niedziela, 24 stycznia 2016

14. Now you're gone

Jeśli dla mnie to jak patrzenie w krzywe zwierciadło,to nie mam pojęcia,co ty czujesz – wycedził z nienawiścią Gadriel ukryty w ciele wysokiego,krótko ostrzyżonego mężczyzny o pogardliwym spojrzeniu. Winchesterowie i Sarah schwytali go niedaleko miejsca ostatniej zbrodni i zawlekli do ciemnego,opuszczonego magazynu. Sprzeciw Sama przeciwko zabraniu Sary nie miał najmniejszego sensu,bowiem Blake powołała się na stan Deana,,który ani trochę się nie polepszył. Udawał,że wszystko jest w porządku,ale było to dalekie od prawdy. Sam miał swoje podejrzenia,ale wolał na razie nie dzielić się nimi,zwłaszcza z nią. I tak czekała ich poważna rozmowa,ale na razie ważniejsze było wyduszenie z podłego anioła kilku ważnych rzeczy.
Młodszy Winchester uniósł podbródek i rzucił nie dając się sprowokować:
Długo pracujesz dla Metatrona?
Nic wam nie powiem. Nie zmusicie mnie do tego – Gadriel poruszył się na krześle w geście mającym wyrażać bunt.
Serio?
Byłem tobą,Samie Winchesterze. Twoje wnętrze cuchnie wstydem i słabością.
Sam spojrzał ukradkiem na skupionego na aniele Deana i uderzył Gadriela pięścią. Zrobiłby to ponownie,gdyby jego brat nie chwycił go za poły kurtki i nie odciągnął na bok.
Szybko nie pęknie – powiedział Dean ostrzegawczo.
Wiem. Możesz go zhakować,tak jak zrobiliście ze mną.
O nie,tylko Crowley to potrafi a ja nie mam ochoty dzwonić do tego gnojka. Potrzebujemy Casa.
Eee,chłopaki?
Winchesterowie odwrócili się na dźwięk głosu Sary. W dłoni ściskała komórkę.
Dzwoniłam do Casa chyba z milion razy. Nic,zero odpowiedzi.
Daj mi to – wtrącił Dean zabierając Sarze telefon.
Co robisz? – spytał podejrzliwie Sam.
Włączyłem GPS w jego komórce. – Po chwili Winchester odwrócił ekran w kierunku brata i panny Blake. – Nie wyjechał z miasta,w którym ostatnio był.
Co jest? – Sam zmarszczył brwi.
Nie wiem. – Dean przeniósł spojrzenie na Sarę – Musicie go znaleźć.
Co? – spytali równocześnie.
Ta sprawa za bardzo dotyczy Sama...
A ciebie nie?
Dean przewrócił oczami ze zniecierpliwieniem.
Nie minęło pięć minut a już chciał go ubić jak Liam Neeson.
Sarah uniosła brwi i wbiła w Winchestera pytające spojrzenie. Westchnął i oddał bratu anielskie ostrze,a następnie wyszedł nie oglądając się za siebie. Sarah skinęła jeszcze tylko głową Deanowi i ruszyła za nim.
Starszy z Winchesterów zbliżył się do anioła. Jego kroki rozbrzmiały echem w pustym magazynie. Poczuł adrenalinę powoli zaczynającą buzować w żyłach. Zmęczenie gdzieś się ulotniło,wyblakło na tle targających nim emocji. Niestety,zamiast niego odczuł bolesne pieczenie Znamienia,ale zignorował je. Utrata kontroli nad sobą była warta tej zemsty.
Zgrywa twardziela a ty okazujesz dobro. Tak to rozgrywasz? – spytał Gadriel.
Nie – Dean popatrzył na anioła z kamiennym wyrazem twarzy. – Nie obchodzi mnie czy będziesz gadał. Zapłacisz za to,co zrobiłeś mojemu bratu. I Kevinowi.
Z niekłamaną przyjemnością dopadł do anioła i zadał mu kilka szybkich cięć anielskim ostrzem. Gadriel zasyczał,ale poza tym nie dał po sobie poznać bólu. Dean zmienił więc metodę- bardzo powoli przejechał klingą po jego przedramieniu. Tym razem twarz anioła drgnęła i wydał z siebie stłumiony jęk.
Krążą słuchy,że wpuściłeś węża do ogrodu – zaczął Winchester wycierając broń. – I zniszczyłeś go dla ludzi.
Uwolniłem ich. Kochałem ludzi! – wysapał.
Zabawnie to okazujesz ćwoku. Opowiedz mi o tym całym powrocie do Nieba a szybko to zakończę. Ale najpierw o Edenie. Ma jakiegoś strażnika czy odkąd obróciłeś go w ruinę można tam swobodnie wejść?
Gadriel wpatrywał się w niego wyzywająco. Usta miał zaciśnięte w wąską kreskę.
Powiesz i zakończę to szybko. W przeciwnym razie będziesz na wieki gnił w tych łańcuchach. Twój wybór.
Anioł parsknął i po chwili na jego usta wypłynął powolny,szyderczy uśmiech.
Eden? Sam powiedziałeś,że został zniszczony. Żaden anioł tam nie...Och. – urwał śmiejąc się jeszcze bardziej kpiąco. – Wiem do czego zmierzasz.
Doprawdy? – spytał Dean z chłodną obojętnością. Twarz nie drgnęła mu ani odrobinę.
Ptaszek wyleciał z gniazdka i szukasz sposobu by odłożyć bo z powrotem na miejsce.
Winchester oparł dłonie po obu stronach krzesła,na którym więził anioła i pochylił się nad nim cedząc wolno:
Kim...jest...Imoen?
Sam chciałbym wiedzieć. Siedzi tam odkąd sięgam pamięcią.
Mów,albo...
Śmiało,zabij mnie!
Ręka go świerzbiła,a Znamię coraz silniej pulsowało na samą myśl,ale zdołał się powstrzymać. Wyczuł intencje Gadriela.
A właśnie,że nie. Nie boisz się śmierci. Boisz się,że będziesz tu siedział na wieczność. Więc siedź i gnij,ty sukinsynu.


