Zanim wrócili,Dean zdążył
uprzedzić Imoen o przyjeździe Castiela i nakazać jej trzymać
buzię na kłódkę odnośnie swojej samodzielnej wyprawy. Tym razem
jednak nie posunął się do gróźb,lecz pozostał przy grzecznej
prośbie. Incydent z upadkiem sprawił,że zatarła się w nim
surowość i złość. Dotyk jej gładkich dłoni na jego silnych
ramionach skruszył lód,którym skuło się jego serce dla aniołów.
Była tak delikatna,że poczuł się jak palant traktując ją jak
byle demona. A kiedy uniosła głowę i spojrzała mu prosto w
oczy...
– Dean,w porządku?
Zamrugał oczami i zorientował
się,że zamarł wpatrując się w trzymanego w dłoniach hamburgera.
Zanim przyjechał Cas,zdążył pojechać po coś do jedzenia.
Sam wpatrywał się brata ze
zmarszczonymi brwiami.
– No co? – Dean szybko
odzyskał fason – Delektuję się tym cudem. Nie musiałbym tego
robić,gdyby w lodówce było coś normalnego do jedzenia.
Sam wzruszył ramionami.
– W porządku,Dean. –
powiedział łagodnie Castiel. – Powiedz,czego się
dowiedzieliście.
Opowiedzieli mu więc o swoich
przypuszczeniach co do pochodzenia Imoen i jej dziwnym
zachowaniu,które jest wynikiem tej teorii,jednak ani słowem nie
wspomnieli o porannych poszukiwaniach.
– To bardzo...niepokojące –
stwierdził na koniec Cas opierając dłonie o krawędź krzesła. –
Nie mam pojęcia,dlaczego ten jeden konkretny anioł jest odizolowany
od reszty.
– Przeszukamy z Deanem
bibliotekę. Może coś znajdziemy.
– Nie sądzę – stwierdził
Cas. – Skoro nawet my anioły tego nie wiemy to co dopiero ludzie?
– To nie musi być napisane
wprost,Cas. Wystarczy,że trafimy na jakąś wzmiankę w mitologii.
– Może nie będzie
potrzeby... – Cas zamyślił się – Sprawdzę, skąd pochodzi jej
łaska.
– Nie można było tak od
razu? – Dean machnął dłonią zniecierpliwiony.
– Nie,Dean. Straciła zbyt
wiele energii. Nie mogłem ryzykować. Za to teraz nic nie stoi na
przeszkodzie.
– Więc na co czekamy?
Udali się do sypialni
przeznaczonej na lokum dla Imoen. Po rannym wybryku, Sarah
ostatecznie została wyznaczona do pilnowania anielicy,więc nie
spuszczała jej teraz z oka.
Bez ceregieli Castiel podszedł
do niej i położył dwa palce na jej czole. Imoen poczuła gwałtowny
przypływ energii. Wewnątrz niej wszystko drżało,tak,jakby jej moc
zbuntowała się chcąc wyrzucić obcą energię. I rzeczywiście,po
chwili błysnęło i Castiel wylądował na przeciwległej ścianie.
– Cas! – Dean pomógł mu
wstać. Spojrzał na anioła przenikliwie i zmarszczył brwi – Co
się stało?
– Jej łaska...mnie
odepchnęła.
– Bóg chyba nie chciał,żeby
cokolwiek jej zagrażało – stwierdził Sam – Z ingerencją w
umysł włącznie.
– No to świetnie. Czekają
nas noce z zakurzonymi bzdurami. Po prostu ekstra.
*
– Będą chcieli poznać twoje
pochodzenie różnymi metodami,ale cię nie skrzywdzą. Musisz mi
uwierzyć. Znam ich. Wprawdzie minęło trochę lat...ale to
wystarczy.
To właśnie powiedziała jej
Sarah,kiedy Winchesterowie wraz z rannym Castielem opuścili
pomieszczenie. Imoen jej uwierzyła,lecz nie dlatego,że z natury
była łatwowierna,acz dlatego,że sama już się o tym przekonała.
To prawda,bała się impulsywnego Deana,który kilkakrotnie jej
groził,ale zrozumiała,że gdyby tylko zechciał,z łatwością by
ją uśmiercił. A do tej pory żaden z mężczyzn tego nie chciał.
– Dlaczego tak bardzo im na
tym zależy? – spytała cicho. – Przecież powiedziałam
wszystko.
Tak ci się wydaje –
pomyślała Sarah zaciskając usta. Podczas gdy Dean wyruszył na
poszukiwanie „czegoś jadalnego” jak to ujął,Sam opowiedział
jej o boskim ogrodzie będącym domem anielicy. Słuchając
historii,odniosła wrażenie,że Imoen jest pewnego rodzaju zabawką
dla archaniołów,ptaszkiem w złotej klatce,żyjącym w beztrosce i
nieświadomości. Pytanie tylko:dlaczego?
No a skoro w nieświadomości
miała pozostać,wolała nie zdradzać anielicy,że jej życie to
tylko część jakiegoś tajemniczego boskiego planu.
– Widzisz,my ludzie lubimy
wiedzieć jak najwięcej o innych ludziach.
– Ale ja nie jestem
człowiekiem.
– Zgoda. O innych formach
życia.
– A czy ty wiesz dużo o
Samie,Deanie i Castielu? – spytała niespodziewanie Imoen.
– Właściwie to nie – Sarah
spuściła wzrok – Do wczoraj nie wiedziałam,że anioły w ogóle
istnieją,więc o Castielu nie wiem nic. A Sama i Deana spotkałam
kilka lat temu. Uratowali mi życie. I nie tylko mnie. Ocalili wielu
ludzi.
– To bardzo piękne – Imoen
uśmiechnęła się szeroko.
– Taaak,no cóż – mruknęła
Sarah. – To ich praca. Moja także.
Imoen nie wiedziała o istnieniu
potworów i zjaw,więc Sarah opowiedziała jej o nich i o
poszukiwaniach Sama i Deana. Słuchała z zapartym tchem. Odniosła
wrażenie,że znów jest w Edenie i wysłuchuje opowieści Gabriela.
Pierwszy raz podczas pobytu na Ziemi poczuła się całkiem spokojna.
– Więc...chciałaś odnaleźć
Sama i Deana,bo ich spotkanie odmieniło całe twoje życie i w
związku z tym chciałaś lepiej ich poznać? – Imoen sprawdzała
czy dobrze rozumie ludzkie losy.
Sarah przeczesała palcami włosy
i uśmiechnęła się nerwowo.
– Właściwie to chodzi mi o
Sama. My kiedyś...ehm...
Nie wiedziała,czy powinna
tłumaczyć nieludzkiej istocie swoje skomplikowane życie
uczuciowe,skoro dla niej było już wystarczająco trudne. Na
szczęście nie musiała,bo oto do głowy przyszedł jej pewien
pomysł.
– Nieważne – odparła po
prostu uważnie omiatając wzrokiem anielicę – Hej,wiesz co?Skoro
jesteś teraz wśród ludzi,i w dodatku kobietą to musimy sprawić
ci nowe ubrania.
Imoen przechyliła głowę nic
nie rozumiejąc.
– My ziemskie kobiety
uwielbiamy kupować ubrania i inne dodatki – wyjaśniła –
Fizycznie jesteś teraz jedną z nas,więc musisz się wpasować.
Idziemy na zakupy!
*
– Oh,daj spokój Dean –
Sarah przewróciła oczami. – Ona potrzebuje czegoś do ubrania.
Widząc,że dalej ma minę,jakby
spoglądał na krzyżówkę wilkołaka z ghulem,dodała:
– Nie przejmuj się kosztami.
Marcy Reynolds za wszystko zapłaci. – wyszczerzyła się
– Że jak???
– Myślisz,że tylko wy
podrabiacie karty kredytowe?
Dean wymamrotał pod nosem coś
o przebiegłości Sary i machnął ręką.
– Dobra. Ale nie spędzamy nad
tym więcej niż dwóch godzin.
– Dean,poradzisz sobie sam? –
spytał Castiel.
Starszy z braci zmarszczył
brwi.
– Jasne. Dlaczego?
– Kiedy wy pojedziecie,ja
kontynuuję leczenie Sama.
Odkąd Gadrieel opuścił ciało
jego brata,to Cas zajął się jego leczeniem. Cała trójka
udawała,że nic się nie stało,ale teraz wyrzuty sumienia targały
Deanem podwójnie-z powodu śmierci Kevina oraz urazu jaki żywił do
niego Sam. Brat miał żal,że Dean postąpił wbrew jego woli. I
chociaż ich relacje nieco się poprawiły,polegały jedynie na
trzymaniu „zawodowego” dystansu. Dean miał tego dość. To
poczucie winy wypalało go od środka. Dodatkowe osoby na głowie
tylko wzmagały płomienie trawiące jego wnętrze. Po prostu...to
było za niego dużo. Miał ochotę wsiąść w Impalę i zniknąć
gdzieś z dala od tego wszystkiego. Ale na razie pozostało mu
oddanie się na tortury dla każdego mężczyzny. Westchnął i
zabrał kluczyki.
*
Niektórzy klienci i personel
nieco niechętnie spoglądali na drobną brunetkę przemierzającą
kolejne rzędy wieszaków z wyrazem nieopisanego zdumienia na
niewinnej twarzyczce. Byli też i tacy,których ten widok bawił i
ci,których ten widok napawał refleksją,bowiem nie sądzili,że
można z takim entuzjazmem chwytać się codzienności. Tak właśnie
myślał Dean. Iskierki podniecenia w oczach Imoen dostrzegł już
podczas jazdy,kiedy wyglądała przez okno chłonąc miejski
krajobraz. Wyzwoliły one w jego sercu kolejną falę ciepła.
Cholera,Winchester,źle z tobą!
– Więc po co właściwie
kobietom te wszystkie sukienki,bluzki i buty? – spytała Imoen
odkładając wieszak na miejsce. Pozostawiła wybór odpowiednich
strojów Sarze,ona po prostu się rozglądała.
– Żeby dobrze wyglądać –
odparła Sarah marszcząc brwi. Dobierała kolejny zestaw.
– Dlaczego to takie ważne?
– Ludzie najczęściej
oceniają drugą osobę po wyglądzie. To brutalne,ale tak
najczęściej jest. Jeśli dobrze wyglądasz,jest ci w życiu
łatwiej,bo ludzie są z reguły życzliwsi.
Imoen przygryzła wargę i
myślała przez chwilę.
– Więc jeśli ładnie się
ubiorę to Dean będzie dla mnie milszy?
Sarah podniosła wzrok i
stłumiła śmiech.
– Możliwe – powiedziała
przez zaciśnięte usta – On bywa porywczy i niedelikatny. Nie tak
jak Sam...
Urwała i zdjęła z wieszaka
pierwsze lepsze spodnie. Wcisnęła je Imoen.
– Masz. Przymierz jeszcze te.
Rzuciła ukradkiem wzrokiem na
Winchestera. Podejrzewała,że wolałby w tej chwili ryzykować
życiem polując na ducha zamiast cierpieć katusze w tym męskim
piekle. Tymczasem jej uwagę przykuła prosta,czarna sukienka z
powleczonym koronką tyłem sięgającym niemal pośladków. Tak
dawno nie miała na sobie sukienki! A tym bardziej dla kogo jej
założyć. Westchnęła cichutko odwieszając ją. Minie sporo
czasu,zanim będzie miała powód by coś takiego założyć. Jeśli
w ogóle...
– Saro? – nagle dobiegł ją
głos Imoen. Wyglądała na zdezorientowaną. – Dlaczego twoja
twarz jest czerwona?
– Co? – zdziwiła
się,chociaż sama sobie zaprzeczyła. Odruchowo potarła policzki. –
Wydaje ci się.
– Oh! – Imoen wydała z
siebie zduszony okrzyk upuszczając dżinsy na podłogę – Ja wiem
o co chodzi! Gabriel mi o tym opowiadał!
– Ciekawe,czy pominął
historyjkę o dzieciach w kapuście – mruknęła Sarah podnosząc
spodnie.
– Ty lubisz Sama –
stwierdziła z dumą Imoen. – A jeśli ziemska kobieta lubi
mężczyznę to chce mu się podobać. Proszę proszę,jak to
wszystko do siebie pasuje – ostatnie zdanie wymruczała.
– Nie tak głośno! –
syknęła Sarah widząc reakcję ludzi. Westchnęła jednak i
przyznała: – Okej. To prawda.
– Więc kup coś takiego.
– To nic nie zmieni. Nie
wiem,co mówił ci ten Gabriel czy jak mu tam,ale to nie jest tak
proste,jakie się wydaje. – ucięła zabierając rzeczy w stronę
kasy.
Imoen pozostała w jednym
miejscu ze zmarszczonymi brwiami. Poczuła się...oszukana. Nie
wiedziała tylko przez kogo-ludzi czy anioły. Słuchała opowieści
archaniołów z zapartym tchem,ale teraz jak się okazywało,rozmijały
się z rzeczywistością.
*
Dean siedział na kanapie
najwyraźniej ustawionej z litości dla facetów przybyłych na
zakupy ze swoimi kobietami i przyglądał się owym. Zabijał w ten
sposób czas i usiłował dojść do porządku nad swoimi dziwnymi
zapędami w stronę Imoen. Posyłał im przeciągłe spojrzenia,a one
odpowiadały uśmiechem znad stojaków. Już miał podejść do
jednej z nich,wysokiej blondynki,kiedy na sofie obok niego wylądowała
Sarah.
– Wyglądasz jakbyś siedział
tu za karę – powiedziała siląc się na żartobliwy ton.
– Bo tak jest. – mruknął.
Blake oblizała usta i spuściła
wzrok.
– Słuchaj,przepraszam za to
co powiedziałam rano. Nie powinnam podważać waszych decyzji.
– Nie,w porządku. Właściwie
to masz trochę racji. Chodzi o to,że czasami za bardzo zachowujemy
się jak łowcy. Liczy się tylko unicestwianie innych stworzeń,jakie
by one nie były. To nie zawsze jest właściwe.
Pokiwała ze smutkiem głową
analizując każde słowo. Po chwili jednak uśmiechnęła się
delikatnie.
– Cóż,chyba macie zbyt dużo
doświadczenia.
Dean zaśmiał się krótko.
– Mogę cię o coś zapytać?
– Pytaj.
– Wiem,że przeszliście dużo.
Czytałam o tym w książkach. Ale na książkach nie kończy się
wasza historia. Nie będę pytać co działo się dalej. To pewnie w
niektórych względach bolesne. Ale...kiedy wychodziliśmy,Castiel
wspomniał coś o dokończeniu leczenia Sama. Chcę wiedzieć...czy z
nim wszystko w porządku?
Jej rozmówca spuścił wzrok i
uśmiechnął się ironicznie pod nosem. Kolejna osoba,którą być
może zawiódł.
– Nic mu nie będzie. Ja go w
to wciągnąłem i ja zrobię wszystko,żeby go wyciągnąć. –
powiedział szybko. – Gdzie Imoen?
Napotkał jej spojrzenie,kiedy
odwracała głowę w ich kierunku. Zmieniła ubranie Sary na
sięgającą kolan sukienkę w kwiatki. Wyglądała tak pięknie i
świeżo,że to aż nienaturalne. No ale czego innego się spodziewać
po aniele?
Podeszła do nich z nieśmiało
opuszczoną głową.
– No i jak?Wyglądam teraz jak
człowiek?
– Absolutnie – Dean zamrugał
odrywając od niej wzrok. Oprzytomniał – No,to jeśli mamy to
załatwione,będę wdzięczny jak już wrócimy.
– Pójdę zapłacić i możemy
jechać – odparła Sarah.
– W takim razie czekam przy
Impali.
Oparł się o maskę samochodu z
rękoma wsuniętymi w kieszenie skórzanej kurtki. Do jego zmartwień
dołączyło właśnie kolejne. Potrzebował jakiejś kobiety,dzięki
której mógłby uwolnić się chociaż na chwilę od wyrzutów
sumienia i złapać drugi,głębszy oddech zanim ponownie zanurkuje w
odmętach podświadomości by zmierzyć się z własnym sumieniem.
Ale,jak na ironię,jedyną,która go w tej chwili interesowała była
aniołem i zamiast wyciągnąć pomocną dłoń, tylko coraz bardziej
ciągnęła go na dno. Owszem,kobiety,którym przyglądał się w
sklepie były atrakcyjne,ale Imoen przyćmiewała je wszystkie nie
tylko urodą,ale i swoim stylem bycia. Nigdy nie pociągały go
cnotliwe laski,ale z nią było inaczej. Nie była niewinna z
wyboru,tylko dlatego,że tak ją nauczono. Jak laleczkę ozdabiającą
niebiańskie salony.
– Czy to rozmarzone spojrzenie
to znak,że myślałeś o mnie?
Drgnął i odwrócił głowę na
dźwięk niskiego głosu,w którym pobrzmiewał szkocki akcent. Przed
nim stał Crowley w swoim nieodłącznym czarnym garniturze. W jego
oczach błyskało rozbawienie.
Chwycił za rękojeść ostrza
ukrytą za pazuchą.
– Mówiłem,że jak cię
zobaczę następnym razem będziesz...
– Martwy,tak,kojarzę –
demon przewrócił oczami. – Ale nie rozmawiajmy o przeszłości.
Nie spodziewałem się zastać cię w takim miejscu.
Rozejrzał się po ruchliwym
parkingu przed centrum handlowym. Dean popatrzył na niego z pogardą.
– W każdym razie... –
kontynuował Crowley – Gadrieela tymczasowo mamy z głowy,więc
proponuję teraz olać go i zająć się czymś innym. Na przykład
zniszczeniem Abaddon.
