– Wciąż
nie pojmuję,jak odnalazła naszą kryjówkę – powiedział Dean
krążąc nerwowo po bibliotece. Zadzwonili do Castiela z prośbą o
pomoc,lecz jego telefon milczał. I miał nadzieję,że tylko
dlatego,że znów zapomniał wyłączyć tryb samolotowy.
– Kiedy
sukkub się pożywi,przejmuje część wspomnień swojej ofiary. –
wyjaśnił Sam
– Jak
to:wspomnień? – Dean zesztywniał – Wie co robiłem?
– Tak,ale
dotyczy to tych najświeższych.
– No
świetnie – mruknął starszy Winchester. Rozbrzmiało w nim echo
strachu. Co,jeśli Alice widziała wspomnienie pocałunku w Impali i
z tego powodu skrzywdzi Imoen? A czy w ogóle jej na tym zależy
skoro jest demonem?
Sam
spojrzał na niego ukradkiem i uśmiechnął się pod nosem
odwracając wzrok w kierunku laptopa.
– Jak
ją zabić?
– Eeem...
– Młodszy Winchester zmarszczył brwi i wystukał coś na
klawiaturze. – O,jest. Wystarczy nóż na demony,ale zanurzony w
wywarze z dymnicy,goździka i piołunu.
– Dlaczego?
– zdziwiła się Sarah. Pierwszy raz spotkała się z przypadkiem
użycia ziół w stosunku do demona.
Sam
uniósł wzrok znad ekranu. Spojrzał na nią,ale kobieta szybko
odwróciła wzrok.
– Każde
z tych ziół odpędza siły nieczyste – powiedział krótko
zachowując chłodny profesjonalizm.
Dean
popatrzył to na brata,to na pannę Blake. Napięcie elektryczne
działające między nimi dało się odczuć również jemu.
– Pójdę
zadzwonić do Casa – oznajmił i udał się w kierunku swojego
pokoju.
Sam
westchnął odchylając się na krześle.
– W
takim razie ja pójdę spakować swoje rzeczy
Sarah
podniosła się z krzesła i wyminęła Sama nie patrząc mu w oczy.
On jednak złapał ją za nadgarstek kiedy przechodziła. Dopiero
wtedy dostrzegła w jego oczach smutek,a nawet swego rodzaju rozpacz.
Mówiąc,nie
zwalniał uścisku:
– Słuchaj...To
co się wydarzyło to sprawa między mną a tobą. Teraz
najważniejsze jest znalezienie Imoen zanim coś stanie się jej albo
jej otoczeniu. Twoja pomoc się przyda i myślę,że ona byłaby tego
samego zdania.
Spojrzała
na swój nadgarstek i jego dłoń zaciśniętą kurczowo wokół
niego i skinęła wolno głową,a potem wyswobodziła się z uścisku.
Sam
uśmiechnął się krzywo.
– Świetnie.
Dobrze,że chociaż to mamy za sobą.
Już
otwierała usta,aby po raz kolejny zapewnić go o szczerości swoich
intencji,ale przerwał jej dźwięk komórki. Wysunęła ją z
kieszeni spodni i zamarła spoglądając na wyświetlacz.
– To
Alice – wykrztusiła posyłając Samowi nerwowe spojrzenie.
– Daj
na głośnik – polecił.
Spełniła
jego polecenie.
– Alice
– oznajmiła starając się nie zdradzać strachu. Głos,który
odezwał się po drugiej stronie był głosem jej przyjaciółki,ale
nigdy nie słyszała u niej takiego tonu.
– Pomyłka,skarbie.
Twoja Alice od dawna już nie żyje,a jej ponętne ciałko ma nową
właścicielkę. Teraz rządzi w nim Naama.
– Nic
mnie nie obchodzi jak masz na imię. Gadaj gdzie jest Imoen.
– Sam?
To ty. No proszę,cóż za brutalność. Nie bierz tego do siebie,to
całkiem podniecające,ale jednak wolę twojego brata.
Jak
na zawołanie Dean wparował do biblioteki i ruszył ku nim z miną
bezdusznego zabójcy potworów. Dosłownie wyszarpał bratu telefon z
ręki i warknął:
– Posłuchaj
mnie dobrze demoniczna wywłoko bo więcej nie powtórzę. W tej
chwili powiesz mi gdzie jest Imoen i zabiję cię szybko,albo znajdę
cię i napoję taką ilością wody święconej,że twoje naczynie
pęknie!
W
słuchawce rozległ się stłumiony śmiech.
– Co
tak ostro,Dean? O ile mnie pamięć nie myli wolisz się nie
spieszyć.
– Liczę
do trzech...
– No
już dobrze. Lubię czasem być uległa. Jeśli chcesz zobaczyć
swojego małego aniołka,przyjedź do hotelu Humboldt. Ostatnie
piętro. Czekam.