*


Motelowy parking rozjaśniały jedynie nikłe światła sączące się z okien gościnnych pokoi,zaś wokół panowała cisza. Zmącił ją dopiero delikatny pomruk czarnej jak noc Impali. Sam zaparkował samochód i zerknął na kartkę z danymi.
To na pewno tutaj – mruknął do Sary wysiadając z pojazdu. Dzierżąc w dłoniach pistolety ruszyli w kierunku pokoju z numerem 7,a upewniwszy się,że jest bezpiecznie rozejrzeli się.
Pokój wyglądał na opustoszały. Brakowało jakichkolwiek rzeczy świadczących o czyjejś obecności. No,może poza ścianą pokrytą mapami i zdjęciami.
Patrz – szepnęła Sarah podchodząc do stolika – Telefon Casa.
Cholera – mruknął Sam. – Mam złe przeczucia.
Patrzył,jak Sarah przygryza wargę i rozgląda się z niepokojem.
Myślisz,że Crowley maczał w tym palce?
Odezwało się w nim echo niedawnych myśli. Odkąd przesłuchiwał demona w sprawie Pierwszego Ostrza,co jakiś czas powracała do niego ta natrętna myśl. Obiecywał sobie porozmawiać z Sarą,lecz ciągle było coś ważniejszego. Ta sytuacja także nie była najlepsza,ale czuł że nie da rady więcej tłumić w sobie niepokoju.
Saro,daj już spokój Crowley'owi. Może ciężko w to uwierzyć,ale nie on jeden jest do tego zdolny.
Bronisz go? – spytała zaskoczona Sarah kładąc dłonie na biodrach.
Nie. Jestem obiektywny. A ty nie. Powiedz mi,Saro... – zrobił kilka kroków w przód by móc zajrzeć w jej płonące gniewem oczy. – To o niego tak naprawdę chodziło przez te wszystkie lata,prawda?
Nie rozumiem o czym mówisz.
Doskonale wiesz o czym mówię. – Głos Sama stał się ostrzejszy. – Cała ta historyjka o tym,jak bardzo tęskniłaś,jak chciałaś mnie odnaleźć,jak przez to zostałaś łowcą. Wszystko to kłamstwo,bo zależało ci tylko na Crowley'u!
Sarah otworzyła usta ze zdziwienia,ale równie szybko je zamknęła.
Jak możesz tak mówić,Sam? – spytała. Nie była już rozpalona gniewem,a raczej...rozczarowana i urażona. – Sugerujesz...sugerujesz,że cię wykorzystałam?
Nie odpowiedział. Wzięła to za potwierdzenie i pokiwała smutno głową spuszczając wzrok.
Dobrze. Skoro tak...Kiedy znajdziemy Castiela zabiorę swoje rzeczy i wyjadę.
Nie takiej reakcji się spodziewał. Myślał,że porozmawiają o tym,że Sarah będzie starała się go przekonać o pomyłce w osądzie. Tymczasem uderzyła w jego pęknięte serce rozbijając je na tysiące kawałków.
Naprawdę go wykorzystała.
Otworzył usta aby coś powiedzieć,ale nie zdołał wydusić z siebie ani słowa. Dostrzegł natomiast,że jej oczy rozszerzają się ze strachu i zaciskając dłoń na pistolecie,gwałtownie się odwrócił.
Spokojnie,tygrysie.
Metatron odezwał się paradoksalnie kojącym,łagodnym głosem. Był idealnym przykładem stwierdzenia,że pozory mylą. W zwykłej koszuli,wypłowiałej kurtce i z nieuczesanymi włosami wyglądał jak jeden z pomniejszych demonów Crowleya niezdolnych to podjęcia jakichkolwiek czynności umysłowych. W rzeczywistości był jednak anielskim zdrajcą i spiskowcem. Wyciągnął dłonie ku górze na znak dobrych intencji.
Chcę się wymienić. Masz...macie coś mojego,a ja waszego. Przyprowadź go jutro,powiedzmy o szóstej. Jeśli nie,Castiel umrze. Tym razem nie wróci.
Uczciwa wymiana? – spytał Sam opanowując przyspieszony oddech i opuszczając pistolet.
Jestem słowny.
To mówiąc,boski skryba zniknął. Sam usłyszał,jak Sarah powoli wypuszcza wstrzymywane powietrze.
Nadal uważasz,że to Crowley? – mruknął z przekąsem mijając ją.
Nie czas teraz na dyskusje. – ucięła z niechęcią idąc za nim na parking.
Instynktownie skierował samochód do bunkra,w którym trzymali Gadriela. Sam wyskoczył z samochodu nie zważając,czy Sarah idzie za nim.
Wpadł do środka uważnie się rozglądając. Między cieknącymi rurami dostrzegł przewrócone krzesło. Nie był to dobry znak.
Dean! – zawołał. Zauważył go siedzącego ze spuszczoną głową pod ścianą. Jego brat miał zakrwawione kłykcie. Obok niego leżał nieprzytomny anioł.
Nic ci nie jest? – spytał dopadając do niego.
Przestań o to pytać – mruknął.
Dlaczego...
Nic nie powie. – przerwał mu Dean – Chciał umrzeć i już miałem go zabić,ale powstrzymałem się,bo potrzebujemy informacji. Wie też coś o Imoen.
Sam oblizał wargi.
Słuchaj...Metatron ma Casa. Proponuje wymianę.
Dean spojrzał to na brata,to na anioła.
Nie możemy mu ufać.
To jasne. Pierwszy raz będziemy wiedzieć,gdzie jest Metatron. To nasza szansa. Pojedźmy tam i wymieńmy go,a potem uwięźmy Metatrona.
Starszego Winchestera nie trzeba było długo przekonywać.
Saro – zwrócił się do kobiety stojącej w progu Sam tonem pełnym obojętności – Wróć do bunkra i zostań z Imoen. Załatwimy to sami.
Bez słowa sprzeciwu skinęła głową i odeszła. Dean uniósł brwi.
Ktoś tu się posprzeczał – mruknął patrząc wymownie na brata.
Wszystko jest w porządku. – skłamał Sam.
Taa,a ja jestem Jennifer Lopez. Pierwszy raz nie protestowała,gdy ją oddelegowałeś. To oczywiste,że się pokłóciliście.
Patrz na siebie.
Na siebie? Nie mam pojęcia o czym mówisz.
Dean,nie wiem co dokładnie cię łączy z Imoen,ale jeśli coś jest nie tak,to kimkolwiek by nie była nie powinieneś uciekać do innej.
Dean przygryzł wargę. Sammy ma rację i on w głębi duszy też to wiedział. Problem w tym,że tak było łatwiej. Cały Dean Winchester-zawsze starający się odwrócić uwagę od swoich problemów.
Przy okazji... – chrząknął Sam wyrywając brata z zamyślenia. – Chyba znam powód twojego marnego samopoczucia dzisiaj. Ale muszę jeszcze sięgnąć do kilku źródeł.
Nie mówmy już o kobietach,braciszku. Już i tak nieźle się wpakowaliśmy.


*


O umówionej godzinie bracia stali na motelowym parkingu obok Impali przestępując z nogi na nogę. Sam zerknął nerwowo na zegarek.
Spóźnia się – powiedział marszcząc brwi.
Albo się nie zjawi.
Jasne,że się zjawię. – rozległ się głos za ich plecami. Bracia drgnęli. – Czekałem aż skończycie zastawiać na mnie pułapkę.
Zrobił kilka kroków w przód i wskazał na ziemię.
Stoję w dobrym miejscu? – A widząc niepewne miny Winchesterów dodał: – No dalej,czekam.
Dean niechętnie pstryknął zapalniczką i upuścił ją. Olej zapłonął zamykając Metatrona w ognistym kręgu. Boski skryba udał przerażenie,po czym wybuchnął histerycznym śmiechem.
Pomyślcie życzenie – powiedział i jak gdyby nic zdmuchnął krąg.
Winchesterowie natychmiast dobyli noży.
Nie,dzięki! – krzyknął anioł i przycisnął ich do Impali. W tej samej chwili podjechał samochód,z którego wysiedli zwolennicy skryby wraz z Castielem. On sam zaś podszedł do bagażnika Chevroleta i otworzył go.
Pa – mruknął usuwając z klapy symbole ochronne. Gadriel wychodząc posłał Samowi mordercze spojrzenie. – Umowa to umowa.
Dlaczego to robisz? – spytał Dean.
Bo mogę. Bo ty,twój braciszek,wasz pierzasty przyjaciel i wasze sekrety z bunkra mnie nie powstrzymają. A skoro o tym mowa,pozdrówcie ode mnie Imoen. Ona co prawda mnie nie
zna,ale ja ją-całkiem dobrze. No,a skoro jest pod waszą opieką to wkrótce zapowiada się niezłe przedstawienie. Do zobaczenia,Castielu. Pamiętaj,że dałem ci szansę.
Po tej małej przemowie pstryknął palcami i zniknął. Cała trójka popatrzyła po sobie.
Co jest grane,do cholery? – odezwał się w końcu Dean.
Metatron próbuje bawić się w Boga. – odparł Cas.
Że co? – prychnął Sam – Wymazał symbole ochronne. Zdmuchnął święty ogień. On jest Bogiem. Tym bardziej,że najwyraźniej zna losy Imoen.
To raczej nie ma znaczenia. Skoro jest boskim skrybą,mógł je znać od początku. – stwierdził Castiel.
No,to trzeba złapać sukinsyna raz jeszcze – oznajmił ze śmiertelną powagą Dean.
Pełną kontemplacji ciszę przerwał dźwięk dzwonka.
Chłopaki...– Usłyszeli,jak Sarah zachłysnęła się powietrzem.
Witaj,Saro.
Macie Castiela – odetchnęła z ulgą słysząc jego głos. – To dobra wiadomość.
Przypuszczam,że zaraz przekażesz nam złą. – stwierdził Dean. W jego sercu zalągł się niepokój.

Uh-huh. Mamy kolejny problem. Imoen zniknęła.


------------------------------------------------------------

Stosunkowo mało od siebie dałam w tym rozdziale,ale akcja dziewiątego sezonu do jego końca jest mi potrzebna. Jak już z nią skończę to będziecie się cieszyć :D
No nic,mykam się uczyć :c

2 komentarze:

  1. Nie dziwię się,że Sam tak zareagował mam nadzieję,że nie zrobisz z Dena demona czekam na więcej wiadomości o jaśminie mam nadzieję,że Imegin pomorze się Denowi kontrolować pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz co? Jak to Imoen mogła zniknąć? Pewnie Metatron się już tym zajął podczas ich nieobecności ;) tak przeczuwam. Uwielbiam takiego groźnego Dean'a, wtedy kiedy został sam na sam z Gadrielem :D A Sam i Sarah? No cóż, powinni ze sobą szczerze porozmawiać bo to co nam tutaj przedstawiłaś było za krótkie xd jestem ciekawa czy faktycznie ona go wykorzystała chociaż nie wydaje mi się by była do tego zdolna, ale cóż pozory mylą :D Czekam na ciąg dalszy ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria