Wieczorem,ku
uciesze Deana wybrali się do najbliższego baru. Cały ten dzień
był torturą dla jego udręczonej duszy,bo uświadamiał mu,że
życie,którym żyli przez to popołudnie już nigdy nie będzie
należeć do niego. Tylko to mu pozostało. Pusta symulacja.
Koniecznie
musiał się napić. Dokładając do tego jeszcze wciąż nie
najlepsze relacje z bratem i pojawiające się znikąd dziwne uczucia
w stosunku do anielicy,czuł,że na jednym głębszym się nie
skończy.
Sam
w dalszym ciągu nie miał nastroju na takie wypady,ale zgodził
się,żeby zrobić Sarze przyjemność. W końcu to ona zaplanowała
ten dzień. Martwiło go nieco jej rozproszenie odkąd odebrała w
parku telefon i to było powodem,dla którego stał teraz pod jej
drzwiami.
– Mogę
wejść? – spytał wychylając się.
– Jasne.
Sarah
odwróciła się i oparła o blat z wymuszonym uśmiechem. Miała na
sobie czarną bluzkę z jednym ramieniem pięknie podkreślającą
jej kształty oraz ciemne dżinsy. Włosy zaś związała w wysoki
kucyk na czubku głowy. Zauważył też,że nieco mocniej się
umalowała.
– Wow
– odchrząknął Winchester robiąc ostrożny krok do przodu –
Wyglądasz...wow
– Dzięki
– odparła mrużąc oczy – Coś się stało?
– Eee,właściwie
to przyszedłem zapytać o to samo – Zamrugał oczami przypominając
sobie,po co tu właściwie przyszedł. A było to trudne,gdyż zaczął
reagować na jej widok. – Odkąd odebrałaś ten telefon w parku
wydajesz się nieswoja.
– Oh,to...
– spuściła wzrok – To nic takiego. Dzwoniła do mnie dawna
znajoma.
– Więc
chyba powinnaś być szczęśliwa? – Sam nie dał łatwo zbić się
z tropu.
– Cieszę
się,że żyje,ale uparła się tu przyjechać. Boję się wciągać
ją w to wszystko. – skłamała. Tak naprawdę miała się spotkać
z Alice już dzisiaj w nocy i rozważała różne opcje wymknięcia
się.
– Też
jest łowcą?
– Tak.
To ona mnie znalazła,kiedy błąkałam się od motelu do motelu po
opuszczeniu domu. Kompletnie sama,nie mająca pojęcia od czego
zacząć. Byłam tak zdesperowana,że powiedziałam jej jaki jest mój
cel. Myślałam,że uzna mnie za wariatkę,ale wtedy o to nie dbałam.
Zdziwiłam się gdy powiedziała,że jest łowcą i może mi pomóc.
To było dla mnie jak wygranie losu na loterii. Przez te wszystkie
lata polowałyśmy razem. Rozdzielałyśmy się tylko kiedy wpadłam
na wasz trop. Nie chciałam,żeby ryzykowała życiem w sprawie,która
jej nie dotyczy. Za każdym razem czułam się szczęśliwa i smutna
jednocześnie. Cieszyłam się,że was odnajdę,ale też czułam
żal,że będę musiała ją opuścić. Aż w końcu...stało się.
Znalazłam was. A teraz,mimo tylu starań,narażam ją na
niebezpieczeństwo. I to większe niż kiedykolwiek mi się wydawało.
Podczas
swojej opowieści,oczy Sary napełniły się łzami. Serce Sama,już
i tak ledwo trzymające się na szwach,kiedy ponownie ją
zobaczył,właśnie pękło. Nie mógł znieść myśli,że
dziewczyna tyle wycierpiała,aby go odnaleźć,a on ją odpycha
mówiąc,że jeszcze nie pora. Wyciągnął ramiona i zamknął ją w
uścisku. Sarah wtuliła głowę w jego szeroką klatkę piersiową i
pomyślała,że jest to jedyne miejsce na świecie,w którym chce w
tej chwili przebywać. Jednak odsunęła się minimalnie,aby spojrzeć
mu w oczy.
– Pamiętasz
jak zdejmowałeś mi rzęsę z policzka? – Skinął głową –
Kazałeś mi wtedy pomyśleć życzenie. Wiesz jak brzmiało? Żebym
jeszcze kiedykolwiek mogła cię zobaczyć.
– Życzenia
się spełniają – uśmiechnął się szeroko i dotknął jej
policzka przyciągając ku sobie...
– Sammy?!
Chodź wreszcie!Czekałem na to cały dzień! Jeszcze chwila i
przysięgam,że pojadę bez ciebie! – na korytarzu rozległ się
krzyk.
– No
to jedź – mruknął jego brat. – My możemy tu zostać.
– Nie!
– zaprotestowała nieco zbyt gwałtownie Sarah – To
znaczy...myślę,że lepiej będzie jak pojedziemy razem.
– Dobra
– Sam zmarszczył brwi odsuwając się. Jeszcze przed chwilą czuł
ekstazę,ciepło rozchodzące się po całym ciele. Bliskość Sary
była wspaniała. Ale teraz...Teraz nie wiedział co sądzić o tej
sytuacji.
*
– Hej!
Podwójną szkocką – krzyknął Dean w stronę barmana.
– Może
najpierw byśmy usiedli,co? – mruknął Sam.
Bar
był bardzo amerykański. We wnętrzu panował półmrok,podniszczone
drewniane stoliki pełne były facetów w każdym wieku i
towarzyszących im kobiet o posępnych spojrzeniach,a z wysłużonych
głośników sączyła się spokojna,bluesowa melodia. Nie była to
jednak byle brudna speluna,tylko miejsce w sam raz dla Deana. Ubrany
w swoje ulubione,wysłużone dżinsy,zwykły T-shirt i rozpiętą
koszulę w kratę doskonale wpasowywał się w klimat. Imoen z
kolei,ubrana w czerwoną bluzkę z baskinką i czarne,wąskie spodnie
wyglądała nieco zbyt elegancko. Sprawiało to,że w jej kierunku
wędrowały podejrzliwe spojrzenia. Takim również obdarzyła ją
kelnerka przynosząca zamówienia. Zresztą Sarze też się
„oberwało”. Ale to raczej zasługa towarzyszących im
Winchesterów.
– Więc...
– Dean pochylił się nad stołem i wskazał na kieliszek obok
Imoen. – To jest wódka. Alkohol taki. Pije się naraz.
Wzięła
kieliszek do ręki i zanim ktokolwiek zdążył się
odezwać,wychyliła go. Zaraz jednak tego pożałowała,bo płyn
niemal wypalił jej gardło,na co zareagowała niekontrolowanym
grymasem.
– Fuj
– stwierdziła kiedy żar w gardle nieco się wypalił – Jak
ludzie mogą to pić?
– Tego
się nie pije dla smaku,tylko dla zabawy.
– Jakiej
zabawy?
– Zależy
ile wypijesz.
Kolejny
raz obrzucili się spojrzeniami,którym towarzyszył leniwy uśmiech.
Dean szybko przywrócił się do porządku wychylając swoje whiskey.
O tak,tego mu było trzeba.
Opowiedzieli
Sarze dokładnie,co działo się z nimi przez te wszystkie,nieopisane
przez Chucka lata. Nie opuszczali przy tym kolejek i niedługo potem
wszyscy poza Samem byli nieco wstawieni. Whiskey niezupełnie pomogło
Deanowi. Przeciwnie,coraz bardziej martwił się stanem Imoen,która
nie chciała być gorsza i dotrzymywała im kroku. Pamiętał,kiedy
pierwszy raz pił z Casem. Anioł był do tego nastawiony niechętnie
twierdząc,że popełnia grzech. Tymczasem jego siostra takich oporów
nie miała i traktowała picie alkoholu jako kolejną inicjację na
Ziemi. Nie zapowiadało to niczego dobrego.
Do
baru przybywało coraz więcej ludzi,a ci,którzy byli tu wcześniej
stawali się coraz odważniejsi. Natychmiast to zauważono i zamiast
wolnego bluesa z głośników popłynął energetyczny rock.
Zaczynało się robić duszno-wszechobecna woń papierosów
wymieszana z ludzkim potem stopniowo ogarniała całe pomieszczenie.
Imoen
czuła w głowie lekki szum. Było to dla niej nieznane uczucie,ale
było jej z nim dobrze. Czuła się swobodniej,zupełnie jakby
przebywała na Ziemi od lat. Zapomniała o swoim niepewnym położeniu
i skupiała się na chwili obecnej. Kiedy usłyszała pierwsze takty
żywszej muzyki,poderwała się z siedzenia i ruszyła na parkiet
przeciskając się przez tańczących. Nigdy wcześniej nie
tańczyła,jednak podświadomie czuła,jak to robić. Tak jak z
egzorcyzmowaniem demona,chociaż z tym łaska nie miała wiele
wspólnego. Zamknęła więc oczy i pozwoliła rytmowi pokierować
swoim ciałem nieświadoma zaniepokojonych spojrzeń swoich
towarzyszy.
Zwłaszcza
Deana.
Obserwował
tłoczących się wokół anielicy mężczyzn z zaciśniętymi
zębami. Wypił tyle,że język powinien mu się plątać,a świat
wirować,ale zamiast tego po prostu szumiało mu w głowie. Alkohol
tylko wzmógł w nim frustrację zamiast uwolnić od jakichkolwiek
uczuć.
Nic
o niej nie wiedzieli i patrzyli na nią jak na zwykłą dziwkę,a ona
tkwiła tam nie zdając sobie sprawy z zagrożenia.
Muzyka
pulsowała w jej uszach coraz mocniej i mocniej. Świat zaczynał się
kręcić,a ona wraz z nim. Dobrze się bawiła i miała mnóstwo
energii. Czuła,jak ją rozpiera. Otworzyła oczy i skierowała wzrok
na swój stolik. Sam i Sarah nachylali się pod stołem pogrążeni w
rozmowie,a Dean wpatrywał się w przestrzeń nieobecnym wzrokiem.
Dlaczego on ciągle się czymś martwił?
Zaczęła
się następna piosenka i szybko złapała jej rytm,a także
zapamiętała tekst. Patrzyła tak długo,aż wyłapała spojrzenie
Deana i poruszała bezgłośnie ustami udając,że śpiewa:
I
love myself
I want you to love me
When I'm feelin' down
When I'm feelin' down
I
want you above me
I search myself
I want you to find me
I forget myself
I want you to remind me
I search myself
I want you to find me
I forget myself
I want you to remind me
I
don't want anybody else
When I think about you
I touch myself
I don't want anybody else
Oh no, oh no, oh no
When I think about you
I touch myself
I don't want anybody else
Oh no, oh no, oh no
Zamrugał
oczami kiedy dotarł do niego sens słów piosenki. Poczuł
się...zawstydzony. Pierwszy raz w życiu to kobieta zawstydziła
jego,a nie on ją. Ale Imoen z pewnością nie wiedziała,o czym
śpiewa. Bo czy skoro nie miała pojęcia o anielskich sprawach,to
czy mogła wiedzieć cokolwiek o ludzkich?
Poruszył
się niespokojnie czując narastające podniecenie. Oj
Winchester,lepiej nie myśl nad tym więcej!
I
właśnie to zrobił. Bez zastanowienia poderwał się i ruszył w
kierunku anielicy. Na posłany uśmiech zareagował surową miną i
bez ceregieli chwycił ją za łokieć ciągnąc w kierunku stolika.
Nieco zbyt brutalnie usadził ją na miejscu,co Sarah skwitowała
ostrym spojrzeniem.
– Zrobiłam
coś nie tak? – spytała cicho Imoen. A raczej byłoby to
cicho,gdyby nie zbyt głośna muzyka.
– Masz
już dość – stwierdził Dean gasząc w sobie wszelką wrażliwość.
– Wracamy do domu.
Sarah
rozszerzyła oczy,ale bynajmniej nie ze względu na słowa Deana.
Momentalnie umysł jej się rozjaśnił.
– Tak,tak,chodźmy
już – powiedziała szybko zrywając się. Przygryzła jednak wargę
i opadła z powrotem na krzesło. Sam odwrócił się szukając
przyczyny zamieszania.
Do
ich stolika pewnym krokiem zmierzała dość wysoka brunetka odziana
w czarną,skórzaną kurtkę,wysokie kozaki i obcisłe spodnie.
Stanęła tuż obok i odrzuciła do tyłu proste włosy sięgające
połowy pleców.
– Sarah!
– powiedziała z radością – Jak dobrze znów cię widzieć!
– Alice
– Sarah zdobyła się na wymuszony uśmiech. – Też się cieszę.
Może usiądziesz?
Dean
uśmiechnął się pod nosem. Niezła była laska z tej Alice.
Przesunęła po zebranych spojrzeniem zielonych oczu,identycznych jak
u niego i to właśnie na nim zatrzymała wzrok.
Miała
w oczach ten charakterystyczny błysk,który zdradzał,że jest pewną
siebie i twardą kobietą. Identyczny miała Sarah i między innymi
dlatego ja lubił.
– A
to muszą być słynni,poszukiwani Winchesterowie – stwierdziła
odsłaniając w uśmiechu śnieżnobiałe zęby. Wrażenia dopełniała
krwistoczerwona szminka.
– To
właśnie my. Dean – przedstawił się starszy.
– A
ja jestem Sam.
– Dużo
o was słyszałam.
– Naprawdę?
Co takiego? – Uśmiech nie schodził Deanowi z twarzy.
– O
tobie? – wydęła usta w zamyśleniu – Że jesteś
wygadany,odważny...i przystojny. Cóż,z pierwszym i ostatnim się
nie myliła.
Patrzyli
na siebie przez dobrą chwilę oceniając „przeciwnika”.
Najwyraźniej trafił swój na swego. Pewnie trwałaby dłużej,gdyby
Sam nie kopnął brata pod stołem i nie odchrząknął znacząco.
Alice dopiero teraz zauważyła siedzącą ze zmarszczonymi brwiami
Imoen. Zmierzyła ją zimnym spojrzeniem.
– O
tobie Sarah nie wspominała.
– To...nasza
kuzynka Jane – odparł szybko Sam.
– Rodzinny
biznes? – Alice uniosła brwi.
– Mniej
więcej – odchrząknął – Więc to ty nauczyłaś Sarę
zawodu...
– Zawodu?
– powtórzył Dean mrugając – Jesteś łowcą?
– Owszem.
Winchester
poruszył bezgłośnie ustami. Można było się tego spodziewać,lecz
jego ta informacja zaskoczyła. Piękna i zgrabna,widać,że ma
charakter,a na dodatek-łowczyni.
Sarah
błądziła wzrokiem dookoła szukając ratunku. W końcu przełknęła
ślinę i odezwała się:
– Powinniśmy
już iść. Miło było cię widzieć Alice,ale na nas już pora.
Przyjaciółka
z wolna skinęła głową na znak,że rozumie do czego Sarah zmierza.
– Dobrze.
Spotkamy się innym razem – mrugnęła porozumiewawczo. – Do
zobaczenia.
Wychodząc,
Dean szeroko uśmiechnięty pomachał jej na pożegnanie. Kiedy
wyszedł na świeże powietrze,zawirowało mu w głowie. Duszność w
pomieszczeniu i jaśminowe perfumy Alice w połączeniu z wypitym
alkoholem trzymały go w stanie lekkiego upojenia,które teraz
zaczynało przemijać,co skutkowało nie najlepszym samopoczuciem.
Nie mógł jednak okazać słabości.
– Tylko
uważaj na nią – wymamrotał do Sama wręczając mu kluczyki do
Impali. Jako,że jego brat niewiele wypił,mógł spokojnie
prowadzić.
– Dobra
– westchnął w odpowiedzi. Zawsze to samo. Dean nie pozwoliłby mu
prowadzić bez uprzedniego komentarza na temat bezpieczeństwa swojej
dziecinki.
Wieczór
był całkiem udany. Zresztą,Sam dawno tak przyjemnie nie spędził
całej doby i nie żałował,że dał się namówić. Nawet chłodne
relacje z Deanem nie były w stanie mu tego zepsuć. Jedyne co go
martwiło,to niespodziewane pojawienie się Alice. A raczej reakcja
Sary. Kości zostały rzucone i siłą rzeczy łowczyni wplątała
się w niebezpieczeństwo. Był jednak pewien,że Sarah się z tym
upora. A on zrobi wszystko,byle jej pomóc.
*
Jak
się okazuje,w walce z alkoholem anioły nie mają żadnych szans.
Wprawdzie bar i bunkier dzieliło niewiele mil,lecz wystarczyło,aby
Imoen zasnęła na tylnym siedzeniu Impali. Lekko przechyliła głowę
opierając policzek o skórzaną tapicerkę. Na jej ustach błąkał
się uśmiech. Co prawda,anioły snu nie potrzebują,co wcale nie
oznacza,że spać nie mogą. Imoen wykorzystała ten fakt do
maksimum,bo kiedy dojeżdżali do domu,ona wciąż głęboko spała.
– No
nie – westchnął Dean spoglądając przez ramię. – Dajcie
spokój.
Otworzył
tylne drzwi i trochę mało delikatnie potrząsnął ramieniem
anielicy. Ani drgnęła.
– Wygląda
na to,że będzie trzeba ją wnieść – powiedziała z naciskiem
Sarah,niby od niechcenia. Dean posłał jej spojrzenie spode łba.
Blake uniosła brwi bezgłośnie mówiąc: „No co? Do dzieła!”.
Mnąc
na ustach przekleństwo i przewracając oczami,starszy z Winchesterów
nachylił się i ostrożnie podniósł anielicę. Nagle zapomniał o
pięknej koleżance Sary na dodatek będącej w jego typie. Liczyła
się tylko ta delikatna istota swobodnie zwisająca w jego ramionach.
Uniósł jej głowę tak,by oparła się o jego ramię. Zapatrzył
się na jej oblicze tak jak tego pierwszego razu,kiedy zamykali ją w
ognistym kręgu. Tyle,że teraz,czując jej ciało tak blisko
swojego,serce nieomal wyskoczyło mu z piersi i z trudem stłumił
ciężkie westchnienie zdradzające więcej niż by chciał.
Jak
zahipnotyzowany stawiał kolejne uważne kroki uważając,by jakiś
gwałtowny ruch nie wyrwał ją z objęć snu i jego własnych
zarazem. Nie zwracał uwagi na brata i Sarę,liczyło się tylko
bezpieczeństwo Imoen. Nie wiedział nawet,czy idą za nim czy też
poszli swoimi drogami.
Drzwi
do jej pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Delikatnie
ułożył jej miękkie ciało na materacu. Westchnęła cichutko i
obróciła się na bok.
Dean
przełknął ślinę i zmusił się do odwrócenia w kierunku drzwi.
Już łapał za klamkę,kiedy usłyszał ciche mamrotanie.
– Dean,to
ty?
– Tak.
– odparł równie cicho zaciskając pięści.
– Co
tu robisz?
W
jej słowach rozbrzmiało echo uśmiechu. Nie musiał się
odwracać,by to stwierdzić,lecz zrobił to. I pożałował.
Podparła
się na łokciach i patrzyła prosto na niego. Zmierzwione włosy i
zmrużone oczy nadawały jej wygląd kobiety,którą dopiero co
poddano namiętnym pieszczotom. A on chciałby być tym,który
właśnie taki stan rzeczy wywołał. I mógłby. Wiedział o tym
doskonale. Wystarczyło zrobić kilka kroków,klęknąć na materacu
i podpierając się rękoma,pochylić składając na jej ustach jeden
pocałunek. A potem następny i następny,niżej i niżej...
Nie
wiedziałaby co się dzieje,ale nie miał wątpliwości,że
polubiłaby to cudowne uczucie bliskości towarzyszące pocałunkom.
Już on by się o to postarał. W końcu był mistrzem w rozpalaniu
kobiet do czerwoności. Tylko kilka kroków dzieliło ich od
rozkoszy...
Ale
nie. Nie mógł tego zrobić. Nie chodziło już nawet o to,że była
pijana,a on nie miał w zwyczaju sypiać z pijanymi kobietami,ale o
to,że Imoen nic na temat seksu nie wiedziała. A przynajmniej
wszystko na to wskazywało. Gdyby to zrobili,czułby się fatalnie ze
świadomością,że zmusił ją do tego podstępem.
Odchrząknął
zatem i odparł starając się opanować drżący od pożądania
głos:
– Zasnęłaś
w samochodzie i musiałem cię przenieść.
– Och
– powiedziała tylko rozglądając się dookoła nieco spłoszonym
wzrokiem. Gdy uświadomiła sobie,że jest we własnym pokoju,opadła
na poduszki i złapała się za głowę.
– Dziwnie
się czuję...kręci mi się w głowie.
– To
normalne po wypiciu alkoholu – uśmiechnął się lekko. – Nic ci
nie będzie.
– Zostań
ze mną.
Te
słowa wryły go w posadzkę. Zacisnął szczęki i uśmiech zniknął
mu z twarzy,a zamiast niego pojawił się ten surowy wyraz,tak dobrze
jej znany.
– Nie
– Włożył w te słowa całą siłę woli.
– Proszę.
Nie chcę teraz zostać sama. Nie wiem,co się dzieje.
Jej
nieco zamglony wzrok wyrażający błaganie rozpuścił lodową
tarczę,którą pokryło się w jego serce w obronie przed ofensywą
niewinności. Niepewnie otarł twarz.
– Dobrze
– westchnął. Materac ugiął się pod jego ciężarem.
– Dziękuję
– wymamrotała Imoen z twarzą wtuloną w poduszkę.
Patrzyła
na jego silne ramiona odziane w kraciastą koszulę,wyraźnie
zarysowaną szczękę i idealnie wykrojone usta,aż w końcu zatopiła
swoje spojrzenie w jego jakby pociemniałych zielonych oczach.
Przypomniała sobie nauki Gabriela na temat związków między ludźmi
i zasad,jakimi się kierują w doborze partnerów. Zazwyczaj było
tak,że mężczyzna musiał się podobać kobiecie i odwrotnie. Kiedy
tak patrzyła na Deana,zastanawiała się,czy to możliwe,żeby jej
się podobał. Nie znała się na kanonach ludzkiego piękna,lecz
niewątpliwie wyglądał...interesująco. Zapamiętała,aby przy
najbliższej okazji zapytać o te sprawy Sarę,ale teraz nie miała
już sił na nic.
Nawet
nie wiedziała kiedy zamknęła oczy i z powrotem zasnęła. Dean
odetchnął z ulgą,bo nareszcie mógł odejść i w spokoju walczyć
z demonami pożądania. Czuł żądzę coraz mocniej wypalającą
jego ciało. Bolało niemal,jak przypiekanie żywym ogniem,którym
traktowano go w Piekle. Co tam Abaddon. Co tam Znamię. Co tam
Metatron. Najważniejsze było,aby ją zwalczyć.
Wrócił
do siebie i od razu rzucił się na łóżko. Niespodziewane przed
oczami stanęła mu Alice. Przywołał nawet zapach jej jaśminowych
perfum. I już wiedział co należy zrobić,aby zapomnieć o
wzbierającej fali uczuć do anielicy.
--------------------------------------------------------------
Sorki,może przesadziłam z gifami,ale znalazłam idealnie pasujące,więc wstawiłam.
Powoli zaczynam się ogarniać z wolnym czasem,będę go miała więcej na pisanie,bo wena jest,więc zapraszam na przyszły tydzień :)
P.S Szczyptę informacji o Alice znajdziecie w zakładce. Przyjrzyjcie się dobrze tej postaci ;)
--------------------------------------------------------------
Sorki,może przesadziłam z gifami,ale znalazłam idealnie pasujące,więc wstawiłam.
Powoli zaczynam się ogarniać z wolnym czasem,będę go miała więcej na pisanie,bo wena jest,więc zapraszam na przyszły tydzień :)
P.S Szczyptę informacji o Alice znajdziecie w zakładce. Przyjrzyjcie się dobrze tej postaci ;)
Rozdział jest genialny :D Uuu, nasza anielica upiła się do nieprzytomności a raczej zasnęła na tylnym siedzeniu dzieciątka Dean'a :D Rozmarzyłam się kiedy Dean wziął ją w swoje ramiona i zaniósł do jej pokoju. Myślałam, że ją pocałuje, ale jak to Dean zawsze się powstrzymuje jeśli chodzi o istoty nadprzyrodzone ;) jestem ciekawa czy pomiędzy nim a Alice będzie jakiś przelotny romans :P A gify bardzo fajne dobrałaś xd czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję :) Hm,jesteś pewna,że będzie przelotny? xD
UsuńO a planujesz coś poważniejszego? To aż nie mogę się doczekać :D
Usuń