piątek, 4 listopada 2016

Epilog #2

On by z żalu świat podpalił,gdyby stracił Cię...


Dean poczuł się,jak na pędzącej karuzeli. W głowie mu wirowało tak,że stracił równowagę i osunął się na ziemię. Myśli zebrały się w jedną całość tworząc niemalże ładunek wybuchowy gotowy do detonacji w każdej chwili. Czuł,że gardło zaraz rozerwie mu pulsujące w nim teraz szaleńczo serce. Oddychał szybko i nerwowo,niemalże się dusił.
Imoen nie żyła i zapomniał jak oddychać.
Drżącymi rękoma wciąż podtrzymywał jej głowę,poklepywał policzki usiłując przywrócić na nie rumieniec życia,resztkami sił mamrotał jej imię i pozwalał gorzkim łzom spływać po policzkach.
Wciąż słyszał płacz dziecka,ale nie miał siły,aby spojrzeć w tamtą stronę. Ogarnęła go nawet złość na długo wyczekiwanego syna. Gdyby nie on,Imoen,miłość jego życia,ciągle by żyła!
Natychmiast jednak się skarcił za takie myślenie. Zamrugał oczami strząsając łzy z rzęs i jego wzrok spoczął na uśmiechającej się drwiąco Rowenie.
Mówiłam,że jej cierpienie niedługo się zakończy.
W oczach Winchestera błysnęła furia. Migiem dopadł do czarownicy i złapał obiema rękoma za gardło aż krew zaczęła odpływać jej z twarzy.
Ty suko! Gadaj co jej zrobiłaś!!!
To nie ja...kretynie – wycharczała Rowena – Sam ją w to wpakowałeś angażując...Jane-Anne.
Miała zdjąć z niej klątwę!
Tak ci powiedziała? – zaśmiała się ochryple rudowłosa. Dean poluzował nieco uścisk,aby mogła mówić. – Nie zdjęła klątwy. Zmieniła ją. Dopóki ten mały potwór siedział w jej brzuchu,to on utrzymywał ją przy życiu.
Dean rozchylił usta i puścił Rowenę,która natychmiast zniknęła. Jeśli mógł się czuć jeszcze gorzej,to właśnie tak teraz było. Oskarżył swoje niewinne dziecko a to on był winien!
Pęknięte serce właśnie rozsypało mu się na milion kawałków.
Jego wzrok powędrował ku Sarze. Stała nieruchomo trzymając w ramionach zakrwawione,drące się w wniebogłosy niemowlę a po jej policzkach płynęły łzy. Rozchyliła usta,aby coś powiedzieć,ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Na moment Dean odzyskał przytomność umysłu. Zdjął z pleców brudną koszulę i podszedł do Sary. Ręce mu się trzęsły,gdy owijał swojego synka koszulą. Dotknął jego główki i z oczu popłynęły mu łzy. Tak bardzo chciał się nim cieszyć,ale nie potrafił.
Uciekaj stąd. Zabierz go do szpitala. – wyszeptał.
Blake skinęła głową i bez słowa ruszyła po schodach. U ich szczytu stał Sam. Patrzył na brata ze szczerym żalem i współczuciem. Miał ochotę pobiec i przytulić Deana najmocniej jak potrafił i wiedział,że w tej chwili Dean nie wyśmiałby go mówiąc,że zachowuje się jak w babskim filmie.
Były ważniejsze sprawy.
Nagle Dean wydobył skądś ostrze i zaciskając je w ręce ruszył przeskakując kilka stopni w górę.
Wow,czekaj Dean,co chcesz zrobić? – powstrzymał go Sam.
A jak myślisz? Zamorduję tego dupka!
Amara już się nim zajęła.
Co?
Jego oczom ukazała się siostra Imoen używająca całej swojej mocy do torturowania Lucyfera. Nie zważając na nic ruszył w jego stronę.
Dean co robisz? – krzyknęła Amara.
Znamię Kaina dodało mu nadludzkiej siły. Złapał Lucyfera za gardło i uniósł w górę. Ten tylko roześmiał się szaleńczo,na co Dean wbił z impetem anielskie ostrze w jego udo. Lucyfer krzyknął i zaczął bluzgać pod nosem.
Dean,przestań.
Zaskoczony odwrócił głowę na dźwięk głosu Castiela. Anioł stał tuż obok Hanny patrząc na niego ze zmarszczonym czołem.
My się nim zajmiemy.
Na nadgarstkach i Lucyfera pojawiły się kajdanki z wyrytymi zaklęciami. Na ten widok tylko prychnął.
Chcecie mnie zamknąć w waszym pudle? Myślicie,że nie dam rady stamtąd uciec?
Nie wydaje mi się.
Hannah wyjęła zza marynarki ostrze i przejechała nim po gardle Lucyfera. Krzyknął rozgniewany,gdy jego łaska powędrowała do małej fiolki. Pierwszy raz na jego twarzy zagościło zdumienie.
Bez tego ucieczka z pewnością ci się nie uda.
Zaczęła go obszukiwać i po chwili wydobyła fiolkę ze złotą esencją uśmiechając się tryumfalnie.
Zwróć to Imoen. Mówiłam,że jej pomożemy.
Dean zamknął oczy i zaczął szybciej oddychać. Żądza mordu przesłoniła mu na moment smutną prawdę. Castiel pierwszy się domyślił. Rozchylił usta,ale nic nie powiedział.
Nagle Winchester doznał oświecenia. Złapał fiolkę i pobiegł na dół. Padł na kolana obok ukochanej,której martwe oczy bezlitośnie utkwione były w jednym punkcie i otworzył fiolkę.
Łaska Imoen poszybowała w powietrze,zawirowała przez chwilę nad jej ciałem jakby zdezorientowana i wreszcie w nie wniknęła. Dean przełknął ślinę i zaczął poklepywać jej policzki.
Minęło kilkanaście minut i nic się nie wydarzyło.
Nie...
Załzawionymi oczyma dostrzegł pochyloną Amarę szepczącą to jedno słowo. Jej dolna warga drżała,kiedy ujmowała sztywną dłoń swojej siostry. Przez kilka minut milczała oszołomiona,aż wreszcie spojrzała na Deana z gniewem.
To przez ciebie! Gdybyś potrafił powstrzymać swoją prymitywną,ludzką żądzę,ten potwór nigdy by się nie urodził a ona nadal by żyła! Dopadnę go w swoje ręce,przysięgam!
Tylko spróbuj – warknął Winchester – Nie waż się obwiniać mojego synka o jej śmierć. My jej to zrobiliśmy. Musiałem zaufać jakiejś cholernej wiedźmie,bo to ty ją przeklęłaś!
Amara rozchyliła usta,ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Wreszcie spuściła głowę i mocno je zacisnęła,a potem po prostu zniknęła.
Jasne,tak najlepiej – mruknął ze złością.
Jeszcze raz spojrzał na Imoen i drżącą dłonią zamknął jej powieki.
Do jego nozdrzy dotarł zapach krwi,który niebywale go pobudził. Znamię Kaina pulsowało żywym ogniem. Podniósł nóż i wybiegł z piwnicy nie oglądając się za siebie.


*


Sarah stała na szpitalnym korytarzu obejmując się rękoma. Przez szybę obserwowała,jak lekarze i pielęgniarki wykonują małemu Johnowi szereg badań zwyczajowych dla noworodków.
Gdy przyniosła go do szpitala,musiała nieźle nakombinować by powiedzieć lekarzom wszystko co potrzebne,lecz nie za dużo. Mały ciągle płakał,bo mimo że owinięty koszulą tatusia był zmarznięty i głodny,dlatego zanim lekarze podjęli jakiekolwiek badania,życzliwa pielęgniarka przygotowała dla niego mleko. Najedzony i przebrany w śpioszki nie protestował,kiedy wykonywali mu takie,a takie badanie.
Z min lekarzy,uśmiechów i potaknięć,wywnioskowała,że z chłopcem wszystko było w porządku i pierwszy raz od kilku godzin przez twarz Sary przemknął cień uśmiechu.
Wciąż nie mogła wyrzucić z głowy obrazu Imoen wydającej ostatnie pchnięcie,po którym jej oczy znieruchomiały utkwione w Deanie.
Ze złością otarła cisnące się do oczu łzy. Musiała teraz być silna. Dla tego maleństwa,które w tej chwili mogło polegać tylko na niej.
Hej. – usłyszała tuż nad uchem,łagodny,dobrze znany głos.
Sam stał nad nią ze zmarszczonymi brwiami i swoją znaną miną oznaczającą dezorientację. W jego oczach również można było dostrzec ślady łez.
Objął ją swoim ramieniem pozwalając,by oparła o niego zmęczoną głowę. Mimo,że był środek dnia,oboje czuli się wyczerpani jak po nieprzespanej dobie.
Co z nim? – spytał wskazując podbródkiem obraz po drugiej stronie szyby.
Blake wzruszyła ramionami.
Chyba wszystko jest w porządku. Pielęgniarki go nakarmiły,umyły i przebrały. A teraz lekarze robią swoje.
Sam westchnął ciężko. Słyszała jak głośno bije jego serce. Jej własne biło równie szybko.
Gdzie Dean? – spytała patrząc na młodszego Winchestera.
Nie mam pojęcia – odparł szczerze Sam ocierając dłonią twarz. – Po twoim wyjściu pojawił się Cas i Hannah,odebrali Lucyferowi łaskę i zabrali do celi w Niebie. Amara jest w rozpaczy i gdzieś zniknęła,a Dean...
Sarah wyprostowała się i spojrzała na ukochanego ze zmarszczonymi brwiami. Domyślała się co chce powiedzieć.
Wpadł w szał – szepnęła.
Tego właśnie się obawiam. Jest zrozpaczony i wściekły a znamienia nic już nie blokuje. Próbowałem do niego dzwonić,szukać. Nic. Jak kamień w wodę.
Boże – westchnęła Sarah zamykając oczy. – Wciąż nie potrafię w to wszystko uwierzyć. Imoen była ostatnią osobą zasługującą na śmierć!
Wiem,kochanie,mnie też jest ciężko. – Winchester przytulił ją jeszcze mocniej. – Muszę znaleźć Deana. Mały John będzie potrzebował ojca.
Sammy,nie wiem czy to dobry pomysł. – powiedziała ostrożnie Blake. – A jeśli to znamię tak wyprało mu mózg,że zrobi krzywdę i jemu?
Tego nie wiemy – zaprotestował Sam – Mam cichą nadzieję,że jednak siedzi teraz gdzieś w barze i pije na umór.
Drzwi od sali otworzyły się i stanął w nich niski lekarz z siwiejącymi włosami. Obrzucił ich spojrzeniem i zapytał:
Państwo są rodzicami?
Nie,nie – zaprotestowała Sarah – Tłumaczyłam to pielęgniarkom,ja tylko...
Ach tak. – mruknął kiwając głową – Już pamiętam. Przykra historia.
Na widok ich min,doktor odchrząknął i dodał:
Tak czy siak,dziecko jest zdrowe. Wszystkie parametry są w normie,jednak z uwagi na to,że było nieco zmarznięte,kiedy je pani przyniosła,musi spędzić kilka godzin w inkubatorze na obserwacji.
Czy możemy go zobaczyć? – spytał Sam.
Lekarz wahał się przez chwilę aż wreszcie westchnął.
Nie powinniśmy wpuszczać obcych,ale zdaje się,że są państwo jedynymi bliskimi osobami.
To syn mojego brata. – dodał Winchester.
Czy brat mówił,jak ma się nazywać jego syn?
John. John Winchester. Junior. – wymamrotał z trudem Sam.
A niech mnie! Jesteście synami Johna i Mary Winchesterów?
Tak – odparł niechętnie Sam.
Lekarz pokręcił głową i zapisał coś na podkładce.
Znałem waszych rodziców. To przykre,co spotyka waszą rodzinę tutaj,w Lawrence.
Sam uśmiechnął się ponuro i rzucił w duchu kilka niecenzuralnych słów pod adresem Lucyfera. Cholerny manipulant.
Tak. To chyba rodzinna klątwa – zgodził się ponuro.
Jakiś czas później wpuścili ich na salę z noworodkami krzyczącymi z każdej strony. Wreszcie odnaleźli małego Johna. Czysty,nakarmiony i owinięty w puchaty niebieski kocyk leżał spokojnie badając wzrokiem otoczenie. Gdy Sam i Sarah się zbliżyli,utkwił w nich spojrzenie na dobrą minutę,aż wreszcie na jego twarzyczce zagościł pierwszy uśmiech.
Cześć,mały – szepnęła Sarah z uśmiechem dotykając jego zaciśniętej w piąstkę rączki.
Ma oczy Deana – stwierdził Sam. Poza bratem nie znał nikogo o tak intensywnie zielonych oczach.
Chyba cały wdał się w tatę – skwitowała ze smutkiem Sarah przyglądając się uważnie niemowlęciu. Poza zielonymi oczami,dziecko miało jasne włosy i zgrabny nosek. Tylko w jego uśmiechu można było dostrzec podobieństwo do mamy.
Chciałabym już móc zabrać go do domu – szepnęła niemal niesłyszalnie Sarah.
Sam uśmiechnął się szczerze. W całym tym dramacie najwyraźniej musi być gdzieś jeszcze miejsce dla Boga...

