Początkowo
w odzianej w obcisłe spodnie i zapiętą skórzaną kurtkę kobiecie
bracia nie poznali Sary Blake. Miała zacięty wyraz twarzy i
związane w kucyk włosy, z którego w przeciwieństwie do dawnych
czasów nie uciekało ani jedno pasemko. Na widok Winchesterów jej
oblicze złagodniało,a oczy rozszerzyły się. Teraz przypominała
tą delikatną, bardzo kobiecą Sarę którą znali. I chociaż obaj
stali jak wryci, nietrudno zgadnąć, że to Sam był bardziej
wstrząśnięty. W jego głowie rozpoczęła się szaleńcza gonitwa
myśli.
–
Dean...Sam – wyszeptała Sarah
rzucając się w ramiona starszemu z Winchesterów, który zamrugał
oddając uścisk. Potem zaś wspięła się na palce ściskając
Sama. Kiedy się odsunęła, w nikłym świetle latarki udało jej
się dostrzec błysk w jego oczach.
–
Nareszcie was znalazłam...
*
Impala,w
przeciwieństwie do jej właściciela i jego brata, spokojnie sunęła
po szosie w kierunku fortecy. Jeden z wilkołaków był martwy, a z
zeznań Sary wynikało, że reszta opuściła miasto w obawie o
własne życie. Życie, które odbierała im ona, Sarah Blake.
Łowczyni.
Winchesterom
wciąż nie mieściło się w głowie to, czego byli świadkami.
– Jak
ona mogła tak po prostu zostać łowcą? – zastanawiał się
rozgorączkowany Sam.
– Tak
właśnie działamy na kobiety,Sammy – odparł z uśmiechem Dean.
– To
nie jest śmieszne, Dean – skarcił go brat – Ktoś taki jak Sara
powinien mieć normalne życie, pracę, rodzinę, prawdziwy dowód
tożsamości...
–
„Ktoś taki” to znaczy jaki?
Sam,nie jestem zachwycony jej decyzją, ale jeśli któraś z kobiet,
które spotkaliśmy polując mogłaby podołać życiu łowcy to
właśnie Sara. Ma silny charakter. Odpowiedni do tej roboty. No i
niezła z niej laska. – dodał po namyśle.
Sam
rzucił mu groźne spojrzenie, na którego widok Dean parsknął
śmiechem.
–
Wyluzuj. Przecież jest twoja.
– Ona
nie...
–
Bla, bla,bla, mówiłeś coś?
Młodszy
z braci westchnął ciężko i spojrzał przez tylną szybę, w
której widać było jadący za nimi samochód Sary. Wszyscy
uznali,że najlepiej będzie porozmawiać w bezpiecznym miejscu.
–
Miejmy nadzieję, że wszystko
się wkrótce wyjaśni.
*
–
Więc to dlatego nie mogłam was
odnaleźć – skwitowała Sarah omiatając wzrokiem fortecę.
Kiedy
znaleźli się w środku, dodała:
–
Niezła baza dla łowców.
–
Dokładnie – Dean zmierzył ją
spojrzeniem spode łba. – Masz nam chyba dużo do opowiedzenia.
Sarah
westchnęła i zrobiła kilka nerwowych kroków. Sam wskazał jej
miejsce za stołem, on zaś stanął naprzeciwko ze skrzyżowanymi
ramionami. Kobieta usiłowała wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Jak
bardzo będzie zły, jeśli wyzna mu prawdę? A może, co gorsza
będzie rozczarowany? Czas się wreszcie przekonać.
– Po
waszym wyjeździe nie umiałam sobie znaleźć miejsca. Coś się we
mnie zmieniło. To co przeżyliśmy...otworzyło mi oczy. Nie umiałam
żyć tak jak dotychczas wiedząc, jakie rzeczy czają się w mroku.
– I
dlatego postanowiłaś zostać łowcą – stwierdził Dean. Sam
wciąż tylko patrzył, a jego spojrzenie stawało się coraz
smutniejsze.
– Tak
– odparła przeciągle – I postawiłam sobie za cel was znaleźć.
–
Dlaczego? – wtrącił Sam z
wyrzutem.
Sarah
wbiła w niego wzrok i westchnęła.
– Bo
nie mogłam o tobie zapomnieć.
Dean
odchrząknął i powiódł wzrokiem od brata po łowczynię.
Doskonale czuł narastające napięcie.
– To
ja...hm, pójdę sprawdzić co się dzieje w piwnicy.
Sam
odprowadził brata wzrokiem i usiadł naprzeciwko Sary. Patrzyła na
niego nie wzrokiem spłoszonej sarenki, lecz kobiety-wojowniczki
gotowej walczyć o swoje.
–
Wyjaśnijmy sobie coś. Nie
zostałaś łowczynią ze względu na potwory.
–
Także ze względu na nie –
sprostowała – Chciałam cię odnaleźć. Pomyślałam, że
zostanie łowcą to ku temu ogromny krok. Zajęło mi to kilka lat,
ale jak widzisz się udało.
Uśmiechnęła
się lekko i dotknęła jego wyciągniętej na stole dłoni
ostrożnie, jakby mogła ją poparzyć.
– I
po tylu latach nie rezygnowałaś? – Sam pozostał obojętny, ale
nie chłodny.
–
Czasami bywało ciężko, ale w
głębi duszy ciągle miałam nadzieję. Ona pozwalała mi przetrwać
najtrudniejsze.
Młodszy
Winchester przeczesał palcami włosy. W ciągu kilku godzin jego
życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, a on sam został
postawiony w trudnej uczuciowej sytuacji.
– Nie
pomyślałaś, że mógłbym nie żyć i twoje poświecenie poszłoby
na marne? I że ty sama mogłaś zginąć?
Nagle
Sarah cofnęła rękę i pochyliła się nas stołem. Z jej twarzy
zniknął uśmiech i zamiast niego pojawiła się chłodna
stanowczość.
–
Wiele razy otarłam się o
śmierć,Sam. Podobnie jak i ty. A czy pomimo tego zrezygnowałeś ze
swojego celu?
–
Saro, nie porównuj mnie i
siebie. Nie masz pojęcia przez co przechodziłem. Może i polowałaś
na duchy, wampiry, tulpy czy wilkołaki. Albo nawet i demony. Ale nie
nałożono na ciebie tak wielkiego brzemienia jak na mnie i Deana.
–
Zapewne nie. Zostanie łowcą
było tylko i wyłącznie moją decyzją, ale jej nie żałuję.
Dzięki temu odnalazłam sens swojego życia. I nie namówisz mnie do
porzucenia tego zajęcia na rzecz normalności.
To
mówiąc,skrzyżowała ręce patrząc na Sama wyzywająco. Będzie
ciężko, pomyślała. Ale
się nie poddam. Zbyt długo o niego walczyłam.
W końcu Sam westchnął.
– Okej. – zaczął –
Odnalazłaś mnie i Deana. Co dalej?
– Chcę wam pomagać.
– To,uh...
– Tylko nie wciskaj mi tych
gadek o tym, że nie chcesz mnie narażać.
– Nie w tym rzecz Saro. Znam
cię na tyle, żeby wiedzieć, że nie odpuścisz. Po prostu...muszę
sobie to wszystko przemyśleć. Zjawiasz się nagle i twierdzisz, że
chcesz nam pomagać. Zwłaszcza teraz, gdy mamy na głowie...
– Sam?! Dean?!
Po kutych schodach szedł
Castiel trzymając dużą papierową torbę.
– Zdobyłem wszystko, czego
potrzebujemy do zaklęcia. Przynieście składniki z magazynu i
możemy...
Zamilkł na widok Sama
siedzącego przy stole z jakąś kobietą. Posłał Winchesterowi
szybkie spojrzenie.
– Yyhm, Cas, to nasza
przyjaciółka Sarah. Jest łowcą.
Ostatnie dwa słowa ledwo
przeszły mu przez gardło.
– A
to Castiel. Jest...
–
Aniołem – dokończył.
*
Wiele można było zarzucić
Deanowi Winchesterowi, ale nie to,że nie wiedział, kiedy należy
się ulotnić. Od początku czuł, że relacje Sama i Sary muszą
wrócić do przeszłości, jednak nie sądził, że stanie się to
tak szybko. Nie wiedzieć tylko czemu,postanowił udać się do
piwnicy.
Ledwo zszedł po schodach, w
oczy uderzył go błysk stale palącego się ognia w kręgu.
Uwięziona w nim postać siedziała na podłodze obejmując rękoma
kolana. Dłonie miała zaciśnięte na brzegu podartej sukienki
usiłując ją podciągnąć. Łachman był jednak zbyt krótki i
wciąż odsłaniał jej bose,brudne stopy. W burzy brązowych włosów
nie dostrzegł wyrazu twarzy Imoen. Podszedł bliżej i zauważyła
go. Podniosła głowę i rozszerzyła już i tak przepełnione
strachem brązowe oczy. Instynktownie chciała się cofnąć, ale
płonący ogień jej to uniemożliwił.
Dlaczego nie mógł przyjść
ten wyższy? Tamten co prawda miał surowy wyraz twarzy, ale aż tak
się go nie bała. A anioł? Gdzie się podział anioł?
Ścisnęła się więc silniej
ramionami i wyszeptała „Zostaw mnie”. Rzecz jasna, Dean nie mógł
zrozumieć słów, ale zrozumiał sytuację.
– Nie zrobię ci krzywdy –
powiedział łagodnie – Właściwie to sam nie wiem dlaczego tu
jestem. Coś w tobie mnie fascynuje.
Fascynowała go pod dwoma
względami. Jej późniejszy upadek, brak ludzkiego naczynia,fala
energii o której mówił Cas...to było inne niż to, co dotychczas
wiedzieli o aniołach. No a drugą sprawą był jej wygląd. Była po
prostu piękna. Dopóki nie dowiedział się, że nie ma
naczynia,powtarzał sobie, że tak naprawdę to zupełnie inna osoba.
Ale teraz wszystko się skomplikowało i fascynacja z pierwszego
powodu wzięła się tak naprawdę z drugiego. Im częściej
przywoływał w myślach jej widok, tym częściej myślał o
tajemnicy jej upadku.
Nastąpiła jedna z tych rzadkich
chwil, kiedy Dean Winchester mówił prawdę o tym, co dzieje się w
jego wnętrzu. Świadomość, że dziewczyna go nie rozumiała
pomagała mu wyrzucić z siebie tłumione w najdalszym zakamarku
umysłu problemy. Usiadł więc na podłodze i zaczął do niej
mówić, a ona, początkowo przestraszona, wyzbywała się strachu.
Opowiedział jej o próbach,o Samie będącym w śpiączce,o Ezekielu
wewnątrz niego,który okazał się być Gadrielem. Słuchała go nie
rozumiejąc, ale wiedziała, że tym go uszczęśliwi. I chociaż
zawsze myślała, że nigdy nie zobaczy człowieka, uszczęśliwienie
go dało jej więcej satysfakcji niż w przypadku anioła.
Powoli podniosła się i
wyprostowała. Teraz Dean mógł jej się dokładniej przyjrzeć. Jej
ciało nie wyglądało na więcej niż trzydzieści lat. Prosta,biała
suknia była podarta i brudna z ziemi,a sięgała jej ledwo do
kostek. Na twarzy Imoen także widoczne były bruzdy, ale w żadnym
wypadku nie ujmowało jej to uroku. Roztrzepane brązowe włosy
spływały kaskadą aż do piersi,a brązowe oczy nie spoglądały
już ze strachem, lecz zainteresowaniem.
Dean, zauważając, że zaczęła
mu się przyglądać, urwał wpół zdania. A ona po prostu obdarzyła
go powolnym uśmiechem zawierającym w sobie jeszcze odrobinę
niepewności. Odwzajemnił uśmiech i otworzył usta,aby coś
powiedzieć, kiedy nagle drzwi piwnicy otworzyły się i na dół
zeszli Sam,Sarah i Castiel. Uśmiech natychmiast znikł z twarzy
Imoen.
– A myślałam, że widziałam
już wystarczająco dużo – wymamrotała Sarah – Anioły!Z jednym
się przyjaźnicie, a drugi, w dodatku cały przerażony siedzi w
jakimś ognistym kręgu czekając na wasze zmiłowanie!
– To dla bezpieczeństwa –
spokojnie wyjaśnił Sam – Anioły wcale nie są takie jak w
opowieściach. Bywają gorsze od demonów.
– No proszę was!Nie
widzicie,że ta dziewczyna w kręgu nie stanowi żadnego zagrożenia?
– Tego nie wiemy, dopóki nie
zadamy jej kilku pytań. – wtrącił Dean.
– Saro, mówiłem ci, że
polowania to nic przy tym, co mamy tutaj. Jeśli faktycznie chcesz
nam pomagać,musisz zaakceptować nasze warunki. – oznajmił Sam
twardo. Z taką samą stanowczością zwracał się do torturowanych
przez siebie demonów. I chociaż kosztowało go to wiele wysiłku,
zdołał wykrztusić te słowa.
Sarah zacisnęła usta i
odetchnęła głęboko. Spojrzała szybko na uwięzioną i odparła:
– Zgoda.
– Wow,czekaj Sam... –
powiedział Dean.
– Ty nie pytałeś mnie o
zdanie,więc ja nie zapytam o twoje – uciął i skinął na Casa,
który wyciągnął wszystkie składniki.
– No to do dzieła –
westchnął Dean zbyt oszołomiony i zraniony ripostą brata.
*
Sarah obserwowała cały proces
przygotowywania zaklęcia w milczeniu. Wciąż przetwarzała
informacje poznane przed kilkunastoma minutami i w myślach wyrzucała
sobie naiwność. Naprawdę była tak głupia wyobrażając sobie, że
Winchesterowie przez tyle lat wciąż w kółko polują na potwory? I
że przyjmą ją z otwartymi ramionami?
Zaczęła żałować nieustannej
pogoni ku odnalezieniu Sama i związaniu się z nim. Już prawie była
u kresu wędrówki, to zatem normalne, że pojawiają się
wątpliwości. Ale nie sądziła, że będą one dotyczyć takiej
sytuacji.
Anioły...logicznym było ich
istnienie przy założeniu istnienia demonów ale...z żadnym z nich
nie miała dotychczas do czynienia. Gdyby nie bracia, nie wiedziałaby
o istnieniu duchów i innych potworów. Teraz sytuacja się powtarza
i zastanawiała się, czy na jej skutek jej życie znów się
odmieni. Wiedziała jedno: o ile pozwolą jej zostać, nie cofnie się
przed niczym. Nawet walką z aniołami.
– Więc... – zagaił Sam
pochylając się nad stołem w głębi piwnicy. – O to tyle
zamieszania?
Dean rzucił mu ostrzegawcze
spojrzenie.
– Jeszcze tylko enochiańskie
zaklęcie i gotowe – odparł Castiel chwytając w dłonie naczynie
z płynem o barwie bursztynu. Mikstura wydzielała silną woń
przywołującą na myśl skisłe mleko połączone z odurzającą
wonią kadzidła.
– Czy te wszystkie eliksiry
nie mogą pachnieć na przykład jak jabłecznik? – mruknął pod
nosem Dean.
Castiel wymamrotał nad czarą
zaklęcie i mikstura zawrzała. Skinął głową i Sam zgasił krąg.
Uprzednio wcześniej namalowali na ścianach symbole uniemożliwiające
aniołowi opuszczania danego pomieszczenia, więc nie było
możliwości,aby Imoen uciekła. Lecz ona była zbyt zdezorientowana,
by myśleć o ucieczce.
– Imoen... – zwrócił się
do niej Cas wręczając jej naczynie – Wypij to.
– Po co?
– Wtedy być może będziemy
mogli ci pomóc.
Z ufnością skinęła głową.
Wzięła miksturę w swoje delikatne, przybrudzone ziemią dłonie i
skrzywiła się.
Całe szczęście, że anioły
nie mogą wymiotować.
Zrobiła, co jej kazał i
poczuła, jak wstrząsa nią dreszcz. Jednocześnie doznała
wrażenia, że umysł rozświetla jej się milionem światełek,a
każde z nich pulsuje mocniej od poprzedniego i gotowe jest w każdej
chwili eksplodować w jej głowie. Przytłoczona nadmiarem takiej
energii, osunęła się na kamienną posadzkę dygocząc. Zebrani
obserwowali scenę z zapartym tchem. W końcu przestała drżeć i
uniosła głowę rozglądając się na boki.
– Czy teraz możecie mi pomóc?
– spytała. Po enochiańsku.
Dean zamknął oczy. A więc
wszystko na marne.
– To zależy... – odparł
ostrożnie Cas.
– Mam na imię Sarah –
weszła mu w słowo. Podeszła o kilka kroków bliżej i spojrzała
prosto w oczy anielicy. – Nie musisz się bać. Nic ci nie
zrobimy.
Imoen uśmiechnęła się
szeroko,a w jej oczach pojawiły się wesołe iskierki. Wreszcie
jakaś przyjazna istota na tej Ziemi! I,zaraz. Rozumiała ją!
Sama siebie zaskakując,
odparła:
– Witaj Saro. Nazywam się
Imoen.
Mężczyźni otworzyli usta ze
zdziwienia. Jako,że nie do końca posiadał ludzkie uczucia,
pierwszy otrząsnął się Cas.
– Zacznijmy od początku. Mam
na imię Castiel. A to są Sam i Dean Winchesterowie.
Przeciętny anioł od razu
zareagowałby jakkolwiek na nazwisko braci,lecz Imoen przeciętnym
aniołem nie była.
– Jesteście ludźmi –
stwierdziła po prostu.
– A ty aniołem. I to nie
jakimś tam pierwszym lepszym cherubinem. Lepiej dla ciebie, jeśli
powiesz nam coś ty za jedna.
W tonie głosu Deana pobrzmiewał
chłód, ale pozbył się ostrości. Imoen otworzyła usta i
zdezorientowana powtórzyła:
– Nazywam się...
– Wiemy jak się nazywasz! –
warknął Dean. Po chwili jednak się uspokoił i dodał: –
Chcemy,żebyś nam opowiedziała, jak się tu znalazłaś.
– Nie wiem – spuściła
głowę jak zawstydzone dziecko. – Nagle poczułam, że spadam.
Ocknęłam się tutaj. Nie wiedziałam, że jestem na Ziemi.
– A myślałaś, że gdzie? –
Sam zmarszczył brwi.
Imoen wzruszyła ramionami.
– W innej części Nieba. –
oblizała usta i dodała: – Takiej,gdzie siedzą złe anioły.
– Jakie złe anioły?
Metatron?
– Nie wiem o kim mówisz –
Imoen spojrzała przepraszająco na Sama – O tych złych słyszałam
tylko z opowieści. Tak jak i o Ziemi.
Sam i Dean wymienili spojrzenia.
Zanim jednak zdążyli zadać kolejne pytanie, Imoen wyrzuciła
jednym tchem:
– Proszę, nie róbcie mi
krzywdy. Ja nie chciałam tu trafić, nie wiem dlaczego upadłam.
Chcę tylko wrócić do domu. Proszę.
Wbiła w Deana przerażone
spojrzenie swoich sarnich oczu w nadziei, że ze względu na ich
wcześniejsze spotkanie ujmie się za nią. Mężczyzna nie dał nic
po sobie poznać, ale w głębi duszy uwierzył jej. Tyle, że w
dalszym ciągu w jej historii było coś dziwnego, co nie pozwalało
spocząć wątpliwościom.
Skinął na brata i Castiela.
– Co o tym sądzisz, Cas? –
spytał, gdy odeszli na stronę.
– Nie jestem pewien. W dalszym
ciągu nie wiemy co to za anioł, ale chyba jednak nie jest groźna.
– No to co z nią zrobimy? –
spytał Sam. Był całkiem rozbity. Najpierw odnaleźli Sarę i
niespodziewanie mieli ją na głowie, a teraz jeszcze anielica, z
którą nie wiadomo co począć. Jak widać anielska wojna to tylko
początek problemów.
– Może tu zostać –
nieoczekiwanie wypalił Dean i natychmiast tego pożałował. Sam
zmierzył go krytycznym wzrokiem.
– A od kiedy to
bezinteresownie pomagamy aniołom? Oh, nie mówię o tobie Cas.
– Ustaliliśmy, że nie jest
groźna. Może nam się przydać. Może wie, jak zatrzymać
Metatrona.
– Dean, nie liczyłbym na to.
Sam słyszałeś, że ona nie ma pojęcia kim on jest. Właściwie...
– popatrzył przez ramię – To mało o czym ma pojęcie.
– Co oznacza, że musimy ją
mieć na oku – skwitował starszy z Winchesterów uśmiechając się
fałszywie.
Sam westchnął i przeczesał
palcami włosy.
– Okej. Załóżmy, że tak
zrobimy. Jaka jest szansa, że następnego dnia nie będziemy tu
mieli anielskiego szturmu?
– Właściwie to duża –
Castiel zmarszczył brwi – Dopiero teraz na to wpadłem. Anielskie
radio nie działa, więc nie tak łatwo nam się porozumiewać. A
poza tym,nie odczuwam obecności innego anioła. Tak jakby jej tu w
ogóle nie było.
– Jak to możliwe?
– Najwyraźniej jej energia
jest wyczuwalna tylko wtedy, gdy Imoen znajdzie się w sytuacji
zagrożenia życia.
– Tylko że wtedy mamy do
czynienia z tsunami – dokończył Dean.
– I nadal myślisz, że to
taki dobry pomysł ją tu trzymać? – Sam był nieustępliwy.
– To ja ją znalazłem. I to
ja powinienem się nią zająć. Bądź co bądź to jedna z moich
sióstr. Ale nie masz racji, Sam. Skoro anielskie radary jej nie
wyczuwają, to tutaj będzie najbezpieczniejsza.
Dean skinął głową i spojrzał
wyczekująco na brata.
– Zgoda – westchnął
młodszy z Winchesterów.
– W porządku. – powiedział
Castiel – A co z waszą przyjaciółką?
– Przenocujemy ją dzisiaj.
Jutro zastanowimy się co dalej. Na dzisiaj mam dość. –
powiedział Sam odchodząc w kierunku kobiet.
Dean zmarszczył brwi. Gołym
okiem widać było, jak powrót Sary wpłynął na Sama. Z jednej
strony chciał ją uchronić przed wplątaniem się w ich życie, z
którego nie ma już powrotu,a z drugiej nie chciał pozwolić jej
odejść. Rozumiał go. Jego brat miał nadzieję na zaznanie
odrobiny normalności w tym popieprzonym życiu jakie wiedli.
Zwłaszcza teraz,kiedy Kevin został zamordowany i nimi obydwu to wstrząsnęło.
– Twój brat chyba nie bardzo
odnajduje się w tej sytuacji.
– Brawa za spostrzegawczość,
Cas. Musimy dać mu trochę czasu.
– Kpij ze mnie dalej, ale
odnoszę wrażenie, że Sama i Sarę kiedyś coś łączyło.
– To przelotna znajomość.
Tak naprawdę nie byli ze sobą ani...no wiesz.
– Och – Cas westchnął z
zakłopotaniem. Mimo jego długiego stażu na Ziemi, Deana wciąż
bawił sposób,w jaki anioł podchodził do pewnych spraw.
Nie chciałby być na jego
miejscu. Ta sytuacja jest gorsza od spotkania byłej kochanki.
Imoen i Sarah zwróciły
pytające spojrzenie na Sama, który nagle się pojawił przerywając
im pogawędkę.
– Okej – Winchester wziął
głęboki oddech. – Idziemy stąd.
*
Kiedy już pousuwali wszystkie
znaki uniemożliwiające aniołom opuszczanie pomieszczenia,wyszli na
wyłożony kafelkami hol,który prowadził do okazałej
biblioteki,oświetlonej przez nikłe światło stojących na
drewnianych stołach lamp. To wszystko był dla Imoen tak nowe, że
do każdego kąta zaglądała z-co zrozumiałe-nieludzką
ciekawością.
– Czy tak właśnie mieszkają
ludzie? – spytała podziwiając majestatyczne kolumny podtrzymujące
sklepienie w bibliotece.
– Mniej więcej – odparł
niechętnie Sam.
Dean patrzył kątem oka,jak
dziewczyna rozgląda się na boki z dziecinną wręcz ciekawością.
Zresztą,ona cała przypominała zagubione dziecko. Nagle bez powodu
znalazła się w świecie,w którym nigdy wcześniej nie była i w
dodatku została uwięziona przez ludzi żądających od niej prawdy,
którą i ona chciała poznać. Trochę jej współczuł,nie
zapominając jednak,że anioły bywają przebieglejsze od demonów.
Tak czy siak, początkowa niechęć do anielicy się ulotniła i
pozostała wyłącznie ostrożność.
Zza rogu wyłoniła się Sarah.
– Chodź za mną – zwrócił
się do niej Sam – Pokażę ci,gdzie możesz przenocować.
Skinęła głową pozostałym i
zniknęła w korytarzu prowadzącym do kwater mieszkalnych.
– Dean... – powiedział
Castiel – Ja także powinienem już iść. Mam nadzieję, że sobie
poradzicie.
Obydwoje spojrzeli na oddalającą
się w głąb biblioteki Imoen. Dean westchnął przeciągle. Jeszcze
tego samego dnia był łowcą gotowym wycisnąć z anioła wszystko
co wie,a teraz zamienił się w niańkę.
– Okej Cas. – odparł po
prostu.
Anioł popatrzył na niego
przenikliwie.
– I żadnych więcej tortur.
– Taa,taa...pojąłem. Ona
jest niegroźna.
Dla świata owszem, ale dla
niego jako mężczyzny...
– Dam ci znać, jeśli czegoś
jeszcze się dowiemy.
Nieoczekiwanie po raz kolejny
został z anielicą sam na sam. Policzył do dziesięciu i podszedł
do niej. Stała przy jednym z regałów i oglądała książkę.
– Co to jest? – spytała
wręczając mu opasły tom.
– Książka. Ludzie je
czytają,żeby się czegoś dowiedzieć jak Internet nawali –
spojrzał na tytuł i skrzywił się. Ludzie Pisma zgromadzili wiele
książek,ale nie wszystkie były skarbnicami wiedzy.
– A Internet to...?
– Można tam znaleźć
wszystko – uciął ze zniecierpliwieniem. – Koniec wycieczki na
dziś. Zaprowadził ją do jednego z wolnych pokoi i nakreślił
kredą na drzwiach znak uniemożliwiający aniołowi ucieczkę.
Tak...na wszelki wypadek.
– Rano po ciebie wrócimy –
oznajmił chwytając za klamkę. Już miał wychodzić, ale Imoen go
powstrzymała.
– Dean? – zagadnęła. Jego
imię pierwszy raz rozbrzmiało w jej ustach. A właściwie to przyjemnie się rozpłynęło – O czym mówiłeś mi
tam na dole?
– Nieważne. Zapomnij o tym.
– Coś cię trapi...
Zamarł. Ta dziewczyna nie
pochodziła z tego świata,a w dodatku wcale jej nie znał a ona
martwiła się o niego? Sądząc po jej minie wydawała się szczerze
zaniepokojona. Już raz opowiadał jej o swoich problemach.
Wystarczy.
– To nie twoja sprawa –
oznajmił ostrzej. Wiedział,że się zlęknie i przestanie dociekać
– I jeśli komukolwiek o tym powiesz,to nie będę się wstrzymywał
z użyciem tego.
Wyjął zza kurtki ostrze.
– Dobrze – szepnęła –
Przepraszam.
Dean po prostu złapał za
klamkę i wyszedł. Na korytarzu oparł się o drzwi i wziął
głęboki oddech. Chyba nie tylko Sam będzie miał problem...
------------------------------------------------
No? Zajarzyli kim jest Sarah? :D
Strasznie ją lubiłam,Crowley zebrał u mnie potężnego minusa kiedy ją uśmiercił :( A tak się cieszyłam wtedy,że znowu ją pokazali...
Przepraszam,że nie dodałam rozdziału planowo w środę,ale miałam możliwości. Październik się zbliża i może się tak zdarzać częściej,ale na pewno będą co tydzień. Jeśli nie,to poinformuję wcześniej :)
Osz ten Dean, no jak on tak może traktować Imoen? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że nie zna tego świata, nie tak jak Castiel jak był pokazany w 4 sezonie ;) I Sarah... ciekawa jestem jak im się powiedzie, mam na myśli ją i Sam'a? Czy młodszy Winchester pozwoli jej zostać czy raczej powie by odeszła. Nie wiem czemu, ale strasznie dopinguję Dean'owi i Imoen :D jestem ciekawa jak ich losy się potoczą. Czekam na kolejny rozdział ;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dark-of-heart.blogspot.com