– Ta,powodzenia – mruknął
Dean – Właściwie to Rycerza Piekła nie da się zabić.
– Ale jest coś,co zabije
Rycerza – oznajmił Crowley z dumą. – Broń, której
archaniołowie używają do egzekucji. Pierwsze Ostrze.
Dean uniósł brwi i zacisnął
mocniej dłoń na nożu.
– Nigdy o nim nie słyszałem.
Mogę cię teraz zabić?
– Szukałem tego ostrza przez
lata. Najbliżej był jeden z moich psów,ale przepadł,kiedy walczył
ze stronnikami Abaddon. Twierdził,że wie o Ostrzu. Niestety zanim
zdążył zdobyć broń,łowca imieniem John Winchester nakrył go.
Jak zwykle na dźwięk imienia
swego ojca,Dean drgnął,ale schował broń.
– Jestem tutaj by zobaczyć,czy
w słynnym dzienniku Johna Winchestera znajduje się coś o
Ostrzu-broni,która może zabić Abaddon.
– Chcesz polować?Ze mną?–
spojrzał na demona z politowaniem.
– Kocham komedie z nami w roli
głównej.
Mierzyli się wzrokiem przez
chwilę,aż w końcu Dean wyciągnął z wewnętrznej kieszeni
dziennik ojca.
– Jest – powiedział
kartkując dziennik – Napisał o protegowanym,który zabił
Abaddon,ale to wszystko.
Crowley zajrzał mu przez ramię.
– A co to za liczby na
marginesie?
– Nie twoja sprawa.
– Będziesz się tak ze mną
bawić? – Crowley powoli tracił cierpliwość. Dean także.
– To kod jednej ze skrytek
taty – odparł niechętnie – Mógł coś ukryć w którejś z
nich.
– Dobra – Crowley klasnął
w dłonie – Idziemy znaleźć tatusiową skrytkę?
– A mam pewność,że to nie
pułapka?
Król Piekła odrzucił głowę
do tyłu.
– Cóż,nie masz. Na tym
polega zabawa – uśmiechnął się przebiegle.
Starszy z Winchesterów spuścił
wzrok zastanawiając się przez chwilę.
– Dam ci znać – powiedział
krótko.
Crowley skinął tylko głową i
zniknął tak szybko,jak się pojawił. W samą porę,bo nadchodziły
Sarah i Imoen.
*
Stojąc w kolejce,Sarah
mimochodem wyjrzała przez okno. Zmarszczyła brwi i nagle zamarła.
To był on. Ten demon,na którego polowała!Który odsłonił jej
oczy na prawdę o rodzinie,ale i na cierpienie i ból. Przez którego
także została łowcą. Wolno przełknęła ślinę nie wierząc w
to,co widzi. Dean najzwyczajniej w świecie z nim rozmawiał!
– Proszę pani? –
czarnoskóra sprzedawczyni sprowadziła jej myśli do rzeczywistości.
– Należy się trzysta dwadzieścia sześć dolarów.
Bez słowa podała jej kartę i
wróciła do obserwowania sceny,ale demon zniknął,a Dean wsiadł do
samochodu. Chwyciła torby i na drżących nogach wraz z Imoen
opuściły sklep.
Zachowaj
pozory.------------------------------------------------------------
* Tytuł rozdziału odnosi się oczywiście nie do relacji Deana i Sary,lecz jest to metafora zaufania,które ona w stosunku do Winchestera utraciła.
Aww,to już dziś,już dziś,już dziś! 11 sezon do nas zawita <3 Skaczę pod sufit. Wybacz cyrylico,Winchesterowie będą jutro numerem jeden :D Tymczasem zostawiam was z tym kolejnym rozdziałem,w którym pozwoliłam sobie namieszać(a co!). Rozmowa Deana z Crowleyem jest autentyczną rozmową z 11 odcinka 9 sezonu. Zmieniłam jedynie okoliczności,w których się ona odbyła.
Mykam obejrzeć Flasha ^^
Boski rozdział. Dean i Crowley? Osobiście uwielbiam ich w akcjach :P Crowley jest the best demonem, uwielbiam go, ale Ty oczywiście wiesz, że najbardziej kocham Deana ;) hmm... ciekawa jestem czy Sarah wypyta Winchestera o Crowley'a i dlaczego ona i demon spotkali się ze sobą? Aż mnie zaintrygowałaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością.
http://dark-of-heart.blogspot.com
Też uważam,że ten rozdział wyszedł dobry :) I tak,też kocham Deana i Crowleya w akcji :D
Usuń