On by z żalu świat podpalił,gdyby stracił Cię...
Dean
poczuł się,jak na pędzącej karuzeli. W głowie mu wirowało
tak,że stracił równowagę i osunął się na ziemię. Myśli
zebrały się w jedną całość tworząc niemalże ładunek
wybuchowy gotowy do detonacji w każdej chwili. Czuł,że gardło
zaraz rozerwie mu pulsujące w nim teraz szaleńczo serce. Oddychał
szybko i nerwowo,niemalże się dusił.
Imoen
nie żyła i zapomniał jak oddychać.
Drżącymi
rękoma wciąż podtrzymywał jej głowę,poklepywał policzki
usiłując przywrócić na nie rumieniec życia,resztkami sił
mamrotał jej imię i pozwalał gorzkim łzom spływać po
policzkach.
Wciąż
słyszał płacz dziecka,ale nie miał siły,aby spojrzeć w tamtą
stronę. Ogarnęła go nawet złość na długo wyczekiwanego syna.
Gdyby nie on,Imoen,miłość jego życia,ciągle by żyła!
Natychmiast
jednak się skarcił za takie myślenie. Zamrugał oczami strząsając
łzy z rzęs i jego wzrok spoczął na uśmiechającej się drwiąco
Rowenie.
– Mówiłam,że
jej cierpienie niedługo się zakończy.
W
oczach Winchestera błysnęła furia. Migiem dopadł do czarownicy i
złapał obiema rękoma za gardło aż krew zaczęła odpływać jej
z twarzy.
– Ty
suko! Gadaj co jej zrobiłaś!!!
– To
nie ja...kretynie – wycharczała Rowena – Sam ją w to wpakowałeś
angażując...Jane-Anne.
– Miała
zdjąć z niej klątwę!
– Tak
ci powiedziała? – zaśmiała się ochryple rudowłosa. Dean
poluzował nieco uścisk,aby mogła mówić. – Nie zdjęła klątwy.
Zmieniła ją. Dopóki ten mały potwór siedział w jej brzuchu,to
on utrzymywał ją przy życiu.
Dean
rozchylił usta i puścił Rowenę,która natychmiast zniknęła.
Jeśli mógł się czuć jeszcze gorzej,to właśnie tak teraz było.
Oskarżył swoje niewinne dziecko a to on był winien!
Pęknięte
serce właśnie rozsypało mu się na milion kawałków.
Jego
wzrok powędrował ku Sarze. Stała nieruchomo trzymając w ramionach
zakrwawione,drące się w wniebogłosy niemowlę a po jej policzkach
płynęły łzy. Rozchyliła usta,aby coś powiedzieć,ale nie
wydobył się z nich żaden dźwięk.
Na
moment Dean odzyskał przytomność umysłu. Zdjął z pleców brudną
koszulę i podszedł do Sary. Ręce mu się trzęsły,gdy owijał
swojego synka koszulą. Dotknął jego główki i z oczu popłynęły
mu łzy. Tak bardzo chciał się nim cieszyć,ale nie potrafił.
– Uciekaj
stąd. Zabierz go do szpitala. – wyszeptał.
Blake
skinęła głową i bez słowa ruszyła po schodach. U ich szczytu
stał Sam. Patrzył na brata ze szczerym żalem i współczuciem.
Miał ochotę pobiec i przytulić Deana najmocniej jak potrafił i
wiedział,że w tej chwili Dean nie wyśmiałby go mówiąc,że
zachowuje się jak w babskim filmie.
Były
ważniejsze sprawy.
Nagle
Dean wydobył skądś ostrze i zaciskając je w ręce ruszył
przeskakując kilka stopni w górę.
– Wow,czekaj
Dean,co chcesz zrobić? – powstrzymał go Sam.
– A
jak myślisz? Zamorduję tego dupka!
– Amara
już się nim zajęła.
– Co?
Jego
oczom ukazała się siostra Imoen używająca całej swojej mocy do
torturowania Lucyfera. Nie zważając na nic ruszył w jego stronę.
– Dean
co robisz? – krzyknęła Amara.
Znamię
Kaina dodało mu nadludzkiej siły. Złapał Lucyfera za gardło i
uniósł w górę. Ten tylko roześmiał się szaleńczo,na co Dean
wbił z impetem anielskie ostrze w jego udo. Lucyfer krzyknął i
zaczął bluzgać pod nosem.
– Dean,przestań.
Zaskoczony
odwrócił głowę na dźwięk głosu Castiela. Anioł stał tuż
obok Hanny patrząc na niego ze zmarszczonym czołem.
– My
się nim zajmiemy.
Na
nadgarstkach i Lucyfera pojawiły się kajdanki z wyrytymi
zaklęciami. Na ten widok tylko prychnął.
– Chcecie
mnie zamknąć w waszym pudle? Myślicie,że nie dam rady stamtąd
uciec?
– Nie
wydaje mi się.
Hannah
wyjęła zza marynarki ostrze i przejechała nim po gardle Lucyfera.
Krzyknął rozgniewany,gdy jego łaska powędrowała do małej
fiolki. Pierwszy raz na jego twarzy zagościło zdumienie.
– Bez
tego ucieczka z pewnością ci się nie uda.
Zaczęła
go obszukiwać i po chwili wydobyła fiolkę ze złotą esencją
uśmiechając się tryumfalnie.
– Zwróć
to Imoen. Mówiłam,że jej pomożemy.
Dean
zamknął oczy i zaczął szybciej oddychać. Żądza mordu
przesłoniła mu na moment smutną prawdę. Castiel pierwszy się
domyślił. Rozchylił usta,ale nic nie powiedział.
Nagle
Winchester doznał oświecenia. Złapał fiolkę i pobiegł na dół.
Padł na kolana obok ukochanej,której martwe oczy bezlitośnie
utkwione były w jednym punkcie i otworzył fiolkę.
Łaska
Imoen poszybowała w powietrze,zawirowała przez chwilę nad jej
ciałem jakby zdezorientowana i wreszcie w nie wniknęła. Dean
przełknął ślinę i zaczął poklepywać jej policzki.
Minęło
kilkanaście minut i nic się nie wydarzyło.
– Nie...
Załzawionymi
oczyma dostrzegł pochyloną Amarę szepczącą to jedno słowo. Jej
dolna warga drżała,kiedy ujmowała sztywną dłoń swojej siostry.
Przez kilka minut milczała oszołomiona,aż wreszcie spojrzała na
Deana z gniewem.
– To
przez ciebie! Gdybyś potrafił powstrzymać swoją prymitywną,ludzką
żądzę,ten potwór nigdy by się nie urodził a ona nadal by żyła!
Dopadnę go w swoje ręce,przysięgam!
– Tylko
spróbuj – warknął Winchester – Nie waż się obwiniać mojego
synka o jej śmierć. My jej to zrobiliśmy. Musiałem zaufać
jakiejś cholernej wiedźmie,bo to ty ją przeklęłaś!
Amara
rozchyliła usta,ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Wreszcie spuściła głowę i mocno je zacisnęła,a potem po prostu
zniknęła.
– Jasne,tak
najlepiej – mruknął ze złością.
Jeszcze
raz spojrzał na Imoen i drżącą dłonią zamknął jej powieki.
Do
jego nozdrzy dotarł zapach krwi,który niebywale go pobudził.
Znamię Kaina pulsowało żywym ogniem. Podniósł nóż i wybiegł z
piwnicy nie oglądając się za siebie.
*
Sarah
stała na szpitalnym korytarzu obejmując się rękoma. Przez szybę
obserwowała,jak lekarze i pielęgniarki wykonują małemu Johnowi
szereg badań zwyczajowych dla noworodków.
Gdy
przyniosła go do szpitala,musiała nieźle nakombinować by
powiedzieć lekarzom wszystko co potrzebne,lecz nie za dużo. Mały
ciągle płakał,bo mimo że owinięty koszulą tatusia był
zmarznięty i głodny,dlatego zanim lekarze podjęli jakiekolwiek
badania,życzliwa pielęgniarka przygotowała dla niego mleko.
Najedzony i przebrany w śpioszki nie protestował,kiedy wykonywali
mu takie,a takie badanie.
Z
min lekarzy,uśmiechów i potaknięć,wywnioskowała,że z chłopcem
wszystko było w porządku i pierwszy raz od kilku godzin przez twarz
Sary przemknął cień uśmiechu.
Wciąż
nie mogła wyrzucić z głowy obrazu Imoen wydającej ostatnie
pchnięcie,po którym jej oczy znieruchomiały utkwione w Deanie.
Ze
złością otarła cisnące się do oczu łzy. Musiała teraz być
silna. Dla tego maleństwa,które w tej chwili mogło polegać tylko
na niej.
– Hej.
– usłyszała tuż nad uchem,łagodny,dobrze znany głos.
Sam
stał nad nią ze zmarszczonymi brwiami i swoją znaną miną
oznaczającą dezorientację. W jego oczach również można było
dostrzec ślady łez.
Objął
ją swoim ramieniem pozwalając,by oparła o niego zmęczoną głowę.
Mimo,że był środek dnia,oboje czuli się wyczerpani jak po
nieprzespanej dobie.
– Co
z nim? – spytał wskazując podbródkiem obraz po drugiej stronie
szyby.
Blake
wzruszyła ramionami.
– Chyba
wszystko jest w porządku. Pielęgniarki go nakarmiły,umyły i
przebrały. A teraz lekarze robią swoje.
Sam
westchnął ciężko. Słyszała jak głośno bije jego serce. Jej
własne biło równie szybko.
– Gdzie
Dean? – spytała patrząc na młodszego Winchestera.
– Nie
mam pojęcia – odparł szczerze Sam ocierając dłonią twarz. –
Po twoim wyjściu pojawił się Cas i Hannah,odebrali Lucyferowi
łaskę i zabrali do celi w Niebie. Amara jest w rozpaczy i gdzieś
zniknęła,a Dean...
Sarah
wyprostowała się i spojrzała na ukochanego ze zmarszczonymi
brwiami. Domyślała się co chce powiedzieć.
– Wpadł
w szał – szepnęła.
– Tego
właśnie się obawiam. Jest zrozpaczony i wściekły a znamienia nic
już nie blokuje. Próbowałem do niego dzwonić,szukać. Nic. Jak
kamień w wodę.
– Boże
– westchnęła Sarah zamykając oczy. – Wciąż nie potrafię w
to wszystko uwierzyć. Imoen była ostatnią osobą zasługującą na
śmierć!
– Wiem,kochanie,mnie
też jest ciężko. – Winchester przytulił ją jeszcze mocniej. –
Muszę znaleźć Deana. Mały John będzie potrzebował ojca.
– Sammy,nie
wiem czy to dobry pomysł. – powiedziała ostrożnie Blake. – A
jeśli to znamię tak wyprało mu mózg,że zrobi krzywdę i jemu?
– Tego
nie wiemy – zaprotestował Sam – Mam cichą nadzieję,że jednak
siedzi teraz gdzieś w barze i pije na umór.
Drzwi
od sali otworzyły się i stanął w nich niski lekarz z siwiejącymi
włosami. Obrzucił ich spojrzeniem i zapytał:
– Państwo
są rodzicami?
– Nie,nie
– zaprotestowała Sarah – Tłumaczyłam to pielęgniarkom,ja
tylko...
– Ach
tak. – mruknął kiwając głową – Już pamiętam. Przykra
historia.
Na
widok ich min,doktor odchrząknął i dodał:
– Tak
czy siak,dziecko jest zdrowe. Wszystkie parametry są w normie,jednak
z uwagi na to,że było nieco zmarznięte,kiedy je pani
przyniosła,musi spędzić kilka godzin w inkubatorze na obserwacji.
– Czy
możemy go zobaczyć? – spytał Sam.
Lekarz
wahał się przez chwilę aż wreszcie westchnął.
– Nie
powinniśmy wpuszczać obcych,ale zdaje się,że są państwo
jedynymi bliskimi osobami.
– To
syn mojego brata. – dodał Winchester.
– Czy
brat mówił,jak ma się nazywać jego syn?
– John.
John Winchester. Junior. – wymamrotał z trudem Sam.
– A
niech mnie! Jesteście synami Johna i Mary Winchesterów?
– Tak
– odparł niechętnie Sam.
Lekarz
pokręcił głową i zapisał coś na podkładce.
– Znałem
waszych rodziców. To przykre,co spotyka waszą rodzinę tutaj,w
Lawrence.
Sam
uśmiechnął się ponuro i rzucił w duchu kilka niecenzuralnych
słów pod adresem Lucyfera. Cholerny manipulant.
– Tak.
To chyba rodzinna klątwa – zgodził się ponuro.
Jakiś
czas później wpuścili ich na salę z noworodkami krzyczącymi z
każdej strony. Wreszcie odnaleźli małego Johna. Czysty,nakarmiony
i owinięty w puchaty niebieski kocyk leżał spokojnie badając
wzrokiem otoczenie. Gdy Sam i Sarah się zbliżyli,utkwił w nich
spojrzenie na dobrą minutę,aż wreszcie na jego twarzyczce zagościł
pierwszy uśmiech.
– Cześć,mały
– szepnęła Sarah z uśmiechem dotykając jego zaciśniętej w
piąstkę rączki.
– Ma
oczy Deana – stwierdził Sam. Poza bratem nie znał nikogo o tak
intensywnie zielonych oczach.