Dean
o mało co nie rzucił telefonem Sary o ścianę. Przyspieszony
oddech,rozszerzone źrenice i żądza mordu podsycana przez znamię
uczyniły z niego chodzącą furię.
Sarah
ostrożnie położyła mu rękę na ramieniu.
– Dean.
Ochłoń – poleciła krótko.
– Nie
mam zamiaru marnować czasu. Pakuję broń. Sammy,weź te ziółka z
magazynu. Czekam na górze.
Odtrącił
dłoń kobiety i ruszył przed siebie z energią zdolną rozsadzić
całe pomieszczenie.
*
Sam
z niepokojem patrzył na swojego brata zaciskającego palce na
kierownicy. Serce wybijało mu szaleńczy rytm reagując na wiszące
napięcie. W Impali panowała cisza odkąd wyjechali z bunkra. A
jako,że wcześniej ustalili,że na wszelki wypadek Sarah pojedzie
swoim samochodem,nie było nikogo kto podzielałby jego nastrój.
Młodszy z Winchesterów zazwyczaj nad sobą panował,lecz do czasu.
Buzujące w nim napięcie narastało do pewnego momentu,aż w końcu
wybuchało pozostawiając silnej woli małe pole manewru. W tym
względzie bracia byli do siebie bardzo podobni.
– Dean,co
z tobą? – Jego głos ostro przeciął ciszę. – Nie jesteś
ostatnio sobą. A od kiedy Imoen zniknęła jest jeszcze gorzej.
– W
przeciwieństwie do ciebie u mnie wszystko gra Sammy – oznajmił
stanowczo Dean całą uwagę skupiając na drodze.
Mógł
się tego spodziewać,ale mimo to słowa brata zbiły go z tropu.
Dean kątem oka to dostrzegł.
– Powiesz
mi o co chodzi z Sarą? Dlaczego zachowujecie się w stosunku do
siebie jak demon i łowca?
– Ona
mnie oszukała,Dean – oznajmił cicho po chwili milczenia. – Tak
naprawdę wcale nie chodziło jej o znalezienie mnie. To znaczy
chodziło,ale nie dlatego... – Przełknął ślinę. Z trudem o tym
myślał,a co dopiero mówił.
– Nie
dlatego,że wciąż mnie kochała.
Dopiero
teraz Dean oderwał oczy od drogi i spojrzał na brata ze szczerym
zdziwieniem. Pozwolił mu jednak kontynuować.
– Zależy
jej na zemście na Crowley'u. Ma na tym punkcie obsesję.
Starszy
z Winchesterów mruknął coś niezrozumiale pod nosem. Nie
wierzył,że Sarah byłaby do tego zdolna,a tym bardziej,że wierzył
w to Sammy.
– Ale
zostawmy mnie i Sarę. Wyjaśnimy to między sobą. Ty chyba masz
poważniejszy problem braciszku.
Sam
spojrzał wymownie na brata,który oderwał na moment spojrzenie od
drogi i prychnął. Nie była to jednak przekonująca negatywna
reakcja. Starszy z Winchesterów przełknął ślinę i odliczył w
myślach do dziesięciu. Co miał powiedzieć Sammy'emu? Zbyt dobrze
się znali,by w dalszym ciągu próbować go oszukiwać.
Tylko,że
on sam nie wiedział. W głowie miał jeden wielki zamęt w dzień
doprowadzający do szaleństwa,w nocy wywołujący bezsenność.
Rozmyślał o tym już od dawna,odkąd uchronił ją przed upadkiem
tam,w lesie.
Czy
to możliwe,żeby zakochał się w aniele?
Imoen
go urzekła. Jej niewinność i niewiedza o świecie powinny go
irytować,ale wręcz przeciwnie-urzekały go. Była naturalna i
szczera,nikogo nie udawała i nie przejmowała się opinią innych.
To wszystko dodawało piękna jej i tak już urodziwej postaci.
Powróciło
wspomnienie jej jedwabistych włosów opadających na
ramiona,gładkiej cery wyczuwalnej pod opuszkami palców i tych
słodkich,zaróżowionych po pocałunku ust...
– Dean,uważaj!
Dźwięk
klaksonu przywrócił go do rzeczywistości. Zamrugał uświadamiając
sobie,że wymusił pierwszeństwo zjeżdżając na niewłaściwy pas.
Szybko na niego powrócił uprzednio upewniając się,że nic nie
stoi na przeszkodzie.
Z
drugiej jednak strony,złość którą odczuł dowiadując się,że
anielica została porwana,znacznie dała pożywkę znamieniu. Stąd
też nie był pewien czy targające nim emocje to działanie magii
starszej od świata...czy też tej znanej od jego początków.
Sam
nie miał takiego problemu i szybko wyrobił sobie opinię.