----------------------------------------------------------------------

Zdaję sobie sprawę,że należą Wam się wyjaśnienia. Zacznijmy od tego,że w moim życiu ostatnio sporo się dzieje i nie mam czasu na częstą publikację. Ale sądzę,że to nie ma aż takiego znaczenia,bo to już sama końcówka tego opowiadania. A co do tego...
Tak. Zabiłam Imoen. Tak po prostu musiało się stać. Celowo nie pisałam nic pod poprzednią częścią epilogu. Teraz jednak nie ma żadnych wątpliwości. Wiem,jestem okrutna xD Ale to cała ja.
Pozostaje jeszcze jedna część epilogu,żeby zamknąć niektóre wątki i...otworzyć nowe,które pojawią się w kontynuacji. Kiedyś wreszcie zacznę ją pisać. Jak na razie powinnam dokończyć epilog #3 ale nie mam natchnienia. To tyle.


14 komentarzy:

  1. Żal mi Lucyfera i Dena dobrze tak Rowenie co się teraz stanie z Denem coś mi się wydaje,że Sam i Sera będą się op0iekować małym czy kontynłacja będzie dotyczyła Sama i Sery czy będzie nowa bohaterka w życiu Sama pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam i Sarah na pewno pojawią się w kontynuacji. Ich wątek odegra na początku bardzo ważną rolę w kontynuacji,ale nie wiem jeszcze jak to wyjdzie. Nowa bohaterka? Hm,niezły pomysł zważywszy na to,co planuję,dzięki,postaram się wykorzystać :D

      Usuń
  2. Ok, cała ja, która nie spostrzegła drugiej części epilogu :D nie mogę uwierzyć, że jednak uśmierciłaś Imo, nie wybaczę Ci tego do końca życia! :P tak okrutnie postąpiłaś z nią i co teraz będzie z Dean'em? Mam nadzieję, że się opamięta z tym, iż ma syna. Nieźle Jane-Anne mu namieszała, ale rozumiem robił wszystko co w mocy by utrzymać ich obu przy życiu. Mam nadzieję, że Sam jak i Sarah zajmą się małym Johnem... Nie spodziewałam się, że Lucyferowi zostanie zabrana łaska, no, no tu mnie zaskoczyłaś. Jestem ciekawa kim będzie nowa bohaterka bo jak sama mówiłaś planujesz crossover z The originals na co czekam z niecierpliwością. Czekam na dalszą część epilogu i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko,Ty żyjesz! :D
      No cóż,musiałam tak postąpić,nawet kosztem Twojego gniewu :D Spokojnie,co z Deanem będzie to jeszcze się okaże. Z tym zabraniem łaski to sama się zaskoczyłam tak naprawdę,ale nie wiem co dalej z tym robić xD
      Co do nowej bohaterki to powiem tylko tyle,że tak naprawdę już ją znasz,tylko jeszcze o tym nie wiesz :D
      Pozdrawiam cieplutko i cieszę się z wizyty :D

      Usuń
    2. Już ją znam? Oj to muszę zrobić listę bohaterek, które znam. A odegra ważną rolę w życiu?

      Usuń
    3. Chodziło mi oczywiście o życie Deana ;)

      Usuń
    4. Hm,no cóź,w pewnym sensie :D Nic już więcej nie powiem :D

      Usuń
    5. Jeszcze jedno pytanie. Nowa bohaterka była w serialu spn?

      Usuń
    6. Jeszcze jedno pytanie. Nowa bohaterka była w serialu spn?

      Usuń
    7. Haha,jak dociekliwa xD Nie,w SPN nie xD

      Usuń
  3. CZeść mam prozbę spytaj agudji kiedy będzie u niej rozdzał będę wdzięczna

    OdpowiedzUsuń

Theme by Hanchesteria