– Chyba
cały wdał się w tatę – skwitowała ze smutkiem Sarah
przyglądając się uważnie niemowlęciu. Poza zielonymi
oczami,dziecko miało jasne włosy i zgrabny nosek. Tylko w jego
uśmiechu można było dostrzec podobieństwo do mamy.
– Chciałabym
już móc zabrać go do domu – szepnęła niemal niesłyszalnie
Sarah.
Sam
uśmiechnął się szczerze. W całym tym dramacie najwyraźniej musi
być gdzieś jeszcze miejsce dla Boga...
----------------------------------------------------------------------
Zdaję sobie sprawę,że należą Wam się wyjaśnienia. Zacznijmy od tego,że w moim życiu ostatnio sporo się dzieje i nie mam czasu na częstą publikację. Ale sądzę,że to nie ma aż takiego znaczenia,bo to już sama końcówka tego opowiadania. A co do tego...
Tak. Zabiłam Imoen. Tak po prostu musiało się stać. Celowo nie pisałam nic pod poprzednią częścią epilogu. Teraz jednak nie ma żadnych wątpliwości. Wiem,jestem okrutna xD Ale to cała ja.
Pozostaje jeszcze jedna część epilogu,żeby zamknąć niektóre wątki i...otworzyć nowe,które pojawią się w kontynuacji. Kiedyś wreszcie zacznę ją pisać. Jak na razie powinnam dokończyć epilog #3 ale nie mam natchnienia. To tyle.
Pozostaje jeszcze jedna część epilogu,żeby zamknąć niektóre wątki i...otworzyć nowe,które pojawią się w kontynuacji. Kiedyś wreszcie zacznę ją pisać. Jak na razie powinnam dokończyć epilog #3 ale nie mam natchnienia. To tyle.
Żal mi Lucyfera i Dena dobrze tak Rowenie co się teraz stanie z Denem coś mi się wydaje,że Sam i Sera będą się op0iekować małym czy kontynłacja będzie dotyczyła Sama i Sery czy będzie nowa bohaterka w życiu Sama pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSam i Sarah na pewno pojawią się w kontynuacji. Ich wątek odegra na początku bardzo ważną rolę w kontynuacji,ale nie wiem jeszcze jak to wyjdzie. Nowa bohaterka? Hm,niezły pomysł zważywszy na to,co planuję,dzięki,postaram się wykorzystać :D
Usuńproszę bardzo
OdpowiedzUsuńOk, cała ja, która nie spostrzegła drugiej części epilogu :D nie mogę uwierzyć, że jednak uśmierciłaś Imo, nie wybaczę Ci tego do końca życia! :P tak okrutnie postąpiłaś z nią i co teraz będzie z Dean'em? Mam nadzieję, że się opamięta z tym, iż ma syna. Nieźle Jane-Anne mu namieszała, ale rozumiem robił wszystko co w mocy by utrzymać ich obu przy życiu. Mam nadzieję, że Sam jak i Sarah zajmą się małym Johnem... Nie spodziewałam się, że Lucyferowi zostanie zabrana łaska, no, no tu mnie zaskoczyłaś. Jestem ciekawa kim będzie nowa bohaterka bo jak sama mówiłaś planujesz crossover z The originals na co czekam z niecierpliwością. Czekam na dalszą część epilogu i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńO matko,Ty żyjesz! :D
UsuńNo cóż,musiałam tak postąpić,nawet kosztem Twojego gniewu :D Spokojnie,co z Deanem będzie to jeszcze się okaże. Z tym zabraniem łaski to sama się zaskoczyłam tak naprawdę,ale nie wiem co dalej z tym robić xD
Co do nowej bohaterki to powiem tylko tyle,że tak naprawdę już ją znasz,tylko jeszcze o tym nie wiesz :D
Pozdrawiam cieplutko i cieszę się z wizyty :D
Już ją znam? Oj to muszę zrobić listę bohaterek, które znam. A odegra ważną rolę w życiu?
UsuńChodziło mi oczywiście o życie Deana ;)
UsuńHm,no cóź,w pewnym sensie :D Nic już więcej nie powiem :D
UsuńJeszcze jedno pytanie. Nowa bohaterka była w serialu spn?
UsuńJeszcze jedno pytanie. Nowa bohaterka była w serialu spn?
UsuńHaha,jak dociekliwa xD Nie,w SPN nie xD
UsuńOk domyślam się :D
UsuńSię okaże :D
UsuńCZeść mam prozbę spytaj agudji kiedy będzie u niej rozdzał będę wdzięczna
OdpowiedzUsuń