– Zapomnij
co mówiłem. Nie musisz nic mówić. Zaparkuj gdzieś. To już
tutaj.
Ich
oczom ukazał się nowoczesny szary budynek w kształcie bryły z
połyskującym na szczycie czerwonym napisem „Humboldt Hotel”.
– Chyba
nawet wiem gdzie – mruknął kierując się w stronę
drugiej,krwistoczerwonej Impali zaparkowanej tuż przy ulicy. Gdyby
nie fakt,że szkoda byłoby mu samochodu,z chęcią przygwoździłby
jej właścicielkę do blachy. Na stałe.
– Dobra.
– powiedział Dean trzaskając klapą od bagażnika. – Znajdźmy
jakieś miejsce,gdzie możemy przygotować truciznę dla tej małej
dziwki.
– To
żaden problem – powiedziała Sarah,która przybyła na miejsce
wkrótce po nich. – Najpierw powinniśmy ustalić plan działania.
Czuję,że coś tu jest nie tak.
– To
znaczy? – Dean zmarszczył brwi.
Sarah
wzruszyła ramionami.
– Nie
wiem. Kobieca intuicja. Wątpię,żeby Alice była tam sama.
– Zdziwiłbym
się,gdyby tak było – wtrącił Sam.
– Ok,więc
co proponujesz Saro?
Nieco
się zdziwiła,że ten zaborczy i pewny siebie Winchester liczy się
z jej zdaniem,a wręcz na nim polega. Sytuacja była zatem
poważniejsza niż początkowo sądziła.
– Zrobimy
tak: Zanim dojdziemy na to ostatnie piętro,oczywiście rozejrzymy
się za pułapkami. Kiedy już tam dojdziemy,pójdę przodem a wy
będziecie tuż za mną nie pozwalając się zaskoczyć żadnym jej
sztuczkom.
– O
nie,nie – sprzeciwił się stanowczo Dean – Nie pozwolę ci iść
przodem.
– Dam
sobie radę,Dean. Ja i Sam odwrócimy jej uwagę a ty odnajdziesz
Imoen.
– J-ja?
Dlaczego ja?
Sam
i Sarah wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Dean zmrużył oczy
wyczuwając co się święci. Gdyby tak się stało,jego uczucia do
anielicy natychmiast wydostałyby się na zewnątrz. Wyładowanie
gniewu było znacznie prostsze.
– Ty
powinnaś jej poszukać. Ja dorwę tą sukę.
– Och
nie, dlaczego znowu...
– Znajdziemy
ją po wszystkim! – wtrącił Sam unosząc dłonie w geście
kapitulacji. Jego brat i panna Blake podziękowali mu bezgłośnie.
– Ale
to ja idę pierwszy – zaznaczył Dean patrząc na nią nie
znoszącym sprzeciwu wzrokiem.
– Doobra
– mruknęła Sarah przewracając oczami
Przyrządzili
wywar z ziół i starszy Winchester zanurzył w nim nóż. W jego
oczach błysnęła żądza krwi. Schował broń za pazuchę oliwkowej
kurtki narzuconej na rozpiętą koszulę i skinął pozostałym
głową. Bez większych problemów zakradli się na najwyższe piętro
i to wcale nie był dobry znak.
Cisza
mącona jedynie odgłosami ich kroków zdawała się kąsać. Im
głośniej rozbrzmiewały,tym ból był silniejszy. A ten ból
wywoływał strach. Po raz pierwszy od dawna Dean go odczuwał. To
uczucie go zaskoczyło,ale znał jego genezę-był to strach o
kogoś,na kim mu zależało,a nie o siebie. Zazwyczaj czuł się tak
gdy chodziło o brata. A teraz...
Potrząsnął
lekko głową i z łomoczącym sercem,które lada moment mogło
wyskoczyć z piersi,złapał za gałkę mahoniowych drzwi i
przekręcił ją. Drzwi stuknęły cicho i uchylił je zakradając
się do pokoju.
Naprzeciw
wejścia znajdowała się sofa obita szarym materiałem,stolik do
kawy i oparta o ścianę komoda z ciemnego drewna. Normalny
widok,jednak po skierowaniu wzroku na prawo,zamarł.
– Crow...
– Pougheepsie
– przerwał zanim Winchester zdążył wypowiedzieć jego imię.
Dean poczuł,że krew odpływa mu z twarzy. Crowley użył ich hasła
oznaczającego niebezpieczeństwo,lecz zanim zdążył
zareagować,został zaatakowany z lewej strony. Demon powalił go na
ziemię tylko po to,by za chwilę zostać dźgniętym nożem przez
Sarę.
– Co
do cholery?! – krzyknął Dean. Crowley wzruszył ramionami udając
obojętność,ale resztki człowieczeństwa dawały o sobie znać.
Wyczytał w jego oczach zaskoczenie i...zalążek strachu. – Co ty
tu robisz? Gdzie jest Imoen?
– Obawiam
się,że jest tymczasowo niedysponowana – odezwał się głos za
jego plecami. Alice uśmiechała się słodko z kanapy.
Sarah
odwróciła głowę. To,co ujrzała sprawiło,że łzy napłynęły
jej do oczu. Całą siłą woli zdążyła stłumić ich potok.
Kobieta,którą ujrzała miała ciało jej przyjaciółki,ale jej
wyraz twarzy,ton głosu i bijąca zeń aura były diametralnie inne.
Tak jakby rozmawiała z odbiciem w krzywym,demonicznym zwierciadle.
– Alice...
– wydusiła przez ściśnięte z żalu gardło. Sukkub ją zauważył
i przewrócił oczami wolno wstając z kanapy.
– Błagam,już
to przerabiałyśmy. Nie jestem twoją Alice. Mam na imię Naama. A
ty jesteś...oh racja,Sarah Blake,prawda? Co prawda Alice już nie
żyje,ale jej wspomnienia ciągle tu są. – postukała palcem o
głowę i uśmiechnęła się szeroko – Nieźle się bawiłyście
co? Tyle jej zawdzięczasz...
– Nie
słuchaj jej – warknął Sam.
– Nie
będzie musiała – Dean zamachnął się za plecami demonicy,ale
ona zrobiła zwrot i zatrzymała jego rękę tuż nad swoją głową.
W jego spojrzeniu kryła się żądza czystego mordu.
Naama
pociągnęła nosem.
– Goździk?
Oh,Dean,wiesz co mnie podnieca...
– Gdzie
ona jest? – wycedził walcząc z jej uchwytem. Demony zawsze miały
więcej siły niż ich naczynia,więc mięśnie drgały mu ze
wzmożonego wysiłku.
– Lubisz
tę małą,co? – uśmiechnęła się znacząco – Ale to nie ma
już znaczenia. Żadne z was stąd nie wyjdzie.
Nagle
poczuł szarpnięcie i jakaś niewidzialna siła wbiła go w ścianę
z całym impetem. Kątem oka dostrzegł,że jego brat i Sarah też to
odczuli.
– Ty
jesteś tym,który nosi znamię – zwróciła się do Deana Abaddon
wolnym krokiem przemierzając pokój. Trzymała przed sobą
wyciągniętą dłoń przytrzymując całą trójkę przypartą do
ściany swoją demoniczną mocą. Przekrzywiła głowę i przyglądała
mu się przez chwilę – Nie mogę się zdecydować. Zabić cię na
końcu,oczywiście powoli i boleśnie każąc patrzeć na ich śmierć
czy najpierw,napawając się tryumfem?
Podczas
gdy Abaddon rozkoszowała się przemocą słowną wobec
Winchesterów,obecny Król Piekła nie tracił czasu. Korzystając z
jej nieuwagi zniknął i po chwili pojawił się ukrywając pod
płaszczem Pierwsze Ostrze.
– Wstrzymaj
karetę królewno – wtrącił wsuwając dłonie do kieszeni i
przybierając znużony wyraz twarzy. – Nie jesteś tu sama.
Abaddon
odwróciła ku niemu zniecierpliwiony wzrok. Czemu ten dureń musiał
psuć jej zabawę?
– O
ile się nie mylę,mieliśmy współpracować. A więc dlaczego
chcesz się bawić beze mnie?
– Widzisz
Crowley... – Rudowłosa odwróciła się do niego pozostawiając
trójkę łowców unieruchomionych pod ścianą. – Jak
mawiają...kobieta zmienną jest.
Zanim
zdążył się poruszyć,Abaddon wyciągnęła rewolwer i wystrzeliła
w jego kierunku. Pocisk przeszył mu ramię wywołując pulsujący
ból.
– Rozum
ci odjęło?! – wrzasnął opadając na fotel. Równocześnie
Pierwsze Ostrze wypadło mu zza pazuchy.
– Stara
sztuczka,której nauczył mnie Henry Winchester. Diabelska pułapka
wyryta na naboju. Nie jesteś uszkodzony,tylko bezsilny. – Abaddon
skierowała wzrok na prastarą broń – No proszę. A jednak
intuicja mnie nie zawiodła. Spiskowałeś z tymi chłopcami od tak
dawna. Czemu dzisiaj miałoby być inaczej?
Podniosła
Ostrze z podłogi i obróciła je w dłoniach,a potem przejechała
palcem po jego zębach.
– Naama
– zawołała. – Zajmij się tym,skarbie.
– Z
radością,pani – skinęła głową i wzięła nóż w swoje
dłonie.
Dean
poczuł,że krew w jego żyłach zaczyna krążyć szybciej,a oddech
przyspieszać. Widok Ostrza podziałał na niego jak kawałek chleba
na głodnego. Całe jego ciało zaczęło wyrywać się ku
niemu,znamię paliło żywym ogniem,nie liczyło się nic innego poza
rozpaczliwą próbą osiągnięcia tej upragnionej jedności.
Naama
podeszła do niego i uśmiechnęła się szeroko.
– Ciekawe,czy
ta zabaweczka spodoba się twojemu aniołkowi. Z jedną czy dwoma
bliznami na pewno będzie jej do twarzy,nie sądzisz?
Tymi
słowami przepełniła czarę goryczy. Umysł Deana,już i tak
ogarnięty szałem dostał dodatkowy bodziec. Czysta furia i
adrenalina buzujące mu w żyłach były silniejsze niż magia
Abaddon. Z dzikim krzykiem skruszył niewidzialne okowy i rzucił się
na sukkuba wyrywając jej Ostrze. Kiedy dostał je w swoje ręce,nic
innego nie miało już znaczenia. Serce pompowało mu krew co
najmniej dwa razy szybciej niż zazwyczaj,podczas gdy umysł chciał
jej widoku pryskającej wszędzie. Zdążył zauważyć błysk
przerażenia w oczach Naamy,kiedy chwycił ją za gardło.
– Gdzie
ona jest? – wycedził z gromem ciskającym z oczu.
– Na...dole
– wychrypiała walcząc o oddech.
Z
całą siłą wbił Ostrze w jej brzuch. Demonica wrzasnęła,a on w
odpowiedzi je przekręcił sprawiając większy ból. Nawet nie
poczuł,kiedy pada martwa na ziemię. Jego ręce były umoczone
krwią,ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
Na
horyzoncie był już kolejny cel.
Szczerze
zaskoczona Abaddon wyciągnęła dłoń starając się go odepchnąć.
Jej siła nieco spowolniła Winchestera-mięśnie mu drgały z
nieludzkiego wręcz wysiłku,jednak nie czuł bólu ani zmęczenia. W
przeciwieństwie do rudowłosej.
Jednym
szybkim ruchem umieścił zbroczone już krwią Ostrze w jej
trzewiach i bez wysiłku uniósł ją w górę. Abaddon jęknęła,kiedy
z jej oczu i ust wystrzeliło jaskrawe światło. Jej agonia trwała
przez chwilę,aż w końcu ciało z hukiem upadło na posadzkę.
Napięcie
nieco zelżało,serce przestało mu bić szaleńczym rytmem,poczuł
się...słaby.
Opadł
na kolana tuż obok ciała Rycerza Piekła. Z najwyższym trudem
wypuścił z zakrwawionej dłoni broń i spojrzał na brata i Sarę.
Ich
miny bynajmniej nie były zachwycone. Twarz Sammy'ego była bez
wyrazu,jednak w jego oczach malował się nieukrywany strach. Sarah z
kolei wytrzeszczała oczy ze zdumienia. Jej pierś falowała pod
wpływem przyspieszonego oddechu. Widok furii Deana przeraził ją.
Wracała
mu jasność umysłu. Adrenalina opadła pozwalając myślom płynąć
swoim własnym torem. Zebrał sił na tyle,by się podnieść i
natychmiast wybiegł z pokoju ignorując wołanie brata.
*
Obudziło
ją promienisty ból rozchodzący się falą po całym ciele.
Otworzyła oczy i dostrzegła,że wciąż jest w tym samym
pomieszczeniu,chociaż wydawało jej się,że umarła. Głowa
pulsowała,jakby w każdej chwili mogła eksplodować.
Dreszcz
zimna wstrząsnął całym ciałem wywołując drżenie.
Co
się działo?
Zamiast
wewnętrznej euforii i delikatnego mrowienia,czuła wewnątrz
olbrzymi ciężar. Zrozpaczona usiłowała odnaleźć w sobie
energię,lecz odpowiedziało jej jedynie echo. Było zbyt słabe,by
mogła z nim zrobić cokolwiek. Po chwili przestała odczuwać nawet
i to. Jak iskra tląca się by za chwilę ostatecznie zgasnąć.
Tak,jakby ponownie upadła na ziemię,ale wtedy przynajmniej mogła
się obronić.
Ogarnęła
ją panika. Zaczęła się szarpać pragnąc za wszelką cenę
uwolnić się od tych uczuć. Krzesło zachwiało się i przewróciło
przygniatając jej delikatne ciało do posadzki,a drzazgi z
połamanego mebla pocięły jej skórę. Strużka krwi popłynęła
po jej policzku,lecz nie miała siły by poruszyć dłonią i ją
zetrzeć. Jej ciałem niby najmroczniejszy demon zawładnął tępy
ból. Nie wiedziała,jak długo tak leży,ale krew na dłoniach i
policzku zdążyła już zaschnąć. W jej głowie błąkało się
milion myśli na minutę,ale wśród nich przebijała się jedna.
Umrzeć
jak najszybciej.
