Kiedy
jej przyjaciele wyjechali zamykając ją na trzy spusty,przez znaczną
część czasu krzątała się z kąta w kąt nie wiedząc,co ze sobą
począć. Kryjówka Winchesterów wydawała się teraz tak pusta.
Stanęła
w progu wielkiej biblioteki. Tyle razy widziała,jak Winchesterowie i
Sarah spędzali nad nimi długie godziny. Może i jej czas zleciałby
szybciej w oczekiwaniu na ich powrót?
Chwyciła
pierwszy z brzegu tom i usiadła przy jednym ze stołów. Z
zaciekawieniem wodziła palcami po znakach opisanych w książce i
lektura szybko ją pochłonęła. Następna nie okazała się być
równie pasjonująca i z rezygnacją ją zamknęła.
Z
nudów pierwszy raz zwiedziła w całości kryjówkę Ludzi
Pisma-spojrzała przez wielki teleskop,przysiadła na chwilę przy
starym panelu sterującym,a nawet zeszła do garażu mieszczącego
kilka całkiem dobrze zachowanych samochodów. To miejsce byłoby
równie ciekawe jak Eden,a może nawet bardziej. Gdyby jeszcze
wiedziała,do czego to wszystko służy! Mogłaby tu zostać na
zawsze!
Hm,mogłaby?
Ta
myśl uderzyła w nią jak fala kinetycznej energii-nieco ją
oszołomiła,ale też wywołała przyjemny dreszcz. Wreszcie nie
byłaby sama,mogłaby się nauczyć nowych rzeczy,mogłaby...
Nie.
To się nie wydarzy. Przypomniała sobie zachowanie Dean'a i jej
dobry nastrój prysł jak bańka mydlana. Zanim wyjechali,obdarzył
ją przeciągłym spojrzeniem,ale nie odezwał się ani słowem.
Zachowywał się jak na początku ich znajomości. Znów zaczął
traktować ją jak zagrożenie. Imoen nie wiedziała,co powinna w
obliczu tego zrobić. Męczyła ją ta niepewność. Chciała,by
wrócili i wszystko sobie wyjaśnili.
Jej
wzrok wolno przesuwał się po poszczególnych elementach wystroju,aż
napotkał drzwi oznaczone numerem jedenaście.
Pokój
Deana.
Pokój
z równie trudnym dostępem jak i właściciel. Tym razem wystarczyło
jedynie nacisnąć klamkę. Pomyślała,że może chociaż dzięki
wniknięciu w jego otoczenie będzie w stanie zrozumieć jego
sytuację.
Drzwi
otworzyły się z cichym szmerem. Imoen przekroczyła próg i
rozejrzała się z ciekawością. W pokoju panował absolutny
porządek. Stojące pośrodku łóżko było zaścielone,kilka
wziętych z biblioteki książek stało na półkach w równym
rządku,a na komodzie znajdowała się jedynie mała lampka. Wzrok
Imoen padł na ścianę i w jej oczach błysnął strach. Zawieszone
na niej były różnego rodzaju bronie,które widziała w bagażniku
ich samochodu. Szczególnie zaniepokoiły ją noże-przypomniała
sobie Deana ściskającego w dłoni jeden z nich i jego nienawistny
wzrok,który przeszywał ją na wskroś.
Czym
prędzej wyrzuciła ten obraz z pamięci.
Zaczęła
przesuwać palcem po tytułach książek na półce w nadziei,że
Dean zachował najciekawsze pozycje dla siebie. Uśmiechnęła się
na widok jednej o aniołach i wysunęła ją,a wtedy usłyszała
szelest-spomiędzy kartek coś wypadło. Imoen zmarszczyła brwi
kiedy schyliła się,aby podnieść magazyny.
– Cycate...Azjatki
– mruknęła odczytując tytuł i kartkując gazetę. W środku
znajdowały się zdjęcia kobiet. Niektóre miały na sobie bardzo
krótkie i obcisłe sukienki,inne wyłącznie bieliznę a jeszcze
inne...prawie nic.
Czy
taka właśnie powinnam być? – spytała
siebie w myślach Imoen marszcząc brwi. – Czy gdybym tak
wyglądała Dean przestałby uciekać?
Nagle
poczuła się pełna energii do działania. Szybko odłożyła
magazyn na miejsce i zmierzała w stronę wyjścia,kiedy dostrzegła
coś ciekawego. Podeszła bliżej i jej oczom ukazał się mały
obrazek przedstawiający kobietę i dziecko. Ona miała bujne blond
włosy i uśmiechała się promiennie,zaś włosy chłopca były
ciemniejsze a na jego twarzy błąkał się zawadiacki uśmiech.
Przypomniała sobie dziecko z piłką w parku.
–
Czy
ty też byłeś taki jak tamten chłopiec?
–
Raczej
nie – odchrząknął i pochylił się do przodu unikając jej
wzroku.
– Dean?
– Bardziej oznajmiła niż zapytała gładząc fotografię. I wtedy
ogarnęło ją uczucie,które ludzie określali mianem smutku.
Chłopiec z fotografii i Dean,którego znała byli od siebie różni
jak dla niej niebo i ziemia. I podobnie jak zaczynała rozumieć
ziemię,tak powoli docierało do niej,że starszy Winchester nie miał
łatwego życia.
Postanowiła,że
musi z nim porozmawiać natychmiast,jak tylko wróci. Powie mu,że
rozumie,że już nie musi uciekać,że mogą...
Promieniujące
echo bólu nagle odzywające się w jej czaszce sprawiło,że jej
umysł nie dokończył myśli. Poczuła,że jej ciało uderza o
ziemię a potem nic,tylko ciemność...
*
Gdyby
sam Bóg zaoferował mu zabicie Abaddon i Metatrona za jednym
zamachem w zamian za opisanie uczuć towarzyszących mu w tym
momencie,musiałby liczyć tylko na siebie i Ostrze. Z początku
wypruty z energii teraz czuł się jak bateria dopiero odłączona od
zasilania.
Kiedy
Sarah oznajmiła im,że Imoen zniknęła,poczuł,jakby wszystkie weń
wnętrzności wrzały. On sam kipiał wściekłością,a jednocześnie
miał ochotę się rozpłakać bojąc się,że ją utraci i
paradoksalnie-że straci szansę,którą z tak wielkim trudem
odrzucał.
Mięśnie
na jego twarzy drgały niespokojnie wywołując niepokój u Sama i
Sary. Gdy w końcu się odezwał,jego głos zabrzmiał łagodnie,ale
stanowczo.
– Wracamy
do bunkra. Ale już.
Nie
oszczędzał nawet swojej dziecinki pędząc przed siebie i z impetem
wchodząc w zakręty. Wysiadając z samochodu na drżących
nogach,Sarah ledwo powstrzymała się przed zwymiotowaniem. Spojrzała
na Sama. Nie wiedziała co gorsze-dzika wściekłość kotłująca
się w jego bracie czy chłodna neutralność u niego samego.
– Zamek
jest rozwalony – stwierdził Sam oglądając zniszczenia – Ktoś
go wysadził.
Dean
skinął głową przetwarzając tę informację. Wszedł do środka i
wodził dookoła zdezorientowanym wzrokiem. Tutaj wszystko było w
porządku,jakby włamanie nigdy nie miało miejsca. Dostrzegł
jedynie książki leżące na jednym ze stołów,jedyny trop
wskazujący na czyjąś obecność.
– Co
do... – warknął,leczu urwał widząc otwarte na oścież drzwi od
swojego pokoju. Ruszył ku nich biegiem.
To
pomieszczenie nie przystawało do aktualnej rzeczywistości. Książki
z półki zrzucono na podłogę,lampa leżała przewrócona
pogrążając pokój w złowieszczym półmroku,a wśród tego
zgiełku Winchester dostrzegł mały drobiazg nie będący na swoim
miejscu. Zacisnął palce na fotografii i odstawił ją na miejsce.
– Była
tu – mruknął do wchodzącego za nim Sama wskazując podbródkiem
bałagan.
– Kto?
– Młodszy Winchester zmarszczył brwi.
– Imoen.
A myślałeś,że kto?
Wzruszył
ramionami.
– Znalazłeś
gdzieś siarkę?
– Nie.
– W
takim razie anioły. Metatron! – Dean uderzył się ze złością w
udo.
– Jakim
cudem znalazł naszą kryjówkę?
– Tabliczka,moc
Boga,świta? Cholera,cały czas sobie z nami pogrywał!
– No
nie wiem,Dean – Sam się zasępił – Zastanówmy się nad tym na
spokojnie...
– Jestem
spokojny,Sammy – Dean prawie wrzasnął.
– Chłopaki?
Jak
na komendę odwrócili się w stronę wejścia. Sarah opierała dłoń
o futrynę w geście wyrażającym niepokój. Jej twarz zrobiła się
jeszcze bledsza niż wcześniej,a usta miała zaciśnięte w wąską
kreskę. W prawej dłoni kurczowo coś ściskała.
– Chyba
wiem,kto to zrobił.
Wyciągnęła
ku nim rozłożoną dłoń. Na niej znajdował się bladoróżowy
woreczek z delikatnego materiału. Nie byłoby to nic
dziwnego,gdyby...nie wydzielał intensywnej woni jaśminu.
Dean
cofnął się o krok jakby chcąc uciec przed prawdą i przejechał
dłonią po twarzy. Słowa z trudem przecisnęły mu się przez
gardło.
– Nie
wierzę.
– Witam
w klubie – dodała drżącym głosem Sarah.
Kiedy
znalazła ten woreczek leżący pod jedną z etażerek w kącie i
poczuła jego zapach,zrobiło jej się słabo. W jednej chwili jej
życie straciło sens. Czuła się jak zerwana ze sznurka marionetka
od lat dobrowolnie grająca jedną rolę.
Tak.
Rolę. Wszystkie te polowania,powołanie i pasja obróciły się w
fikcję.
– Dlaczego?
– wykrztusiła tylko zbyt zszokowana aby skłonić umysł do
dłuższej wypowiedzi.
– Dlaczego?
Zaraz ci pokażę,dlaczego – powiedział nie znoszącym sprzeciwu
tonem Sam wymijając ją.
W
bibliotece włączył laptopa i odnalazł swoje ostatnie badania.
– Teraz
to wszystko ma sens – wymamrotał stukając w klawisze.
– Co
takiego,Sammy?
– Powiedz
mi Dean... – Młodszy Winchester odwrócił się twarzą do
stojącego nad nim brata – Wczoraj nie czułeś się zbyt
dobrze,prawda? Jakbyś był...wyprany z energii?
Dean
westchnął. Nie miał ochoty znowu się kłócić.
– No
dobra. Tak. Tak,właśnie się czułem.
– Bo
tak rzeczywiście było. Zabrano ci część życiowej energii.
Uniósł
brwi.
– Jak
tym dzieciom w Wisconsin?
– Prawie.
To nie...Alice nie jest strzygą. To sukkub.
Otworzył
obraz przedstawiający nagą kobietę z diabelskimi skrzydłami
otoczoną płomieniami.
– Według
ludowych podań były to demony przybierające postać pięknych
kobiet kuszących mężczyzn współżyciem oraz... – zawiesił
efektownie głos i spojrzał wymownie na brata – Wysysających
energię życiową.
Dean
przechylił głowę posyłając bratu mordercze spojrzenie,któremu
brakowało jednak przekonania.
– Co
jest szczególnie interesujące...Demonologia
twierdzi, iż królową sukkubów była pierwsza hipotetyczna żona
Adama. Lilith – dodał kładąc nacisk na ostatnie słowo.
– No
dobrze... – wtrąciła nieśmiało Sarah. – Ale jak to możliwe,że
przez tyle lat...nikt nie odkrył,że jest demonem?
– Dobre
pytanie. A odpowiedź trzymasz w ręce. Jaśmin,oprócz zwiększenia
pożądania,według ludowych wierzeń potrafi zamaskować aurę
demona. Ukrywa jego prawdziwe oblicze w ludzkim naczyniu
Panna
Blake zacisnęła usta i pokiwała w zamyśleniu głową wpatrując
się w dal niewidzącym wzrokiem. Sam spojrzał na nią kątem oka i
serce ścisnęło mu się z żalu. Wiedział co teraz czuje i nagle
poczuł się winny,że tak ją zwymyślał. Ale cholera,to nie była
odpowiednia pora na wyrzuty sumienia.
– Jak
ją zabić? – spytał Dean bez cienia subtelności.
– Dean...
– Ani
słowa Saro. Alice zginie,jak tylko ją dorwę.
– Och
nie wątpię – Kobieta uniosła głowę. W jej oczach błyszczała
determinacja i wściekłość. –Ale nie odbierzesz mi tej
satysfakcji.
*
Powoli
otworzyła oczy i zamrugała kilka razy na widok jaskrawego światła
bijącego od pojedynczej żarówki zawieszonej pod sufitem.
Instynktownie chciała się poruszyć,ale napotkała opór zarówno w
rękach jak i nogach. Świadomość wróciła i poczuła na
przegubach i kostkach ciężar kajdan. Przypomniała sobie co się
stało i łaska w jej wnętrzu wzburzyła się wypełniając anielicę
strachem. Podobnego uczucia doświadczyła będąc uwięzioną w
kręgu przez Winchesterów.
Tyle
że wtedy sytuacja okazała się rozwinąć pomyślnie.
Imoen
szarpnęła się rozpaczliwie bezskutecznie usiłując się wyrwać.
Gdy to nie poskutkowało,włożyła całą siłę woli w skupienie
łaski mogącej eksplodować i ją uwolnić. Za każdym razem
jednak,kiedy wydawało jej się,że uwolni moc na zewnątrz,ta cofała
się z powrotem odbijając się. Po kilku próbach czuła się
wyczerpana.
– Próbuj
dalej – usłyszała kpiący głos – Te kajdany mają wyryte
enochiańskie symbole blokujące moc.
Odwróciła
głowę i dostrzegła przyjaciółkę Sary stojącą u wejściu do
obskurnego,okratowanego pomieszczenia cuchnącego zgnilizną.
Uśmiechała się szyderczo splatając dłonie na piersi. Miała na
sobie czarny top i ciemne spodnie,a kasztanowate włosy opadały jej
swobodnie na ramiona. Imoen jednak tego nie dostrzegała.
Przed
jej oczyma widniała kobieta o skórze barwy krwi z zakończonymi
kolcami skrzydłami i przecinającym powietrze niczym bicz spiczastym
ogonem.
– Demon
– wyszeptała z trudem.
– Nazywam
się Naama. A ty nie jesteś Jean.
Jean.
Imoen zacisnęła powieki na wspomnienie pocałunku w samochodzie.
Dean. Tak bardzo chciała,żeby tu teraz był...
– No,ale
wiedziałam to od razu. Anioł z tak silną aurą rzuca się w oczy.
– Czego
ode mnie chcesz?
Naama
roześmiała się odrzucając do tyłu włosy.
– Myślisz,że
zamierzam zepsuć zabawę? Wkrótce sama się przekonasz. Ale to
prawda. Masz coś,czego chcę.
Z
rękawa kurtki demonicy wysunął się długi,spiczasty sztylet.
Imoen poznała go. Anielskie ostrze. To znów się działo. Ledwo
przyzwyczaiła się do życia w tym świecie i znowu ktoś chciał ją
skrzywdzić!
– Nie,proszę
– jęknęła żałośnie.
– Spokojnie.
– powiedziała ze zniecierpliwieniem Naama. – Nie mogę cię
zabić,bo gdybym to zrobiła...
Ostrze
mignęło w powietrzu i prześliznęło się po gardle Imoen.
Rozbłysło oślepiające,złote światło. Anielica krzyknęła.
Czuła,jakby wysysano z niej życie. Z każdą sekundą czuła się
coraz słabsza aż wreszcie głowa opadła jej na pierś. Naama
zakorkowała małą fiolkę ze złocistą esencją i przyjrzała się
jej z błyskiem w oczach.
– Gdybym
cię zabiła,nie dostałabym tego. – wymruczała chowając
skradzioną łaskę za pazuchę i zostawiając nieprzytomną Imoen
samą.
*
Crowley
zaciskał usta wpatrując się z wyrzutem na swoich doradców
siedzących przy stole z ciemnego drewna w najbardziej luksusowym
apartamencie hotelu Humboldt. Właśnie usiłował ich przekonać,aby
ogłosili jego powrót w blasku chwały,ale posępne miny demonów
dały mu niezadowalającą odpowiedź.
– Yo!
– Usłyszał za plecami hasło,którego mieli użyć,aby go
poprzeć.
W
drzwiach,beztrosko opierając się o framugę stała Abaddon z
bezczelnie zadartą do góry głową.
– Znaczy,dosłownie
tu jestem. Nie głosuję na ciebie.
– Zdradziliście
mnie? – syknął gniewnie do demonów – Nikt w historii
torturowania nie był torturowany taką torturą jaką wy będziecie
torturowani!
– Wyluzujcie.
Umocniliście nową królową. – oznajmiła rudowłosa demonica
wchodząc w głąb pomieszczenia. Miała na sobie czarny
t-shirt,spodnie i skórzaną kurtkę. W dłoni trzymała trójkątny
kieliszek.
– Crowley,porozmawiajmy
tak na poważnie. – Usiadła swobodnie na obitym siwym materiałem
fotelu – Wiem,że pomogłeś Winchesterom położyć łapy na
Pierwszym Ostrzu,prawda? Słyszałam też,że jeden z nich ma znamię
Kaina. Same złe wieści,skoro Ostrze jest jedyną rzeczą mogącą
spowodować moją...
– Całkowitą
destrukcję – dokończył Crowley.
– Mówiąc
niedelikatnie. – parsknęła Abaddon wodząc pomalowanym na
czerwono paznokciem po brzegu kieliszka. – Ale sprawa wygląda
tak...to samo tyczy się ciebie. I kiedy mnie nie będzie,myślisz,że
kto będzie pierwszy na liście tych chłopców?
Widząc,że
spuścił znacząco głowę,kontynuowała:
– Właśnie.
Więc pomyśl. Pomóż mi pokonać Winchesterów i to niedorzeczne
Ostrze i wtedy dopiero pomyślimy co z nami – zakończyła upijając
łyk drinka.
– Dla
jasności – zaznaczył Crowley wsuwając dłonie w kieszenie
czarnego płaszcza – Nigdy się do ciebie nie przyłączę. Żegnam.
Nic na mnie nie masz.
– Nie?
Abaddon
pstryknęła i oczom demona ukazał się jego syn,Gavin. Machnęła
dłonią i chłopak zaczął wyć z bólu,kiedy jego oczodoły
spłynęły krwią.
– Wiem
o twoim małym problemie. Popijanie,krwi,wznoszenie się na krawędzie
człowieczeństwa...
– Jestem
czysty,
– A
jednak założę się,że drzemią tam jeszcze ludzkie emocje.
To
mówiąc,wykonała zamaszysty ruch i wzmocniła torturę. Gavin wył
z bólu i chociaż nie chciał się do tego przyznać za wszelką
cenę,ten widok go wypalał.
– Twoje
makabryczne sztuczki nie robią na mnie wrażenia. Widziałem
gorsze,robiłem gorsze.
– Oślepłem!
Pomocy! Błagam – krzyczał chłopak.
Emocje
wzbierające w nim od początku tego małego przedstawienia w końcu
przelały czarę goryczy.
– Trafiłaś
w sedno – oznajmił – A teraz przestań.
– Spoko.
– Abaddon z tryumfalnym uśmiechem wyprostowała dłoń i opuściła
ją. Chłopak w jednej chwili odzyskał wzrok.
– Idź
się umyć – poleciła szorstko i Gavin odszedł.
Crowley
odprowadził go wzrokiem. Upewniając się,że odszedł,usiadł
naprzeciw rudowłosej. Co prawda jej atak był precyzyjny,ale i on
miał już pewien plan.
– Więc?
Zajmijmy się tym od razu. Dzwonię do Winchesterów.
– Och,nie
będzie takiej potrzeby.
Widząc
jego zdezorientowane spojrzenie,dodała:
– Wiesz...przeczuwałam,że
się zgodzisz,dlatego pomyślałam przyszłościowo.
Pstryknęła
palcami. Rozległ się stukot obcasów i do apartamentu wkroczyła
kolejna demonica. Zauważył,że była podobna do Abaddon,lecz jej
włosy nie płonęły czerwienią,a miały kasztanowatą barwę.
– Naama,skarbie.
Zrobiłaś to,o co prosiłam?
– Oczywiście.
– uśmiechnęła się chytrze – Winchesterowie niedługo się
zjawią.
Crowley
rozwarł usta. Wręcz odjęło mu mowę. Po raz kolejny Abaddon go
przechytrzyła nawet o tym nie wiedząc. A może wręcz przeciwnie?
– Jak?
– wykrztusił.
– Wykorzystuję
słabe punkty swoich wrogów i widzisz? Bezbronni,wystawieni jak na
tacy. Tak robi królowa.
Uśmiechnął
się krzywo. Cholera,to znacznie skomplikowało jego plany.
– Mam
coś jeszcze,pani. – odezwała się Naama i wyjęła zza kurtki
szklaną fiolkę z kotłującym się weń złocistym blaskiem.
Anielska łaska?
– To
dar. Na dowód mojej wierności.
Abaddon
ostrożnie wzięła fiolkę do ręki. Wyraz jej twarzy zmienił
się-zmarszczyła brwi i nieznacznie rozchyliła usta. Ewidentnie
była zaskoczona.
– Możesz
odejść – mruknęła nie odrywając wzroku od buteleczki. Naama
była nieco rozczarowana,ale jednak bez słowa sprzeciwu wykonała
polecenie i rozmyła się w powietrzu.
– Jesteśmy
partnerami,więc chyba należą mi się wyjaśnienia. Kim jest ten
sukkub i po co ci łaska?
Abaddon
cmoknęła i pokiwała palcem chowając buteleczkę za kurtkę.
– Za
dużo pytań naraz. Jakby to powiedzieć...Naama jest moją fanką.
Odnalazła mnie i powiedziała,że podziwia sposób,w jaki
rozprawiłam się z Ludźmi Pisma. Ale ja nie wierzę pochlebcom,a
wiesz dlaczego? Bo wcześniej to samo wmawiała Lilith.
Każdy
demon,z już zwłaszcza Król Piekła wiedział,że Abaddon i Lilith
rywalizowały ze sobą od początku świata.
– Więc
czemu ci służy?
– Bo
potrafi być przydatna. Sam widziałeś zresztą.
– A
łaska?
Zawadiacki
uśmiech zniknął z twarzy rudowłosej. Pochyliła się do przodu i
wbiła w Crowleya surowy wzrok.
– Przezorny
zawsze ubezpieczony. Winchesterowie nie mają Ostrza,ale ta łaska
użyta w bardzo nieumiejętny sposób także mogła mi zaszkodzić.
Można powiedzieć,że rozbroiłam bombę.
Jego
duma była w strzępach. Abaddon była dokładnie o krok przed nim w
każdej sytuacji. Jakim cudem znalazła łaskę i samą Imoen przed
nim?
Ciszę
zmąciły odgłosy szarpaniny.
– Przedstawienie
czas zacząć – Abaddon wstała z fotela i puściła do niego oko.
--------------------------------------------------------------------
Spokojnie,w następnym wszystko się wyjaśni :D Fanart sukkuba pochodzi oczywiście z grafiki Google ;)
Woooolność,ferie,koniec sesji! Jakże to pięknie brzmi!
A to oznacza więcej czasu na pisanie. Mam mnóstwo weny,więc jest dobrze :)
P.S Co robi student przed sesją? Wszystko,byle się nie uczyć xD
Oto jeden z przykładów tegoż. Przeglądając internety w poszukiwaniu gifów natknęłam się na taki oto filmik:
Jest jeszcze kilka w podobnym klimacie i przyznam szczerze,że jestem zaskoczona. Nie sądziłam,że idea pairingu Jensena i Odette jest na tyle popularna. Jak najbardziej jestem na tak :)
NO no to Serach się wściekła super ciekawe jaki plan ma teraz król piekła bardzo fajny pomysł z pierszą żoną Adama no i jest Lisch ,która ma słabość do Sama Serach będzie zazdrosna ale ja bym chciała by pojawiła się ta demonica ,która pomagała Samowi otworzyć klatkę Lucyfera zapomniałam imienia pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu genialny <3 jestem ciekawa co będzie dalej a przede wszystkim co stanie się z Imoen.
OdpowiedzUsuńBędę tutaj częściej zaglądać a więc życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Serdecznie pozdrawiam :)
Oo jak miło,dziękuję :) Miło zyskać nową czytelniczkę ;)
OdpowiedzUsuńEch, jak ja nie cierpię Abbaddon :/ zawsze o krok przed nimi a to w jej opinii czyni idealną Królową, jasne :D Szkoda mi Imoen, jej łaska została ukradziona przez Alice, która tak naprawdę jest kimś innym. Tak czułam, że z nią problemy będą. Mam nadzieję, że Winchesterowie szybko wyjdą z tej sytuacji z opresji i pomogą anielicy odzyskać łaskę. Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuń