Kiedy
tylko Imoen opuściła „salę przesłuchań”,oparła się o drzwi
i opuściła się po nich aż do samej podłogi ukrywając twarz w
dłoniach,po czym zaczęła bezgłośnie łkać. Przez jedną
koszmarną chwilę chwytała się myśli,że boski skryba wszystkiemu
zaprzeczy,a on po prostu potwierdził jej obawy i co
więcej,przysporzył kolejnych.
Amara,Ciemność,Bóg,Światłość.
Te słowa cały czas przemykały jej przez głowę. Zupełnie jakby
nagle znalazła się w innym świecie i na innych regułach. Jeszcze
nie tak dawno omal nie zginęła porwana przez sukkuba a teraz,kiedy
miała nadzieję na trochę spokoju i rozpoczęcia nowego życia,znów
coś się zaczęło.
W
takiej pozycji znalazł ją Castiel. Na jego widok do oczu napłynęło
jej więcej łez. Cas,anioł którego jeszcze nie tak dawno uważała
za brata. Który tak bardzo starał się jej pomóc.
– Co
się stało Imoen? – spytał tym swoim głosem,w którym nie było
ani cienia zdenerwowania. Ukląkł obok niej i uniósł jej
podbródek.
– To
wszystko prawda,Cas – powiedziała smutno. – Amara nie jest tylko
byle snem. Ona istnieje,a ja jestem jej siostrą.
Opowiedziała
o wszystkim Winchesterom i Sarze. Dean ledwo mógł znieść widok
jej łez,ale powstrzymał się od niepotrzebnych słów. Imoen po
prostu potrzebowała czasu,aby oswoić się z nową sytuacją i nie
zamierzał jeszcze bardziej jej dołować. Zresztą, oni wszyscy
potrzebowali teraz czasu. Tylko ile go będzie,jeśli Ciemność jest
na horyzoncie?
– Co
o tym sądzisz Cas? – zapytał bez cienia emocji Dean opierając
się o filar.
– No
cóż,mogłem się tego spodziewać biorąc pod uwagę moc,którą
dysponowała.
– I
nie podzieliłeś się tym z nami? Dzięki – prychnął starszy
Winchester.
– Żaden z aniołów poza archaniołami nigdy nie widział ani Ciemności,ani Światłości a tym bardziej tego,do czego są zdolne.
– Żaden z aniołów poza archaniołami nigdy nie widział ani Ciemności,ani Światłości a tym bardziej tego,do czego są zdolne.
– Tym
gorzej dla nas – skwitował Sam. – Nie wiemy z czym walczymy.
– Myślę,że
to nie jest nasza walka Sam – powiedział łagodnie anioł.
– Więc
co? Mamy siedzieć z założonymi rękoma i pozwolić Amarze przyjść
po Imoen,bo to nie nasza walka?
– Uspokój
się,Dean – powiedział Castiel. – Dopóki nic złego nie dzieje
się na świecie,nie mamy powodów do obaw. Ale jeśli...
Anioł
urwał i zacisnął usta w wąską kreskę.
– Co:jeśli?
– ponaglił starszy Winchester.
– Jeśli
Ciemność rozpęta Piekło,to obawiam się,że będziemy
potrzebowali mocy Imoen,żeby ją pokonać.
– Mojej
mocy? – Niegdyś anielica zamrugała. Wzrok zebranych skupił się
na niej. – Przecież już jej nie mam. Nie wiemy nawet gdzie jest.
– Wiemy
– powiedział Sam. – Pytanie tylko jak wysoka będzie za nią
cena.
*
– Och
Fergus,nie masz pojęcia jak się cieszę,że uwolniłeś mnie z tego
paskudnego więzienia! Jak mogłeś mi to zrobić? Mnie,własnej
matce?!
Rowena
siedziała na obitym skórzanym fotelu naprzeciwko swojego syna i z
głośnym stukiem odłożyła filiżankę na spodek. Wpatrywała się
w niego pełnymi łez oczyma.
Król
Piekła nie dał się zwieść. Zbyt dobrze znał swoją matkę.
– Teraz
mam na imię Crowley,ile razy mam powtarzać?
– Kochanie,dla
mnie zawsze będziesz moim słodkim Fergusem!
– Wystarczy
– burknął. Gdyby nie był demonem z pewnością by się
zaczerwienił. – Ciesz się,że nie wrzuciłem cię do Otchłani.
– Zrobiłbyś
to? – Mocno podkreślone makijażem oczy Roweny rozszerzyły się.
– A
czy ty nie zostawiłabyś mnie po raz kolejny?
– Och,wciąż
masz do mnie uraz – westchnęła. – Ale zrozum,miałam przed sobą
perspektywę kariery i to nie byle jakiej! To nie były warunki
odpowiednie dla dziecka. Ale teraz tu jestem,kochanie. Możemy
nadrobić stracony czas.
Uśmiechnęła
się i upiła łyk z filiżanki nie odrywając od niego wzroku.
Crowley uśmiechnął się w sposób,który miał przypominać
uroczy.
– Powiedz
mi,matko... – zaczął kładąc ironiczny nacisk na ostatnie słowo
– Co też takiego się stało,że pojawiłaś się w pobliżu?
– To
długa historia – powiedziała szybko odrzucając rdzawe włosy do
tylu – W pewnym momencie Nowy Orlean zrobił się dla mnie za
ciasny.
– Skoro
tak uważasz.
Dalszą
kiczowatą pogawędkę przerwał dźwięk telefonu.
– Wybacz
na chwilę – Crowley podniósł się i otrzepał spodnie –
Kontynuujemy,jak to określiłaś,nadrabianie straconego czasu jak
tylko odbiorę telefon.
– Oczywiście.
Mój synek,taki ważny!
Crowley
przewrócił oczami i podziękował w duchu komukolwiek,kto dzwonił
za tę odrobinę wolności. Uniósł brwi kiedy spojrzał na
wyświetlacz.
Rozejrzał
się dookoła. W sali tronowej było pusto,żaden pomniejszy demon
nie odważyłby się zapuścić do niej pod jego nieobecność,lecz
demony były jego najmniejszym problemem. Głównym była teraz
matka.
– Daruj
sobie,Crowley – odpowiedział mu szorstko Dean.
– Ludzie
– westchnął – Zadajesz sobie tyle trudu,a oni i tak nie
uwierzą,że się o nich troszczysz.
– Ty
nie troszczysz się o nikogo poza sobą,Crowley.
– Cóż
za stereotypowe myślenie. No,mów z czym dzwonisz.
– Musisz
oddać łaskę Imoen.
–
Słucham?!
Jestem Królem Piekła! Nie możesz pstryknąć palcami i ot tak
poprosić
–
Oczywiście
że nie – odparł Dean zniecierpliwionym tonem – Dlatego chcę
zaoferować wymianę. Ty dasz nam łaskę...a my zrobimy coś dla
ciebie
–
Cóż,perspektywa
Winchesterów na łańcuchu jest kusząca,ale nie. Niczego od was nie
chcę. Chyba że zapytać dlaczego kumple twojego pierzastego koleżki
zabijają moje demony
–
Co?
– Winchester aż wstrzymał oddech i wymamrotał coś
niezrozumiałego na stronie – Skąd pewność że to anioły?
–
Niech
pomyślę...Bo SĄ cholernymi aniołami. Kto inny mógłby to robić?
–
Crowley...Chyba
powinniśmy porozmawiać. W cztery oczy
–
Robi
się ciekawie – przyznał demon mrużąc oczy chociaż Dean nie
mógł tego zobaczyć
Ustalili
szczegóły spotkania i zakończył rozmowę. Akurat gdy wsuwał
telefon do kieszeni do sali wpadła matka. Wolnym krokiem zbliżyła
się do tronu na ktorym siedział z przyklejonym do twarzy uśmiechem.
–
Czy
coś się stało kochanie? – zaszczebiotała z troską
–
Nic
takiego – poderwał się z tronu – Wybacz,ale muszę iść. Mam
spotkanie.
–
Później
– warknął. Nie minęła godzina a Rowena zbliżała się do
dopuszczalnych granic irytacji.
–
No
dobrze – westchnęła teatralnie odgarniając włosy z twarzy. –
Biedactwo. Mam tylko nadzieję że się nie przepracowujesz...
*
Umówili
się na rozdrożu. Castiel nie wybrał się z nimi,gdyż musiał
dostarczyć Metatrona z powrotem do niebiańskiego więzienia. Dean
żałował tego. Gdyby Cas był z nimi,osobiście i przekonująco
wyjaśniłby Crowleyowi,że to nie anioły są winne napaści na
demony. Był niemal na sto procent pewien,że to sprawka Amary. Kto
inny mógłby być w stanie pochłonąć duszę demona?
Ale
to wcale nie była pocieszająca wiadomość. Świadczyła,że
Ciemność w ten sposób zdobywała siłę,co nie dawało im zbyt
dużo czasu do przygotowania defensywy. Cyniczny Król Piekła był
wobec tego ich ostatnią nadzieją.
Zjawił
się na samym środku skrzyżowania w nieodłącznym garniturze z
czerwoną chusteczką zatkniętą w butonierce. Zmierzył
Winchesterów szybkim spojrzeniem i uniósł brwi dostrzegając
wyłaniające się zza ich pleców Sarę i Imoen. Gwizdnął.
–
Ty
i Łoś nie żartowaliście. Dziewczyna,która jeszcze nie tak dawno
machała mi nożem przed nosem i...amma-daath we własnej osobie. Cóż
za komitet powitalny.
–
Bez
jaj,Crowley – uciął szybko Dean – Mamy poważny problem.
–
Masz
coś mojego – oznajmiła Imoen wychodząc naprzeciw Crowleya.
–
Zgadza
się ptaszyno. I normalnie to bałbym się twojej mocy,ale bez tego –
wydobył fiolkę zza marynarki – Nic nie możesz mi zrobić.
Imoen
rozchyliła usta. Po raz pierwszy odkąd została człowiekiem
odczuła tęsknotę za pierwotną mocą odzywającą się głębokim
echem.
–
Zaraz...cały
czas wiedziałeś kim jest Imoen? – spytał podejrzliwie Sam.
–
Można
tak powiedzieć. Widzisz Łosiu,dla nas demonów jest przeklętą
dziewicą,bo mogłaby nas zniszczyć. Ale aniołowie mają dla niej
zapewne jakieś inne patetyczne określenie
–
Na
przykład Światłość. – wtrąciła Sarah.
–
A
skoro jest tu Światłość to gdzieś jest też Ciemność –
powiedział Dean
–
Ciemność
-- powtórzył Crowley bez przekonania,lecz z wzrokiem utkwionym w
jednym punkcie.
–
Podejrzewamy,że
to ona stoi za napadami na demony – powiedział Sam.
Winchesterowie
obdarzyli się niepewnymi spojrzeniami,gdy Crowley zrobił niewyraźną
minę. Co prawda demony nie okazywały uczuć,lecz oboje mogliby
przysiąc,że w zachowaniu Crowleya dostrzegli cień strachu.
–
Widzisz
chyba,że to poważna sprawa i dlatego potrzebujemy łaski Imoen –
dodał Dean.
–
To
się jeszcze okaże – stwierdził z przebiegłym uśmiechem i
pstryknąwszy palcami,zniknął w jednej chwili.
–
Niech
cię szlag,Crowley – krzyknął za nim w mrok Dean.
*
Rowena
zachwiała się i zamrugała oczami przyzwyczajając je na nowo do
otaczającej ją rzeczywistości. Ostatnie płomienie na ziołach
zgasły i zaklęcie traciło moc. Ale to już nie było ważne. Ważne
było to,że znała plany swojego syna i Winchesterów i z radością
zawiadomi o nich pana,kiedy już będzie czas...
*
Wracali
w milczeniu każdy pogrążony we własnych myślach. Co Crowley mógł
mieć na myśli mówiąc,że jeszcze się okaże,czy łaska Imoen
jest potrzebna do zwalczenia Amary. Czyżby istniał jakiś inny
sposób? Jeśli tak to Dean zamierzał wydusić go z Crowleya
własnymi rękoma.
Konieczność
odzyskania łaski przez Imo wydawała się konieczna i akceptował
to,ale uświadomił sobie pewną wadę tego rozwiązania.
Imoen
znów stanie się nieśmiertelna. Będzie żyła dalej,podczas gdy on
w końcu umrze. Dla niego ta świadomość była bolesna,lecz czy ona
zdawała sobie z niej sprawę? Cholera,powinien przestać zachowywać
się jak niedorostek i powiedzieć jej w końcu co czuje.
Impala
zatrzymała się przed wejściem do bunkra.
–
Dean?
– zagadnął Sam kiedy wszyscy już opuścili samochód – Nie
wysiadasz?
–
Muszę
się przejechać – oznajmił i dodał siląc się na żart –
Nie czekajcie na mnie z kolacją
–
Bądź
ostrożny – rzuciła Imoen
–
Zawsze
Jednym
płynnym ruchem wycofał Chevroleta i ruszył prostą drogą przed
siebie. Nie wiedział gdzie jedzie,ale nie obchodziło go to.
Potrzebował miejsca,gdzie będzie mógł w spokoju zebrać myśli i
pełen ludzi bunkier zwany domem nie był do tego najlepszym
miejscem.
Ze
starego radia płynęła rockowa piosenka i zaczął śpiewać wraz z
wokalistą. W takich momentach mógłby jechać do końca świata.
Minął
tablicę graniczną i zamarł. Niebo poza Lebanon miało zupełnie
inny kolor. Było ciemne,jakby ktoś wylał na nie słoik atramentu.
A przecież nie zdążyło się nawet ściemnić.
Znamię
Kaina zapiekło wraz z jego myślą. Pojawiła się nagle i jak
błyskawica przecięła jego umysł.
Amara.
Zatrzymał
samochód niedaleko jałowego pola,na którym gdzieniegdzie wyrastaly
jeszcze suche drzewa. Wydobył ze schowka nóż. Chodź i weź
mnie-pomyślał.
Dopiero
gdy wysiadł zza kierownicy dostrzegł,że otoczenie drży i
faluje,jakby panował nieziemski upał,podczas gdy w rzeczywistości
było tylko kilka stopni.
–
Iluzja
– mruknął do siebie. – Sprytnie.
Odwrócił
się i ją zauważył. Tak,nie miał wątpliwości,że stała przed
nim Ciemność we własnej osobie. Była dumnie wyprostowana,gęste
włosy spływały kaskadą na ramiona a brwi miała zmarszczone.
Natychmiast rzucił się do ataku. Amara wyciągnęła dłoń przed
siebie i buchnął na niego prąd zimnego powietrza,który powalił
go na ziemię.
–
Nie
skrzywdzę cię,Dean – powiedziała miękko obserwując jak
Winchester podnosi się z kolan. – A ty nie możesz skrzywdzić
mnie. Jesteśmy powiązani.
Odsłoniła
ramiączko i jego oczom ukazał się znak identyczny jak ten,który
miał na przedramieniu.
–
Czego
chcesz? – burknął nie zważając na jej łagodny ton głosu.
Amara
podeszła i wolno położyła dłoń na jego policzku. Dean chciał
się odsunąć,ale coś go powstrzymywało. Uśmiechnęła się
smutno.
–
Odkąd
się uwolniłam chciałam dotrzeć do ciebie. Byłam zbyt
słaba,potrzebowałam więcej i więcej demonów aby przeżyć.
Niedawno nie miałam nawet siły żeby ukazać się na jawie. Ale
teraz wreszcie tu jestem.
Więc
to ona stała za atakami na demony. No tak,tego należało się
spodziewać.
–
Czego.
Chcesz? – powtórzył mocniej akcentując słowa.
–
Chciałam
ciebie,ale moje priorytety się zmieniły. Teraz chcę odzyskać moją
siostrę.
–
Nie
dostaniesz jej. Zniszczy cię,jeśli będzie chciała.
Amara
zaśmiała się krótko.
–
Nie
da rady. Zwłaszcza teraz. Wkrótce resztki jej mocy znikną. Ale ja
nie zamierzam jej stracić.
Dean
zmarszczył brwi.
– O
czym ty mówisz?
Zignorowała
jego słowa i wyminęła go. Zatrzymała się i tkwiła nieruchomo
jak zahipnotyzowana przez dobrą minutę. W końcu jej ramiona
poruszyły się pod czymś na kształt westchnienia.
– Ten
świat...on gnije. Istnieje,podczas gdy tak naprawdę jest już
martwy. Tyle tu bólu,cierpienia. Ale tak nie musi być. Możemy go
uratować,tylko my dwie.
Odwróciła
się gwałtownie.
– Wkrótce
odwiedzę ponownie moją siostrę. Tym razem naprawdę. Wtedy będzie
błagała bym jej pomogła. Żegnaj Dean.
Zanim
zdążył zareagować rozpłynęła się a wraz z nią rozwiała się
ponura iluzja i na ziemię znów spłynęły promienie zachodzącego
słońca. Rozejrzał się jeszcze dookoła upewniając się,że to
czego był świadkiem także nie było iluzją. Policzył do
dziesięciu i wsiadł za kierownicę. Uruchomił silnik,a z radia
buchnęła rockowa piosenka. Tak,teraz mógł w spokoju myśleć.
Spodziewał
się,że kiedy tylko ujrzy Amarę odczuje żądzę krwi wywołaną
przez znamię,lecz było tak może przez ułamek sekundy. Przez
resztę czasu odczuwał w jej obecności...spokój. Chciał być
wściekły,udawał,że tak być powinno,lecz tak naprawdę jedyne o
czym mógł myśleć to Amara. I to bynajmniej nie w kontekście
mordu. Teraz jeszcze bardziej się za to zganił. Owszem,miała
postać urodziwej kobiety,jednak to nie było w porządku wobec
Imoen. To niemożliwe,żeby Ciemność przez tą chwilę pozbawiła
go wszelkich uczuć wobec niej.
Ten
nieziemski spokój wywołał w nim większą niepewność niż same
jej słowa. Czego ona właściwie chciała? Skrzywdzić Imoen czy ją
chronić? A jeśli tak,to przed czym?
------------------------------------------------------------------
Witajcie :) Tak samo jak ja cieszycie się z weekendu? :D Zapewne.
No dobra. Coś tam robię z tą Roweną,jednak sama jeszcze nie wiem jak to wyjdzie. Ach no i gwoli ścisłości,to zdanie o Nowym Orleanie dorzuciłam tak dla smaku,nie planuję crossovera z "The Originals" (na razie bynajmniej,bo coś tam mi się tworzy,aczkolwiek jeśli już to na 100 % po zakończeniu tego opowiadania).
Mam nadzieję,że podczas tych kilku wolnych dni uda mi się dobrnąć do zwrotu akcji,który mam już zaplanowany,bo nie mogę się doczekać Waszej reakcji :D
Do kolejnego!
------------------------------------------------------------------
Witajcie :) Tak samo jak ja cieszycie się z weekendu? :D Zapewne.
No dobra. Coś tam robię z tą Roweną,jednak sama jeszcze nie wiem jak to wyjdzie. Ach no i gwoli ścisłości,to zdanie o Nowym Orleanie dorzuciłam tak dla smaku,nie planuję crossovera z "The Originals" (na razie bynajmniej,bo coś tam mi się tworzy,aczkolwiek jeśli już to na 100 % po zakończeniu tego opowiadania).
Mam nadzieję,że podczas tych kilku wolnych dni uda mi się dobrnąć do zwrotu akcji,który mam już zaplanowany,bo nie mogę się doczekać Waszej reakcji :D
Do kolejnego!