Nagle
usłyszała hałas na korytarzu. Coś z hukiem spadło na podłogę
przy akompaniamencie tupotu ciężkich butów. Zamarła
Czy
to już? Zaraz będzie po wszystkim?
Metalowe
drzwi otworzyły się z hukiem. Zza nich wyłonił się Dean.
Uniosła
spojrzenie na jego twarz i poruszyła się niespokojnie,podświadomie
chcąc uciec. Kołnierz jego brązowej koszuli zbroczony był świeżą
krwią,tak jak i ręce. Szczęki miał zaciśnięte tak mocno,że
nieomal słyszała zgrzyt zębów,a w oczach czaił się
niebezpieczny błysk wyrażający chęć mordu.
To
wszystko się zmieniło,gdy odnalazł ją wzrokiem. Jego oblicze
uległo zupełnej metamorfozie. Mięśnie rozluźniły się a usta
rozchyliły wydając nieartykułowany dźwięk. Największa zaś
zmiana była zauważalna w oczach. Gniewny błysk zgasł,a zamiast
niego w zielonych tęczówkach pojawiły się łzy.
Ale
w oczach Deana Winchestera oprócz smutku kryła się i miłość.
Imoen
załkała czując obezwładniający przypływ ulgi. Chciała unieść
głowę,ale była zbyt wyczerpana.
– Dean...
– wyszeptała niemal bezgłośnie.
– Cii,maleńka
– powiedział opadając na kolana. – Wszystko będzie dobrze.
Usunął
resztki drewna z jej ciała i ostrożnie podniósł ją do pozycji
siedzącej opierając o swoje ramię. Na jej ramionach dostrzegł
gęsią skórkę,czuł pod palcami jak dygocze. Szybkim ruchem zdjął
z siebie koszulę i narzucił ją na anielicę. Ale...zaraz. Ona nie
powinna dygotać. Nie powinna czuć zimna...
Delikatnie
odchylił jej głowę i dostrzegł na szyi zaschniętą krew.
Zacisnął dłoń w pięść czując nową falę gniewu.
– Nic
się nie martw. Zapłaciła za to.
– Zabiłeś
ją? – spytała cicho z niedowierzaniem.
– Tak
– odparł spuszczając wzrok. Czuł,że poniekąd ją zawiódł. W
końcu Imoen była jedną z nielicznych osób zdolnych dostrzec jego
prawdziwe oblicze. Nie chciała więc patrzeć na niego jak na
bezwzględnego zabójcę.
Wydobył
pistolet i dwoma kulami uwolnił jej nadgarstki i kostki rozmasowując
delikatnie. Patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Po chwili wahania
odgarnął jej włosy i ujął twarz w dłonie.
– Przepraszam,Imo.
– powiedział patrząc prosto w jej wymalowane bólem oczy – Za
wszystko. Za to,że kazałem ci wtedy odejść. Nie chciałem tego.
Cholera,gdybym cię wtedy zatrzymał to nigdy by się nie wydarzyło.
Ale teraz jestem. I...będę. Odzyskam twoją łaskę,obiecuję ci
to.
– Dean,czy
ty... – zaczęła anielica lecz zachłysnęła się powietrzem i
natychmiast wstrząsnął nią atak kaszlu odbijając się echem bólu
w jej zranionym gardle.
– Nic
więcej nie mów. Wyjaśnię ci wszystko w bunkrze,kiedy poczujesz
się lepiej.
Skinęła
tylko głową,a on bez żadnego wysiłku uniósł ją uważając,by
nie sprawić jej bólu. Oparła głowę o jego pierś. Zawładnęło
nią przyjemne uczucie rozlewające się po całym ciele skutecznie
pokonując ból. Był z nią. Była bezpieczna. Nic więcej się nie
liczyło.
Zanim
ułożył ją bezpiecznie na tylnym siedzeniu Impali,zasnęła
rozpływając się w tym poczuciu do granic.
*
Sam
bezskutecznie usiłował zachęcić brata do wycofania się,ale on
nie zważał na jego wołanie i w ułamku sekundy opuścił
apartament. Obawiał się,że Dean wciąż może być pod wpływem
znamienia i być w stanie zranić uwięzioną anielicę. Już miał
za nim biec,ale Crowley go powstrzymał zwracając się do
trzymającej w zaciśniętej dłoni nóż Sary:
– No
dalej. Zrób to.
Wpatrywała
się w niego z mieszaniną nienawiści i odrazy wymalowanych w
bystrych oczach. Był taki bezbronny siedząc na fotelu i
przyciskając dłoń do postrzelonego ramienia. Wystarczyłby pchnąć
nóż w jego trzewia i patrzeć jak demoniczna dusza umiera w ludzkim
naczyniu przy akompaniamencie lśniących we wnętrzu błyskawic.
Ale
czy to naprawdę byłaby zemsta?
Połowę
życia spędziła na ściganiu go w przekonaniu,że tylko i wyłącznie
on jest odpowiedzialny za śmierć jej matki. Kiedy wydawałoby
się,że dopnie swego,pojawiły się nowe fakty skutecznie mącące
dotychczasowymi planami. Jasne,był demonem,w dodatku Królem
Piekła,mógł z łatwością ją oszukać bez mrugnięcia okiem. Ale
ona nie miała powodów by mu nie wierzyć. Zbyt wiele przeżyła
zanim ta wendetta zmieniła się w sposób na życie.
Jej
pierś unosiła się i opadała w przyspieszonym rytmie. Palce
zacisnęły na nożu aż do zbielenia kłykci. Część jej duszy
pochodząca ze starego życia krzyczała:Zrób to! Druga,ta
nowa Sarah odciągała jej ramię do tyłu. Czy warto było tracić
możliwość nowego życia dla kaprysu wywołanego przez stare?
Spojrzała
ukradkiem na Sama rozpaczliwie starając się odczytać jego myśli.
To zawsze było trudne,ale mogła się założyć,że dominującym
uczuciem w stosunku do niej jest nienawiść. Gdyby teraz zabiła
demona,potwierdziłaby tylko swój wizerunek w jego oczach,a przecież
pragnęła go naprawić! Chciała uwolnić się od pragnienia
zemsty,którym sama się napiętnowała,ale to nie znaczy,że wiedzie
ku temu tylko jedna droga. Rozpędziła się,ale zawróci ze ścieżki
zemsty na demonie choćby miała zapłacić za to najwyższą cenę.
Nie
pozwoli się zatopić w odmętach starego życia.
Nie
pozwoli sobie na kolejną stratę.
Z
impetem wbiła nóż w stojący nieopodal stolik z całą siłą
kotłujących się w niej emocji. Crowley popatrzył na nią
zaskoczony,ale zmrużył oczy wyczuwając podstęp.
– Zabicie
ciebie niczego nie polepszy. Mogłoby jedynie skomplikować mi życie
jeszcze bardziej.
To
mówiąc,odwróciła się w stronę wyjścia posyłając Samowi
krótkie,wymowne spojrzenie. Winchester wpatrywał się w wejście
jeszcze przez chwilę.
Oszczędziła
go. Tyle lat chciała go zabić,a kiedy miała ku temu
okazję,oszczędziła go!
Poczuł
falę mdłości. Wiedział,co miało oznaczać to spojrzenie. Sarah
chciała mu udowodnić,że pomylił się wyrabiając sobie o niej
niepochlebną opinię.
I
udało jej się. Tylko,że on wcale nie był z tego powodu
zadowolony.
– Ej,łosiu!
– Głos Crowleya przywrócił go do teraźniejszości. – Mógłbyś
chociaż mi z tym pomóc.
Sam
bez słowa rzucił mu nóż.
– Mogliśmy
cię zabić,Crowley. Ciesz się,że żyjesz.
To
mówiąc,odwrócił się i opuścił pomieszczenie.
Crowley
zaklął w myślach wbijając nóż w ranę. Skrzywił się kilka
razy,aż w końcu wydobył z niej przyczynę swojej niemocy.
Nawet
on znał takie słowo jak wdzięczność. Tymczasem Winchesterowie
zdawali się mieć gdzieś,że uratował im życie przy okazji
ryzykując swoim własnym. Zapłacą za to przy najbliższej okazji.
Wstał
z fotela i już miał zamiar znikać,kiedy jego wzrok przykuł błysk
przy gnijącym ciele Abaddon. Podszedł bliżej i podniósł fiolkę
ze złocistą esencją. Uśmiechnął się do siebie.
Chyba
zemsta będzie prostsza niż się wydawało.
-----------------------------------------------------------------------
Bella 20,tym razem to Ty jesteś o krok przede mną i nie musiałaś długo czekać na następny xD
Walentynkowy odcinek Supernatural mamy zaliczony(swoją drogą kiepski,dajcie mi wreszcie akcję sezonu!) to pomyślałam,że tutaj coś trzeba wstawić,so...hope you enjoyed it ;)
O rety jakie długie.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się kiedy tu weszłam. Kocham świat SN i Winchesterów. I kiedy zobaczyłam opowiadanie o moich ulubionych bohaterach? Wręcz nie mogłam się oprzeć. I nie żałuje. Rozdział naprawdę genialny. Ogólnie jestem zachwycona. Wspaniale pokazałaś klimat cudownego serialu i wszystko wokół. Dodatkowo bohaterzy przyprawiają o dreszcze a rozwijająca się akcja. Zdecydowanie widać, że chłopcy się nie nudzą. Naprawdę zaskoczyłaś i to bardzo pozytywnie.
Pozostaje życzyć weny!
pozdrawiam mocno.
www.autorska-strefa.blogspot.com
Dziękuję bardzo :) Miło to słyszeć no i fajnie,że blog dociera coraz to do nowych czytelników ;)
UsuńO nie żeby tylko Craully nie wykorzystał znamienia proszę błagam a Sera jestem z niej dumna chociaż mogła go zabić wtedy Lucyfer wróciłby na swoje włości cieszę się,że Imo jest wolna pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA wiesz,to nie jest całkiem zły pomysł z tym Lucyferem :) Będę to miała na uwadze,może wykorzystam ;)
Usuńdzięki bardzo go lubię pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to jak wszyscy to i ja się w końcu ujawnię! :D Przyznam bez bicia, że czytam już od dłuższego czasu i ze zniecierpliwieniem czekam na każdy kolejny rozdział, ale nigdy jakoś nie miałam po drodze z napisaniem komentarza. Dziś podjęłam decyzję, że czas to zmienić! :D
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że masz niesamowity talent, dar do pisania. Wszystko co piszesz czyta się z niesamowitą lekkością, a to zdarza się bardzo rzadko, więc ogromne brawa dla Ciebie. Świetnie przedstawiasz świat i odwzorowujesz zachowania bohaterów, nie odczułam nigdy jeszcze żadnego naciągania czy sztuczności, więc kolejny ogromny plus. Ogólnie piszesz tak znakomicie, że rozdziały pochłania się w moment i chce się więcej i coraz więcej, a że to ''Supernatural'' to chce się więcej tym bardziej. xD
Co do samej historii to ogromny ukłon w Twoją stronę. W końcu coś świeżego i innego, coś oryginalnego i intrygującego! Alleluja! Wiele przeczytałam opowiadań o Winechesterach, zarówno tych polsko, jak anglojęzycznych i Twoje, bez porównania bije wiele z nich na głowę. Postać Imo jest znakomicie wykreowana,a to duża trudność dla wielu. :D Ma swoje zalety, ale przede wszystkim ma też wady, nie idealizujesz jej, co pozwala na 100% wczuć się w główną bohaterkę, jest taka ludzka bym powiedziała, mimo że to anioł, to oczywiście duży plus. :D Cała historia jej pojawienia się na ziemi jest w sumie jedną wielką tajemnicą, co bardzo mi się podoba i jestem bardzo ciekawa jej rozwiązania. Motyw ze straceniem łaski genialny, nie mogę się doczekać tego jak się rozwinie ten wątek! Ah i oczywiście jej znajomość z Deanem... :3 To chyba moja ulubiona część! xD (tak, tak, typowa dusza kobiety romantyczki się we mnie odezwała) Cóż, Imo jak widać ma dość dobry wpływ na Deana dlatego jestem ciekawa jak dalej rozwiniesz ich losy! :D Ah, się rozpisałam, zawsze tak mam. W sumie jesteś genialna, piszesz genialnie i chcę więcej, więcej i więcej. Mam nadzieję, że niedługo kolejny rozdział! :D
Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny!
Ohoho,tylu komplementów to nawet od chłopaka nigdy nie dostałam xD
UsuńNawet nie masz pojęcia,jaką radość mi sprawiłaś tym komentarzem. Czasem pisząc to opowiadanie zaciskam zęby ze złości,że nic mi w nim nie pasuje a tu proszę,jedna osóbka dodała mi kilo motywacji!
Sądziłam,że moje opowiadanie jest banalne,w końcu to love story,romans i tak dalej,więc nic ambitnego w zasadzie,dlatego staram się urozmaicać jak mogę :D
I wierz mi kochana,wątek Demoen jest również i moim ulubionym i pisanie ich scen zawsze przychodzi mi z łatwością(mam już tyle pomysłów na dalsze rozdziały co do nich,że dzisiaj pół nocy nie spałam układając w myślach jedną scenę i gdyby nie to,że musiałam wcześnie rano wstać zapewne przelałabym myśli od razu na papier :D)
Nowy rozdział oczywiście już wkrótce,więc mam nadzieję,że i tym razem się wypowiesz.
Jeszcze raz bardzo dziękuję <3
Rozdział genialny... Ach, Dean i Imo, wyobraziłam sobie tą scenę gdy starszy Wichester ją znalazł. Szkoda, że nie doczekamy się tego w serialu, ale wracając do rozdziału. Sarah wykazała się wielką odwagą a tak samo udowodniła młodszemu Winchesterowi, że się mylił, chociaż miała chwilę wątpliwości to jednak jestem z niej dumna. Crowley, on chyba nigdy nie przestanie knuć za plecami braci ;) Ciekawa jestem jaka będzie jego zemsta skoro znalazł łaskę Imoen. Mam nadzieję, że Dean szybko odkryje jego sekret i zdobędzie to co zostało ukradzione anielicy. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń