sobota, 16 kwietnia 2016

23. She was born between the times


– S-siostro? – wymamrotała Imoen robiąc krok do tyłu – Kim jesteś? I co zrobiłaś z Deanem?
Nieznajoma zmrużyła oczy,w których pojawił się w nich groźny błysk.
– Że też musimy zaczynać od razu od nieprzyjemności. – westchnęła – Powinnam ci podziękować za uwolnienie,ale w tej sytuacji nie mam za co.
– O co chodzi? – jęknęła rozpaczliwie Imoen – Co ja tu robię?
– To wszystko jest snem,droga siostro – Kobieta ruszyła ku niej wolno kołysząc biodrami. – Tylko my dwie jesteśmy prawdziwe.
– Kim...jesteś? – powtórzyła z naciskiem Imoen zaciskając dłonie w pięściach.
– Och. Widzę,że zrobił ci pranie mózgu. To do niego takie podobne – dodała szeptem.
– Jestem Ciemnością. Nazywam się Amara,a ty siostrzyczko mnie uwolniłaś.
Imoen rozchyliła usta. Całe jej ciało drżało pod materiałem białej sukienki. Jak to:uwolniła Ciemność? I o jakim nim mówiła?
– Jak to możliwe? – wyszeptała.
Amara zaśmiała się cicho i zaczęła krążyć wokół anielicy.
– Zawsze istniałyśmy razem obok siebie,od początku świata. Kiedy ty się uwolniłaś,ja także. A teraz zabierasz mi coś,co należy do mnie.
Ciemność stanęła zaledwie kilka kroków przed nią. Imoen prześlizgnęła się wzrokiem po postaci swojej domniemanej siostry i zatrzymała go na czerwonej kresce wyzierającej spod ramiączka sukienki. Zmarszczyła brwi. Już widziała coś podobnego...
– Zabrałaś mi go – stwierdziła niemal z żalem Amara. – Ale tym razem historia potoczy się inaczej i to ja będę tryumfować. On już nie dyktuje warunków,a ty nie jesteś silna.
Sen zaczynał się rozpływać. Drzewa dookoła stawały się rozmazane jak plamy farby na obrazie. Niebo zaś stawało się coraz ciemniejsze. Imoen uznała to za zły znak.
– Chodzi ci o Deana,prawda? – wydyszała usiłując się cofnąć. – To jego chcesz!
– Już nie! – warknęła – Teraz ja ci coś odbiorę. Coś,co już masz a o czym jeszcze nie wiesz.
To mówiąc wzięła zamach i z impetem wbiła rękę w pierś Imoen.
Anielica wrzasnęła. Jej krzyk przeniósł się echem do rzeczywistości.
Obudziła się zlana potem.


*


Krzyk Imoen postawił Deana na równe nogi. No,prawie.
Jak oparzony poderwał się z łóżka i w mgnieniu oka wydobył pistolet. Jeszcze bardziej rozszerzone źrenice Imoen nakazały mu jednak go odłożyć.
– Jasna cholera,co się stało? – spytał zduszonym głosem. Wyciągnął ramię i przytulił anielicę do siebie. Czuł,że całe jej ciało drży. Natychmiast przytuliła się do niego i wzięła kilka głębszych oddechów. Kiedy już nieco się uspokoiła,odsunęła się i popatrzyła prosto w jego błyszczące,zielone oczy. Ich mała,wieczorna kłótnia poszła w zapomnienie.
– Miałam...sen. Bardzo dziwny sen. Byłam tutaj,ale jednocześnie wcale mnie tu nie było. I ciebie też nie – wymamrotała bez ładu wciąż pod wpływem doznanych emocji. Zaleta bycia człowiekiem,pomyślała gorzko.
– Szukałam cię i wtedy ją usłyszałam.
– Kogo? – Dean zmarszczył brwi.
– Ciemność. Na imię jej Amara.
Winchester zamrugał oczami usiłując zapanować nad ogarniającym jego umysł wirem.
Amara. Ciemność. Te dwa słowa wywoływały w nim dziwne,mdlące uczucie oraz...strach.
Gdzieś głęboko,wydobyte z najdalszych zakamarków umysłu doznanie,które jak myślał pogrzebał w pamięci na wieki. Jak wielką moc kryły w sobie te dwa słowa skoro były w stanie przejąć kontrolę nad jego silną wolą?
– Jest jeszcze coś... – Imoen zawiesiła głos zauważając nieobecne spojrzenie Deana. Dopiero gdy kiwnął ponaglająco głową,dodała: – Ona ma taki sam znak jak ty.
Odruchowo złapał się za przedramię,na którym widniało nabrzmiałe i zaczerwienione znamię Kaina. Siedział przez chwilę w milczeniu,aż wreszcie podniósł się i wciągnął na nogi spodnie.
– Dokąd idziesz? – Jakaś cząstka wewnątrz szeptała do anielicy,że Winchester znów zamierza ją zostawić. Zignorowała jednak ten głos. Nie wierzyła,że po tym co mu powiedziała tak po prostu by to zrobił.
– Ubierz się. Wracamy do bunkra – oznajmił beznamiętnie,lecz w jego głosie pobrzmiewało coś na kształt smutku.
– Dlaczego?
– To nie jakiś tam sen,Imo. Miałaś najprawdziwszą wizję. Musimy jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi. Powiedz...pamiętasz coś jeszcze?
Imoen wyprostowała się nagle i rozchyliła usta,lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Nie chciała na razie mówić mu o tym,że Amara nazwała ją siostrą. Powinna zrobić to w obecności pozostałych,w końcu też są jej przyjaciółmi. Ale ciągle miała w pamięci jej słowa tuż przed atakiem. Co do nich,miała wątpliwości czy inni powinni o tym wiedzieć. Czy Dean powinien o tym wiedzieć. Co,jeśli skazała go na niebezpieczeństwo? I co takiego Amara chciała jej odebrać?
Przywołała na twarz smutny uśmiech i odparła:
– Nie. Nic więcej nie pamiętam.


*


Impala mknęła szybko po wyboistej drodze. Dookoła panowała nieprzenikniona ciemność,którą na sekundy rozpraszały tylko światła Chevroleta. Imoen starała się nie myśleć o swoim śnie,ale kiedy tylko spoglądała za okno w pustkę,po plecach przechodził jej dreszcz. Miała wrażenie,że i teraz,na jawie Amara czai się gdzieś niedaleko trzymając ich w pułapce. W końcu chyba nie bez powodu nazywała się Ciemnością.
Dean milczał bębniąc palcami o kierownicę w rytm jakiejś rockowej piosenki płynącej z radia. Nie widziała wyrazu jego twarzy,lecz była pewna,że jego usta są mocno zaciśnięte a zielone oczy ciskają błyskawice.
Cichy pomruk silnika ukołysał ją do snu,tym razem niemąconego przez żadne siły nadprzyrodzone. Utrzymywał ją w objęciach przez resztę drogi,dlatego też kiedy umilkł,wolno otworzyła oczy i zamrugała. Światła padały na wykute w skale wejście.
– To już tutaj? – spytała z niedowierzaniem.
Dean wyglądał na zmęczonego. Bez słowa wziął torby z bagażnika i ruszył w kierunku wejścia. W bunkrze panowała ciemność,ale nie pokusił się aby zapalić świało.
– Dean,przepraszam – powiedziała cicho Imoen. Mężczyzna zatrzymał się w połowie drogi na kutych schodach. Przez zbłąkane promienie księżyca wpadające do środka przez witraż ledwie dostrzegła malujące się na jego twarzy zdziwienie. Bardziej je wyczuwała.
– Za co?
– Mogłam ci o tym nie mówić. Wiesz,o śnie. Chciałeś odpocząć,a ja...
– Nie – przerwał jej cofając się do szczytu schodów – Nawet tak nie mów,Imoen. To nie twoja wina,że jakaś mroczna siła znowu chce nas...
Urwał zdając sobie sprawę,że to co chciał powiedzieć było niewłaściwe. Kogo on chciał oszukać? To jasne,że całe to zło skupia się na nich głównie przez jej obecność.
Ale on nie pozwoli jej skrzywdzić. Będzie ją chronił za wszelką cenę,choćby miała być najwyższa. Już nie pierwszy raz był w stanie poświęcić się za osobę,którą kochał. Po prostu pierwszy raz nie był to Sammy i ta myśl napawała go dziwnym niepokojem.
– Dowiemy się o co chodzi w tym twoim śnie,okej? Obiecuję ci to.
Obiecuję ci.
Po raz kolejny dwa słowa,które znaczyły tak wiele. Które kryły w sobie niewyobrażalne emocje,począwszy od niepewności,przez bezpieczeństwo aż wreszcie po euforię. Dwa słowa,które potrafiły unieść ją na duchu i sprawić,że horyzont przyszłości rozmazywał się i pozostawało tylko tu i teraz.
Tak też stało się i tym razem. Imoen zapomniała o swoich obawach i zaczęła wierzyć,że wszystko jest w porządku. Że jej sen tak naprawdę był wynikiem pracy jej umysłu przeciążonego nowymi doznaniami,których przez ostatnie kilka dni doznała tak wiele.
Uśmiechnęła się szeroko do Winchestera i wyszeptała:
– Dziękuję Dean. Za...wszystko.
W nikłym świetle dostrzegła,że oczy mu rozbłysły,ale nie był to ten sam zawadiacki błysk,który pojawiał się w jego spojrzeniu podczas ich upojnych nocy. Ten niósł ze sobą smutek,ale i czułość. A może to były po prostu łzy? Czasami miała jeszcze problemy z rozpoznaniem emocji u innych. Tak czy siak,wyciągnął ramiona i zamknął ją w mocnym uścisku i pocałował w czoło,a następnie oparł podbródek na czubku jej głowy. Przymknęła oczy słuchając przyspieszonego bicia jego serca.
Trwali tak przez chwilę,aż nagle zapaliło się światło.
– Hej! – rozległ się głos Sary. Wyłoniła się zza filaru dzierżąc w wyciągniętej dłoni pistolet. Na ich widok opuściła go,jednak jej czoło pozostało zmarszczone,a spojrzenie nieufne.
Odsunęli się od siebie.
– Co wy tu robicie?
– Postanowiliśmy zakończyć miesiąc miodowy. – odparł Dean uśmiechając się sztucznie.
– I musieliście przyjechać akurat w środku nocy? – Sarah nie dała się zwieść i skrzyżowała ramiona spoglądając na starszego Winchestera z politowaniem.
– Gdzie jest mój brat?
– Prawdopodobnie śpi.
Dopiero teraz zauważył,że Sarah nie miała na sobie piżamy ani też rzeczy przeznaczonych do spania,ale stała naprzeciw nich ubrana w top i dżinsy.
– A co ty robisz?
– Cóż – westchnęła – Zdaje mi się,że znalazłam coś w sprawie Imoen. Sam nie podziela mojego entuzjazmu,więc...
– Chwila – przerwał jej Dean uniesieniem dłoni – Co właściwie znalazłaś?
– Na razie nic,ale pomyślałam,że warto przeszukać apokryfy. To legendy spoza Biblii. Z początku je przeoczyliśmy.
Dean i Imoen wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Anielica przygryzła wargę.
– Okej... – powiedziała przeciągle Sarah obserwując ich reakcję. – Coś mi mówi,że mieliście naprawdę dobry powód żeby wparować tu w środku nocy.
– Miałam sen – wydusiła Imoen na jednym oddechu. – Bardzo...niepokojący sen.
– Obudź mojego brata – dodał Dean – Czas na naradę.

*


– Więc,jeszcze raz...Imoen miała sen,w którym ukazała jej się Ciemność. Ta Ciemność? – powiedział Sam z naciskiem. Wszyscy czworo siedzieli przy stole z podświetlaną mapą i patrzyli na siebie w oczekiwaniu. Młodszy Winchester z początku trochę nieprzytomny,szybko się ożywił pod wpływem najświeższych rewelacji
– Masz na myśli tą biblijną? – spytała Sarah – Nie,to niemożliwe. Przecież Imo wyraźnie powiedziała,że to była kobieta. Ciemność to zjawisko,nie da się jej tak po prostu...
– Och,serio? – spytał Dean patrząc na nią z politowaniem – Jeszcze wierzysz,że na tym świecie coś jest niemożliwe?
Blake zacisnęła usta i zmierzyła Deana groźnym spojrzeniem,na które Winchester zdążył się uodpornić po licznych spięciach między nimi. Sam również zdążył je wyczuć i powiedział:
– Przestańcie. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż wasze głupie sprzeczki. Imoen,jesteś pewna,że to było takie samo znamię?
– Absolutnie. Wiem doskonale jak wygląda to u Deana.
Sam nieoczekiwanie parsknął śmiechem.
– Bardzo dojrzałe Sammy – skomentował jego brat.
– Wybacz. – odchrząknął i poprawił się na krześle. – Ale coś mi tu nie pasuje. Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego nie kiedy spadłaś z Nieba?
– Może dlatego,że Imoen jest teraz człowiekiem? – zasugerowała Sarah.
– Nieee. Jest nim już od jakiegoś czasu.
– A jeśli Crowley maczał w tym palce?
– Przestań do wszystkiego mieszać Crowley'a Saro!
– Próbuję tylko...
Przekrzykiwali się jedno przez drugie,a Imoen przysłuchiwała się im w milczeniu. Miała w brzuchu dziwnie niepokojące uczucie. Nie podobało jej się. Czuła,że powinna coś zrobić. Powinna opowiedzieć im resztę snu. Dla własnego i ich dobra. Byli jej przyjaciółmi. A czy przyjaciół należało okłamywać?
– Eee,przepraszam? – zagadnęła nieśmiało,lecz została zignorowana. Spróbowała jeszcze kilka razy,aż wreszcie wzięła głęboki oddech i wydusiła jednym tchem:
– Amara nazwała mnie siostrą!
W mgnieniu oka zapanowała cisza. Zupełnie jakby ktoś wyjął im baterie. Spojrzenia całej trójki powędrowały na anielicę a każde wyrażało głębokie zdumienie. Każde,za wyjątkiem Deana. W jego zielonych oczach błysnął gniew. Imoen skuliła się na krześle.
– Co takiego? – wycedził wolno pochylając się nad stołem – Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Przepraszam -- wymamrotała unikając jego spojrzenia – Chciałam to powiedzieć wam wszystkim
Dean parsknął i pokręcił głową.
– Czy coś jeszcze chciałaś powiedzieć nam wszystkim? – spytał oschle z naciskiem na ostatnie słowo.
– Nie krzycz na nią Dean – wtrącił Sam. Imoen posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie. – Nie chciała zrobić nic złego
Dean westchnął i przejechał dłońmi po twarzy.
– Wybacz. Jestem zmęczony i po prostu się o ciebie martwię
Jakby kamień spadł jej z serca. Zawsze kiedy Dean zachowywał się tak oschle zamykała się w sobie. Czuła się wtedy źle a jednocześnie obawiała się go,mimo że wiedziała jaki jest w głębi duszy. Po jego słowach zrobiło jej się przyjemnie ciepło i niepokój ulotnił się równie szybko jak pojawił.
– Właściwie...Jest jeszcze coś... – powiedziała z wahaniem
Dean nie chciał jej tak potraktować i miał świadomość swojego błędu. Zawsze w takich sytuacjach czuł kłucie w sercu jakby tkwił tam cierń. Tym razem miał jednak powód - w ten pokrętny sposób wyrażał swoją troskę. A prawda była taka,że sen Imoen cholernie go zaniepokoił. Zwłaszcza część o znamieniu. Kiedy więc oznajmiła,że to jeszcze nie koniec,przełknął ślinę i usiłował opanować roztrzęsienie.
– Ona...chciała ciebie,Dean
Rozchylił usta w niemym zdziwieniu. Przez głowę przemknęła mu myśl,że to jego wina. Że Amara,kimkolwiek by nie była czyhała na niego a Imoen była w niebezpieczeństwie!
Chciał coś powiedzieć,ale ten niemy strach sparaliżował mu gardło.
– Powiedziała...powiedziała,że zabrałam jej ciebie. I teraz ona w zamian zabierze coś mnie.
Strach zmienił się w najlepszą dla starszego z Winchesterów z form – we wściekłość.
– Ach tak? – sapnął podnosząc się znad stołu – To niech przyjdzie i stanie ze mną twarzą w twarz!
– Dean,usiądź – Sam pociągnął brata za rękaw flanelowej koszuli. Ten zaś odepchnął jego dłoń i zaczął krążyć po pokoju. – Co takiego dokładnie chce ci odebrać?
– Nie wiem – Anielica przygryzła wargę. Wiedziała,że tak to się skończy. Że wciągała przyjaciół w niebezpieczeństwo. Ta świadomość zaczynała powoli wypalać w jej duszy bolesną ścieżkę wiodącą ku ryzyku.
Młodszy Winchester zerknął na Sarę. Siedziała w milczeniu od kilku minut po prostu wpatrując się w przestrzeń.
– Hej,Saro? – Dotknął wierzchu jej dłoni,aż się wzdrygnęła. Zamrugała kilka razy i spojrzała na pozostałych.
– Wszystko w porządku?
– Coś nie daje mi spokoju...jestem niemal pewna,że to przeoczyłam. Imoen,twierdzisz,że Amara nazwała cię siostrą?
– Tak – Anielica zmarszczyła brwi. Sarah coś szykowała.
– No właśnie! – zawołała tryumfalnie Blake i poderwała się z krzesła.
– Gdzie idziesz? – spytał Dean.
– Muszę coś sprawdzić! Zaczekajcie tu.
Bracia wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia,ale nie padło ani jedno słowo. W końcu Sarah wyłoniła się z korytarza z naręczem książek. Jej początkowo żwawy krok zmienił się w powłóczenie nogami,a usta zacisnęły w wąską kreskę.
– No,oświecisz nas wreszcie,Laro Croft? – rzucił ironicznie Dean.
– Nie wiem,czy spodoba wam się to co usłyszycie – powiedziała ignorując go.
Rozłożyła księgi na stole i zaczęła je wertować. Wreszcie przycisnęła palcem stronę z takim impetem,że pochylający się nad stołem Sam odskoczył w tył.
– Jest! Pamiętacie,jak szukaliśmy tłumaczenia słów amma-daath?
– Nic z tego nie przyszło dopóki Cas nam ich nie objaśnił – Dean zmarszczył brwi.
– No tak. Widzicie,Castiel mógł nie mieć racji.
– Co? – zdziwił się Sam – Jest aniołem. Zna enochiański tak jak my angielski. Chyba,że...
– O nie,nie,nie,wiem o czym myślisz,Sam! Cas by nas w taki sposób nie oszukał!
– Hej,Dean ma rację. Ja też jestem aniołem i sama nie potrafiłam tego rozszyfrować – odezwała się Imoen. – Castiel na pewno nie ponosi tu winy.
– Dziękuję,skarbie – mruknął Dean uśmiechając się połowicznie. Imoen odwzajemniła uśmiech,aż przerwało im chrząknięcie Sama..
– Wiecie,nie chciałbym przeszkadzać,ale nie wiem jak was,bo mnie ciekawi prawdopodobne rozwiązanie zagadki,z którą zmagamy się od miesięcy.
Dean wymruczał coś pod nosem. Z pewnością nie nadawało się to do druku,chociaż jest niemal pewne,że przyznał bratu rację.
– A więc...kiedy szukałam tłumaczeń natykałam się na różne,często bezsensowne. Aż do teraz. Kiedy Imoen powiedziała,że jest domniemaną siostrą Ciemności...
Przyłożyła palec do kartki i wskazała na jedno słowo.
Światłość.
Wciągnęli gwałtownie powietrze. Sam przeczesał palcami włosy,a Dean...
Wszystko wewnątrz niego drżało,jakby nadciągał wewnętrzny huragan. Tysiące myśli wirowało mu w głowie. Najbardziej uporczywie powracała jedna.
Nie powinienem z nią być.
Niepostrzeżenie wypełzła z najciemniejszego zakamarka jego umysłu korzystając z zamieszania wywołanego przez ten natłok. A przecież wtrącił ją tam na dobre!
No tak. Ale wtedy myślał,że Imoen jest „tylko” aniołem.
Za huraganem nadciągnęła olbrzymia fala tłamsząc nieco niespokojny wir myśli jakby chcąc naprawić wyrządzone przez niego szkody – była bowiem uczuciem przyjemnym. Wszystko zaczynało do siebie pasować – moment jej upadku,anonimowość,wielka moc. No i ona sama.
Popatrzył na nią kątem oka. Siedziała na krześle obejmując się ramionami zbyt zaszokowana by cokolwiek powiedzieć i spoglądała w dal błyszczącymi oczyma. Imoen była idealnym uosobieniem Światłości – jej dobroć,niewinność i życzliwość zamknięte w ciele uroczej,filigranowej brunetki nie mogłyby pasować lepiej do pierwotnego imienia.
W olbrzymiej fali pojawił się ożywczy prąd. Była nim miłość,która pomimo tego nagłego zwątpienia wciąż w nim tkwiła,żywa i niezaspokojona. Rozlewała się po całym jego ciele i jak trucizna - im bardziej usiłował sobie wmówić,że to niewłaściwe,tym silniej zaczynała działać.
Podchwyciła jego spojrzenie. Czaiła się w nim niepewność i wcale się nie dziwił. Cała trójka popatrzyła na nią wymownie,aż skuliła się i spuściła wzrok.
– Czyli...nie jestem aniołem? – wymamrotała bezsensownie.
– Nie – odpowiedział łagodnie Sam – Jesteś kimś lepszym.
– Sammy ma rację – dodał Dean kładąc jej dłoń na ramieniu.
Imoen pokręciła w zamyśleniu głową i gwałtownie podniosła się z krzesła.
– Muszę to wszystko przemyśleć. Przepraszam.
Starszy Winchester chciał biec za nią,ale jego brat zacisnął palce na jego ramieniu.
– Zostaw ją. Tu chodzi o nią. Jak byś się czuł,gdyby nagle się okazało,że jesteś zupełnie kimś innym?
Zacisnął zęby i strząsnął dłoń Sama. Jej reakcja go zabolała i pragnął być teraz z nią,lecz brat miał słuszność.
– Dobra – wycedził przez zaciśnięte zęby – To co robimy?
– Teraz? Myślę,że i my powinniśmy odpocząć – stwierdziła Sarah. – Bo jeśli to wszystko okaże się prawdą i potoczy zgodnie z Biblią...
– To mamy bardzo,ale to bardzo przerąbane – uzupełnił Sam.


---------------------------------------------------------


Bella20,mam nadzieję,że cokolwiek sobie umyśliłaś jakoś się wyjaśniło :D

Muszę tu nadmienić,że w tym rozdziale użyłam cytatu z innej książki. Nie powiem z jakiej,ani który to cytat żeby nie spojlerować,ale być może ktoś się domyślił ;) Uprzedzam jednak,że ma on nieco zmodyfikowane znaczenie.
Ładnie sobie CW pogrywa. Człowiek się nastawia po stresującym dniu na nowy odcinek SPN a tu nie ma :/ Ale przynajmniej Originals będzie lada moment,następne uzależnienie <3 (Kasandro,jeśli jakimś cudem to przeczytasz to wiedz,że jestem Ci ogromnie za to wdzięczna! :D)

6 komentarzy:

  1. CZY Imo jest w ciąży czy to chodziło o dzecko dziwi mnie ta wizja zwykle to Sam ma wizję światłość tego się nie spodzewałam ale nie dziwi mnie to jestem ciekawa jakim sposobem Amara się uwolniła a może to chodził o to,że Amara odbierze jej przjazń z Samem ppzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach no właśnie,co też ta Amara chce jej zabrać? :D Powiem tylko tyle że jest to powiązane z Deanem,z którym jak wiemy to Amara jest połączona

      Usuń
  2. Oczywiście i to bardzo dużo. Jednak miałam dobre przeczucie ;) Teraz mam kolejne powiązane z Dean'em. Cóż zobaczymy w następnym rozdziale. Powiem Ci, że pomysł z tym iż Imoen jest Światłem jest całkiem ciekawy ;) a skoro nie jest anielicą to pojawiają się kolejne pytania dotyczące łaski ;d jak oczywiście nam wiadomo, Amara żyje dzięki demonom i cząstką duszy zwykłych śmiertelników. Ciekawa jestem jak rozwiniesz właśnie problem powiedzmy rzekomej łaski Imoen, którą Crowley ma w swych dłoniach. Czekam na kolejny rozdział i wieczorem zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy w następnym rozdziale,ale na pewno się wyjaśni :P
      Też uważam,że ten pomysł jest prawdopodobny,co więcej uważam,że nawet mógłby mieć miejsce w serialu,skoro nic na tą Amarę nie działa,a światło przecież zwalcza mrok...
      A i dziękuję za spostrzeżenie o Amarze,zapomniałam o tym kompletnie,postaram się zwrócić na to uwagę ;)
      No to wpadam wieczorem :)

      Usuń
  3. mam prozbę zmień szablon zamałe litery pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria