środa, 7 października 2015

5. Well,you are not mine anymore*

Zanim wrócili,Dean zdążył uprzedzić Imoen o przyjeździe Castiela i nakazać jej trzymać buzię na kłódkę odnośnie swojej samodzielnej wyprawy. Tym razem jednak nie posunął się do gróźb,lecz pozostał przy grzecznej prośbie. Incydent z upadkiem sprawił,że zatarła się w nim surowość i złość. Dotyk jej gładkich dłoni na jego silnych ramionach skruszył lód,którym skuło się jego serce dla aniołów. Była tak delikatna,że poczuł się jak palant traktując ją jak byle demona. A kiedy uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy...
– Dean,w porządku?
Zamrugał oczami i zorientował się,że zamarł wpatrując się w trzymanego w dłoniach hamburgera. Zanim przyjechał Cas,zdążył pojechać po coś do jedzenia.
Sam wpatrywał się brata ze zmarszczonymi brwiami.
– No co? – Dean szybko odzyskał fason – Delektuję się tym cudem. Nie musiałbym tego robić,gdyby w lodówce było coś normalnego do jedzenia.
Sam wzruszył ramionami.
– W porządku,Dean. – powiedział łagodnie Castiel. – Powiedz,czego się dowiedzieliście.
Opowiedzieli mu więc o swoich przypuszczeniach co do pochodzenia Imoen i jej dziwnym zachowaniu,które jest wynikiem tej teorii,jednak ani słowem nie wspomnieli o porannych poszukiwaniach.
– To bardzo...niepokojące – stwierdził na koniec Cas opierając dłonie o krawędź krzesła. – Nie mam pojęcia,dlaczego ten jeden konkretny anioł jest odizolowany od reszty.
– Przeszukamy z Deanem bibliotekę. Może coś znajdziemy.
– Nie sądzę – stwierdził Cas. – Skoro nawet my anioły tego nie wiemy to co dopiero ludzie?
– To nie musi być napisane wprost,Cas. Wystarczy,że trafimy na jakąś wzmiankę w mitologii.
– Może nie będzie potrzeby... – Cas zamyślił się – Sprawdzę, skąd pochodzi jej łaska.
– Nie można było tak od razu? – Dean machnął dłonią zniecierpliwiony.
– Nie,Dean. Straciła zbyt wiele energii. Nie mogłem ryzykować. Za to teraz nic nie stoi na przeszkodzie.
– Więc na co czekamy?
Udali się do sypialni przeznaczonej na lokum dla Imoen. Po rannym wybryku, Sarah ostatecznie została wyznaczona do pilnowania anielicy,więc nie spuszczała jej teraz z oka.
Bez ceregieli Castiel podszedł do niej i położył dwa palce na jej czole. Imoen poczuła gwałtowny przypływ energii. Wewnątrz niej wszystko drżało,tak,jakby jej moc zbuntowała się chcąc wyrzucić obcą energię. I rzeczywiście,po chwili błysnęło i Castiel wylądował na przeciwległej ścianie.
– Cas! – Dean pomógł mu wstać. Spojrzał na anioła przenikliwie i zmarszczył brwi – Co się stało?
– Jej łaska...mnie odepchnęła.
– Bóg chyba nie chciał,żeby cokolwiek jej zagrażało – stwierdził Sam – Z ingerencją w umysł włącznie.
– No to świetnie. Czekają nas noce z zakurzonymi bzdurami. Po prostu ekstra.


*


– Będą chcieli poznać twoje pochodzenie różnymi metodami,ale cię nie skrzywdzą. Musisz mi uwierzyć. Znam ich. Wprawdzie minęło trochę lat...ale to wystarczy.
To właśnie powiedziała jej Sarah,kiedy Winchesterowie wraz z rannym Castielem opuścili pomieszczenie. Imoen jej uwierzyła,lecz nie dlatego,że z natury była łatwowierna,acz dlatego,że sama już się o tym przekonała. To prawda,bała się impulsywnego Deana,który kilkakrotnie jej groził,ale zrozumiała,że gdyby tylko zechciał,z łatwością by ją uśmiercił. A do tej pory żaden z mężczyzn tego nie chciał.
– Dlaczego tak bardzo im na tym zależy? – spytała cicho. – Przecież powiedziałam wszystko.
Tak ci się wydaje – pomyślała Sarah zaciskając usta. Podczas gdy Dean wyruszył na poszukiwanie „czegoś jadalnego” jak to ujął,Sam opowiedział jej o boskim ogrodzie będącym domem anielicy. Słuchając historii,odniosła wrażenie,że Imoen jest pewnego rodzaju zabawką dla archaniołów,ptaszkiem w złotej klatce,żyjącym w beztrosce i nieświadomości. Pytanie tylko:dlaczego?
No a skoro w nieświadomości miała pozostać,wolała nie zdradzać anielicy,że jej życie to tylko część jakiegoś tajemniczego boskiego planu.
– Widzisz,my ludzie lubimy wiedzieć jak najwięcej o innych ludziach.
– Ale ja nie jestem człowiekiem.
– Zgoda. O innych formach życia.
– A czy ty wiesz dużo o Samie,Deanie i Castielu? – spytała niespodziewanie Imoen.
– Właściwie to nie – Sarah spuściła wzrok – Do wczoraj nie wiedziałam,że anioły w ogóle istnieją,więc o Castielu nie wiem nic. A Sama i Deana spotkałam kilka lat temu. Uratowali mi życie. I nie tylko mnie. Ocalili wielu ludzi.
– To bardzo piękne – Imoen uśmiechnęła się szeroko.
– Taaak,no cóż – mruknęła Sarah. – To ich praca. Moja także.
Imoen nie wiedziała o istnieniu potworów i zjaw,więc Sarah opowiedziała jej o nich i o poszukiwaniach Sama i Deana. Słuchała z zapartym tchem. Odniosła wrażenie,że znów jest w Edenie i wysłuchuje opowieści Gabriela. Pierwszy raz podczas pobytu na Ziemi poczuła się całkiem spokojna.
– Więc...chciałaś odnaleźć Sama i Deana,bo ich spotkanie odmieniło całe twoje życie i w związku z tym chciałaś lepiej ich poznać? – Imoen sprawdzała czy dobrze rozumie ludzkie losy.
Sarah przeczesała palcami włosy i uśmiechnęła się nerwowo.
– Właściwie to chodzi mi o Sama. My kiedyś...ehm...
Nie wiedziała,czy powinna tłumaczyć nieludzkiej istocie swoje skomplikowane życie uczuciowe,skoro dla niej było już wystarczająco trudne. Na szczęście nie musiała,bo oto do głowy przyszedł jej pewien pomysł.
– Nieważne – odparła po prostu uważnie omiatając wzrokiem anielicę – Hej,wiesz co?Skoro jesteś teraz wśród ludzi,i w dodatku kobietą to musimy sprawić ci nowe ubrania.
Imoen przechyliła głowę nic nie rozumiejąc.
– My ziemskie kobiety uwielbiamy kupować ubrania i inne dodatki – wyjaśniła – Fizycznie jesteś teraz jedną z nas,więc musisz się wpasować. Idziemy na zakupy!


*


Zakupy? – Dean skrzywił się – W sensie zakupy-zakupy?Zguba każdego faceta?
– Oh,daj spokój Dean – Sarah przewróciła oczami. – Ona potrzebuje czegoś do ubrania.
Widząc,że dalej ma minę,jakby spoglądał na krzyżówkę wilkołaka z ghulem,dodała:
– Nie przejmuj się kosztami. Marcy Reynolds za wszystko zapłaci. – wyszczerzyła się
– Że jak???
– Myślisz,że tylko wy podrabiacie karty kredytowe?
Dean wymamrotał pod nosem coś o przebiegłości Sary i machnął ręką.
– Dobra. Ale nie spędzamy nad tym więcej niż dwóch godzin.
– Dean,poradzisz sobie sam? – spytał Castiel.
Starszy z braci zmarszczył brwi.
– Jasne. Dlaczego?
– Kiedy wy pojedziecie,ja kontynuuję leczenie Sama.
Odkąd Gadrieel opuścił ciało jego brata,to Cas zajął się jego leczeniem. Cała trójka udawała,że nic się nie stało,ale teraz wyrzuty sumienia targały Deanem podwójnie-z powodu śmierci Kevina oraz urazu jaki żywił do niego Sam. Brat miał żal,że Dean postąpił wbrew jego woli. I chociaż ich relacje nieco się poprawiły,polegały jedynie na trzymaniu „zawodowego” dystansu. Dean miał tego dość. To poczucie winy wypalało go od środka. Dodatkowe osoby na głowie tylko wzmagały płomienie trawiące jego wnętrze. Po prostu...to było za niego dużo. Miał ochotę wsiąść w Impalę i zniknąć gdzieś z dala od tego wszystkiego. Ale na razie pozostało mu oddanie się na tortury dla każdego mężczyzny. Westchnął i zabrał kluczyki.

*


Niektórzy klienci i personel nieco niechętnie spoglądali na drobną brunetkę przemierzającą kolejne rzędy wieszaków z wyrazem nieopisanego zdumienia na niewinnej twarzyczce. Byli też i tacy,których ten widok bawił i ci,których ten widok napawał refleksją,bowiem nie sądzili,że można z takim entuzjazmem chwytać się codzienności. Tak właśnie myślał Dean. Iskierki podniecenia w oczach Imoen dostrzegł już podczas jazdy,kiedy wyglądała przez okno chłonąc miejski krajobraz. Wyzwoliły one w jego sercu kolejną falę ciepła. Cholera,Winchester,źle z tobą!
– Więc po co właściwie kobietom te wszystkie sukienki,bluzki i buty? – spytała Imoen odkładając wieszak na miejsce. Pozostawiła wybór odpowiednich strojów Sarze,ona po prostu się rozglądała.
– Żeby dobrze wyglądać – odparła Sarah marszcząc brwi. Dobierała kolejny zestaw.
– Dlaczego to takie ważne?
– Ludzie najczęściej oceniają drugą osobę po wyglądzie. To brutalne,ale tak najczęściej jest. Jeśli dobrze wyglądasz,jest ci w życiu łatwiej,bo ludzie są z reguły życzliwsi.
Imoen przygryzła wargę i myślała przez chwilę.
– Więc jeśli ładnie się ubiorę to Dean będzie dla mnie milszy?
Sarah podniosła wzrok i stłumiła śmiech.
– Możliwe – powiedziała przez zaciśnięte usta – On bywa porywczy i niedelikatny. Nie tak jak Sam...
Urwała i zdjęła z wieszaka pierwsze lepsze spodnie. Wcisnęła je Imoen.
– Masz. Przymierz jeszcze te.
Rzuciła ukradkiem wzrokiem na Winchestera. Podejrzewała,że wolałby w tej chwili ryzykować życiem polując na ducha zamiast cierpieć katusze w tym męskim piekle. Tymczasem jej uwagę przykuła prosta,czarna sukienka z powleczonym koronką tyłem sięgającym niemal pośladków. Tak dawno nie miała na sobie sukienki! A tym bardziej dla kogo jej założyć. Westchnęła cichutko odwieszając ją. Minie sporo czasu,zanim będzie miała powód by coś takiego założyć. Jeśli w ogóle...
– Saro? – nagle dobiegł ją głos Imoen. Wyglądała na zdezorientowaną. – Dlaczego twoja twarz jest czerwona?
– Co? – zdziwiła się,chociaż sama sobie zaprzeczyła. Odruchowo potarła policzki. – Wydaje ci się.
– Oh! – Imoen wydała z siebie zduszony okrzyk upuszczając dżinsy na podłogę – Ja wiem o co chodzi! Gabriel mi o tym opowiadał!
– Ciekawe,czy pominął historyjkę o dzieciach w kapuście – mruknęła Sarah podnosząc spodnie.
– Ty lubisz Sama – stwierdziła z dumą Imoen. – A jeśli ziemska kobieta lubi mężczyznę to chce mu się podobać. Proszę proszę,jak to wszystko do siebie pasuje – ostatnie zdanie wymruczała.
– Nie tak głośno! – syknęła Sarah widząc reakcję ludzi. Westchnęła jednak i przyznała: – Okej. To prawda.
– Więc kup coś takiego.
– To nic nie zmieni. Nie wiem,co mówił ci ten Gabriel czy jak mu tam,ale to nie jest tak proste,jakie się wydaje. – ucięła zabierając rzeczy w stronę kasy.
Imoen pozostała w jednym miejscu ze zmarszczonymi brwiami. Poczuła się...oszukana. Nie wiedziała tylko przez kogo-ludzi czy anioły. Słuchała opowieści archaniołów z zapartym tchem,ale teraz jak się okazywało,rozmijały się z rzeczywistością.


*


Dean siedział na kanapie najwyraźniej ustawionej z litości dla facetów przybyłych na zakupy ze swoimi kobietami i przyglądał się owym. Zabijał w ten sposób czas i usiłował dojść do porządku nad swoimi dziwnymi zapędami w stronę Imoen. Posyłał im przeciągłe spojrzenia,a one odpowiadały uśmiechem znad stojaków. Już miał podejść do jednej z nich,wysokiej blondynki,kiedy na sofie obok niego wylądowała Sarah.
– Wyglądasz jakbyś siedział tu za karę – powiedziała siląc się na żartobliwy ton.
– Bo tak jest. – mruknął.
Blake oblizała usta i spuściła wzrok.
– Słuchaj,przepraszam za to co powiedziałam rano. Nie powinnam podważać waszych decyzji.
– Nie,w porządku. Właściwie to masz trochę racji. Chodzi o to,że czasami za bardzo zachowujemy się jak łowcy. Liczy się tylko unicestwianie innych stworzeń,jakie by one nie były. To nie zawsze jest właściwe.
Pokiwała ze smutkiem głową analizując każde słowo. Po chwili jednak uśmiechnęła się delikatnie.
– Cóż,chyba macie zbyt dużo doświadczenia.
Dean zaśmiał się krótko.
– Mogę cię o coś zapytać?
– Pytaj.
– Wiem,że przeszliście dużo. Czytałam o tym w książkach. Ale na książkach nie kończy się wasza historia. Nie będę pytać co działo się dalej. To pewnie w niektórych względach bolesne. Ale...kiedy wychodziliśmy,Castiel wspomniał coś o dokończeniu leczenia Sama. Chcę wiedzieć...czy z nim wszystko w porządku?
Jej rozmówca spuścił wzrok i uśmiechnął się ironicznie pod nosem. Kolejna osoba,którą być może zawiódł.
– Nic mu nie będzie. Ja go w to wciągnąłem i ja zrobię wszystko,żeby go wyciągnąć. – powiedział szybko. – Gdzie Imoen?
Napotkał jej spojrzenie,kiedy odwracała głowę w ich kierunku. Zmieniła ubranie Sary na sięgającą kolan sukienkę w kwiatki. Wyglądała tak pięknie i świeżo,że to aż nienaturalne. No ale czego innego się spodziewać po aniele?
Podeszła do nich z nieśmiało opuszczoną głową.
– No i jak?Wyglądam teraz jak człowiek?
– Absolutnie – Dean zamrugał odrywając od niej wzrok. Oprzytomniał – No,to jeśli mamy to załatwione,będę wdzięczny jak już wrócimy.
– Pójdę zapłacić i możemy jechać – odparła Sarah.
– W takim razie czekam przy Impali.
Oparł się o maskę samochodu z rękoma wsuniętymi w kieszenie skórzanej kurtki. Do jego zmartwień dołączyło właśnie kolejne. Potrzebował jakiejś kobiety,dzięki której mógłby uwolnić się chociaż na chwilę od wyrzutów sumienia i złapać drugi,głębszy oddech zanim ponownie zanurkuje w odmętach podświadomości by zmierzyć się z własnym sumieniem. Ale,jak na ironię,jedyną,która go w tej chwili interesowała była aniołem i zamiast wyciągnąć pomocną dłoń, tylko coraz bardziej ciągnęła go na dno. Owszem,kobiety,którym przyglądał się w sklepie były atrakcyjne,ale Imoen przyćmiewała je wszystkie nie tylko urodą,ale i swoim stylem bycia. Nigdy nie pociągały go cnotliwe laski,ale z nią było inaczej. Nie była niewinna z wyboru,tylko dlatego,że tak ją nauczono. Jak laleczkę ozdabiającą niebiańskie salony.
– Czy to rozmarzone spojrzenie to znak,że myślałeś o mnie?
Drgnął i odwrócił głowę na dźwięk niskiego głosu,w którym pobrzmiewał szkocki akcent. Przed nim stał Crowley w swoim nieodłącznym czarnym garniturze. W jego oczach błyskało rozbawienie.
Chwycił za rękojeść ostrza ukrytą za pazuchą.
– Mówiłem,że jak cię zobaczę następnym razem będziesz...
– Martwy,tak,kojarzę – demon przewrócił oczami. – Ale nie rozmawiajmy o przeszłości. Nie spodziewałem się zastać cię w takim miejscu.
Rozejrzał się po ruchliwym parkingu przed centrum handlowym. Dean popatrzył na niego z pogardą.
– W każdym razie... – kontynuował Crowley – Gadrieela tymczasowo mamy z głowy,więc proponuję teraz olać go i zająć się czymś innym. Na przykład zniszczeniem Abaddon.
– Ta,powodzenia – mruknął Dean – Właściwie to Rycerza Piekła nie da się zabić.
– Ale jest coś,co zabije Rycerza – oznajmił Crowley z dumą. – Broń, której archaniołowie używają do egzekucji. Pierwsze Ostrze.
Dean uniósł brwi i zacisnął mocniej dłoń na nożu.
– Nigdy o nim nie słyszałem. Mogę cię teraz zabić?
– Szukałem tego ostrza przez lata. Najbliżej był jeden z moich psów,ale przepadł,kiedy walczył ze stronnikami Abaddon. Twierdził,że wie o Ostrzu. Niestety zanim zdążył zdobyć broń,łowca imieniem John Winchester nakrył go.
Jak zwykle na dźwięk imienia swego ojca,Dean drgnął,ale schował broń.
– Jestem tutaj by zobaczyć,czy w słynnym dzienniku Johna Winchestera znajduje się coś o Ostrzu-broni,która może zabić Abaddon.
– Chcesz polować?Ze mną?– spojrzał na demona z politowaniem.
– Kocham komedie z nami w roli głównej.
Mierzyli się wzrokiem przez chwilę,aż w końcu Dean wyciągnął z wewnętrznej kieszeni dziennik ojca.
– Jest – powiedział kartkując dziennik – Napisał o protegowanym,który zabił Abaddon,ale to wszystko.
Crowley zajrzał mu przez ramię.
– A co to za liczby na marginesie?
– Nie twoja sprawa.
– Będziesz się tak ze mną bawić? – Crowley powoli tracił cierpliwość. Dean także.
– To kod jednej ze skrytek taty – odparł niechętnie – Mógł coś ukryć w którejś z nich.
– Dobra – Crowley klasnął w dłonie – Idziemy znaleźć tatusiową skrytkę?
– A mam pewność,że to nie pułapka?
Król Piekła odrzucił głowę do tyłu.
– Cóż,nie masz. Na tym polega zabawa – uśmiechnął się przebiegle.
Starszy z Winchesterów spuścił wzrok zastanawiając się przez chwilę.
– Dam ci znać – powiedział krótko.
Crowley skinął tylko głową i zniknął tak szybko,jak się pojawił. W samą porę,bo nadchodziły Sarah i Imoen.


*


Stojąc w kolejce,Sarah mimochodem wyjrzała przez okno. Zmarszczyła brwi i nagle zamarła.
To był on. Ten demon,na którego polowała!Który odsłonił jej oczy na prawdę o rodzinie,ale i na cierpienie i ból. Przez którego także została łowcą. Wolno przełknęła ślinę nie wierząc w to,co widzi. Dean najzwyczajniej w świecie z nim rozmawiał!
– Proszę pani? – czarnoskóra sprzedawczyni sprowadziła jej myśli do rzeczywistości. – Należy się trzysta dwadzieścia sześć dolarów.
Bez słowa podała jej kartę i wróciła do obserwowania sceny,ale demon zniknął,a Dean wsiadł do samochodu. Chwyciła torby i na drżących nogach wraz z Imoen opuściły sklep.
Zachowaj pozory.


------------------------------------------------------------
* Tytuł rozdziału odnosi się oczywiście nie do relacji Deana i Sary,lecz jest to metafora zaufania,które ona w stosunku do Winchestera utraciła.
Aww,to już dziś,już dziś,już dziś! 11 sezon do nas zawita <3 Skaczę pod sufit. Wybacz cyrylico,Winchesterowie będą jutro numerem jeden :D Tymczasem zostawiam was z tym kolejnym rozdziałem,w którym pozwoliłam sobie namieszać(a co!). Rozmowa Deana z Crowleyem jest autentyczną rozmową z 11 odcinka 9 sezonu. Zmieniłam jedynie okoliczności,w których się ona odbyła. 
Mykam obejrzeć Flasha ^^

2 komentarze:

  1. Boski rozdział. Dean i Crowley? Osobiście uwielbiam ich w akcjach :P Crowley jest the best demonem, uwielbiam go, ale Ty oczywiście wiesz, że najbardziej kocham Deana ;) hmm... ciekawa jestem czy Sarah wypyta Winchestera o Crowley'a i dlaczego ona i demon spotkali się ze sobą? Aż mnie zaintrygowałaś ;)
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością.
    http://dark-of-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam,że ten rozdział wyszedł dobry :) I tak,też kocham Deana i Crowleya w akcji :D

      Usuń

Theme by Hanchesteria