piątek, 27 maja 2016

27. Whole Lotta Rosie

Sarah otworzyła gwałtownie drzwi do pokoju i weszła przez nie z impetem. Była chodzącą wściekłością,chociaż nie wiedziała dlaczego. Marissa była częścią przeszłości Sama,do której ona nie należała. Przecież ona także miała byłych chłopaków.
Ale sposób,w jaki ta blondynka patrzyła na Sama...nie,nie mogła przejść obok niego obojętnie. Ewidentnie wciąż coś do niego czuła a młodszy Winchester jak zwykle zachował się uprzejmie i nie zwrócił na to uwagi. Wydawał się być jednak mile zaskoczony spotkaniem. I to rozzłościło ją najbardziej.
Tak naprawdę nie wiedziała,co jest między nimi. Byli parą,zachowywali się jak para,ale czy było to coś więcej niż zauroczenie? Czy kochał ją tak,jak jego brat Imoen mimo iż ona nie miała o tym pojęcia?
Skrzyżowała ramiona na piersi i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju. Wreszcie usłyszała,jak drzwi się otwierają i staje w nich Sam ze zmartwioną miną -- jego brwi były zmarszczone a usta zaciśnięte. Spojrzał na nią i przełknął nerwowo ślinę.
Sarah westchnęła.
Przepraszam Sam. Nie powinnam się tak zachowywać. To nie w porządku.
Winchester parsknął uśmiechając się ironicznie.
Cóż,i tak kiedyś musiałbym ci powiedzieć – oznajmił i usiadł na krawędzi łóżka.
Nie spodobał jej się ten smutno nostalgiczny ton jego głosu.
Zdaje się,że jest dla ciebie kimś ważnym – powiedziała usiłując oczyścić głos z ironii. – Dean chyba także jest tego zdania.
Znasz Deana. Nie przejmuj się jego docinkami. Co prawda nigdy tego nie robisz... – urwał spuściwszy wzrok – Ale na swój sposób miał rację. Znam Marissę od czasów studiów. Któregoś razu po imprezie...przespałem się z nią. Pierwszy raz w życiu
Och – sapnęła unikając patrzenia na niego. Takiej skrajności się nie spodziewała.
Taaa,no cóż – odchrząknął – Tyle,że ja dla mnie to była jedno nocna przygoda,a ona...kochała się we mnie. Cały nasz wydział o tym wiedział.
I...co zrobiłeś?
Nic – wzruszył ramionami – Nie odwzajemniałem jej uczuć,ale to nie znaczyło,że nie chcę jej znać. Widywaliśmy się przez jakiś czas a potem Marissa zrezygnowała ze studiów i pojawiła się Jess. O niej już wiesz.
Pokiwała w zamyśleniu głową. To wyjaśniało spojrzenie Marissy. Sam ostrożnie poderwał się z łóżka i podszedł do niej. Uniosła podbródek by spojrzeć mu głęboko w oczy. Nie dostrzegł w nich gniewu a jedynie...smutek. Dość. Czas wreszcie jej to powiedzieć.
Słuchaj,rozumiem,że byłaś zdenerwowana tą sytuacją. W końcu nie codziennie spotyka się kogoś takiego,ale... – przełknął ślinę i spuścił wzrok nie mogąc wytrzymać jej spojrzenia. – Nigdy nie kochałem Marissy,za to ciebie...Kocham cię,Saro.
Panna Blake rozchyliła zaróżowione wargi,które zadrżały. Chciała odpowiedzieć,ale tylko zamrugała oczami zbyt zszokowana by wydać z siebie głos. A więc jednak. To prawda.
Sam ją kochał. Ale czy ona kochała jego?
Winchester odsunął się. Brak reakcji ukochanej nieco go speszył.
Ja...rozumiem,jeśli ty nie...po prostu...musiałem ci to powiedzieć – wyjąkał na jedynym oddechu. Wtedy Sarah rzuciła się na niego,zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła ustami do jego ust całując tak mocno,jakby chciała powstrzymać cały świat przed rozdzieleniem ich.
Wreszcie odsunęła się,aby nabrać tchu. Uśmiechnęła się delikatnie.
Ja też cię kocham. Jak mogłeś pomyśleć,że nie? Nie zostałam łowczynią tylko ze względu na matkę. Nawet kiedy podejmowałam tą decyzję cały czas myślałam o tobie. I nie wiem co bym zrobiła,gdybym cię nie odnalazła.
Sam się roześmiał i przytulił ją powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
Kiedy ostatni raz był taki szczęśliwy? Z Jessicą? Czy po jej śmierci miał chwile prawdziwego szczęścia takie jak teraz?
Nieważne. W tej chwili nie chciał się tym martwić. Sprawa poczeka. Najważniejsza była teraz Sarah i jej ciało wyginające się w łuk,gdy pożądliwie całował jej szyję...


*


Zaraz wyrzucę tego laptopa przez okno – warknął Dean uderzając otwartą dłonią w blat stołu. Siedzieli z nosami w książkach i Internecie przez całe popołudnie,ale nie znaleźli nawet tropu na temat potwora,na którego polowali.
Nie wierzę,że to mówię,ale zgadzam się z Deanem. – przyznała Sarah przeciągając się na łóżku w ich pokoju. – Cholera,a wydawało mi się,że widziałam książkę na temat różnych potworów w naszej bibliotece.
I nie pomyślałaś o tym,żeby ją wziąć? – parsknął Dean – No nie wierzę w to co słyszę!
Wydawało mi się – powtórzyła – Zresztą nieważne. Gdzie jest Imoen tak w ogóle?
W pokoju. Ogląda „Przyjaciół”. Nie jestem nawet pewien,czy jest świadoma tego co się dzieje – zażartował.
Okej. – Sam wypuścił powietrze z płuc. – Sprawdziłem wszystkie możliwe mary senne,ale nie znalazłem nic,co pasowałoby do opisu.
Wydaje mi się,że to coś nie jest koszmarem. – stwierdziła Sarah. Winchesterowie spojrzeli na nią wyczekująco. – Kobiety miały gorączkę. Mogło im się wydawać,że to był sen,podczas gdy to coś naprawdę tam było.
Nowy gatunek strzygi? – zasugerował Dean – Karmi się energią życiową dzieci,ale może to jakaś chora odmiana,która...
Nawet nie kończ – wzdrygnęła się Sarah. – To okropne. I mam nadzieję,że nie masz racji.
To tak jak ja – mruknął Dean.
Przekonamy się w jeden sposób. Trzeba powęszyć w szpitalu dłużej. – oznajmił Sam.
Kiedy dojechali do szpitala i weszli na oddział całą trójką,zwrócili uwagę na ponurą atmosferę panującą wewnątrz. Nie było już tyle pacjentek co wcześniej,a i personel medyczny zdawał się przerzedzać.
Przepraszam? – Sam zaczepił rudowłosą pielęgniarkę stojącą tyłem. Odwróciła się i obdarzyła go niechętnym spojrzeniem. Zerknął na plakietkę.– Ehm...Roselyn? Jesteśmy z FBI. Wiesz może gdzie znaleźć doktora Atkinsa?
Robi obchód – rzuciła krótko odgarniając rudy kosmyk za ucho – Przepraszam,muszę już iść.
I wyminęła ich przyspieszając kroku. Dean skomentował to wzruszeniem ramion.
Atkinsa znaleźli w najbardziej oddalonej od wejścia sali. Próbował uspokoić roztrzęsioną pacjentkę. Towarzyszyła mu Marissa.
Siostro,proszę podać pacjentce coś na uspokojenie. – zwrócił się do Marissy. Ta skinęła głową i oddaliła się od łóżka. W progu natknęła się na Winchesterów i Sarę.
Hej Sam – powiedziała radośnie. – Co tu robicie?
Mamy kilka pytań do doktora. – oznajmił beznamiętnie Dean.
Kim wy...
Agenci! – zawołał doktor – Cieszę się,że was widzę.
Marissa popatrzyła na Sama z niepokojem.
Przyjdę do ciebie później,Marisso. Mam kilka pytań i do ciebie.
Atkins siedział przy łóżku kobiety w widocznej ciąży. Miała szeroko rozwarte oczy,a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w przyspieszonym rytmie.
Przysięgam,że to mi się nie śniło. – jęknęła w stronę lekarza.
Co się stało? – spytał Sam.
Kolejna fala – westchnął Atkins. – Ta pani też miała gorączkę i majaczy...
Nie! Widziałam to na własne oczy.
Co pani widziała? – spytał łagodnie Dean siadając na krawędzi łóżka. Kobieta spojrzała na niego przelotnie. Zawsze miał dar do komunikacji z płcią przeciwną.
To było dziś w nocy. Długo nie mogłam zasnąć,bo maleństwo nieźle kopało. Nagle usłyszałam jakiś hałas,a potem jakby...syk. Było ciemno,nawet księżyc nie świecił,ale widziałam jak ktoś wszedł do sali. To była kobieta,jestem tego pewna. Szła w moją stronę. Zaczęłam krzyczeć i ktoś przyszedł,ale ona uciekła.
Czuła pani wtedy coś? Jakiś zapach,na przykład siarkę?
Siarkę? Nie – Kobieta zmarszczyła brwi. – Ale tak,czułam coś. Jakby...przyprawa. Bardzo silna.
Przyprawa? – powtórzył wolno Sam.
Miała pani gorączkę – powiedział zniecierpliwiony lekarz. Łowcy zaś wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
Wiem co widziałam – upierała się pacjentka.
W porządku. Niech pani odpocznie. Zostało pani kilka dni do porodu.
Kiedy opuścili salę,Atkins się załamał.
Nie mam pojęcia co robić. Nie możemy dłużej ukrywać tych zniknięć. Wybuchnie panika.
Proszę się nie denerwować. Złapiemy tego,kto jest odpowiedzialny za te porwania,obiecuję – powiedziała Sarah kładąc mu rękę na ramieniu. – A na razie,czy możemy porozmawiać z pracownikami?
Oczywiście. Róbcie co trzeba,byle złapać tego sukinsyna – powiedział z zawiścią i oddalił się szybkim krokiem.
Porozmawiam z Marissą – powiedział ostrożnie Sam patrząc na Sarę. Ta odwzajemniła spojrzenie i choć niechętnie,skinęła głową.
Zaczekamy w samochodzie – oznajmił Dean.


*


Cieszę się,że znalazłaś chwilę – powiedział Sam siadając na krześle w pokoju pielęgniarek.
To ważna sprawa. Nikt nie wie co się dzieje i wszyscy nabrali wody w usta. Moim obowiązkiem jest pomóc,chociaż nigdy nie spodziewałabym się,że zostaniesz agentem FBI.
Marissa patrzyła na Sama z nieukrywanym podziwem. Zawsze jej imponował,ale to przebiło wszystko inne.
No tak. Ja też nie – mruknął – Ale to długa historia.
Nie zostaniesz dłużej,żeby powspominać dawne czasy,co? – spytała z żalem.
Nie – odparł zdecydowanie – Mam sporo na głowie. Ta sprawa nie jest jedyną,jaką prowadzimy.
Jasne – Marissa spuściła wzrok.
Sam zmarszczył brwi. Dziewczyna ewidentnie ciągle coś do niego czuła. Było mu jej żal,ale nie mógł nic z tym zrobić. On nie darzył jej uczuciem,a coś podpowiadało mu,że nawet jeśli spotkają się po przyjacielsku,Marissa będzie chciała to zmienić w coś więcej.
Atkins wspomniał,że te porwania mają miejsce od miesiąca. Zauważyłaś,żeby wcześniej działo się coś dziwnego?
Nie. Wszystko w normie.
A jakieś zmiany wśród personelu?
Nagle jej oczy rozszerzyły się.
Marissa?
Roselyn. Zaczęła pracować tu miesiąc temu. Ale to przecież niemożliwe. Prawda?
Wszystko jest możliwe. – odparł gwałtownie wstając. – Dzięki za pomoc.



*


Imoen wyłączyła telewizor i zamrugała powiekami. Nie wiedziała,jak dużo czasu spędziła na oglądaniu,ale serial pochłonął ją doszczętnie. Stwierdziła,że czas dać oczom odpocząć.
Na zewnątrz świeciło słońce i w pokoju było okropnie duszno. Wiedziała,że nie powinna stąd wychodzić,ale miała dość siedzenia w ukryciu. Nareszcie poczuła się lepiej i postanowiła to wykorzystać,zwłaszcza w tak piękną pogodę.
Narzuciła na ramiona cienki sweterek i wyszła z hotelu idąc gdzie nogi ją poniosą.
Była pod wrażeniem uroków Loveland. Miasteczko było urocze i pomyślała,że mogłaby zamieszkać w jednym z tych domków.
Cóż,gdyby była zwykłym człowiekiem.
Prędko odrzuciła od siebie tę myśl. Nie zamierzała się tym zadręczać.
Przecięła ulicę i wkroczyła do małego,tonącego w południowym słońcu parku. Przypomniał jej się pierwszy spacer z Winchesterami i Sarą. Wydawało się,że było to wieki temu. Zdecydowanie był to najlepszy dzień w jej ziemskiej przygodzie. Pamiętała radość,jaką odczuła tamtego dnia. Radość poznawania. Wszystko było takie nowe,a jednocześnie tak bliskie temu,co znała w Niebie. No i był to pierwszy raz,kiedy Dean szeroko odsłonił przed nią swoje prawdziwe oblicze.
Usiadła na drewnianej ławce i westchnęła cicho na roztaczający się widok gór otulających miasto z każdej strony. Niedaleko słychać było plusk wody w fontannie i śpiew ptaków na gałęziach kwitnących drzew. Zamknęła oczy i nasłuchiwała. Przez chwilę udawała,że znów jest w Edenie. Dopóki z transu nie wyrwał ją sygnał telefonu.
Cześć,Dean – przywitała się odbierając go.
Cześć Imo. Jak się czujesz?
Już dobrze. Cokolwiek mi dolegało,minęło.
Najwyraźniej Amara dała mi spokój – pomyślała.
To dobrze – usłyszała ciche westchnienie ulgi. – Niedługo będziemy wracać. Mamy nowy trop.
Niedługo? – zdziwiła się. Dean nie mógł dowiedzieć się,że wyszła.
Tak. Nic więcej nie zdążymy dziś zrobić. A co?
Nie,nic. – Poderwała się z ławki i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia z parku. – Czekam. Na razie.
Nieco drżącymi rękoma usiłowała schować telefon do kieszeni. Skręciła w ulicę,na końcu której znajdował się hotel i poczuła nagłe zderzenie.
Ojej,przepraszam – wymamrotała i podniosła wzrok. Wpadła na dziewczynę o rudych włosach. Zmierzyła ją uważnym wzrokiem i rozchyliła usta,jakby chciała coś powiedzieć. Zmrużyła jednak tylko oczy i wyminęła Imoen.
Niedoszłą anielicę przeszedł dreszcz. Ta dziewczyna wywołała w niej dziwne uczucie. Biła od niej negatywna aura,wciąż potrafiła to wyczuć.
Wzruszyła ramionami i przyspieszyła kroku.


*

Dean i Sarah czekali na młodszego Winchestera na parkingu przed wejściem do szpitala. Panowała między nimi niezręczna cisza. Ci dwoje,mimo iż nazywali się przyjaciółmi,nie czuli się do końca swobodnie w swoim towarzystwie. Niezręczność potęgował fakt,że Sarah krążyła wokół Impali jak lew po klatce.
Uspokój się – powiedział wreszcie Dean śledząc ją wzrokiem.
Jestem spokojna
Właśnie widzę – mruknął – Wiem,że jesteś zazdrosna o Marissę.
Nie jestem zazdrosna! – zaprotestowała zatrzymując się gwałtownie – Sam o wszystkim mi opowiedział.
Ach tak? No to dlaczego wyglądasz jak strzępek nerwów?
Bo... – zaczęła ale natychmiast urwała wzdychając ciężko – Nie jest mi dobrze ze świadomością,że mój chłopak rozmawia ze swoją byłą,która ciągle coś do niego czuje. Jak ty byś się czuł w takiej sytuacji?
Ja nie mam się czym martwić – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Jeśli chodzi o byłych facetów,owszem. Na twoim miejscu martwiłabym się czym innym.
Obdarzyła go przeciągłym spojrzeniem. Musiała mu to w końcu zasugerować,jeżeli on sam się nie domyślał.
Co masz na myśli? – Dean zmarszczył brwi.
No cóż – odchrząknęła. – Wydaje mi się,że...
Hej!
Sam wpadł na nich znienacka. Spojrzał na ich niepewne miny i spytał:
Wszystko gra?
Jasne – Sarah skinęła głową i posłała Deanowi spojrzenie w stylu "Lepiej to sobie przemyśl".
Dowiedziałeś się czegoś?
Mam podejrzaną. Marissa powiedziała,że porwania zbiegły się z przyjęciem na oddział jednej z pielęgniarek,Roselyn.
To ta ruda,która potraktowała nas jak powietrze? – upewnił się Dean.
Tak. To jej adres. Chyba powinniśmy złożyć jej wizytę.
Dean skinął głową i już miał zajmować miejsce kierowcy w Impali,kiedy nagle dostrzegł zbliżającą się znajomą postać. Kobieta uniosła wzrok znad wózka,zauważyła go i uśmiechnęła się przyjaźnie.
Agent Lewis! Nie sądziłam,że jeszcze pana spotkam.
Dzień dobry pani James. – powiedział podchodząc do kobiety. – Jak się czuje Mia?
Wszystko w porządku. To po prostu badanie okresowe – wskazała dłonią na szpital.
Jego uwagę przykuła czerwona wstążeczka przywiązana do wózka.
Po co to pani? – spytał wskazując na wózek.
Och,wstążka. Właściwie nie wiem. Moja babcia pochodziła z Polski i zawsze kazała rodzinie wiązać taką wstążkę na wózku. Ponoć odstrasza złe moce.
Zatem niech lepiej ją pani zachowa – powiedział uśmiechając się lekko i pożegnał się.


*


Roselyn będzie dziś wieczorem w pracy? – spytał Dean pociągając długi łyk z butelki piwa.
Nie. Marissa twierdzi,że ma dziś wolne.
Cudownie. Zatem zabijemy ją,czymkolwiek jest.
Skoro o tym mowa... – Sam odchylił się na krześle – Czerwona wstążka i porwania pasują do mamuny.
Mamuna? – powtórzył Dean krzywiąc się.
To słowiański demon powstały z ducha ciężarnej kobiety. Porywa noworodki i karmi się ich energią. Dawne podania mówią,że aby zabezpieczyć dziecko
przed porwaniem należy zawiązać mu na ręce czerwoną wstążkę.
A co z tymi przyprawami?
O,mam. Używa liści laurowych aby wywołać wizje.
To dlatego wszystkie kobiety majaczyły – mruknął do siebie Dean. – Jak ją zabić?
Pracuję nad tym. Ale skoro to demon to nie zaszkodzi standardowe wyposażenie.
Miejmy nadzieję,że wystarczy.
Wieczorem udali się pod adres podsunięty przez Marissę. Sarah postanowiła tego wieczoru zostać z Imoen. Chłopcy sobie poradzą,a jej szkoda było po raz kolejny ją zostawiać.
Dom Roselyn mieścił się na obrzeżach miasta,kawałek drogi od motelu. Dean zaparkował Impalę tuż za rogiem,dla bezpieczeństwa.
To jak? Rozmawiamy z nią na spokojnie czy od razu przechodzimy do rzeczy? – spytał Sam wymieniając magazynek.
Cóż,ja jestem za tym drugim – mruknął Dean.
Jak zwykle – skwitował Sam. –Pamiętaj,nie wiemy,czy to naprawdę ona. Lepiej spróbujmy się upewnić.
Dom,który miał należeć do Roselyn emanował pustką – na trawniku nie było żadnych kwiatów,a trawa była zdecydowanie za długa. W dodatku w oknach nie świeciło się światło.
Mimo to,zapukali. Zero odzewu.
Roselyn? – zawołał Dean – Wiemy,że tam jesteś. Chcemy porozmawiać.
Wciąż nic.
Chyba nic nie wyjdzie z twojego „po dobroci”,Sammy – skwitował starszy Winchester i szykował się do wyważenia drzwi,kiedy nagle zalało ich światło. W ich stronę szedł podstarzały mężczyzna w szlafroku.
Hej! Kim jesteście? – zawołał nieprzyjaznym tonem.
My,eee,przyjaciółmi Roselyn. – odparł Sam.
Roselyn? – Facet skrzywił się – Jakiej Roselyn? Tu nikt nie mieszka!
Bracia popatrzyli po sobie podejrzliwie.
Wynoście się,albo zadzwonię po policję.
Jasne – mruknął Sam.
Zdezorientowani wrócili do samochodu.
Świetnie! – sapnął Dean – Twoja eks sobie z nami pograła! Pewnie ona też jest mamuną!
To niemożliwe. Wyraźnie widziałem ten adres w aktach szpitala.
No cóż,to chyba coś ci się przywidziało.
Już mieli wsiadać do samochodu,kiedy zadzwonił telefon Deana.
Sarah? – zdziwił się.
Wracajcie! Ale już,nie mam czasu na wyjaśnienia!
Serce zabiło mu mocniej z niepokoju. Imoen. Coś jej się stało. Ze ściśniętym żołądkiem wsiadł za kierownicę i przycisnął pedał gazu do oporu. Wrócili do motelu łamiąc milion drogowych przepisów.
Zadyszani otworzyli drzwi z impetem. Sarah w pośpiechu pakowała sprzęt łowcy do toreb. W samym pokoju widoczne były ślady walki – rozbity wazon,przewrócone krzesło i drobne plamy krwi na posadzce.
Co się stało? – spytał Sam.
Roselyn. Nie wiem skąd wiedziała,ale przyszła po Imoen. Próbowałam z nią walczyć,ale ogłuszyła mnie i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam,już ich nie było.
Cholera,dlaczego? – warknął Dean uderzając pięścią w rozprutą poduszkę. – Czego te wszystkie draństwa od niej chcą?
Sam i Sarah wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Blake mocno zaciskała usta,zaś zmieszanej miny Winchestera nie dało się określić.
Zrobił krok do przodu i wziął głęboki oddech.
Dean...musisz o czymś wiedzieć. Mamuny nie porywają tylko niemowląt. Nękają też kobiety w ciąży.


---------------------------------------------------------------------------

Nie odzywam się do Was,wiedźmy jedne :D Zwłaszcza Monika,która strzeliła z przypuszczeniem,że Imo jest w ciąży kilka rozdziałów wcześniej xD Kariera w Nowym Orleanie murowana :D 
Jak widzicie to nie Amara stoi za porwaniami. Przerabiałam ostatnio słowiańską mitologię i natknęłam się na mamunę,część jej opisu jest autentyczna,w tym wstążeczka na wózku a część z wysysaniem energii wymyśliłam dla potrzeb opowiadania. Swoją drogą,jak twórcom SPN brakuje weny na potwory to mogliby i z niej zaczerpnąć,a nie wymyślać jakichś chitters,no błagam.
Tyle ode mnie,męczcie się z czekaniem na następny :D


3 komentarze:

  1. Oooo pierwsza :D też tak przeczuwałam jak Monika, ale wolałam się nie odzywać dopóki rozdział tego nie potwierdzi :D ale super, mały Winchester się pojawi o ile ta mamuna go nie porwie :D ale się cieszę, sprawiłaś mi radość, ale z drugiej strony teraz martwię się o Imoen, mam nadzieję, że ta Roselyn nic jej nie zrobię. Czekam na kolejny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha,no to się cieszę bardzo,cieszcie się :D Spokojnie,o porwaniu będzie w następnym + reakcja Deana,mam nadzieję że się spodoba :P

      Usuń
  2. Hej w końcu wróciłam co do rozalinne mam mieszane uczucia co ona chce zrobić Imo wiedzałam,że Merisa nie jest potworem pozdrawiam i już nadrabiam

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria