sobota, 30 kwietnia 2016

25. In the darkness there's so much I wanna do

Kiedy tylko Imoen opuściła „salę przesłuchań”,oparła się o drzwi i opuściła się po nich aż do samej podłogi ukrywając twarz w dłoniach,po czym zaczęła bezgłośnie łkać. Przez jedną koszmarną chwilę chwytała się myśli,że boski skryba wszystkiemu zaprzeczy,a on po prostu potwierdził jej obawy i co więcej,przysporzył kolejnych.
Amara,Ciemność,Bóg,Światłość. Te słowa cały czas przemykały jej przez głowę. Zupełnie jakby nagle znalazła się w innym świecie i na innych regułach. Jeszcze nie tak dawno omal nie zginęła porwana przez sukkuba a teraz,kiedy miała nadzieję na trochę spokoju i rozpoczęcia nowego życia,znów coś się zaczęło.
W takiej pozycji znalazł ją Castiel. Na jego widok do oczu napłynęło jej więcej łez. Cas,anioł którego jeszcze nie tak dawno uważała za brata. Który tak bardzo starał się jej pomóc.
Co się stało Imoen? – spytał tym swoim głosem,w którym nie było ani cienia zdenerwowania. Ukląkł obok niej i uniósł jej podbródek.
To wszystko prawda,Cas – powiedziała smutno. – Amara nie jest tylko byle snem. Ona istnieje,a ja jestem jej siostrą.
Opowiedziała o wszystkim Winchesterom i Sarze. Dean ledwo mógł znieść widok jej łez,ale powstrzymał się od niepotrzebnych słów. Imoen po prostu potrzebowała czasu,aby oswoić się z nową sytuacją i nie zamierzał jeszcze bardziej jej dołować. Zresztą, oni wszyscy potrzebowali teraz czasu. Tylko ile go będzie,jeśli Ciemność jest na horyzoncie?
Co o tym sądzisz Cas? – zapytał bez cienia emocji Dean opierając się o filar.
No cóż,mogłem się tego spodziewać biorąc pod uwagę moc,którą dysponowała.
I nie podzieliłeś się tym z nami? Dzięki – prychnął starszy Winchester.
Żaden z aniołów poza archaniołami nigdy nie widział ani Ciemności,ani Światłości a tym bardziej tego,do czego są zdolne.
Tym gorzej dla nas – skwitował Sam. – Nie wiemy z czym walczymy.
Myślę,że to nie jest nasza walka Sam – powiedział łagodnie anioł.
Więc co? Mamy siedzieć z założonymi rękoma i pozwolić Amarze przyjść po Imoen,bo to nie nasza walka?
Uspokój się,Dean – powiedział Castiel. – Dopóki nic złego nie dzieje się na świecie,nie mamy powodów do obaw. Ale jeśli...
Anioł urwał i zacisnął usta w wąską kreskę.
Co:jeśli? – ponaglił starszy Winchester.
Jeśli Ciemność rozpęta Piekło,to obawiam się,że będziemy potrzebowali mocy Imoen,żeby ją pokonać.
Mojej mocy? – Niegdyś anielica zamrugała. Wzrok zebranych skupił się na niej. – Przecież już jej nie mam. Nie wiemy nawet gdzie jest.
Wiemy – powiedział Sam. – Pytanie tylko jak wysoka będzie za nią cena.



*


Och Fergus,nie masz pojęcia jak się cieszę,że uwolniłeś mnie z tego paskudnego więzienia! Jak mogłeś mi to zrobić? Mnie,własnej matce?!
Rowena siedziała na obitym skórzanym fotelu naprzeciwko swojego syna i z głośnym stukiem odłożyła filiżankę na spodek. Wpatrywała się w niego pełnymi łez oczyma.
Król Piekła nie dał się zwieść. Zbyt dobrze znał swoją matkę.
Teraz mam na imię Crowley,ile razy mam powtarzać?
Kochanie,dla mnie zawsze będziesz moim słodkim Fergusem!
Wystarczy – burknął. Gdyby nie był demonem z pewnością by się zaczerwienił. – Ciesz się,że nie wrzuciłem cię do Otchłani.
Zrobiłbyś to? – Mocno podkreślone makijażem oczy Roweny rozszerzyły się.
A czy ty nie zostawiłabyś mnie po raz kolejny?
Och,wciąż masz do mnie uraz – westchnęła. – Ale zrozum,miałam przed sobą perspektywę kariery i to nie byle jakiej! To nie były warunki odpowiednie dla dziecka. Ale teraz tu jestem,kochanie. Możemy nadrobić stracony czas.
Uśmiechnęła się i upiła łyk z filiżanki nie odrywając od niego wzroku. Crowley uśmiechnął się w sposób,który miał przypominać uroczy.
Powiedz mi,matko... – zaczął kładąc ironiczny nacisk na ostatnie słowo – Co też takiego się stało,że pojawiłaś się w pobliżu?
To długa historia – powiedziała szybko odrzucając rdzawe włosy do tylu – W pewnym momencie Nowy Orlean zrobił się dla mnie za ciasny.
Skoro tak uważasz.
Dalszą kiczowatą pogawędkę przerwał dźwięk telefonu.
Wybacz na chwilę – Crowley podniósł się i otrzepał spodnie – Kontynuujemy,jak to określiłaś,nadrabianie straconego czasu jak tylko odbiorę telefon.
Oczywiście. Mój synek,taki ważny!
Crowley przewrócił oczami i podziękował w duchu komukolwiek,kto dzwonił za tę odrobinę wolności. Uniósł brwi kiedy spojrzał na wyświetlacz.
Mówi Król....Wiewiórze. Szmat czasu. Jak tam twoja blizna?
Rozejrzał się dookoła. W sali tronowej było pusto,żaden pomniejszy demon nie odważyłby się zapuścić do niej pod jego nieobecność,lecz demony były jego najmniejszym problemem. Głównym była teraz matka.
Daruj sobie,Crowley – odpowiedział mu szorstko Dean.
Ludzie – westchnął – Zadajesz sobie tyle trudu,a oni i tak nie uwierzą,że się o nich troszczysz.
Ty nie troszczysz się o nikogo poza sobą,Crowley.
Cóż za stereotypowe myślenie. No,mów z czym dzwonisz.
Musisz oddać łaskę Imoen.
Słucham?! Jestem Królem Piekła! Nie możesz pstryknąć palcami i ot tak poprosić
Oczywiście że nie – odparł Dean zniecierpliwionym tonem – Dlatego chcę zaoferować wymianę. Ty dasz nam łaskę...a my zrobimy coś dla ciebie
Cóż,perspektywa Winchesterów na łańcuchu jest kusząca,ale nie. Niczego od was nie chcę. Chyba że zapytać dlaczego kumple twojego pierzastego koleżki zabijają moje demony
Co? – Winchester aż wstrzymał oddech i wymamrotał coś niezrozumiałego na stronie – Skąd pewność że to anioły?
Niech pomyślę...Bo SĄ cholernymi aniołami. Kto inny mógłby to robić?
Crowley...Chyba powinniśmy porozmawiać. W cztery oczy
Robi się ciekawie – przyznał demon mrużąc oczy chociaż Dean nie mógł tego zobaczyć
Ustalili szczegóły spotkania i zakończył rozmowę. Akurat gdy wsuwał telefon do kieszeni do sali wpadła matka. Wolnym krokiem zbliżyła się do tronu na ktorym siedział z przyklejonym do twarzy uśmiechem.
Czy coś się stało kochanie? – zaszczebiotała z troską
Nic takiego – poderwał się z tronu – Wybacz,ale muszę iść. Mam spotkanie.
Jak to,już? Przecież mieliśmy spędzić czas razem!
Później – warknął. Nie minęła godzina a Rowena zbliżała się do dopuszczalnych granic irytacji.
No dobrze – westchnęła teatralnie odgarniając włosy z twarzy. – Biedactwo. Mam tylko nadzieję że się nie przepracowujesz...

*


Umówili się na rozdrożu. Castiel nie wybrał się z nimi,gdyż musiał dostarczyć Metatrona z powrotem do niebiańskiego więzienia. Dean żałował tego. Gdyby Cas był z nimi,osobiście i przekonująco wyjaśniłby Crowleyowi,że to nie anioły są winne napaści na demony. Był niemal na sto procent pewien,że to sprawka Amary. Kto inny mógłby być w stanie pochłonąć duszę demona?
Ale to wcale nie była pocieszająca wiadomość. Świadczyła,że Ciemność w ten sposób zdobywała siłę,co nie dawało im zbyt dużo czasu do przygotowania defensywy. Cyniczny Król Piekła był wobec tego ich ostatnią nadzieją.
Zjawił się na samym środku skrzyżowania w nieodłącznym garniturze z czerwoną chusteczką zatkniętą w butonierce. Zmierzył Winchesterów szybkim spojrzeniem i uniósł brwi dostrzegając wyłaniające się zza ich pleców Sarę i Imoen. Gwizdnął.
Ty i Łoś nie żartowaliście. Dziewczyna,która jeszcze nie tak dawno machała mi nożem przed nosem i...amma-daath we własnej osobie. Cóż za komitet powitalny.
Bez jaj,Crowley – uciął szybko Dean – Mamy poważny problem.
Masz coś mojego – oznajmiła Imoen wychodząc naprzeciw Crowleya.
Zgadza się ptaszyno. I normalnie to bałbym się twojej mocy,ale bez tego – wydobył fiolkę zza marynarki – Nic nie możesz mi zrobić.
Imoen rozchyliła usta. Po raz pierwszy odkąd została człowiekiem odczuła tęsknotę za pierwotną mocą odzywającą się głębokim echem.
Zaraz...cały czas wiedziałeś kim jest Imoen? – spytał podejrzliwie Sam.
Można tak powiedzieć. Widzisz Łosiu,dla nas demonów jest przeklętą dziewicą,bo mogłaby nas zniszczyć. Ale aniołowie mają dla niej zapewne jakieś inne patetyczne określenie
Na przykład Światłość. – wtrąciła Sarah.
A skoro jest tu Światłość to gdzieś jest też Ciemność – powiedział Dean
Ciemność -- powtórzył Crowley bez przekonania,lecz z wzrokiem utkwionym w jednym punkcie.
Podejrzewamy,że to ona stoi za napadami na demony – powiedział Sam.
Winchesterowie obdarzyli się niepewnymi spojrzeniami,gdy Crowley zrobił niewyraźną minę. Co prawda demony nie okazywały uczuć,lecz oboje mogliby przysiąc,że w zachowaniu Crowleya dostrzegli cień strachu.
Widzisz chyba,że to poważna sprawa i dlatego potrzebujemy łaski Imoen – dodał Dean.
To się jeszcze okaże – stwierdził z przebiegłym uśmiechem i pstryknąwszy palcami,zniknął w jednej chwili.
Niech cię szlag,Crowley – krzyknął za nim w mrok Dean.


*


Rowena zachwiała się i zamrugała oczami przyzwyczajając je na nowo do otaczającej ją rzeczywistości. Ostatnie płomienie na ziołach zgasły i zaklęcie traciło moc. Ale to już nie było ważne. Ważne było to,że znała plany swojego syna i Winchesterów i z radością zawiadomi o nich pana,kiedy już będzie czas...


*


Wracali w milczeniu każdy pogrążony we własnych myślach. Co Crowley mógł mieć na myśli mówiąc,że jeszcze się okaże,czy łaska Imoen jest potrzebna do zwalczenia Amary. Czyżby istniał jakiś inny sposób? Jeśli tak to Dean zamierzał wydusić go z Crowleya własnymi rękoma.
Konieczność odzyskania łaski przez Imo wydawała się konieczna i akceptował to,ale uświadomił sobie pewną wadę tego rozwiązania.
Imoen znów stanie się nieśmiertelna. Będzie żyła dalej,podczas gdy on w końcu umrze. Dla niego ta świadomość była bolesna,lecz czy ona zdawała sobie z niej sprawę? Cholera,powinien przestać zachowywać się jak niedorostek i powiedzieć jej w końcu co czuje.
Impala zatrzymała się przed wejściem do bunkra.
Dean? – zagadnął Sam kiedy wszyscy już opuścili samochód – Nie wysiadasz?
Muszę się przejechać – oznajmił i dodał siląc się na żart – Nie czekajcie na mnie z kolacją
Bądź ostrożny – rzuciła Imoen
Zawsze
Jednym płynnym ruchem wycofał Chevroleta i ruszył prostą drogą przed siebie. Nie wiedział gdzie jedzie,ale nie obchodziło go to. Potrzebował miejsca,gdzie będzie mógł w spokoju zebrać myśli i pełen ludzi bunkier zwany domem nie był do tego najlepszym miejscem.
Ze starego radia płynęła rockowa piosenka i zaczął śpiewać wraz z wokalistą. W takich momentach mógłby jechać do końca świata.
Minął tablicę graniczną i zamarł. Niebo poza Lebanon miało zupełnie inny kolor. Było ciemne,jakby ktoś wylał na nie słoik atramentu. A przecież nie zdążyło się nawet ściemnić.
Znamię Kaina zapiekło wraz z jego myślą. Pojawiła się nagle i jak błyskawica przecięła jego umysł.
Amara.
Zatrzymał samochód niedaleko jałowego pola,na którym gdzieniegdzie wyrastaly jeszcze suche drzewa. Wydobył ze schowka nóż. Chodź i weź mnie-pomyślał.
Dopiero gdy wysiadł zza kierownicy dostrzegł,że otoczenie drży i faluje,jakby panował nieziemski upał,podczas gdy w rzeczywistości było tylko kilka stopni.
Iluzja – mruknął do siebie. – Sprytnie.
Odwrócił się i ją zauważył. Tak,nie miał wątpliwości,że stała przed nim Ciemność we własnej osobie. Była dumnie wyprostowana,gęste włosy spływały kaskadą na ramiona a brwi miała zmarszczone. Natychmiast rzucił się do ataku. Amara wyciągnęła dłoń przed siebie i buchnął na niego prąd zimnego powietrza,który powalił go na ziemię.
Nie skrzywdzę cię,Dean – powiedziała miękko obserwując jak Winchester podnosi się z kolan. – A ty nie możesz skrzywdzić mnie. Jesteśmy powiązani.
Odsłoniła ramiączko i jego oczom ukazał się znak identyczny jak ten,który miał na przedramieniu.
Czego chcesz? – burknął nie zważając na jej łagodny ton głosu.
Amara podeszła i wolno położyła dłoń na jego policzku. Dean chciał się odsunąć,ale coś go powstrzymywało. Uśmiechnęła się smutno.
Odkąd się uwolniłam chciałam dotrzeć do ciebie. Byłam zbyt słaba,potrzebowałam więcej i więcej demonów aby przeżyć. Niedawno nie miałam nawet siły żeby ukazać się na jawie. Ale teraz wreszcie tu jestem.
Więc to ona stała za atakami na demony. No tak,tego należało się spodziewać.
Czego. Chcesz? – powtórzył mocniej akcentując słowa.
Chciałam ciebie,ale moje priorytety się zmieniły. Teraz chcę odzyskać moją siostrę.
Nie dostaniesz jej. Zniszczy cię,jeśli będzie chciała.
Amara zaśmiała się krótko.
Nie da rady. Zwłaszcza teraz. Wkrótce resztki jej mocy znikną. Ale ja nie zamierzam jej stracić.
Dean zmarszczył brwi.
O czym ty mówisz?
Zignorowała jego słowa i wyminęła go. Zatrzymała się i tkwiła nieruchomo jak zahipnotyzowana przez dobrą minutę. W końcu jej ramiona poruszyły się pod czymś na kształt westchnienia.
Ten świat...on gnije. Istnieje,podczas gdy tak naprawdę jest już martwy. Tyle tu bólu,cierpienia. Ale tak nie musi być. Możemy go uratować,tylko my dwie.
Odwróciła się gwałtownie.
Wkrótce odwiedzę ponownie moją siostrę. Tym razem naprawdę. Wtedy będzie błagała bym jej pomogła. Żegnaj Dean.
Zanim zdążył zareagować rozpłynęła się a wraz z nią rozwiała się ponura iluzja i na ziemię znów spłynęły promienie zachodzącego słońca. Rozejrzał się jeszcze dookoła upewniając się,że to czego był świadkiem także nie było iluzją. Policzył do dziesięciu i wsiadł za kierownicę. Uruchomił silnik,a z radia buchnęła rockowa piosenka. Tak,teraz mógł w spokoju myśleć.
Spodziewał się,że kiedy tylko ujrzy Amarę odczuje żądzę krwi wywołaną przez znamię,lecz było tak może przez ułamek sekundy. Przez resztę czasu odczuwał w jej obecności...spokój. Chciał być wściekły,udawał,że tak być powinno,lecz tak naprawdę jedyne o czym mógł myśleć to Amara. I to bynajmniej nie w kontekście mordu. Teraz jeszcze bardziej się za to zganił. Owszem,miała postać urodziwej kobiety,jednak to nie było w porządku wobec Imoen. To niemożliwe,żeby Ciemność przez tą chwilę pozbawiła go wszelkich uczuć wobec niej.
Ten nieziemski spokój wywołał w nim większą niepewność niż same jej słowa. Czego ona właściwie chciała? Skrzywdzić Imoen czy ją chronić? A jeśli tak,to przed czym?

------------------------------------------------------------------


Witajcie :) Tak samo jak ja cieszycie się z weekendu? :D Zapewne.

No dobra. Coś tam robię z tą Roweną,jednak sama jeszcze nie wiem jak to wyjdzie. Ach no i gwoli ścisłości,to zdanie o Nowym Orleanie dorzuciłam tak dla smaku,nie planuję crossovera z "The Originals" (na razie bynajmniej,bo coś tam mi się tworzy,aczkolwiek jeśli już to na 100 % po zakończeniu tego opowiadania).
Mam nadzieję,że podczas tych kilku wolnych dni uda mi się dobrnąć do zwrotu akcji,który mam już zaplanowany,bo nie mogę się doczekać Waszej reakcji :D
Do kolejnego!




6 komentarzy:

  1. Co Rovena miała na myśli o jakiego pana chodzi Lucyfera i przed czym Amara chcę chronić Imo ciekawa jestem co Rovena robiła w Nowym Orleanie mam nadzieję,że twoje 2 opowiadanie będzie połączeniem tche orginals i supernatural napewno będę czytać tylko zgłoś blog,który powstanie na katalog opowiadań o wampirach pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Rowena robiła w Nowym Orleanie tego nie wiem nawet ja xD Ale spokojnie,jeśli czas mi pozwoli,będę pisać następne właśnie połączenie TO i SPN :)

      Usuń
  2. Przez chwilę pomyślałam, że crossover, ale mam pewne przeczucia właśnie z Roweną, która wspomniała na temat Nowego Orleanu ;d ale ok, nie powiem co myślałam czytając ten fragment. Co do rozdziału, czy czasem jej pan to nie Lucyfer? Mam takie dziwne przeczucie, że właśnie tak jest. Amara chroniąca własną siostrę Imoen? Nie, nie wierzę w to. Crowley mógłby choć raz postąpić tak jak należy, ile razy to on wykorzystywał naiwność Winchesterów? :P oooo następne połączenie TO i SPN jestem ciekawa :D pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłam nie mówić o tym crossoverze,teraz będę żyć pod presją :D
      Komu służy Rowena to się przekonasz :P A co do Amary: W serialu jest dość niejednoznaczna,mimo tego,że jest antagonistką,więc uczyniłam ją taką i tutaj,tyle że wedle własnej wizji :)

      Usuń
    2. Nie no spokojnie, pod presją na pewno żyć nie będziesz :P Amara jest dosyć zagadkową postacią. owszem w serialu wyraźnie ukazuje swoje zamiary, chce spotkać się z bratem, Bogiem ;) ciekawi mnie jak w twym opowiadaniu będzie się zachowywała. Tyle pytań, które mam nadzieję znajdę na nie odpowiedzi w kolejnych rozdziałach :)

      Usuń
    3. No w tym opowiadaniu będzie się zachowywała inaczej,to mogę powiedzieć od razu,o Bogu w pewnym stopniu też wspomni,ale jak,dlaczego i po co tego powiedzieć nie mogę :) Mam tylko nadzieję,że jej zamiary nieco Was zaskoczą,ale też,że spróbujecie ją zrozumieć ;)

      Usuń

Theme by Hanchesteria