuchaj mnie dobrze demoniczna wywłoko bo więcej nie powtórzę. W tej chwili powiesz mi gdzie jest Imoen i zabiję cię szybko,albo znajdę cię i napoję taką ilością wody święconej,że twoje naczynie pęknie!
W słuchawce rozległ się stłumiony śmiech.
Co tak ostro,Dean? O ile mnie pamięć nie myli wolisz się nie spieszyć.
Liczę do trzech...
No już dobrze. Lubię czasem być uległa. Jeśli chcesz zobaczyć swojego małego aniołka,przyjedź do hotelu Humboldt. Ostatnie piętro. Czekam.
Dean o mało co nie rzucił telefonem Sary o ścianę. Przyspieszony oddech,rozszerzone źrenice i żądza mordu podsycana przez znamię uczyniły z niego chodzącą furię.
Sarah ostrożnie położyła mu rękę na ramieniu.
Dean. Ochłoń – poleciła krótko.
Nie mam zamiaru marnować czasu. Pakuję broń. Sammy,weź te ziółka z magazynu. Czekam na górze.
Odtrącił dłoń kobiety i ruszył przed siebie z energią zdolną rozsadzić całe pomieszczenie.

*

Sam z niepokojem patrzył na swojego brata zaciskającego palce na kierownicy. Serce wybijało mu szaleńczy rytm reagując na wiszące napięcie. W Impali panowała cisza odkąd wyjechali z bunkra. A jako,że wcześniej ustalili,że na wszelki wypadek Sarah pojedzie swoim samochodem,nie było nikogo kto podzielałby jego nastrój. Młodszy z Winchesterów zazwyczaj nad sobą panował,lecz do czasu. Buzujące w nim napięcie narastało do pewnego momentu,aż w końcu wybuchało pozostawiając silnej woli małe pole manewru. W tym względzie bracia byli do siebie bardzo podobni.
Dean,co z tobą? – Jego głos ostro przeciął ciszę. – Nie jesteś ostatnio sobą. A od kiedy Imoen zniknęła jest jeszcze gorzej.
W przeciwieństwie do ciebie u mnie wszystko gra Sammy – oznajmił stanowczo Dean całą uwagę skupiając na drodze.
Mógł się tego spodziewać,ale mimo to słowa brata zbiły go z tropu. Dean kątem oka to dostrzegł.
Powiesz mi o co chodzi z Sarą? Dlaczego zachowujecie się w stosunku do siebie jak demon i łowca?
Ona mnie oszukała,Dean – oznajmił cicho po chwili milczenia. – Tak naprawdę wcale nie chodziło jej o znalezienie mnie. To znaczy chodziło,ale nie dlatego... – Przełknął ślinę. Z trudem o tym myślał,a co dopiero mówił.
Nie dlatego,że wciąż mnie kochała.
Dopiero teraz Dean oderwał oczy od drogi i spojrzał na brata ze szczerym zdziwieniem. Pozwolił mu jednak kontynuować.
Zależy jej na zemście na Crowley'u. Ma na tym punkcie obsesję.
Starszy z Winchesterów mruknął coś niezrozumiale pod nosem. Nie wierzył,że Sarah byłaby do tego zdolna,a tym bardziej,że wierzył w to Sammy.
Ale zostawmy mnie i Sarę. Wyjaśnimy to między sobą. Ty chyba masz poważniejszy problem braciszku.
Sam spojrzał wymownie na brata,który oderwał na moment spojrzenie od drogi i prychnął. Nie była to jednak przekonująca negatywna reakcja. Starszy z Winchesterów przełknął ślinę i odliczył w myślach do dziesięciu. Co miał powiedzieć Sammy'emu? Zbyt dobrze się znali,by w dalszym ciągu próbować go oszukiwać.
Tylko,że on sam nie wiedział. W głowie miał jeden wielki zamęt w dzień doprowadzający do szaleństwa,w nocy wywołujący bezsenność. Rozmyślał o tym już od dawna,odkąd uchronił ją przed upadkiem tam,w lesie.
Czy to możliwe,żeby zakochał się w aniele?
Imoen go urzekła. Jej niewinność i niewiedza o świecie powinny go irytować,ale wręcz przeciwnie-urzekały go. Była naturalna i szczera,nikogo nie udawała i nie przejmowała się opinią innych. To wszystko dodawało piękna jej i tak już urodziwej postaci.
Powróciło wspomnienie jej jedwabistych włosów opadających na ramiona,gładkiej cery wyczuwalnej pod opuszkami palców i tych słodkich,zaróżowionych po pocałunku ust...
Dean,uważaj!
Dźwięk klaksonu przywrócił go do rzeczywistości. Zamrugał uświadamiając sobie,że wymusił pierwszeństwo zjeżdżając na niewłaściwy pas. Szybko na niego powrócił uprzednio upewniając się,że nic nie stoi na przeszkodzie.
Z drugiej jednak strony,złość którą odczuł dowiadując się,że anielica została porwana,znacznie dała pożywkę znamieniu. Stąd też nie był pewien czy targające nim emocje to działanie magii starszej od świata...czy też tej znanej od jego początków.
Sam nie miał takiego problemu i szybko wyrobił sobie opinię.
Zapomnij co mówiłem. Nie musisz nic mówić. Zaparkuj gdzieś. To już tutaj.
Ich oczom ukazał się nowoczesny szary budynek w kształcie bryły z połyskującym na szczycie czerwonym napisem „Humboldt Hotel”.
Chyba nawet wiem gdzie – mruknął kierując się w stronę drugiej,krwistoczerwonej Impali zaparkowanej tuż przy ulicy. Gdyby nie fakt,że szkoda byłoby mu samochodu,z chęcią przygwoździłby jej właścicielkę do blachy. Na stałe.
Dobra. – powiedział Dean trzaskając klapą od bagażnika. – Znajdźmy jakieś miejsce,gdzie możemy przygotować truciznę dla tej małej dziwki.
To żaden problem – powiedziała Sarah,która przybyła na miejsce wkrótce po nich. – Najpierw powinniśmy ustalić plan działania. Czuję,że coś tu jest nie tak.
To znaczy? – Dean zmarszczył brwi.
Sarah wzruszyła ramionami.
Nie wiem. Kobieca intuicja. Wątpię,żeby Alice była tam sama.
Zdziwiłbym się,gdyby tak było – wtrącił Sam.
Ok,więc co proponujesz Saro?
Nieco się zdziwiła,że ten zaborczy i pewny siebie Winchester liczy się z jej zdaniem,a wręcz na nim polega. Sytuacja była zatem poważniejsza niż początkowo sądziła.
Zrobimy tak: Zanim dojdziemy na to ostatnie piętro,oczywiście rozejrzymy się za pułapkami. Kiedy już tam dojdziemy,pójdę przodem a wy będziecie tuż za mną nie pozwalając się zaskoczyć żadnym jej sztuczkom.
O nie,nie – sprzeciwił się stanowczo Dean – Nie pozwolę ci iść przodem.
Dam sobie radę,Dean. Ja i Sam odwrócimy jej uwagę a ty odnajdziesz Imoen.
J-ja? Dlaczego ja?
Sam i Sarah wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Dean zmrużył oczy wyczuwając co się święci. Gdyby tak się stało,jego uczucia do anielicy natychmiast wydostałyby się na zewnątrz. Wyładowanie gniewu było znacznie prostsze.
Ty powinnaś jej poszukać. Ja dorwę tą sukę.
Och nie, dlaczego znowu...
Znajdziemy ją po wszystkim! – wtrącił Sam unosząc dłonie w geście kapitulacji. Jego brat i panna Blake podziękowali mu bezgłośnie.
Ale to ja idę pierwszy – zaznaczył Dean patrząc na nią nie znoszącym sprzeciwu wzrokiem.
Doobra – mruknęła Sarah przewracając oczami
Przyrządzili wywar z ziół i starszy Winchester zanurzył w nim nóż. W jego oczach błysnęła żądza krwi. Schował broń za pazuchę oliwkowej kurtki narzuconej na rozpiętą koszulę i skinął pozostałym głową. Bez większych problemów zakradli się na najwyższe piętro i to wcale nie był dobry znak.
Cisza mącona jedynie odgłosami ich kroków zdawała się kąsać. Im głośniej rozbrzmiewały,tym ból był silniejszy. A ten ból wywoływał strach. Po raz pierwszy od dawna Dean go odczuwał. To uczucie go zaskoczyło,ale znał jego genezę-był to strach o kogoś,na kim mu zależało,a nie o siebie. Zazwyczaj czuł się tak gdy chodziło o brata. A teraz...
Potrząsnął lekko głową i z łomoczącym sercem,które lada moment mogło wyskoczyć z piersi,złapał za gałkę mahoniowych drzwi i przekręcił ją. Drzwi stuknęły cicho i uchylił je zakradając się do pokoju.
Naprzeciw wejścia znajdowała się sofa obita szarym materiałem,stolik do kawy i oparta o ścianę komoda z ciemnego drewna. Normalny widok,jednak po skierowaniu wzroku na prawo,zamarł.
Crow...
Pougheepsie – przerwał zanim Winchester zdążył wypowiedzieć jego imię. Dean poczuł,że krew odpływa mu z twarzy. Crowley użył ich hasła oznaczającego niebezpieczeństwo,lecz zanim zdążył zareagować,został zaatakowany z lewej strony. Demon powalił go na ziemię tylko po to,by za chwilę zostać dźgniętym nożem przez Sarę.
Co do cholery?! – krzyknął Dean. Crowley wzruszył ramionami udając obojętność,ale resztki człowieczeństwa dawały o sobie znać. Wyczytał w jego oczach zaskoczenie i...zalążek strachu. – Co ty tu robisz? Gdzie jest Imoen?
Obawiam się,że jest tymczasowo niedysponowana – odezwał się głos za jego plecami. Alice uśmiechała się słodko z kanapy.
Sarah odwróciła głowę. To,co ujrzała sprawiło,że łzy napłynęły jej do oczu. Całą siłą woli zdążyła stłumić ich potok. Kobieta,którą ujrzała miała ciało jej przyjaciółki,ale jej wyraz twarzy,ton głosu i bijąca zeń aura były diametralnie inne. Tak jakby rozmawiała z odbiciem w krzywym,demonicznym zwierciadle.
Alice... – wydusiła przez ściśnięte z żalu gardło. Sukkub ją zauważył i przewrócił oczami wolno wstając z kanapy.
Błagam,już to przerabiałyśmy. Nie jestem twoją Alice. Mam na imię Naama. A ty jesteś...oh racja,Sarah Blake,prawda? Co prawda Alice już nie żyje,ale jej wspomnienia ciągle tu są. – postukała palcem o głowę i uśmiechnęła się szeroko – Nieźle się bawiłyście co? Tyle jej zawdzięczasz...
Nie słuchaj jej – warknął Sam.
Nie będzie musiała – Dean zamachnął się za plecami demonicy,ale ona zrobiła zwrot i zatrzymała jego rękę tuż nad swoją głową. W jego spojrzeniu kryła się żądza czystego mordu.
Naama pociągnęła nosem.
Goździk? Oh,Dean,wiesz co mnie podnieca...
Gdzie ona jest? – wycedził walcząc z jej uchwytem. Demony zawsze miały więcej siły niż ich naczynia,więc mięśnie drgały mu ze wzmożonego wysiłku.
Lubisz tę małą,co? – uśmiechnęła się znacząco – Ale to nie ma już znaczenia. Żadne z was stąd nie wyjdzie.
Nagle poczuł szarpnięcie i jakaś niewidzialna siła wbiła go w ścianę z całym impetem. Kątem oka dostrzegł,że jego brat i Sarah też to odczuli.
Ty jesteś tym,który nosi znamię – zwróciła się do Deana Abaddon wolnym krokiem przemierzając pokój. Trzymała przed sobą wyciągniętą dłoń przytrzymując całą trójkę przypartą do ściany swoją demoniczną mocą. Przekrzywiła głowę i przyglądała mu się przez chwilę – Nie mogę się zdecydować. Zabić cię na końcu,oczywiście powoli i boleśnie każąc patrzeć na ich śmierć czy najpierw,napawając się tryumfem?
Podczas gdy Abaddon rozkoszowała się przemocą słowną wobec Winchesterów,obecny Król Piekła nie tracił czasu. Korzystając z jej nieuwagi zniknął i po chwili pojawił się ukrywając pod płaszczem Pierwsze Ostrze.
Wstrzymaj karetę królewno – wtrącił wsuwając dłonie do kieszeni i przybierając znużony wyraz twarzy. – Nie jesteś tu sama.
Abaddon odwróciła ku niemu zniecierpliwiony wzrok. Czemu ten dureń musiał psuć jej zabawę?
O ile się nie mylę,mieliśmy współpracować. A więc dlaczego chcesz się bawić beze mnie?
Widzisz Crowley... – Rudowłosa odwróciła się do niego pozostawiając trójkę łowców unieruchomionych pod ścianą. – Jak mawiają...kobieta zmienną jest.
Zanim zdążył się poruszyć,Abaddon wyciągnęła rewolwer i wystrzeliła w jego kierunku. Pocisk przeszył mu ramię wywołując pulsujący ból.
Rozum ci odjęło?! – wrzasnął opadając na fotel. Równocześnie Pierwsze Ostrze wypadło mu zza pazuchy.
Stara sztuczka,której nauczył mnie Henry Winchester. Diabelska pułapka wyryta na naboju. Nie jesteś uszkodzony,tylko bezsilny. – Abaddon skierowała wzrok na prastarą broń – No proszę. A jednak intuicja mnie nie zawiodła. Spiskowałeś z tymi chłopcami od tak dawna. Czemu dzisiaj miałoby być inaczej?
Podniosła Ostrze z podłogi i obróciła je w dłoniach,a potem przejechała palcem po jego zębach.
Naama – zawołała. – Zajmij się tym,skarbie.
Z radością,pani – skinęła głową i wzięła nóż w swoje dłonie.
Dean poczuł,że krew w jego żyłach zaczyna krążyć szybciej,a oddech przyspieszać. Widok Ostrza podziałał na niego jak kawałek chleba na głodnego. Całe jego ciało zaczęło wyrywać się ku niemu,znamię paliło żywym ogniem,nie liczyło się nic innego poza rozpaczliwą próbą osiągnięcia tej upragnionej jedności.
Naama podeszła do niego i uśmiechnęła się szeroko.
Ciekawe,czy ta zabaweczka spodoba się twojemu aniołkowi. Z jedną czy dwoma bliznami na pewno będzie jej do twarzy,nie sądzisz?
Tymi słowami przepełniła czarę goryczy. Umysł Deana,już i tak ogarnięty szałem dostał dodatkowy bodziec. Czysta furia i adrenalina buzujące mu w żyłach były silniejsze niż magia Abaddon. Z dzikim krzykiem skruszył niewidzialne okowy i rzucił się na sukkuba wyrywając jej Ostrze. Kiedy dostał je w swoje ręce,nic innego nie miało już znaczenia. Serce pompowało mu krew co najmniej dwa razy szybciej niż zazwyczaj,podczas gdy umysł chciał jej widoku pryskającej wszędzie. Zdążył zauważyć błysk przerażenia w oczach Naamy,kiedy chwycił ją za gardło.
Gdzie ona jest? – wycedził z gromem ciskającym z oczu.
Na...dole – wychrypiała walcząc o oddech.
Z całą siłą wbił Ostrze w jej brzuch. Demonica wrzasnęła,a on w odpowiedzi je przekręcił sprawiając większy ból. Nawet nie poczuł,kiedy pada martwa na ziemię. Jego ręce były umoczone krwią,ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
Na horyzoncie był już kolejny cel.
Szczerze zaskoczona Abaddon wyciągnęła dłoń starając się go odepchnąć. Jej siła nieco spowolniła Winchestera-mięśnie mu drgały z nieludzkiego wręcz wysiłku,jednak nie czuł bólu ani zmęczenia. W przeciwieństwie do rudowłosej.
Jednym szybkim ruchem umieścił zbroczone już krwią Ostrze w jej trzewiach i bez wysiłku uniósł ją w górę. Abaddon jęknęła,kiedy z jej oczu i ust wystrzeliło jaskrawe światło. Jej agonia trwała przez chwilę,aż w końcu ciało z hukiem upadło na posadzkę.
Napięcie nieco zelżało,serce przestało mu bić szaleńczym rytmem,poczuł się...słaby.
Opadł na kolana tuż obok ciała Rycerza Piekła. Z najwyższym trudem wypuścił z zakrwawionej dłoni broń i spojrzał na brata i Sarę.
Ich miny bynajmniej nie były zachwycone. Twarz Sammy'ego była bez wyrazu,jednak w jego oczach malował się nieukrywany strach. Sarah z kolei wytrzeszczała oczy ze zdumienia. Jej pierś falowała pod wpływem przyspieszonego oddechu. Widok furii Deana przeraził ją.
Wracała mu jasność umysłu. Adrenalina opadła pozwalając myślom płynąć swoim własnym torem. Zebrał sił na tyle,by się podnieść i natychmiast wybiegł z pokoju ignorując wołanie brata.


*


Obudziło ją promienisty ból rozchodzący się falą po całym ciele. Otworzyła oczy i dostrzegła,że wciąż jest w tym samym pomieszczeniu,chociaż wydawało jej się,że umarła. Głowa pulsowała,jakby w każdej chwili mogła eksplodować.
Dreszcz zimna wstrząsnął całym ciałem wywołując drżenie.
Co się działo?
Zamiast wewnętrznej euforii i delikatnego mrowienia,czuła wewnątrz olbrzymi ciężar. Zrozpaczona usiłowała odnaleźć w sobie energię,lecz odpowiedziało jej jedynie echo. Było zbyt słabe,by mogła z nim zrobić cokolwiek. Po chwili przestała odczuwać nawet i to. Jak iskra tląca się by za chwilę ostatecznie zgasnąć. Tak,jakby ponownie upadła na ziemię,ale wtedy przynajmniej mogła się obronić.
Ogarnęła ją panika. Zaczęła się szarpać pragnąc za wszelką cenę uwolnić się od tych uczuć. Krzesło zachwiało się i przewróciło przygniatając jej delikatne ciało do posadzki,a drzazgi z połamanego mebla pocięły jej skórę. Strużka krwi popłynęła po jej policzku,lecz nie miała siły by poruszyć dłonią i ją zetrzeć. Jej ciałem niby najmroczniejszy demon zawładnął tępy ból. Nie wiedziała,jak długo tak leży,ale krew na dłoniach i policzku zdążyła już zaschnąć. W jej głowie błąkało się milion myśli na minutę,ale wśród nich przebijała się jedna.
Umrzeć jak najszybciej.
Nagle usłyszała hałas na korytarzu. Coś z hukiem spadło na podłogę przy akompaniamencie tupotu ciężkich butów. Zamarła
Czy to już? Zaraz będzie po wszystkim?
Metalowe drzwi otworzyły się z hukiem. Zza nich wyłonił się Dean.
Uniosła spojrzenie na jego twarz i poruszyła się niespokojnie,podświadomie chcąc uciec. Kołnierz jego brązowej koszuli zbroczony był świeżą krwią,tak jak i ręce. Szczęki miał zaciśnięte tak mocno,że nieomal słyszała zgrzyt zębów,a w oczach czaił się niebezpieczny błysk wyrażający chęć mordu.
To wszystko się zmieniło,gdy odnalazł ją wzrokiem. Jego oblicze uległo zupełnej metamorfozie. Mięśnie rozluźniły się a usta rozchyliły wydając nieartykułowany dźwięk. Największa zaś zmiana była zauważalna w oczach. Gniewny błysk zgasł,a zamiast niego w zielonych tęczówkach pojawiły się łzy.
Ale w oczach Deana Winchestera oprócz smutku kryła się i miłość.
Imoen załkała czując obezwładniający przypływ ulgi. Chciała unieść głowę,ale była zbyt wyczerpana.
Dean... – wyszeptała niemal bezgłośnie.
Cii,maleńka – powiedział opadając na kolana. – Wszystko będzie dobrze.
Usunął resztki drewna z jej ciała i ostrożnie podniósł ją do pozycji siedzącej opierając o swoje ramię. Na jej ramionach dostrzegł gęsią skórkę,czuł pod palcami jak dygocze. Szybkim ruchem zdjął z siebie koszulę i narzucił ją na anielicę. Ale...zaraz. Ona nie powinna dygotać. Nie powinna czuć zimna...
Delikatnie odchylił jej głowę i dostrzegł na szyi zaschniętą krew. Zacisnął dłoń w pięść czując nową falę gniewu.
Nic się nie martw. Zapłaciła za to.
Zabiłeś ją? – spytała cicho z niedowierzaniem.
Tak – odparł spuszczając wzrok. Czuł,że poniekąd ją zawiódł. W końcu Imoen była jedną z nielicznych osób zdolnych dostrzec jego prawdziwe oblicze. Nie chciała więc patrzeć na niego jak na bezwzględnego zabójcę.
Wydobył pistolet i dwoma kulami uwolnił jej nadgarstki i kostki rozmasowując delikatnie. Patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Po chwili wahania odgarnął jej włosy i ujął twarz w dłonie.
Przepraszam,Imo. – powiedział patrząc prosto w jej wymalowane bólem oczy – Za wszystko. Za to,że kazałem ci wtedy odejść. Nie chciałem tego. Cholera,gdybym cię wtedy zatrzymał to nigdy by się nie wydarzyło. Ale teraz jestem. I...będę. Odzyskam twoją łaskę,obiecuję ci to.
Dean,czy ty... – zaczęła anielica lecz zachłysnęła się powietrzem i natychmiast wstrząsnął nią atak kaszlu odbijając się echem bólu w jej zranionym gardle.
Nic więcej nie mów. Wyjaśnię ci wszystko w bunkrze,kiedy poczujesz się lepiej.
Skinęła tylko głową,a on bez żadnego wysiłku uniósł ją uważając,by nie sprawić jej bólu. Oparła głowę o jego pierś. Zawładnęło nią przyjemne uczucie rozlewające się po całym ciele skutecznie pokonując ból. Był z nią. Była bezpieczna. Nic więcej się nie liczyło.
Zanim ułożył ją bezpiecznie na tylnym siedzeniu Impali,zasnęła rozpływając się w tym poczuciu do granic.


*


Sam bezskutecznie usiłował zachęcić brata do wycofania się,ale on nie zważał na jego wołanie i w ułamku sekundy opuścił apartament. Obawiał się,że Dean wciąż może być pod wpływem znamienia i być w stanie zranić uwięzioną anielicę. Już miał za nim biec,ale Crowley go powstrzymał zwracając się do trzymającej w zaciśniętej dłoni nóż Sary:
No dalej. Zrób to.
Wpatrywała się w niego z mieszaniną nienawiści i odrazy wymalowanych w bystrych oczach. Był taki bezbronny siedząc na fotelu i przyciskając dłoń do postrzelonego ramienia. Wystarczyłby pchnąć nóż w jego trzewia i patrzeć jak demoniczna dusza umiera w ludzkim naczyniu przy akompaniamencie lśniących we wnętrzu błyskawic.
Ale czy to naprawdę byłaby zemsta?
Połowę życia spędziła na ściganiu go w przekonaniu,że tylko i wyłącznie on jest odpowiedzialny za śmierć jej matki. Kiedy wydawałoby się,że dopnie swego,pojawiły się nowe fakty skutecznie mącące dotychczasowymi planami. Jasne,był demonem,w dodatku Królem Piekła,mógł z łatwością ją oszukać bez mrugnięcia okiem. Ale ona nie miała powodów by mu nie wierzyć. Zbyt wiele przeżyła zanim ta wendetta zmieniła się w sposób na życie.
Jej pierś unosiła się i opadała w przyspieszonym rytmie. Palce zacisnęły na nożu aż do zbielenia kłykci. Część jej duszy pochodząca ze starego życia krzyczała:Zrób to! Druga,ta nowa Sarah odciągała jej ramię do tyłu. Czy warto było tracić możliwość nowego życia dla kaprysu wywołanego przez stare?
Spojrzała ukradkiem na Sama rozpaczliwie starając się odczytać jego myśli. To zawsze było trudne,ale mogła się założyć,że dominującym uczuciem w stosunku do niej jest nienawiść. Gdyby teraz zabiła demona,potwierdziłaby tylko swój wizerunek w jego oczach,a przecież pragnęła go naprawić! Chciała uwolnić się od pragnienia zemsty,którym sama się napiętnowała,ale to nie znaczy,że wiedzie ku temu tylko jedna droga. Rozpędziła się,ale zawróci ze ścieżki zemsty na demonie choćby miała zapłacić za to najwyższą cenę.
Nie pozwoli się zatopić w odmętach starego życia.
Nie pozwoli sobie na kolejną stratę.
Z impetem wbiła nóż w stojący nieopodal stolik z całą siłą kotłujących się w niej emocji. Crowley popatrzył na nią zaskoczony,ale zmrużył oczy wyczuwając podstęp.
Zabicie ciebie niczego nie polepszy. Mogłoby jedynie skomplikować mi życie jeszcze bardziej.
To mówiąc,odwróciła się w stronę wyjścia posyłając Samowi krótkie,wymowne spojrzenie. Winchester wpatrywał się w wejście jeszcze przez chwilę.
Oszczędziła go. Tyle lat chciała go zabić,a kiedy miała ku temu okazję,oszczędziła go!
Poczuł falę mdłości. Wiedział,co miało oznaczać to spojrzenie. Sarah chciała mu udowodnić,że pomylił się wyrabiając sobie o niej niepochlebną opinię.
I udało jej się. Tylko,że on wcale nie był z tego powodu zadowolony.
Ej,łosiu! – Głos Crowleya przywrócił go do teraźniejszości. – Mógłbyś chociaż mi z tym pomóc.
Sam bez słowa rzucił mu nóż.
Mogliśmy cię zabić,Crowley. Ciesz się,że żyjesz.
To mówiąc,odwrócił się i opuścił pomieszczenie.
Crowley zaklął w myślach wbijając nóż w ranę. Skrzywił się kilka razy,aż w końcu wydobył z niej przyczynę swojej niemocy.
Nawet on znał takie słowo jak wdzięczność. Tymczasem Winchesterowie zdawali się mieć gdzieś,że uratował im życie przy okazji ryzykując swoim własnym. Zapłacą za to przy najbliższej okazji.
Wstał z fotela i już miał zamiar znikać,kiedy jego wzrok przykuł błysk przy gnijącym ciele Abaddon. Podszedł bliżej i podniósł fiolkę ze złocistą esencją. Uśmiechnął się do siebie.

Chyba zemsta będzie prostsza niż się wydawało.



-----------------------------------------------------------------------

Bella 20,tym razem to Ty jesteś o krok przede mną i nie musiałaś długo czekać na następny xD
Walentynkowy odcinek Supernatural mamy zaliczony(swoją drogą kiepski,dajcie mi wreszcie akcję sezonu!) to pomyślałam,że tutaj coś trzeba wstawić,so...hope you enjoyed it ;)

8 komentarzy:

  1. O rety jakie długie.
    Nie spodziewałam się kiedy tu weszłam. Kocham świat SN i Winchesterów. I kiedy zobaczyłam opowiadanie o moich ulubionych bohaterach? Wręcz nie mogłam się oprzeć. I nie żałuje. Rozdział naprawdę genialny. Ogólnie jestem zachwycona. Wspaniale pokazałaś klimat cudownego serialu i wszystko wokół. Dodatkowo bohaterzy przyprawiają o dreszcze a rozwijająca się akcja. Zdecydowanie widać, że chłopcy się nie nudzą. Naprawdę zaskoczyłaś i to bardzo pozytywnie.
    Pozostaje życzyć weny!
    pozdrawiam mocno.

    www.autorska-strefa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Miło to słyszeć no i fajnie,że blog dociera coraz to do nowych czytelników ;)

      Usuń
  2. O nie żeby tylko Craully nie wykorzystał znamienia proszę błagam a Sera jestem z niej dumna chociaż mogła go zabić wtedy Lucyfer wróciłby na swoje włości cieszę się,że Imo jest wolna pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz,to nie jest całkiem zły pomysł z tym Lucyferem :) Będę to miała na uwadze,może wykorzystam ;)

      Usuń
  3. dzięki bardzo go lubię pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No to jak wszyscy to i ja się w końcu ujawnię! :D Przyznam bez bicia, że czytam już od dłuższego czasu i ze zniecierpliwieniem czekam na każdy kolejny rozdział, ale nigdy jakoś nie miałam po drodze z napisaniem komentarza. Dziś podjęłam decyzję, że czas to zmienić! :D
    Zacznę od tego, że masz niesamowity talent, dar do pisania. Wszystko co piszesz czyta się z niesamowitą lekkością, a to zdarza się bardzo rzadko, więc ogromne brawa dla Ciebie. Świetnie przedstawiasz świat i odwzorowujesz zachowania bohaterów, nie odczułam nigdy jeszcze żadnego naciągania czy sztuczności, więc kolejny ogromny plus. Ogólnie piszesz tak znakomicie, że rozdziały pochłania się w moment i chce się więcej i coraz więcej, a że to ''Supernatural'' to chce się więcej tym bardziej. xD
    Co do samej historii to ogromny ukłon w Twoją stronę. W końcu coś świeżego i innego, coś oryginalnego i intrygującego! Alleluja! Wiele przeczytałam opowiadań o Winechesterach, zarówno tych polsko, jak anglojęzycznych i Twoje, bez porównania bije wiele z nich na głowę. Postać Imo jest znakomicie wykreowana,a to duża trudność dla wielu. :D Ma swoje zalety, ale przede wszystkim ma też wady, nie idealizujesz jej, co pozwala na 100% wczuć się w główną bohaterkę, jest taka ludzka bym powiedziała, mimo że to anioł, to oczywiście duży plus. :D Cała historia jej pojawienia się na ziemi jest w sumie jedną wielką tajemnicą, co bardzo mi się podoba i jestem bardzo ciekawa jej rozwiązania. Motyw ze straceniem łaski genialny, nie mogę się doczekać tego jak się rozwinie ten wątek! Ah i oczywiście jej znajomość z Deanem... :3 To chyba moja ulubiona część! xD (tak, tak, typowa dusza kobiety romantyczki się we mnie odezwała) Cóż, Imo jak widać ma dość dobry wpływ na Deana dlatego jestem ciekawa jak dalej rozwiniesz ich losy! :D Ah, się rozpisałam, zawsze tak mam. W sumie jesteś genialna, piszesz genialnie i chcę więcej, więcej i więcej. Mam nadzieję, że niedługo kolejny rozdział! :D
    Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohoho,tylu komplementów to nawet od chłopaka nigdy nie dostałam xD
      Nawet nie masz pojęcia,jaką radość mi sprawiłaś tym komentarzem. Czasem pisząc to opowiadanie zaciskam zęby ze złości,że nic mi w nim nie pasuje a tu proszę,jedna osóbka dodała mi kilo motywacji!
      Sądziłam,że moje opowiadanie jest banalne,w końcu to love story,romans i tak dalej,więc nic ambitnego w zasadzie,dlatego staram się urozmaicać jak mogę :D
      I wierz mi kochana,wątek Demoen jest również i moim ulubionym i pisanie ich scen zawsze przychodzi mi z łatwością(mam już tyle pomysłów na dalsze rozdziały co do nich,że dzisiaj pół nocy nie spałam układając w myślach jedną scenę i gdyby nie to,że musiałam wcześnie rano wstać zapewne przelałabym myśli od razu na papier :D)
      Nowy rozdział oczywiście już wkrótce,więc mam nadzieję,że i tym razem się wypowiesz.
      Jeszcze raz bardzo dziękuję <3

      Usuń
  5. Rozdział genialny... Ach, Dean i Imo, wyobraziłam sobie tą scenę gdy starszy Wichester ją znalazł. Szkoda, że nie doczekamy się tego w serialu, ale wracając do rozdziału. Sarah wykazała się wielką odwagą a tak samo udowodniła młodszemu Winchesterowi, że się mylił, chociaż miała chwilę wątpliwości to jednak jestem z niej dumna. Crowley, on chyba nigdy nie przestanie knuć za plecami braci ;) Ciekawa jestem jaka będzie jego zemsta skoro znalazł łaskę Imoen. Mam nadzieję, że Dean szybko odkryje jego sekret i zdobędzie to co zostało ukradzione anielicy. Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria