piątek, 25 września 2015

3. Can't remember to forget you


Początkowo w odzianej w obcisłe spodnie i zapiętą skórzaną kurtkę kobiecie bracia nie poznali Sary Blake. Miała zacięty wyraz twarzy i związane w kucyk włosy, z którego w przeciwieństwie do dawnych czasów nie uciekało ani jedno pasemko. Na widok Winchesterów jej oblicze złagodniało,a oczy rozszerzyły się. Teraz przypominała tą delikatną, bardzo kobiecą Sarę którą znali. I chociaż obaj stali jak wryci, nietrudno zgadnąć, że to Sam był bardziej wstrząśnięty. W jego głowie rozpoczęła się szaleńcza gonitwa myśli.
– Dean...Sam – wyszeptała Sarah rzucając się w ramiona starszemu z Winchesterów, który zamrugał oddając uścisk. Potem zaś wspięła się na palce ściskając Sama. Kiedy się odsunęła, w nikłym świetle latarki udało jej się dostrzec błysk w jego oczach.
– Nareszcie was znalazłam...


*


Impala,w przeciwieństwie do jej właściciela i jego brata, spokojnie sunęła po szosie w kierunku fortecy. Jeden z wilkołaków był martwy, a z zeznań Sary wynikało, że reszta opuściła miasto w obawie o własne życie. Życie, które odbierała im ona, Sarah Blake. Łowczyni.
Winchesterom wciąż nie mieściło się w głowie to, czego byli świadkami.
– Jak ona mogła tak po prostu zostać łowcą? – zastanawiał się rozgorączkowany Sam.
– Tak właśnie działamy na kobiety,Sammy – odparł z uśmiechem Dean.
– To nie jest śmieszne, Dean – skarcił go brat – Ktoś taki jak Sara powinien mieć normalne życie, pracę, rodzinę, prawdziwy dowód tożsamości...
– „Ktoś taki” to znaczy jaki? Sam,nie jestem zachwycony jej decyzją, ale jeśli któraś z kobiet, które spotkaliśmy polując mogłaby podołać życiu łowcy to właśnie Sara. Ma silny charakter. Odpowiedni do tej roboty. No i niezła z niej laska. – dodał po namyśle.
Sam rzucił mu groźne spojrzenie, na którego widok Dean parsknął śmiechem.
– Wyluzuj. Przecież jest twoja.
– Ona nie...
– Bla, bla,bla, mówiłeś coś?
Młodszy z braci westchnął ciężko i spojrzał przez tylną szybę, w której widać było jadący za nimi samochód Sary. Wszyscy uznali,że najlepiej będzie porozmawiać w bezpiecznym miejscu.
– Miejmy nadzieję, że wszystko się wkrótce wyjaśni.


*


– Więc to dlatego nie mogłam was odnaleźć – skwitowała Sarah omiatając wzrokiem fortecę.
Kiedy znaleźli się w środku, dodała:
– Niezła baza dla łowców.
– Dokładnie – Dean zmierzył ją spojrzeniem spode łba. – Masz nam chyba dużo do opowiedzenia.
Sarah westchnęła i zrobiła kilka nerwowych kroków. Sam wskazał jej miejsce za stołem, on zaś stanął naprzeciwko ze skrzyżowanymi ramionami. Kobieta usiłowała wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Jak bardzo będzie zły, jeśli wyzna mu prawdę? A może, co gorsza będzie rozczarowany? Czas się wreszcie przekonać.
– Po waszym wyjeździe nie umiałam sobie znaleźć miejsca. Coś się we mnie zmieniło. To co przeżyliśmy...otworzyło mi oczy. Nie umiałam żyć tak jak dotychczas wiedząc, jakie rzeczy czają się w mroku.
– I dlatego postanowiłaś zostać łowcą – stwierdził Dean. Sam wciąż tylko patrzył, a jego spojrzenie stawało się coraz smutniejsze.
– Tak – odparła przeciągle – I postawiłam sobie za cel was znaleźć.
– Dlaczego? – wtrącił Sam z wyrzutem.
Sarah wbiła w niego wzrok i westchnęła.
– Bo nie mogłam o tobie zapomnieć.
Dean odchrząknął i powiódł wzrokiem od brata po łowczynię. Doskonale czuł narastające napięcie.
– To ja...hm, pójdę sprawdzić co się dzieje w piwnicy.
Sam odprowadził brata wzrokiem i usiadł naprzeciwko Sary. Patrzyła na niego nie wzrokiem spłoszonej sarenki, lecz kobiety-wojowniczki gotowej walczyć o swoje.
– Wyjaśnijmy sobie coś. Nie zostałaś łowczynią ze względu na potwory.
– Także ze względu na nie – sprostowała – Chciałam cię odnaleźć. Pomyślałam, że zostanie łowcą to ku temu ogromny krok. Zajęło mi to kilka lat, ale jak widzisz się udało.
Uśmiechnęła się lekko i dotknęła jego wyciągniętej na stole dłoni ostrożnie, jakby mogła ją poparzyć.
– I po tylu latach nie rezygnowałaś? – Sam pozostał obojętny, ale nie chłodny.
– Czasami bywało ciężko, ale w głębi duszy ciągle miałam nadzieję. Ona pozwalała mi przetrwać najtrudniejsze.
Młodszy Winchester przeczesał palcami włosy. W ciągu kilku godzin jego życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, a on sam został postawiony w trudnej uczuciowej sytuacji.
– Nie pomyślałaś, że mógłbym nie żyć i twoje poświecenie poszłoby na marne? I że ty sama mogłaś zginąć?
Nagle Sarah cofnęła rękę i pochyliła się nas stołem. Z jej twarzy zniknął uśmiech i zamiast niego pojawiła się chłodna stanowczość.
– Wiele razy otarłam się o śmierć,Sam. Podobnie jak i ty. A czy pomimo tego zrezygnowałeś ze swojego celu?
– Saro, nie porównuj mnie i siebie. Nie masz pojęcia przez co przechodziłem. Może i polowałaś na duchy, wampiry, tulpy czy wilkołaki. Albo nawet i demony. Ale nie nałożono na ciebie tak wielkiego brzemienia jak na mnie i Deana.
– Zapewne nie. Zostanie łowcą było tylko i wyłącznie moją decyzją, ale jej nie żałuję. Dzięki temu odnalazłam sens swojego życia. I nie namówisz mnie do porzucenia tego zajęcia na rzecz normalności.
To mówiąc,skrzyżowała ręce patrząc na Sama wyzywająco. Będzie ciężko, pomyślała. Ale się nie poddam. Zbyt długo o niego walczyłam.
W końcu Sam westchnął.
– Okej. – zaczął – Odnalazłaś mnie i Deana. Co dalej?
– Chcę wam pomagać.
– To,uh...
– Tylko nie wciskaj mi tych gadek o tym, że nie chcesz mnie narażać.
– Nie w tym rzecz Saro. Znam cię na tyle, żeby wiedzieć, że nie odpuścisz. Po prostu...muszę sobie to wszystko przemyśleć. Zjawiasz się nagle i twierdzisz, że chcesz nam pomagać. Zwłaszcza teraz, gdy mamy na głowie...
– Sam?! Dean?!
Po kutych schodach szedł Castiel trzymając dużą papierową torbę.
– Zdobyłem wszystko, czego potrzebujemy do zaklęcia. Przynieście składniki z magazynu i możemy...
Zamilkł na widok Sama siedzącego przy stole z jakąś kobietą. Posłał Winchesterowi szybkie spojrzenie.
– Yyhm, Cas, to nasza przyjaciółka Sarah. Jest łowcą.
Ostatnie dwa słowa ledwo przeszły mu przez gardło.
– A to Castiel. Jest...
– Aniołem – dokończył.


*


Wiele można było zarzucić Deanowi Winchesterowi, ale nie to,że nie wiedział, kiedy należy się ulotnić. Od początku czuł, że relacje Sama i Sary muszą wrócić do przeszłości, jednak nie sądził, że stanie się to tak szybko. Nie wiedzieć tylko czemu,postanowił udać się do piwnicy.
Ledwo zszedł po schodach, w oczy uderzył go błysk stale palącego się ognia w kręgu. Uwięziona w nim postać siedziała na podłodze obejmując rękoma kolana. Dłonie miała zaciśnięte na brzegu podartej sukienki usiłując ją podciągnąć. Łachman był jednak zbyt krótki i wciąż odsłaniał jej bose,brudne stopy. W burzy brązowych włosów nie dostrzegł wyrazu twarzy Imoen. Podszedł bliżej i zauważyła go. Podniosła głowę i rozszerzyła już i tak przepełnione strachem brązowe oczy. Instynktownie chciała się cofnąć, ale płonący ogień jej to uniemożliwił.
Dlaczego nie mógł przyjść ten wyższy? Tamten co prawda miał surowy wyraz twarzy, ale aż tak się go nie bała. A anioł? Gdzie się podział anioł?
Ścisnęła się więc silniej ramionami i wyszeptała „Zostaw mnie”. Rzecz jasna, Dean nie mógł zrozumieć słów, ale zrozumiał sytuację.
– Nie zrobię ci krzywdy – powiedział łagodnie – Właściwie to sam nie wiem dlaczego tu jestem. Coś w tobie mnie fascynuje.
Fascynowała go pod dwoma względami. Jej późniejszy upadek, brak ludzkiego naczynia,fala energii o której mówił Cas...to było inne niż to, co dotychczas wiedzieli o aniołach. No a drugą sprawą był jej wygląd. Była po prostu piękna. Dopóki nie dowiedział się, że nie ma naczynia,powtarzał sobie, że tak naprawdę to zupełnie inna osoba. Ale teraz wszystko się skomplikowało i fascynacja z pierwszego powodu wzięła się tak naprawdę z drugiego. Im częściej przywoływał w myślach jej widok, tym częściej myślał o tajemnicy jej upadku.
Nastąpiła jedna z tych rzadkich chwil, kiedy Dean Winchester mówił prawdę o tym, co dzieje się w jego wnętrzu. Świadomość, że dziewczyna go nie rozumiała pomagała mu wyrzucić z siebie tłumione w najdalszym zakamarku umysłu problemy. Usiadł więc na podłodze i zaczął do niej mówić, a ona, początkowo przestraszona, wyzbywała się strachu. Opowiedział jej o próbach,o Samie będącym w śpiączce,o Ezekielu wewnątrz niego,który okazał się być Gadrielem. Słuchała go nie rozumiejąc, ale wiedziała, że tym go uszczęśliwi. I chociaż zawsze myślała, że nigdy nie zobaczy człowieka, uszczęśliwienie go dało jej więcej satysfakcji niż w przypadku anioła.
Powoli podniosła się i wyprostowała. Teraz Dean mógł jej się dokładniej przyjrzeć. Jej ciało nie wyglądało na więcej niż trzydzieści lat. Prosta,biała suknia była podarta i brudna z ziemi,a sięgała jej ledwo do kostek. Na twarzy Imoen także widoczne były bruzdy, ale w żadnym wypadku nie ujmowało jej to uroku. Roztrzepane brązowe włosy spływały kaskadą aż do piersi,a brązowe oczy nie spoglądały już ze strachem, lecz zainteresowaniem.
Dean, zauważając, że zaczęła mu się przyglądać, urwał wpół zdania. A ona po prostu obdarzyła go powolnym uśmiechem zawierającym w sobie jeszcze odrobinę niepewności. Odwzajemnił uśmiech i otworzył usta,aby coś powiedzieć, kiedy nagle drzwi piwnicy otworzyły się i na dół zeszli Sam,Sarah i Castiel. Uśmiech natychmiast znikł z twarzy Imoen.
– A myślałam, że widziałam już wystarczająco dużo – wymamrotała Sarah – Anioły!Z jednym się przyjaźnicie, a drugi, w dodatku cały przerażony siedzi w jakimś ognistym kręgu czekając na wasze zmiłowanie!
– To dla bezpieczeństwa – spokojnie wyjaśnił Sam – Anioły wcale nie są takie jak w opowieściach. Bywają gorsze od demonów.
– No proszę was!Nie widzicie,że ta dziewczyna w kręgu nie stanowi żadnego zagrożenia?
– Tego nie wiemy, dopóki nie zadamy jej kilku pytań. – wtrącił Dean.
– Saro, mówiłem ci, że polowania to nic przy tym, co mamy tutaj. Jeśli faktycznie chcesz nam pomagać,musisz zaakceptować nasze warunki. – oznajmił Sam twardo. Z taką samą stanowczością zwracał się do torturowanych przez siebie demonów. I chociaż kosztowało go to wiele wysiłku, zdołał wykrztusić te słowa.
Sarah zacisnęła usta i odetchnęła głęboko. Spojrzała szybko na uwięzioną i odparła:
– Zgoda.
– Wow,czekaj Sam... – powiedział Dean.
– Ty nie pytałeś mnie o zdanie,więc ja nie zapytam o twoje – uciął i skinął na Casa, który wyciągnął wszystkie składniki.
– No to do dzieła – westchnął Dean zbyt oszołomiony i zraniony ripostą brata.



*


Sarah obserwowała cały proces przygotowywania zaklęcia w milczeniu. Wciąż przetwarzała informacje poznane przed kilkunastoma minutami i w myślach wyrzucała sobie naiwność. Naprawdę była tak głupia wyobrażając sobie, że Winchesterowie przez tyle lat wciąż w kółko polują na potwory? I że przyjmą ją z otwartymi ramionami?
Zaczęła żałować nieustannej pogoni ku odnalezieniu Sama i związaniu się z nim. Już prawie była u kresu wędrówki, to zatem normalne, że pojawiają się wątpliwości. Ale nie sądziła, że będą one dotyczyć takiej sytuacji.
Anioły...logicznym było ich istnienie przy założeniu istnienia demonów ale...z żadnym z nich nie miała dotychczas do czynienia. Gdyby nie bracia, nie wiedziałaby o istnieniu duchów i innych potworów. Teraz sytuacja się powtarza i zastanawiała się, czy na jej skutek jej życie znów się odmieni. Wiedziała jedno: o ile pozwolą jej zostać, nie cofnie się przed niczym. Nawet walką z aniołami.
– Więc... – zagaił Sam pochylając się nad stołem w głębi piwnicy. – O to tyle zamieszania?
Dean rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
– Jeszcze tylko enochiańskie zaklęcie i gotowe – odparł Castiel chwytając w dłonie naczynie z płynem o barwie bursztynu. Mikstura wydzielała silną woń przywołującą na myśl skisłe mleko połączone z odurzającą wonią kadzidła.
– Czy te wszystkie eliksiry nie mogą pachnieć na przykład jak jabłecznik? – mruknął pod nosem Dean.
Castiel wymamrotał nad czarą zaklęcie i mikstura zawrzała. Skinął głową i Sam zgasił krąg. Uprzednio wcześniej namalowali na ścianach symbole uniemożliwiające aniołowi opuszczania danego pomieszczenia, więc nie było możliwości,aby Imoen uciekła. Lecz ona była zbyt zdezorientowana, by myśleć o ucieczce.
– Imoen... – zwrócił się do niej Cas wręczając jej naczynie – Wypij to.
– Po co?
– Wtedy być może będziemy mogli ci pomóc.
Z ufnością skinęła głową. Wzięła miksturę w swoje delikatne, przybrudzone ziemią dłonie i skrzywiła się.
Całe szczęście, że anioły nie mogą wymiotować.
Zrobiła, co jej kazał i poczuła, jak wstrząsa nią dreszcz. Jednocześnie doznała wrażenia, że umysł rozświetla jej się milionem światełek,a każde z nich pulsuje mocniej od poprzedniego i gotowe jest w każdej chwili eksplodować w jej głowie. Przytłoczona nadmiarem takiej energii, osunęła się na kamienną posadzkę dygocząc. Zebrani obserwowali scenę z zapartym tchem. W końcu przestała drżeć i uniosła głowę rozglądając się na boki.
– Czy teraz możecie mi pomóc? – spytała. Po enochiańsku.
Dean zamknął oczy. A więc wszystko na marne.
– To zależy... – odparł ostrożnie Cas.
– Mam na imię Sarah – weszła mu w słowo. Podeszła o kilka kroków bliżej i spojrzała prosto w oczy anielicy. – Nie musisz się bać. Nic ci nie zrobimy.
Imoen uśmiechnęła się szeroko,a w jej oczach pojawiły się wesołe iskierki. Wreszcie jakaś przyjazna istota na tej Ziemi! I,zaraz. Rozumiała ją!
Sama siebie zaskakując, odparła:
– Witaj Saro. Nazywam się Imoen.
Mężczyźni otworzyli usta ze zdziwienia. Jako,że nie do końca posiadał ludzkie uczucia, pierwszy otrząsnął się Cas.
– Zacznijmy od początku. Mam na imię Castiel. A to są Sam i Dean Winchesterowie.
Przeciętny anioł od razu zareagowałby jakkolwiek na nazwisko braci,lecz Imoen przeciętnym aniołem nie była.
– Jesteście ludźmi – stwierdziła po prostu.
– A ty aniołem. I to nie jakimś tam pierwszym lepszym cherubinem. Lepiej dla ciebie, jeśli powiesz nam coś ty za jedna.
W tonie głosu Deana pobrzmiewał chłód, ale pozbył się ostrości. Imoen otworzyła usta i zdezorientowana powtórzyła:
– Nazywam się...
– Wiemy jak się nazywasz! – warknął Dean. Po chwili jednak się uspokoił i dodał: – Chcemy,żebyś nam opowiedziała, jak się tu znalazłaś.
– Nie wiem – spuściła głowę jak zawstydzone dziecko. – Nagle poczułam, że spadam. Ocknęłam się tutaj. Nie wiedziałam, że jestem na Ziemi.
– A myślałaś, że gdzie? – Sam zmarszczył brwi.
Imoen wzruszyła ramionami.
– W innej części Nieba. – oblizała usta i dodała: – Takiej,gdzie siedzą złe anioły.
– Jakie złe anioły? Metatron?
– Nie wiem o kim mówisz – Imoen spojrzała przepraszająco na Sama – O tych złych słyszałam tylko z opowieści. Tak jak i o Ziemi.
Sam i Dean wymienili spojrzenia. Zanim jednak zdążyli zadać kolejne pytanie, Imoen wyrzuciła jednym tchem:
– Proszę, nie róbcie mi krzywdy. Ja nie chciałam tu trafić, nie wiem dlaczego upadłam. Chcę tylko wrócić do domu. Proszę.
Wbiła w Deana przerażone spojrzenie swoich sarnich oczu w nadziei, że ze względu na ich wcześniejsze spotkanie ujmie się za nią. Mężczyzna nie dał nic po sobie poznać, ale w głębi duszy uwierzył jej. Tyle, że w dalszym ciągu w jej historii było coś dziwnego, co nie pozwalało spocząć wątpliwościom.
Skinął na brata i Castiela.
– Co o tym sądzisz, Cas? – spytał, gdy odeszli na stronę.
– Nie jestem pewien. W dalszym ciągu nie wiemy co to za anioł, ale chyba jednak nie jest groźna.
– No to co z nią zrobimy? – spytał Sam. Był całkiem rozbity. Najpierw odnaleźli Sarę i niespodziewanie mieli ją na głowie, a teraz jeszcze anielica, z którą nie wiadomo co począć. Jak widać anielska wojna to tylko początek problemów.
– Może tu zostać – nieoczekiwanie wypalił Dean i natychmiast tego pożałował. Sam zmierzył go krytycznym wzrokiem.
– A od kiedy to bezinteresownie pomagamy aniołom? Oh, nie mówię o tobie Cas.
– Ustaliliśmy, że nie jest groźna. Może nam się przydać. Może wie, jak zatrzymać Metatrona.
– Dean, nie liczyłbym na to. Sam słyszałeś, że ona nie ma pojęcia kim on jest. Właściwie... – popatrzył przez ramię – To mało o czym ma pojęcie.
– Co oznacza, że musimy ją mieć na oku – skwitował starszy z Winchesterów uśmiechając się fałszywie.
Sam westchnął i przeczesał palcami włosy.
– Okej. Załóżmy, że tak zrobimy. Jaka jest szansa, że następnego dnia nie będziemy tu mieli anielskiego szturmu?
– Właściwie to duża – Castiel zmarszczył brwi – Dopiero teraz na to wpadłem. Anielskie radio nie działa, więc nie tak łatwo nam się porozumiewać. A poza tym,nie odczuwam obecności innego anioła. Tak jakby jej tu w ogóle nie było.
– Jak to możliwe?
– Najwyraźniej jej energia jest wyczuwalna tylko wtedy, gdy Imoen znajdzie się w sytuacji zagrożenia życia.
– Tylko że wtedy mamy do czynienia z tsunami – dokończył Dean.
– I nadal myślisz, że to taki dobry pomysł ją tu trzymać? – Sam był nieustępliwy.
– To ja ją znalazłem. I to ja powinienem się nią zająć. Bądź co bądź to jedna z moich sióstr. Ale nie masz racji, Sam. Skoro anielskie radary jej nie wyczuwają, to tutaj będzie najbezpieczniejsza.
Dean skinął głową i spojrzał wyczekująco na brata.
– Zgoda – westchnął młodszy z Winchesterów.
– W porządku. – powiedział Castiel – A co z waszą przyjaciółką?
– Przenocujemy ją dzisiaj. Jutro zastanowimy się co dalej. Na dzisiaj mam dość. – powiedział Sam odchodząc w kierunku kobiet.
Dean zmarszczył brwi. Gołym okiem widać było, jak powrót Sary wpłynął na Sama. Z jednej strony chciał ją uchronić przed wplątaniem się w ich życie, z którego nie ma już powrotu,a z drugiej nie chciał pozwolić jej odejść. Rozumiał go. Jego brat miał nadzieję na zaznanie odrobiny normalności w tym popieprzonym życiu jakie wiedli. Zwłaszcza teraz,kiedy Kevin został zamordowany i nimi obydwu to wstrząsnęło.
– Twój brat chyba nie bardzo odnajduje się w tej sytuacji.
– Brawa za spostrzegawczość, Cas. Musimy dać mu trochę czasu.
– Kpij ze mnie dalej, ale odnoszę wrażenie, że Sama i Sarę kiedyś coś łączyło.
– To przelotna znajomość. Tak naprawdę nie byli ze sobą ani...no wiesz.
– Och – Cas westchnął z zakłopotaniem. Mimo jego długiego stażu na Ziemi, Deana wciąż bawił sposób,w jaki anioł podchodził do pewnych spraw.
Nie chciałby być na jego miejscu. Ta sytuacja jest gorsza od spotkania byłej kochanki.
Imoen i Sarah zwróciły pytające spojrzenie na Sama, który nagle się pojawił przerywając im pogawędkę.
– Okej – Winchester wziął głęboki oddech. – Idziemy stąd.


*


Kiedy już pousuwali wszystkie znaki uniemożliwiające aniołom opuszczanie pomieszczenia,wyszli na wyłożony kafelkami hol,który prowadził do okazałej biblioteki,oświetlonej przez nikłe światło stojących na drewnianych stołach lamp. To wszystko był dla Imoen tak nowe, że do każdego kąta zaglądała z-co zrozumiałe-nieludzką ciekawością.
– Czy tak właśnie mieszkają ludzie? – spytała podziwiając majestatyczne kolumny podtrzymujące sklepienie w bibliotece.
– Mniej więcej – odparł niechętnie Sam.
Dean patrzył kątem oka,jak dziewczyna rozgląda się na boki z dziecinną wręcz ciekawością. Zresztą,ona cała przypominała zagubione dziecko. Nagle bez powodu znalazła się w świecie,w którym nigdy wcześniej nie była i w dodatku została uwięziona przez ludzi żądających od niej prawdy, którą i ona chciała poznać. Trochę jej współczuł,nie zapominając jednak,że anioły bywają przebieglejsze od demonów. Tak czy siak, początkowa niechęć do anielicy się ulotniła i pozostała wyłącznie ostrożność.
Zza rogu wyłoniła się Sarah.
– Chodź za mną – zwrócił się do niej Sam – Pokażę ci,gdzie możesz przenocować.
Skinęła głową pozostałym i zniknęła w korytarzu prowadzącym do kwater mieszkalnych.
– Dean... – powiedział Castiel – Ja także powinienem już iść. Mam nadzieję, że sobie poradzicie.
Obydwoje spojrzeli na oddalającą się w głąb biblioteki Imoen. Dean westchnął przeciągle. Jeszcze tego samego dnia był łowcą gotowym wycisnąć z anioła wszystko co wie,a teraz zamienił się w niańkę.
– Okej Cas. – odparł po prostu.
Anioł popatrzył na niego przenikliwie.
– I żadnych więcej tortur.
– Taa,taa...pojąłem. Ona jest niegroźna.
Dla świata owszem, ale dla niego jako mężczyzny...
– Dam ci znać, jeśli czegoś jeszcze się dowiemy.
Nieoczekiwanie po raz kolejny został z anielicą sam na sam. Policzył do dziesięciu i podszedł do niej. Stała przy jednym z regałów i oglądała książkę.
– Co to jest? – spytała wręczając mu opasły tom.
– Książka. Ludzie je czytają,żeby się czegoś dowiedzieć jak Internet nawali – spojrzał na tytuł i skrzywił się. Ludzie Pisma zgromadzili wiele książek,ale nie wszystkie były skarbnicami wiedzy.
– A Internet to...?
– Można tam znaleźć wszystko – uciął ze zniecierpliwieniem. – Koniec wycieczki na dziś. Zaprowadził ją do jednego z wolnych pokoi i nakreślił kredą na drzwiach znak uniemożliwiający aniołowi ucieczkę. Tak...na wszelki wypadek.
– Rano po ciebie wrócimy – oznajmił chwytając za klamkę. Już miał wychodzić, ale Imoen go powstrzymała.
– Dean? – zagadnęła. Jego imię pierwszy raz rozbrzmiało w jej ustach. A właściwie to przyjemnie się rozpłynęło – O czym mówiłeś mi tam na dole?
– Nieważne. Zapomnij o tym.
– Coś cię trapi...
Zamarł. Ta dziewczyna nie pochodziła z tego świata,a w dodatku wcale jej nie znał a ona martwiła się o niego? Sądząc po jej minie wydawała się szczerze zaniepokojona. Już raz opowiadał jej o swoich problemach. Wystarczy.
– To nie twoja sprawa – oznajmił ostrzej. Wiedział,że się zlęknie i przestanie dociekać – I jeśli komukolwiek o tym powiesz,to nie będę się wstrzymywał z użyciem tego.
Wyjął zza kurtki ostrze.
– Dobrze – szepnęła – Przepraszam.
Dean po prostu złapał za klamkę i wyszedł. Na korytarzu oparł się o drzwi i wziął głęboki oddech. Chyba nie tylko Sam będzie miał problem...


------------------------------------------------

No? Zajarzyli kim jest Sarah? :D
Strasznie ją lubiłam,Crowley zebrał u mnie potężnego minusa kiedy ją uśmiercił :( A tak się cieszyłam wtedy,że znowu ją pokazali...
Przepraszam,że nie dodałam rozdziału planowo w środę,ale miałam możliwości. Październik się zbliża i może się tak zdarzać częściej,ale na pewno będą co tydzień. Jeśli nie,to poinformuję wcześniej :)

1 komentarz:

  1. Osz ten Dean, no jak on tak może traktować Imoen? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że nie zna tego świata, nie tak jak Castiel jak był pokazany w 4 sezonie ;) I Sarah... ciekawa jestem jak im się powiedzie, mam na myśli ją i Sam'a? Czy młodszy Winchester pozwoli jej zostać czy raczej powie by odeszła. Nie wiem czemu, ale strasznie dopinguję Dean'owi i Imoen :D jestem ciekawa jak ich losy się potoczą. Czekam na kolejny rozdział ;) Pozdrawiam ;)
    http://dark-of-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria