środa, 18 listopada 2015

9. She was the best damn woman that I'd ever seen

Wieczorem,ku uciesze Deana wybrali się do najbliższego baru. Cały ten dzień był torturą dla jego udręczonej duszy,bo uświadamiał mu,że życie,którym żyli przez to popołudnie już nigdy nie będzie należeć do niego. Tylko to mu pozostało. Pusta symulacja.
Koniecznie musiał się napić. Dokładając do tego jeszcze wciąż nie najlepsze relacje z bratem i pojawiające się znikąd dziwne uczucia w stosunku do anielicy,czuł,że na jednym głębszym się nie skończy.
Sam w dalszym ciągu nie miał nastroju na takie wypady,ale zgodził się,żeby zrobić Sarze przyjemność. W końcu to ona zaplanowała ten dzień. Martwiło go nieco jej rozproszenie odkąd odebrała w parku telefon i to było powodem,dla którego stał teraz pod jej drzwiami.
Mogę wejść? – spytał wychylając się.
Jasne.
Sarah odwróciła się i oparła o blat z wymuszonym uśmiechem. Miała na sobie czarną bluzkę z jednym ramieniem pięknie podkreślającą jej kształty oraz ciemne dżinsy. Włosy zaś związała w wysoki kucyk na czubku głowy. Zauważył też,że nieco mocniej się umalowała.
Wow – odchrząknął Winchester robiąc ostrożny krok do przodu – Wyglądasz...wow
Dzięki – odparła mrużąc oczy – Coś się stało?
Eee,właściwie to przyszedłem zapytać o to samo – Zamrugał oczami przypominając sobie,po co tu właściwie przyszedł. A było to trudne,gdyż zaczął reagować na jej widok. – Odkąd odebrałaś ten telefon w parku wydajesz się nieswoja.
Oh,to... – spuściła wzrok – To nic takiego. Dzwoniła do mnie dawna znajoma.
Więc chyba powinnaś być szczęśliwa? – Sam nie dał łatwo zbić się z tropu.
Cieszę się,że żyje,ale uparła się tu przyjechać. Boję się wciągać ją w to wszystko. – skłamała. Tak naprawdę miała się spotkać z Alice już dzisiaj w nocy i rozważała różne opcje wymknięcia się.
Też jest łowcą?
Tak. To ona mnie znalazła,kiedy błąkałam się od motelu do motelu po opuszczeniu domu. Kompletnie sama,nie mająca pojęcia od czego zacząć. Byłam tak zdesperowana,że powiedziałam jej jaki jest mój cel. Myślałam,że uzna mnie za wariatkę,ale wtedy o to nie dbałam. Zdziwiłam się gdy powiedziała,że jest łowcą i może mi pomóc. To było dla mnie jak wygranie losu na loterii. Przez te wszystkie lata polowałyśmy razem. Rozdzielałyśmy się tylko kiedy wpadłam na wasz trop. Nie chciałam,żeby ryzykowała życiem w sprawie,która jej nie dotyczy. Za każdym razem czułam się szczęśliwa i smutna jednocześnie. Cieszyłam się,że was odnajdę,ale też czułam żal,że będę musiała ją opuścić. Aż w końcu...stało się. Znalazłam was. A teraz,mimo tylu starań,narażam ją na niebezpieczeństwo. I to większe niż kiedykolwiek mi się wydawało.
Podczas swojej opowieści,oczy Sary napełniły się łzami. Serce Sama,już i tak ledwo trzymające się na szwach,kiedy ponownie ją zobaczył,właśnie pękło. Nie mógł znieść myśli,że dziewczyna tyle wycierpiała,aby go odnaleźć,a on ją odpycha mówiąc,że jeszcze nie pora. Wyciągnął ramiona i zamknął ją w uścisku. Sarah wtuliła głowę w jego szeroką klatkę piersiową i pomyślała,że jest to jedyne miejsce na świecie,w którym chce w tej chwili przebywać. Jednak odsunęła się minimalnie,aby spojrzeć mu w oczy.
Pamiętasz jak zdejmowałeś mi rzęsę z policzka? – Skinął głową – Kazałeś mi wtedy pomyśleć życzenie. Wiesz jak brzmiało? Żebym jeszcze kiedykolwiek mogła cię zobaczyć.
Życzenia się spełniają – uśmiechnął się szeroko i dotknął jej policzka przyciągając ku sobie...
Sammy?! Chodź wreszcie!Czekałem na to cały dzień! Jeszcze chwila i przysięgam,że pojadę bez ciebie! – na korytarzu rozległ się krzyk.
No to jedź – mruknął jego brat. – My możemy tu zostać.
Nie! – zaprotestowała nieco zbyt gwałtownie Sarah – To znaczy...myślę,że lepiej będzie jak pojedziemy razem.
Dobra – Sam zmarszczył brwi odsuwając się. Jeszcze przed chwilą czuł ekstazę,ciepło rozchodzące się po całym ciele. Bliskość Sary była wspaniała. Ale teraz...Teraz nie wiedział co sądzić o tej sytuacji.


*


Hej! Podwójną szkocką – krzyknął Dean w stronę barmana.
Może najpierw byśmy usiedli,co? – mruknął Sam.
Bar był bardzo amerykański. We wnętrzu panował półmrok,podniszczone drewniane stoliki pełne były facetów w każdym wieku i towarzyszących im kobiet o posępnych spojrzeniach,a z wysłużonych głośników sączyła się spokojna,bluesowa melodia. Nie była to jednak byle brudna speluna,tylko miejsce w sam raz dla Deana. Ubrany w swoje ulubione,wysłużone dżinsy,zwykły T-shirt i rozpiętą koszulę w kratę doskonale wpasowywał się w klimat. Imoen z kolei,ubrana w czerwoną bluzkę z baskinką i czarne,wąskie spodnie wyglądała nieco zbyt elegancko. Sprawiało to,że w jej kierunku wędrowały podejrzliwe spojrzenia. Takim również obdarzyła ją kelnerka przynosząca zamówienia. Zresztą Sarze też się „oberwało”. Ale to raczej zasługa towarzyszących im Winchesterów.
Więc... – Dean pochylił się nad stołem i wskazał na kieliszek obok Imoen. – To jest wódka. Alkohol taki. Pije się naraz.
Wzięła kieliszek do ręki i zanim ktokolwiek zdążył się odezwać,wychyliła go. Zaraz jednak tego pożałowała,bo płyn niemal wypalił jej gardło,na co zareagowała niekontrolowanym grymasem.
Fuj – stwierdziła kiedy żar w gardle nieco się wypalił – Jak ludzie mogą to pić?
Tego się nie pije dla smaku,tylko dla zabawy.
Jakiej zabawy?
Zależy ile wypijesz.
Kolejny raz obrzucili się spojrzeniami,którym towarzyszył leniwy uśmiech. Dean szybko przywrócił się do porządku wychylając swoje whiskey. O tak,tego mu było trzeba.
Opowiedzieli Sarze dokładnie,co działo się z nimi przez te wszystkie,nieopisane przez Chucka lata. Nie opuszczali przy tym kolejek i niedługo potem wszyscy poza Samem byli nieco wstawieni. Whiskey niezupełnie pomogło Deanowi. Przeciwnie,coraz bardziej martwił się stanem Imoen,która nie chciała być gorsza i dotrzymywała im kroku. Pamiętał,kiedy pierwszy raz pił z Casem. Anioł był do tego nastawiony niechętnie twierdząc,że popełnia grzech. Tymczasem jego siostra takich oporów nie miała i traktowała picie alkoholu jako kolejną inicjację na Ziemi. Nie zapowiadało to niczego dobrego.
Do baru przybywało coraz więcej ludzi,a ci,którzy byli tu wcześniej stawali się coraz odważniejsi. Natychmiast to zauważono i zamiast wolnego bluesa z głośników popłynął energetyczny rock. Zaczynało się robić duszno-wszechobecna woń papierosów wymieszana z ludzkim potem stopniowo ogarniała całe pomieszczenie.
Imoen czuła w głowie lekki szum. Było to dla niej nieznane uczucie,ale było jej z nim dobrze. Czuła się swobodniej,zupełnie jakby przebywała na Ziemi od lat. Zapomniała o swoim niepewnym położeniu i skupiała się na chwili obecnej. Kiedy usłyszała pierwsze takty żywszej muzyki,poderwała się z siedzenia i ruszyła na parkiet przeciskając się przez tańczących. Nigdy wcześniej nie tańczyła,jednak podświadomie czuła,jak to robić. Tak jak z egzorcyzmowaniem demona,chociaż z tym łaska nie miała wiele wspólnego. Zamknęła więc oczy i pozwoliła rytmowi pokierować swoim ciałem nieświadoma zaniepokojonych spojrzeń swoich towarzyszy.
Zwłaszcza Deana.
Obserwował tłoczących się wokół anielicy mężczyzn z zaciśniętymi zębami. Wypił tyle,że język powinien mu się plątać,a świat wirować,ale zamiast tego po prostu szumiało mu w głowie. Alkohol tylko wzmógł w nim frustrację zamiast uwolnić od jakichkolwiek uczuć.
Nic o niej nie wiedzieli i patrzyli na nią jak na zwykłą dziwkę,a ona tkwiła tam nie zdając sobie sprawy z zagrożenia.
Muzyka pulsowała w jej uszach coraz mocniej i mocniej. Świat zaczynał się kręcić,a ona wraz z nim. Dobrze się bawiła i miała mnóstwo energii. Czuła,jak ją rozpiera. Otworzyła oczy i skierowała wzrok na swój stolik. Sam i Sarah nachylali się pod stołem pogrążeni w rozmowie,a Dean wpatrywał się w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Dlaczego on ciągle się czymś martwił?
Zaczęła się następna piosenka i szybko złapała jej rytm,a także zapamiętała tekst. Patrzyła tak długo,aż wyłapała spojrzenie Deana i poruszała bezgłośnie ustami udając,że śpiewa:

I love myself
I want you to love me
When I'm feelin' down
I want you above me
I search myself
I want you to find me
I forget myself
I want you to remind me
I don't want anybody else
When I think about you
I touch myself
I don't want anybody else
Oh no, oh no, oh no

Zamrugał oczami kiedy dotarł do niego sens słów piosenki. Poczuł się...zawstydzony. Pierwszy raz w życiu to kobieta zawstydziła jego,a nie on ją. Ale Imoen z pewnością nie wiedziała,o czym śpiewa. Bo czy skoro nie miała pojęcia o anielskich sprawach,to czy mogła wiedzieć cokolwiek o ludzkich?
Poruszył się niespokojnie czując narastające podniecenie. Oj Winchester,lepiej nie myśl nad tym więcej!
I właśnie to zrobił. Bez zastanowienia poderwał się i ruszył w kierunku anielicy. Na posłany uśmiech zareagował surową miną i bez ceregieli chwycił ją za łokieć ciągnąc w kierunku stolika. Nieco zbyt brutalnie usadził ją na miejscu,co Sarah skwitowała ostrym spojrzeniem.
Zrobiłam coś nie tak? – spytała cicho Imoen. A raczej byłoby to cicho,gdyby nie zbyt głośna muzyka.
Masz już dość – stwierdził Dean gasząc w sobie wszelką wrażliwość. – Wracamy do domu.
Sarah rozszerzyła oczy,ale bynajmniej nie ze względu na słowa Deana. Momentalnie umysł jej się rozjaśnił.
Tak,tak,chodźmy już – powiedziała szybko zrywając się. Przygryzła jednak wargę i opadła z powrotem na krzesło. Sam odwrócił się szukając przyczyny zamieszania.
Do ich stolika pewnym krokiem zmierzała dość wysoka brunetka odziana w czarną,skórzaną kurtkę,wysokie kozaki i obcisłe spodnie. Stanęła tuż obok i odrzuciła do tyłu proste włosy sięgające połowy pleców.
Sarah! – powiedziała z radością – Jak dobrze znów cię widzieć!
Alice – Sarah zdobyła się na wymuszony uśmiech. – Też się cieszę. Może usiądziesz?
Dean uśmiechnął się pod nosem. Niezła była laska z tej Alice. Przesunęła po zebranych spojrzeniem zielonych oczu,identycznych jak u niego i to właśnie na nim zatrzymała wzrok.
Miała w oczach ten charakterystyczny błysk,który zdradzał,że jest pewną siebie i twardą kobietą. Identyczny miała Sarah i między innymi dlatego ja lubił.
A to muszą być słynni,poszukiwani Winchesterowie – stwierdziła odsłaniając w uśmiechu śnieżnobiałe zęby. Wrażenia dopełniała krwistoczerwona szminka.
To właśnie my. Dean – przedstawił się starszy.
A ja jestem Sam.
Dużo o was słyszałam.
Naprawdę? Co takiego? – Uśmiech nie schodził Deanowi z twarzy.
O tobie? – wydęła usta w zamyśleniu – Że jesteś wygadany,odważny...i przystojny. Cóż,z pierwszym i ostatnim się nie myliła.
Patrzyli na siebie przez dobrą chwilę oceniając „przeciwnika”. Najwyraźniej trafił swój na swego. Pewnie trwałaby dłużej,gdyby Sam nie kopnął brata pod stołem i nie odchrząknął znacząco. Alice dopiero teraz zauważyła siedzącą ze zmarszczonymi brwiami Imoen. Zmierzyła ją zimnym spojrzeniem.
O tobie Sarah nie wspominała.
To...nasza kuzynka Jane – odparł szybko Sam.
Rodzinny biznes? – Alice uniosła brwi.
Mniej więcej – odchrząknął – Więc to ty nauczyłaś Sarę zawodu...
Zawodu? – powtórzył Dean mrugając – Jesteś łowcą?
Owszem.
Winchester poruszył bezgłośnie ustami. Można było się tego spodziewać,lecz jego ta informacja zaskoczyła. Piękna i zgrabna,widać,że ma charakter,a na dodatek-łowczyni.
Sarah błądziła wzrokiem dookoła szukając ratunku. W końcu przełknęła ślinę i odezwała się:
Powinniśmy już iść. Miło było cię widzieć Alice,ale na nas już pora.
Przyjaciółka z wolna skinęła głową na znak,że rozumie do czego Sarah zmierza.
Dobrze. Spotkamy się innym razem – mrugnęła porozumiewawczo. – Do zobaczenia.
Wychodząc, Dean szeroko uśmiechnięty pomachał jej na pożegnanie. Kiedy wyszedł na świeże powietrze,zawirowało mu w głowie. Duszność w pomieszczeniu i jaśminowe perfumy Alice w połączeniu z wypitym alkoholem trzymały go w stanie lekkiego upojenia,które teraz zaczynało przemijać,co skutkowało nie najlepszym samopoczuciem. Nie mógł jednak okazać słabości.
Tylko uważaj na nią – wymamrotał do Sama wręczając mu kluczyki do Impali. Jako,że jego brat niewiele wypił,mógł spokojnie prowadzić.
Dobra – westchnął w odpowiedzi. Zawsze to samo. Dean nie pozwoliłby mu prowadzić bez uprzedniego komentarza na temat bezpieczeństwa swojej dziecinki.
Wieczór był całkiem udany. Zresztą,Sam dawno tak przyjemnie nie spędził całej doby i nie żałował,że dał się namówić. Nawet chłodne relacje z Deanem nie były w stanie mu tego zepsuć. Jedyne co go martwiło,to niespodziewane pojawienie się Alice. A raczej reakcja Sary. Kości zostały rzucone i siłą rzeczy łowczyni wplątała się w niebezpieczeństwo. Był jednak pewien,że Sarah się z tym upora. A on zrobi wszystko,byle jej pomóc.


*


Jak się okazuje,w walce z alkoholem anioły nie mają żadnych szans. Wprawdzie bar i bunkier dzieliło niewiele mil,lecz wystarczyło,aby Imoen zasnęła na tylnym siedzeniu Impali. Lekko przechyliła głowę opierając policzek o skórzaną tapicerkę. Na jej ustach błąkał się uśmiech. Co prawda,anioły snu nie potrzebują,co wcale nie oznacza,że spać nie mogą. Imoen wykorzystała ten fakt do maksimum,bo kiedy dojeżdżali do domu,ona wciąż głęboko spała.
No nie – westchnął Dean spoglądając przez ramię. – Dajcie spokój.
Otworzył tylne drzwi i trochę mało delikatnie potrząsnął ramieniem anielicy. Ani drgnęła.
Wygląda na to,że będzie trzeba ją wnieść – powiedziała z naciskiem Sarah,niby od niechcenia. Dean posłał jej spojrzenie spode łba. Blake uniosła brwi bezgłośnie mówiąc: „No co? Do dzieła!”.
Mnąc na ustach przekleństwo i przewracając oczami,starszy z Winchesterów nachylił się i ostrożnie podniósł anielicę. Nagle zapomniał o pięknej koleżance Sary na dodatek będącej w jego typie. Liczyła się tylko ta delikatna istota swobodnie zwisająca w jego ramionach. Uniósł jej głowę tak,by oparła się o jego ramię. Zapatrzył się na jej oblicze tak jak tego pierwszego razu,kiedy zamykali ją w ognistym kręgu. Tyle,że teraz,czując jej ciało tak blisko swojego,serce nieomal wyskoczyło mu z piersi i z trudem stłumił ciężkie westchnienie zdradzające więcej niż by chciał.
Jak zahipnotyzowany stawiał kolejne uważne kroki uważając,by jakiś gwałtowny ruch nie wyrwał ją z objęć snu i jego własnych zarazem. Nie zwracał uwagi na brata i Sarę,liczyło się tylko bezpieczeństwo Imoen. Nie wiedział nawet,czy idą za nim czy też poszli swoimi drogami.
Drzwi do jej pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Delikatnie ułożył jej miękkie ciało na materacu. Westchnęła cichutko i obróciła się na bok.
Dean przełknął ślinę i zmusił się do odwrócenia w kierunku drzwi. Już łapał za klamkę,kiedy usłyszał ciche mamrotanie.
Dean,to ty?
Tak. – odparł równie cicho zaciskając pięści.
Co tu robisz?
W jej słowach rozbrzmiało echo uśmiechu. Nie musiał się odwracać,by to stwierdzić,lecz zrobił to. I pożałował.
Podparła się na łokciach i patrzyła prosto na niego. Zmierzwione włosy i zmrużone oczy nadawały jej wygląd kobiety,którą dopiero co poddano namiętnym pieszczotom. A on chciałby być tym,który właśnie taki stan rzeczy wywołał. I mógłby. Wiedział o tym doskonale. Wystarczyło zrobić kilka kroków,klęknąć na materacu i podpierając się rękoma,pochylić składając na jej ustach jeden pocałunek. A potem następny i następny,niżej i niżej...
Nie wiedziałaby co się dzieje,ale nie miał wątpliwości,że polubiłaby to cudowne uczucie bliskości towarzyszące pocałunkom. Już on by się o to postarał. W końcu był mistrzem w rozpalaniu kobiet do czerwoności. Tylko kilka kroków dzieliło ich od rozkoszy...
Ale nie. Nie mógł tego zrobić. Nie chodziło już nawet o to,że była pijana,a on nie miał w zwyczaju sypiać z pijanymi kobietami,ale o to,że Imoen nic na temat seksu nie wiedziała. A przynajmniej wszystko na to wskazywało. Gdyby to zrobili,czułby się fatalnie ze świadomością,że zmusił ją do tego podstępem.
Odchrząknął zatem i odparł starając się opanować drżący od pożądania głos:
Zasnęłaś w samochodzie i musiałem cię przenieść.
Och – powiedziała tylko rozglądając się dookoła nieco spłoszonym wzrokiem. Gdy uświadomiła sobie,że jest we własnym pokoju,opadła na poduszki i złapała się za głowę.
Dziwnie się czuję...kręci mi się w głowie.
To normalne po wypiciu alkoholu – uśmiechnął się lekko. – Nic ci nie będzie.
Zostań ze mną.
Te słowa wryły go w posadzkę. Zacisnął szczęki i uśmiech zniknął mu z twarzy,a zamiast niego pojawił się ten surowy wyraz,tak dobrze jej znany.
Nie – Włożył w te słowa całą siłę woli.
Proszę. Nie chcę teraz zostać sama. Nie wiem,co się dzieje.
Jej nieco zamglony wzrok wyrażający błaganie rozpuścił lodową tarczę,którą pokryło się w jego serce w obronie przed ofensywą niewinności. Niepewnie otarł twarz.
Dobrze – westchnął. Materac ugiął się pod jego ciężarem.
Dziękuję – wymamrotała Imoen z twarzą wtuloną w poduszkę.
Patrzyła na jego silne ramiona odziane w kraciastą koszulę,wyraźnie zarysowaną szczękę i idealnie wykrojone usta,aż w końcu zatopiła swoje spojrzenie w jego jakby pociemniałych zielonych oczach. Przypomniała sobie nauki Gabriela na temat związków między ludźmi i zasad,jakimi się kierują w doborze partnerów. Zazwyczaj było tak,że mężczyzna musiał się podobać kobiecie i odwrotnie. Kiedy tak patrzyła na Deana,zastanawiała się,czy to możliwe,żeby jej się podobał. Nie znała się na kanonach ludzkiego piękna,lecz niewątpliwie wyglądał...interesująco. Zapamiętała,aby przy najbliższej okazji zapytać o te sprawy Sarę,ale teraz nie miała już sił na nic.
Nawet nie wiedziała kiedy zamknęła oczy i z powrotem zasnęła. Dean odetchnął z ulgą,bo nareszcie mógł odejść i w spokoju walczyć z demonami pożądania. Czuł żądzę coraz mocniej wypalającą jego ciało. Bolało niemal,jak przypiekanie żywym ogniem,którym traktowano go w Piekle. Co tam Abaddon. Co tam Znamię. Co tam Metatron. Najważniejsze było,aby ją zwalczyć.
Wrócił do siebie i od razu rzucił się na łóżko. Niespodziewane przed oczami stanęła mu Alice. Przywołał nawet zapach jej jaśminowych perfum. I już wiedział co należy zrobić,aby zapomnieć o wzbierającej fali uczuć do anielicy.


--------------------------------------------------------------

Sorki,może przesadziłam z gifami,ale znalazłam idealnie pasujące,więc wstawiłam.
Powoli zaczynam się ogarniać z wolnym czasem,będę go miała więcej na pisanie,bo wena jest,więc zapraszam na przyszły tydzień :)
P.S Szczyptę informacji o Alice znajdziecie w zakładce. Przyjrzyjcie się dobrze tej postaci ;)


3 komentarze:

  1. Rozdział jest genialny :D Uuu, nasza anielica upiła się do nieprzytomności a raczej zasnęła na tylnym siedzeniu dzieciątka Dean'a :D Rozmarzyłam się kiedy Dean wziął ją w swoje ramiona i zaniósł do jej pokoju. Myślałam, że ją pocałuje, ale jak to Dean zawsze się powstrzymuje jeśli chodzi o istoty nadprzyrodzone ;) jestem ciekawa czy pomiędzy nim a Alice będzie jakiś przelotny romans :P A gify bardzo fajne dobrałaś xd czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Hm,jesteś pewna,że będzie przelotny? xD

      Usuń
    2. O a planujesz coś poważniejszego? To aż nie mogę się doczekać :D

      Usuń

Theme by Hanchesteria